Propozycja strategii cywilizacyjno-kulturowej dla przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej

Obrazek posta

(Fot. flickr.com)

 

Powstanie wówczas zagadnienie strategii cywilizacyjno-kulturowej dla tego obszaru. Realizacja ogólnej strategii rozwoju dla krajów przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej wymagać będzie wykształcenia narracji cywilizacyjno-kulturowej, którą kraje te zdolne będą przedstawić swoim mieszkańcom, a także mieszkańcom innych obszarów Eurazji. Oferta cywilizacyjno-kulturowa będzie równie istotna jak oferta w zakresie bezpieczeństwa czy możliwości rozwoju materialnego. Zdecyduje ona o potencjale do zatrzymywania na terenie tych krajów najzdolniejszych członków społeczeństwa, a także do migracji przedstawicieli społeczeństw innych krajów. Zdecyduje również o stopniu konsolidacji tego obszaru. Historycznie wielkie mocarstwa, niezależnie od tego, które elementy dominowały w ich modelu mocarstwowości, a mogły to być: wojna i podbój, handel lub eksploatacja ekonomiczna, ekspansja administracyjna i porządku prawnego, rozwój technologii, ekspansja religijna, w różnym stopniu operowały ofertą cywilizacyjno-kulturową.

 

Spopularyzowana przez Harariego koncepcja wyjaśnia dominującą rolę narracji w procesach rozwoju cywilizacji i kultur. Narracje organizują nasze myślenie o wspólnocie i jej życiu: jakie historie sobie opowiadamy, co chcemy osiągnąć, kim chcą być nasze dzieci, co jest dla nas ważne, kim jesteśmy. Według niego cywilizacja i kultura to przede wszystkim to, o czym rozmawiamy, czym się fascynujemy, o czym marzymy, jakie problemy rozwiązujemy – ale w wymiarze narracyjnym, czyli komunikacji między członkami wspólnoty. Historycznie najskuteczniejsze projekty mocarstwowe wykorzystywały siłę przyciągania kulturowego w sposób równie skuteczny co siłę militarną lub gospodarczą. Niektóre używały narracji, która uzasadniała straszne wojny i eksterminację milionów ludzi. Zdarzały się przypadki (szczególnie dotyczy to ruchów rewolucyjnych), kiedy to zmiany kulturowe były fundamentem budowy nowego porządku, a rewolucje kulturowe dosłownie oznaczały palenie książek, aby zniszczyć w świadomości ludzi stare narracje. Jeśli chodzi o rozwój, ekspansję, rewolucję, podbój, mocarstwa posługują się opowieściami, które uzasadniają ich wybory. Opowieści dają poczucie wspólnoty pokoleń, wydłużają perspektywę, kanalizują energię, nadają sens i znaczenie.

 

Wykształcenie narracji cywilizacyjno-kulturowej krajów przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej uważam za możliwe i istotne, aczkolwiek nie niezbędne do rozwoju społecznego i gospodarczego krajów tego obszaru. Można sobie wyobrazić rozwój Intermarium bez sprecyzowanej propozycji w tym obszarze. Wykształcenie własnych narracji może stać się natomiast turbiną prorozwojową, która będzie akcelerować tempo realizacji potencjału rozwojowego. Powinniśmy ponadto przede wszystkim myśleć o propozycji cywilizacyjno-kulturowej jako o czynniku konkurencyjności tego obszaru. Mocarstwa, sojusze, kraje rywalizując ze sobą posługują się czynnikami konkurencyjności, lewarują posiadane aktywa, używając ich we wzajemnej konkurencji i rozwoju. Tworząc strategie, szukamy, gdzie są potencjalne lewary i jak je możemy wykorzystać. Postuluję, abyśmy myśleli o propozycji cywilizacyjno-kulturowej obszaru przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej jako o czynniku konkurencyjności i lewarze wzrostu. Jeśli kraje przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej nie tylko mają stać się niezależne politycznie, rozwinięte gospodarczo oraz bezpieczne geopolitycznie, ale także wejść do rywalizacji i stworzyć niezależny ośrodek ciężkości w tej części Eurazji i pretendować do roli regionalnych mocarstw, to wykształcenie własnej narracji najprawdopodobniej będzie niezbędne. Trwałość i odporność na wstrząsy obszaru pozbawionego własnej narracji będą ograniczone.

 

Jak twierdzi Jacek Bartosiak, obecna wojna w Ukrainie jest pierwszą kampanią wojny o kontrolę zasad określających światowe przepływy strategiczne. W jego ocenie wojna, która rozgrywa się między drużyną oceanu światowego a autokracjami Eurazji, prowadzi i będzie prowadzić do postępującej deglobalizacji, czyli rozrywania więzi kapitałowych, produkcyjnych, handlowych i technologicznych pomiędzy oceanem światowym a Eurazją. W mojej ocenie doprowadzi ona również do postępującej separacji kulturowej, w której ocean i Eurazja w ramach naturalnego procesu konsolidacji tożsamościowej pielęgnować będą coraz bardziej odmienne wzorce. Będzie to efekt polaryzacji i rozegrania się mechanizmu polityki tożsamości (identity politics) na szczeblu globalnym. Współcześnie dominująca propozycja cywilizacyjno-kulturowa obu obszarów to:

  1. dla oceanu: inkluzywność, równość i różnorodność, dbałość o klimat, planetę oraz prawa zwierząt, indywidualizm kulturowy, dominująca rola sił prywatnych w systemie gospodarczym, zmniejszanie różnic między płciami, korporacjonizm prywatny, pluralizm polityczny, walka z patriarchatem, emancypacja kobiet i mniejszości, krytyka i marginalizacja roli religii i instytucji wyznaniowych, wolność mediów i twórczości artystycznej, wolna konkurencja jako podstawowa zasada selekcji i doboru optymalnych rozwiązań, sieciowość;
  2. dla Eurazji: postęp społeczny, jednomyślność, wspólnotowość, praca, tradycjonalizm, brak wolności politycznej, dominująca rola sił państwowych w systemie gospodarczym, klasowość, korporacjonizm państwowy, stabilność, kontrola mediów i cenzura prewencyjna, hierarchiczność.

 

Proponuję, aby opisywać oba obszary poprzez analizę nasycenia akcentów, a nie dychotomiczne porównania i wskazywanie przeciwieństw. Z poziomu dynamiki wydarzeń ważniejsza od zdefiniowania bezpośrednich przeciwieństw jest analiza tego, jak ważne jest dane zagadnienie w narracji cywilizacyjno-kulturowej. Patrzymy więc na rozłożenie akcentów, kolejność priorytetów i zrozumienie dynamiki procesów.

 

Co do podobieństw, to wydaje się, że wspólnymi cechami obu przestrzeni są: nacisk na rozwój technologiczny i ogólny ekspansjonizm cywilizacyjny. Wspólnymi co do orientacji i co do wysokości priorytetu. To też prowadzi do starcia o zasady globalnych przepływów.

Nacisk na rozwój technologiczny stał się współcześnie cechą zarówno niezbędną, jak i kluczową, jeśli chodzi o udział w starciu o prymat. Stał się metawartością. W historii nie zawsze tak było, jest to zjawisko względnie nowe. W historii ludzkości były długie okresy zarówno braku jakiegokolwiek istotnego rozwoju technologicznego i przewag w tym obszarze, jak i epizody dominacji obszarów nierozwiniętych technologicznie nad obszarami lepiej rozwiniętymi. Niespotykane w historii tempo rozwoju technologicznego powoduje, że współcześnie żadne mocarstwo (czy sojusz mocarstw) nie jest w stanie rywalizować o globalny prymat cywilizacyjny, jeśli nie jest siłą technologiczną. Przez bycie tą siłą rozumiem zdolność do wewnętrznego kreowania (awangarda rozwoju) i globalnego wdrażania (ekspansjonizm) innowacji technologicznych kluczowych dla rozwoju cywilizacji. Rozwój technologii daje przewagę konkurencyjną, wzrost produktywności, zmniejszenie kosztów transakcyjnych, poprawę jakości życia. W klasycznej teorii wzrostu Solowa produkcja zależna jest od pracy, kapitału i technologii. Współcześnie praca substytuowana jest technologią, a ponadto migracje dają dostęp do siły roboczej. W rezultacie zasad systemu monetarnego ograniczenia kapitałowe są względne. W praktyce jest możliwość zaangażowania wystarczającego kapitału do realizacji dowolnego przedsięwzięcia, jeśli tylko ocena ryzyka do potencjalnego zwrotu z inwestycji to uzasadnia. To technologia (innowacja) dominuje, a jej dominacja będzie tylko rosła. Istnieją opinie, że w odpowiednio długim okresie nic innego poza technologią nie ma znaczenia. Technologia pozostaje również w sprzężeniu zwrotnym z cywilizacją i kulturą. Wzrost technologii prowadzi do wzrostu zamożności. Wzrost zamożności prowadzi do zmiany piramidy potrzeb. Zmiana piramidy potrzeb prowadzi do trwałej zmiany wyznawanych przez ludzi wartości i prezentowanych postaw.

 

Ameryka Północna oraz Europa Zachodnia przechodzą obecnie przez okres ożywionej dyskusji dotyczącej wzorców kulturowych i kondycji społeczeństw. Debata, w której główną osią sporu jest kierunek zmian społecznych legalizowanych prawodawstwem w obszarze światopoglądowym i obyczajowym, nabiera coraz większego tempa oraz dominuje nad innymi obszarami dyskursu. Zjawiska postępującej otwartości na mniejszości, zmiany wzorców życia rodzinnego – argumentowane prymatem równości ludzi i wolności jednostki, napotykają na opór drugiej strony, wyrażany w kontrreformacyjnej działalności intelektualistów broniących tradycyjnego stylu życia i wartości. Napięcia te coraz silniej obecne są w bieżących dyskursach politycznych w krajach Zachodu. W krajach takich jak np. USA czy Francja coraz większą rolę w procesie demokratycznym odgrywa identity politics. Rozważania o kierunkach i wyzwaniach rozwoju społecznego sprowadzane są do rozmów o tym, czyja wizja tożsamościowo-światopoglądowa powinna zostać usankcjonowana. Strony się polaryzują, co jest widoczne szczególnie w USA. Od czasu wyboru na prezydenta Baracka Obamy przybrało to w USA oblicze wojny kulturowej, w której progresywiści-lewicowcy stopniowo spychają tradycjonalistów-populistów na coraz dalsze pozycje. Prowadzi to nawet do powstawania nowych uczelni wyższych, finansowanych przez prywatnych darczyńców, które stawiają się w opozycji do liberalno-lewicowego progresywizmu, który zdominował amerykańskie uniwersytety (UATX w Austin). Ciekawym elementem tego sporu jest przestrzeń mediów społecznościowych, zdominowana przez amerykańskie big-techy ze Wschodniego Wybrzeża. Przestrzeń mediów społecznościowych jest przestrzenią sporu nie tylko różnych poglądów, ale też zasad, zgodnie z którymi te poglądy ze sobą rywalizują. Mają one zdolność ograniczania przestrzeni sporu i eliminacji aktorów. Kto posiada media społecznościowe, kontroluje zasady przepływu informacji – co do formy i, co najważniejsze, co do treści. Istnieją udokumentowane przypadki dobrze zorganizowanych, sterowanych działań w obszarze social mediów, które to działania miały wpływ na demokratyczne procesy wyborcze (m.in. sprawa Cambridge Analytica i wybory prezydenckie USA 2016). W tym kontekście bardzo interesującym wydarzeniem wydaje się próba przejęcia przez Elona Muska platformy Twitter. Musk to inżynier i przedsiębiorca, który zajmuje się automobilnością, energią, robotyką, sztuczną inteligencją oraz eksploracją kosmosu. Jest on ponadto idolem pokolenia milenialsów. Jego popularność w tej grupie wynika z tego, że w obszarze wartości publicznych symbolizuje troskę o dobro wspólne – ludzkość, klimat, planetę oraz ambicje rozwojowe odpowiadające na wspólne problemy; w obszarze wartości prywatnych symbolizuje autentyczność, niezależność, bezkompromisowość, prostotę, integralność świata wewnętrznego i zewnętrznego, odrzucenie konwenansów, prymat doświadczenia nad posiadaniem. Są to cechy spójne z profilem kulturowym pokolenia amerykańskich milenialsów. Dodatkowo wzbogaca on te cechy apoteozą ciężkiej pracy, wytrwałości i ambicji – czyli klasycznych amerykańskich ideałów, których kulturowe znaczenie w USA stopniowo słabnie. Musk idzie w poprzek podziału, który dominuje w USA, ale przede wszystkim inaczej organizuje myślenie o cywilizacji i kulturze. Pomija mocno eksploatowany w podstawowym dyskursie element światopoglądowo-obyczajowy, który umożliwia granie w identity politics, a promuje element technologiczno-innowacyjny, który wymaga wiedzy i kompetencji. Musk organizuje myślenie wokół wyzwań i ambicji, a nie tożsamości. Co najciekawsze, poniekąd wraca do klasycznej kultury amerykańskiej drugiej połowy XIX i początków XX w. Za wcześnie jest jednak, aby stwierdzić, czy jego propozycja będzie miała istotny wpływ na procesy kulturotwórcze w USA. Niewątpliwie siła technologiczna Ameryki wynikała z ogromnej zdolności tego społeczeństwa do przyciągania i integrowania talentów – imigrantów ze świata i różnych kultur. Sam Musk jest przecież imigrantem z RPA. Otwartość i różnorodność stały się paliwem rakietowym amerykańskiej awangardy. Na stanowiskach CEOs gigantów z Doliny Krzemowej roi się od imigrantów (S. Pitchai, S. Nadela, J. Huang i wielu innych). Tradycje te sięgają oczywiście dużo wcześniej do i są co do zasady w DNA Ameryki.

 

W obszarze dyktatur Eurazji podstawowym wyzwaniem, przed którym stoją elity państwowe, jest to, jak utrzymać tempo postępu społecznego i gospodarczego, a jednocześnie nie ryzykować destabilizacji systemu politycznego poprzez rosnące oczekiwania w obrębie wolności politycznych i światopoglądowych, które charakterystyczne są dla ewolucji piramidy potrzeb bogacącej się klasy średniej. Otwarcie tych krajów na Zachód wpłynęło na to, że klasa średnia, podróżując, pracując i robiąc interesy na całym świecie, staje się głodna innych wolności, nie tylko gospodarczej. Elity krajów Eurazji (Chiny, Rosja) zdają sobie sprawę z ewolucji kulturowej, która dzieje się zawsze, więc są świadome nieuchronności tego zjawiska i skupiają się na bezwzględnym powstrzymaniu tych zmian, a także takim ich moderowaniu, aby pomimo ich wystąpienia utrzymać istniejącą rolę władzy politycznej w systemie. W Chinach cenzura Internetu w ostatnich latach tylko przyspiesza, przybierając formę wyspecjalizowanych narzędzi instytucjonalnych i technologicznych, i staje się istotną częścią polityki państwa. Obszar social mediów zdominowany jest przez platformy chińskie. Władze chińskie kontrolują współczesny krwioobieg kultury popularnej co do formy i treści. Te same procesy obserwujemy w Rosji; przyspieszyły one po rozpoczęciu się wojny z Ukrainą. To, co zastanawia, to chińskie działanie nakierowane na całkowite usunięcie z Internetu treści pornograficznych i wymiar kulturotwórczy takiej polityki. Na ocenę tego zjawisko przyjdzie w przyszłości jeszcze czas, a będzie to szczególnie ciekawe, jeśli porówna się Chiny do innych społeczeństw azjatyckich, w których pornografia jest dostępna bez ograniczeń. To, co charakteryzuje społeczeństwa dyktatur Eurazji, to w dalszym ciągu duża przestrzeń rozwoju dobrobytu dla mas, a to daje im możliwość zorganizowania wspólnotowego myślenia i wspólnotowej energii wokół kształcenia, pracy, sukcesu. Wyzwaniem staje się to, aby energia ta została skanalizowana wewnątrz bądź chociażby zgodnie z dominującą strukturą polityczną. Kolejne pokolenia ambitnie kształcących się i ciężko pracujących Chińczyków muszą dostać od aparatu państwowo-biurokratycznego szansę na rozwój swoich ambicji w systemie sterowanym przez ten aparat bądź wewnątrz tego aparatu.

 

Warto również zauważyć, że poza podstawowym dualizmem oceanu i Eurazji funkcjonują społeczeństwa, którym odległość geograficzna od metropolii, zapóźnienie technologiczne, brak ambicji globalnych, przy ich jednoczesnym dużym potencjale ludnościowym bądź surowcowym, umożliwiają pozostanie na uboczu głównego dualizmu cywilizacyjno-kulturowego, a zarazem zachowanie własnych modeli cywilizacyjno-kulturowych. Są to główne dwie grupy państw postkolonialnych: kraje postkolonialne rządzone przez potomków kolonialistów oraz kraje postkolonialne rządzone przez ludność rdzenną. Do pierwszej grupy należy zaliczyć głównie duże społeczeństwa Ameryki Południowej oraz Meksyk i RPA.

 

Politycznie kraje te funkcjonują jako demokracje parlamentarne. W praktyce są to klasowe społeczeństwa postkolonialne, gdzie kontrola nad zasobami jest w posiadaniu klas wyższych – oligarchii postkolonialnej. Klasy te z poziomu władzy politycznej i biurokratycznej skutecznie blokują konkurencję: wewnętrzną i zewnętrzną, robiąc to na rzecz swojego partykularnego ekonomicznego interesu klasowego. Druga grupa to przede wszystkim kraje obszaru kultury arabskiej oraz peryferyjne kraje Azji Południowo-Wschodniej, które po okresie bezpośredniej lub niebezpośredniej dominacji kolonialnej odzyskały podmiotowość na rzecz lokalnych elit politycznych. Dzisiaj pozostają one w mniejszym lub większym stopniu w orbicie wpływów rywalizujących mocarstw światowych. Wewnętrznie pielęgnują schematy cywilizacyjno-kulturowe silnie odwołujące się do lokalnych historycznie utrwalonych systemów religijnych i filozofii życia, które są przede wszystkim źródłem stabilności porządku społecznego.

 

Polski kierunek rozwoju cywilizacyjno-kulturowego po 1989 r. był bezpośrednio związany z kierunkiem geopolitycznym i gospodarczym, który przyjęliśmy, wstępując do obszaru polityczno-gospodarczego oceanu światowego. Wolność przepływów umożliwiła nie tylko wolny przepływ towarów, ale i motywów i wzorców kulturowych. Nasza modernizacja była de facto westernizacją. Emigracja, wymiana studencka, turystyka, małżeństwa mieszane, współpraca kulturalna, import filmu, muzyki i literatury nastawiły umysły Polaków na odbiór narracji amerykańskiej i zachodnioeuropejskich. Nie bez znaczenia jest również wymiana gospodarcza i bezpośrednie inwestycje zagraniczne, które wprowadziły do polskich przedsiębiorstw elementy kultury organizacyjnej charakterystyczne dla krajów Europy Północnej. Zderzenie kultury organizacyjnej przedsiębiorstw właściwej dla Europy Północnej z charakterystyczną dla Polski kulturą organizacyjną folwarku ciekawie opisywał w swej działalności publicznej Jacek Santorski. Polska integracja kulturowa z Zachodem dzieje się niemal automatycznie i naturalnie, raz że obszar zachodni przyciągał nas politycznie, militarnie i gospodarczo, dwa że Polacy zainteresowani byli powrotem na łono kultury zachodnioeuropejskiej, której członkami byli od czasów Jagiellonów. Przesunięcie granic po roku 1945 na zachód oraz niespotykana w skali Europy jednolitość etniczna i językowa obywateli Polski dodatkowo ułatwiają ten proces. Podstawowym pytaniem, które zadawaliśmy sobie dotychczas, było to, czy nieuchronnie zmierzamy do pełnej konwergencji kulturowej z krajami Europy Zachodniej – modernizując się zgodnie z charakterystycznym dla nich modelem? Jeśli tak, to pełna kulturowa westernizacja jest jedynie funkcją czasu.

 

Co jednak, jeśli dojdzie do silniejszej współpracy krajów przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej? Czy pojawią się wówczas zarówno nowe uwarunkowania kulturotwórcze, jak i opcje w zakresie strategii? Niewątpliwie nowym uwarunkowaniem będzie zwrócenie się Polaków na wschód, a Ukraińców i Białorusinów na zachód, czyli zwrócenie się tych trzech społeczeństw na siebie. Opcją numer jeden będzie wówczas kierunek zachodni, czyli konwergencja kulturowa z Europą Zachodnią, a opcją numer dwa zaoferowanie własnej narracji, specyficznej i właściwej temu obszarowi, która będzie bałtycko-czarnomorskim wariantem kultury oceanu światowego: wariantem skorelowanym z kierunkami rozwojowymi tego obszaru. Powstanie pytanie, jak proces stworzenia odróżniającego się wariantu cywilizacyjno-kulturowego wpłynąłby na naszą pozycję w Unii Europejskiej. UE jest zaprojektowana jako wspólnota wartości i postrzega potencjał oddziaływania poprzez wartości jako istotny element swojej soft power. Tworzenie wariantu może być postrzegane przez kraje jądra UE jako osłabianie jednolitości kulturowej, a przez to działanie na szkodę procesu integracyjnego i siły zjednoczonej Europy.

 

Co w praktyce oznacza stworzenie strategii oferty cywilizacyjno-kulturowej? Oznacza wysiłek intelektualny i organizacyjny elit (ludzi, instytucji i grup), które mają i będą miały wpływ na procesy cywilizacyjne i kulturotwórcze. W tym kontekście uważam, nawiązując do tez postawionych w pierwszym akapicie, że powinniśmy przyznać prymat narracjom nad tożsamościami. Mam na myśli to, że narracje powinny kształtować tożsamości. A nie tożsamości kształtować narracje. Narracje zorientowane na przyszłość. Cele cywilizacyjne powinny określić kulturę, a nie uwarunkowania tożsamościowe określać cele cywilizacyjne. Stwórzmy narracje, które opiszą wysiłek rozwojowy przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej. Wyobraźmy sobie, w jakim świecie chcemy żyć. Niech to będzie propozycja pozytywna, czyli mówiąca o tym, za czym jesteśmy. Oznacza to określenie priorytetów i rozłożenie akcentów. Ale w pierwszej kolejności oznacza to odnalezienie podmiotowości i sprawczości i wzięcie odpowiedzialności za naszą przestrzeń.

 

Co do treści: rozwój innowacyjnych technologii, praca, inkluzywność, różnorodność kulturowa bez tworzenia napięć migracyjnych, dominująca rola sił prywatnych w systemie gospodarczym, wolność mediów i twórczości artystycznej, lokalne wspólnoty, indywidualizm i odpowiedzialność, zdrowie fizyczne i psychiczne, wolna konkurencja jako podstawowa zasada selekcji i doboru optymalnych rozwiązań, sieciowość.

 

Co do formy: umożliwienie zwrócenia się społeczeństwa Polski, Ukrainy i Białorusi na siebie, narracje rozwojowe odnoszące się do konkretnych osiągnięć rozwojowych, Inkluzywna oferta cywilizacyjno-kulturowa promująca imigrację.

 

Co do celu: przestrzeń wolności politycznej, kulturowej, światopoglądowej i gospodarczej zdolna kreować innowacje technologiczne i eksportować je w świat.

 

Propozycja, którą jesteśmy w stanie wykształcić, mogłaby się stać atrakcyjna i dać przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej siłę przyciągania, tak konieczną każdemu obszarowi, który chce realizować ideę mocarstwowości regionalnej. W sytuacji, w której kraje przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej staną się obszarem cywilizacyjnie i kulturowo atrakcyjnym, a ich oferta skierowana będzie również do społeczeństw Europy Wschodniej, Azji Centralnej, Kaukazu i Bliskiego Wschodu, można przypuszczać, że oferta ta stanie się atrakcyjniejsza od oferty kultury i projektu cywilizacyjnego Rosji. Taki efekt będzie dodatkowo potęgował napięcia i spory pomiędzy przestrzenią bałtycko-czarnomorską a Rosją, a w rezultacie będzie osłabiać pozycję Rosji w regionie. W tym kontekście mogłaby ona być czynnikiem lewarującym pozycję i siłę krajów przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej wobec Rosji. Oznaczałoby to, że można by jej używać jako narzędzia. Wydaje się, że współcześnie oferta kulturowa, którą Rosja kieruje do krajów byłego bloku wschodniego, jest wyjątkowo uboga, w niektórych elementach wyraźnie antymodernizacyjna. Jej ubogość powszechnie uważana jest za jedną z przyczyn słabej siły przyciągania Rosji nawet w tradycyjnie rosyjskiej strefie oddziaływania politycznego. Powstanie na terenach przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej (czyli m.in. dawnej Rusi Kijowskiej) silnego obszaru odwołującego się do wspólnych korzeni kulturowych Słowiańszczyzny, ale nastawionego postępowo, prokonkurencyjne, wielokulturowego, podkreślającego wolność osobistą i rozwój technologiczny jako warunki sukcesu cywilizacyjnego, wydaje się czarnym snem elit rosyjskich. Rosja – osłabiona militarnie, z zapóźnioną gospodarką, z anarchiczną strukturą władzy politycznej i gospodarczej – sąsiadowałaby ze stumilionowym obszarem Słowiańszczyzny, w której wolność osobista i kulturowa jest taka sama jak w Rzymie, rozwój technologiczny jak w San Francisco, ale tożsamość lokalna: polska, ukraińska, białoruska, rosyjska, żydowska, tatarska, mołdawska.

 

Propozycja cywilizacyjno-kulturowa przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej jako wariant kulturowy świata zachodniego automatycznie stałaby się również konkurencyjna (ale nie wroga) wobec wzorca kulturowego postępującego w zachodniej Europie. Obywatele krajów UE mogliby wybrać, migrując, do którego z dwóch podobnych wariantów jest im bliżej i gdzie chcą mieszkać. Co do zasady konkurencyjność jest pożyteczna, gdyż pobudza do działania, weryfikuje oraz pozwala odbiorcom, konsumentom na dokonanie wolnego wyboru. Nie bez znaczenia byłby tu fakt, że obszary przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej mają do nadrobienia zaległości gospodarcze wobec Europy Zachodniej. W kontekście procesu kulturotwórczego jest to paradoksalnie szansa. Wynika ona z tego, że dla procesu kulturotwórczego bardzo istotna jest dynamika, którą łatwiej jest osiągnąć, startując z niższego poziomu. Energia ludzi zorientowana wokół wysiłku rozwojowego naturalnie prowadzi do większej przestrzeni rozwoju narracji kulturowych. Propozycja ta jest wariantem istniejącej propozycji kulturowej Ameryki Północnej i Europy Zachodniej, jest jej przedłużeniem, regionalną wersją. Nie jest to propozycja antagonizująca ani opozycyjna. Jest to propozycja otwarta i rozwojowa. Jest to propozycja wzmacniająca siłę oceanu w globalnej rozgrywce o zasoby i wartości, eksportująca to, co Zachód ma najcenniejszego. Tak jak mamy sojuszniczy obowiązek wobec naszych partnerów dbania o nasz potencjał militarny, tak mamy również sojuszniczy obowiązek wobec naszych partnerów dbania o wspólną przestrzeń cywilizacyjno-kulturową. Jest to podejście i historyczne, i funkcjonalne zarazem.

 

Realizacja tej strategii nie jest wolna od zagrożeń, wśród których widzę przede wszystkim:

  1. ujemny przyrost naturalny,
  2. redukcję debaty cywilizacyjno-kulturowej do wybranych zagadnień światopoglądowych i polaryzację w ramach sporu o te zagadnienia,
  3. rewizję historycznych sporów etnicznych, które występowały między narodami zamieszkującymi przestrzeń bałtycko-czarnomorską,
  4. nieoptymalną politykę migracyjną prowadzącą do powstawania napięć społecznych.

Proponuję, aby potraktować rozmowę o cywilizacji i kulturze jako element dyskusji o strategii dla Polski, której los w przyszłości być może będzie ponownie skierowany na wschód.

 

Rozstrzygnięcie wojny, które nastąpi czy to za kilka miesięcy, czy za kilka lat, może stworzyć nowe uwarunkowania. W nowych uwarunkowaniach powinniśmy być cywilizacyjnie i kulturowo podmiotem, co dla naszej przestrzeni nie jest oczywiste, gdyż były długie okresy w historii, gdy tej podmiotowości nie posiadaliśmy.

 

Autor

Adam Dąbrowski

Urodzony w 1986, zamieszkały w Warszawie, absolwent Instytutu Nauk Politycznych Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW, odbył studia doktoranckie na WDiNP UW, studiował nauki polityczne w Queen’s University Belfast oraz ekonomię w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Z zawodu przedsiębiorca i menedżer w branżach finansowo-technologicznej oraz deweloperskiej.

 

Adam Dąbrowski Now We Know - wasze eseje w S&F Polska&Europa Świat

Zobacz również

Annus horribilis, czyli jak upadło pierwsze Międzymorze
Tukidydes opisuje bitwę pod przylądkiem Rhion – jak pisać o wojnie
Strategia Demograficzna 2040, czyli urzędowy optymizm nie zastąpi nam Polski

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...