"(...) wprawdzie ta drobna dolegliwość z Androidem nie uzasadnia skali refleksji, ale pomyślałem sobie jak bardzo wisimy na “cyfrowym włosku”. Z perspektywy systemu stajemy się “cyfrową notatką o nas samych”. Nasza tożsamość w coraz większym stopniu wyprowadzana jest do sieci, a sieć jest kapryśna, sieć znajduje się poza naszą kontrolą, tyle że od sieci niemal wszystko zależy. Ile pieniędzy znajduje się dzisiaj w moim portfelu? Jaką sumą dysponuje zapis cyfrowy legitymujący się moim imieniem i nazwiskiem? Mój portfel jest dzisiaj pusty. Natomiast na wszystko, co posiadam na rachunku bankowym umówiłem się z bankiem. Umówiłem się z bankiem na ciąg liczb, który stanowi moje oszczędności. W moim przypadku to są śmieszne sumy, ale są tacy, których “cyfrowe ciągi” są mocne jak ciąg alkoholowy miliona Bukowskich, Hemingway’ów i Jerofiejewów. A przecież tego nie ma. To jest powietrze, które nawet nie pachnie pieniędzmi. To jest ogromne NIC zawieszone w próżni, bo przecież tak niewiele trzeba, żeby to wszystko zniknęło i Elon Musk był bezbronny w równym stopniu, co moja sąsiadka, której pierwszą cyfrą emerytury wciąż jest cyfra jeden. Więc jak to wszystko kiedyś pierdolnie, a pierdolnie, to już się z tego nie podniesiemy. Więc może zamiast uczyć dzieci języków programowania, kodowania i pisania aplikacji warto nauczyć ich rolnictwa i tego jak przeżyć noc w lesie. To nie jest wykwit apokaliptycznej wizji. To są przydatne umiejętności, które pozwalają przeżyć, bo z całą pewnością cywilizacyjnie zmierzamy w kierunku, w którym takiej gwarancji nie da nam już sieć. (...)"