Hugo to jeden z tych psów, w których zakochana jestem od razu. To ten przypadek w którym mój rozsądek musi walczyć ze sercem. Hugo, którego przyjaciółmi są koty. Bo to kotka towarzyszyła mu w jego bezdomności. I to ona odprowadzała go w ostatni dzień bezdomności do mojego samochodu. Bez niej nie chciał iść.
Serce nie sługa, ale rozsądek (mam już 7 rezydentów!) każe mi go wysłać do nowego, innego niż mój domu. Dlatego Hugo nie zostaje u mnie, lecz jedzie do Poznaniu, gdzie czeka na niego nowa rodzina. Dziwnie, mi z tym, ale cieszę się, że znalazł szybko dobry domek. Będzie rozpieszczanym jedynakiem, a nie jednym z wielu u mnie. W taki sposób uczę się nie być egoistką.
Z dziećmi podobno jest tak samo. Ja tego nie wiem, ale mówią, że nie kocha się wszystkich jednakowo.
Trwa ładowanie...