Wydawnictwo Skarpa Warszawska powiedziała "nie", czyli nie będzie ani "Orła Białego 3" ani reszty sagi w tej oficynie. Swoją drogą zerkanie w wyniki dotychczasowej sprzedaży w celu podjęcia decyzji o druku dzieła jest jakimś kuriozum. To jakby sprzedawca (wydawca jest sprzedawcą) powiedział: "Zacznę to sprzedawać pod warunkiem, że dobrze schodzi." Szanowni wydawcy: gdyby wiadoma saga dobrze się sprzedawała, Rebis nie zrezygnowałby z jej publikacji. A dlaczego sprzedaż była niezadowalająca? Przyczyny mogą być dwie: albo teksty są słabe, albo oficyna nie umie promować swoich dzieł. Stawiam - mimo wrodzonej skromności - na to drugie. Mam podejrzenie, że gdyby niektórym współczesnym wydawcom podrzucić "Małego księcia" czy "Nocny lot", też nie potrafiłyby tych tekstów opchnąć i - o ile zostałyby wydrukowane - wylądowałyby gdzieś w koszach z tanią książką w Biedronkach.
Fabryka Słów ma podobno zacząć czytać trójkę niebawem (mieli na to cztery czy pięć miesięcy, a zabierają się teraz. Cóż, pewnie mieli pilniejsze sprawy).
Mam pomysł, by zadzwonić do prezesa Rebisu i go nacisnąć. A nuż się złamie? Może spróbuję. A może zaczepię Piotra Koska z Astrofazy. Ofiarował się, że mi opublikuje trzeciego Orła.
Nie powiem, żebym te wszystkie przeciwności losu przyjmował z uśmiechem na ustach, ale przecież nie wypada się poddawać, bo to nieprzyzwoite i ludzie patrzą.
"Stara kobieta i smok" ma w tej chwili ponad 848 000 znaków. Dla porównania, "Symfonia życia" zawiera nieco ponad 900 000 znaków, więc przygody starych bab i gadów z pewnością przekroczą tę objętość, bo bynajmniej nie kończę.
No cóż. Szkoda gadać po próżnicy, trzeba się brać do roboty. Cieszę się ze wsparcia, jakie ostatnio dostałem od Michała Milczarka, który podrzucił mi kilka fajnych pomysłów odnośnie do sprzętu, którym operują łowcy w tym świecie. Michale, znowu się odezwę!
Tymczasem miłego wtorku i do roboty!
Trwa ładowanie...