Demografia a strategia

Obrazek posta

(Fot. ze zbiorów autora)

 

Przeczytanie na głos powyższego akapitu zajęło około 45 sekund. W tym czasie na świecie przybyło 112 osób[1]. To ponad 216 tysięcy osób dziennie i niemal 79 milionów rocznie. O ile wciąż słychać w mediach, że my, Polacy, jako społeczeństwo się starzejemy, o tyle jako ludzkość wciąż żyjemy w czasach eksplozji demograficznej. Taka sytuacja ma bezpośredni wpływ na geopolitykę poszczególnych państw.

W ostatnim czasie wiele się mówi o wzroście Chin i wieku Azji. Słysząc to, warto mieć wtedy w pamięci, jak ważny wpływ na ten stan rzeczy ma ich demografia. Kontynent ten zamieszkuje obecnie 4 641 milionów ludzi i jest to niemal 60% całej populacji ludzkiej[2]. To w Azji znajdują się najliczniejsze państwa świata z ponadmiliardowymi Chinami i Indiami oraz ponadstumilionowe Indonezja, Pakistan, Bangladesz, Japonia i Filipiny. Cztery z pięciu najliczniejszych państw na świecie znajdują się w Azji. Trudno oczekiwać, by Europa nad nimi dominowała, gdy zamieszkuje ją zaledwie 9,6% ludności świata (747 mln), ponad sześciokrotnie mniej niż Azję. Warto w tym momencie przytoczyć słowa Paraga Khanny, który w rozmowie ze Strategy&Future zauważył, że państwa europejskie zostały mocarstwami globalnymi dopiero w chwili, gdy stały się mocarstwami w Azji[3].

Sytuacja demograficzna poszczególnych krajów jest istotna również w znacznie bliższej dla nas perspektywie. Liczba miejsc w Parlamencie Europejskim jest ustalana na podstawie liczby ludności poszczególnych krajów członkowskich. W Radzie EU większość kwalifikowana wymaga, by za danym wnioskiem opowiedziało się co najmniej 65% ogółu ludności UE[4]. To daje siłę polityczną największym krajom w Unii.

Demografia przekłada się również na nasze krajowe podwórko. Według niedawno przeprowadzonego spisu powszechnego w Polsce mieszka 38 179 800 osób[5]. W ciągu 10 lat od czasu ostatniego spisu powszechnego liczba ludności naszego kraju spadła o niemal 1%, co przekłada się na ubytek 330 tysięcy osób. Nałóżmy to na dynamicznie rosnącą liczbę ludności świata (zwłaszcza Afryki) i można zobaczyć, jak szybko tracimy do nich dystans pod tym względem.

 

[1] https://worldpopulationreview.com/ dane z dn. 2.02.2021

[2] https://www.worldometers.info/world-population/

[3] https://www.youtube.com/watch?v=nFRhlsHKzm0 fragm. od 12m 50s

[4] https://www.consilium.europa.eu/pl/council-eu/voting-system/qualified-majority/

[5] https://stat.gov.pl/spisy-powszechne/nsp-2021/nsp-2021-wyniki-wstepne/informacja-o-wstepnych-wynikach-narodowego-spisu-powszechnego-ludnosci-i-mieszkan-2021,1,1.html

 

(Fot. ze zbiorów autora)

 

Ale w jaki sposób liczba ludności przekłada się na siłę danego kraju?

Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu przez pryzmat kilku czynników – gospodarki, armii, wielkości rynku wewnętrznego oraz infrastruktury.

 

Gospodarka

Obiegowa mądrość mówi, że w życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Ten drugi czynnik ma niebagatelne znaczenie dla siły państwa. Każdy człowiek zamieszkujący dany kraj jest konsumentem, a kupując różne towary i usługi, płaci podatki, np. podatek VAT. Dotyczy to wszystkich – dziecka kupującego lizaka, dorosłego płacącego za bilet kolejowy czy emeryta, który idzie do apteki. Niemal za każdym razem, gdy pieniądze zmieniają właściciela, państwo zbiera podatki. Również gdy człowiek wykonuje pracę zarobkową, to fragment jego dochodów jest odprowadzany do skarbu państwa jako zaliczka na podatek dochodowy. Sprowadzając towary z zagranicy, płaci się cło, a niektóre istotne towary są obłożone specjalnym podatkiem – akcyzą. Podatków jest wiele[1], a łączy je jedno – wszystkie są związane z aktywnością człowieka.

Państwo, zbierając podatki, może je rozdysponować na rozmaite cele. Zakupy dla armii, inwestycje infrastrukturalne, projekty strategiczne (jak Baltic Pipe), kampanie promujące nasz eksport czy zakup oprogramowania śledzącego to tylko niektóre z wielu możliwych zastosowań. Oczywistością jest napisać, że dla państwa im więcej pieniędzy w skarbcu, tym lepiej. Wzrost ludności przekłada się na wzrost PKB, a ten z kolei powoduje więcej pieniędzy w budżecie dzięki podatkom.

Jest też inny, mniej oczywisty, sposób, w jaki demografia przekłada się na sytuację finansową państwa. Chodzi o emerytury. W Polsce państwo gwarantuje osobom osiągającym wiek emerytalny, że będą otrzymywać emeryturę. Pieniądze na emerytury pochodzą od innych aktywnych zawodowo osób; dzieje się to na zasadzie solidarności międzypokoleniowej – pokolenia aktywne zawodowo utrzymują pokolenie będące na emeryturze. Obecnie 25% Polaków przekroczyło 60. rok życia. Sytuacja demograficzna powoduje, że takich osób będzie przybywać[2]. Stanowi to wielkie obciążenie dla budżetu państwa, a wzrost wydatków na ten cel oznacza, że mniej pieniędzy będzie do rozdysponowania na inne cele.

 

Armia

W Polsce obecnie nie ma obowiązkowej służby wojskowej, niemniej jednak żołnierze służący w armii pochodzą spośród ludności zamieszkującej naszą wspólnotę. O problemach demograficznych związanych z postulowaną rozbudową polskiej armii do 250 tysięcy pisał Marek Budzisz na łamach Strategy&Future. Liczebność wojska danego państwa jest ograniczona jego możliwościami demograficznymi, a nie ma w polskich warunkach tradycji korzystania z zagranicznych rekrutów, jak choćby słynna Legia Cudzoziemska.

Wydolność armii oprócz aspektu ludzkiego jest również ograniczona możliwościami finansowymi, na które ten sam aspekt wpływa. Wpływy z podatków są takie, a nie inne i nie ma możliwości ich łatwego zwiększenia. Owszem, można zwiększać podatki, ale czasem przynosi to skutki odwrotne do zamierzonych[3], a czasem powoduje ucieczkę podatników do szarej strefy. Trzeba również zaznaczyć, że w systemie demokratycznym podnoszenie podatków nie jest mile widziane i politycy nie zawsze się do niego uciekają z obawy przed utratą poparcia społecznego.

Dlatego wzrost liczby ludności płacącej podatki jest najmniej inwazyjnym sposobem zapewnienia finansowania potrzeb obronnych państwa. Uprośćmy to nieco na potrzeby jasności wywodu – gdyby Polska miała dwa razy więcej ludności, to mogłaby sfinansować dwa razy więcej abramsów, dwa razy więcej myśliwców F-35, dwa razy więcej dronów lub dwa razy więcej systemów świadomości sytuacyjnej. I powtarzana w poprzednim zdaniu liczba „dwa razy” nie jest użyta przypadkowo – w 1965 roku (57 lat temu) Turcja miała mniej ludności od Polski. Obecnie ma ponad dwa razy więcej (ponad 84 miliony).

 

[1] Ich listę można znaleźć na stronie https://www.podatki.gov.pl/

[2] https://www.gov.pl/web/rodzina/solidarnosc-miedzypokoleniowa-wyzwaniem-na-przyszlosc

[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzywa_Laffera#Dane_empiryczne

 

W jak zupełnie innej sytuacji byłaby dziś Polska, gdyby miała ludność na podobnym poziomie co Republika Turcji?

 

Źródło: Bank Światowy

 

Rynek wewnętrzny

Jak już wcześniej zostało wspomniane – każdy mieszkaniec danego kraju jest jednocześnie konsumentem. Wiedzą o tym międzynarodowe koncerny, dla których ekspansja na nowe rynki jest sprawdzoną metodą wzrostu. W sposób naturalny państwa zamieszkane przez większą liczbę ludności są dla nich bardziej atrakcyjne. Dostęp do dużych rynków zbytu – Chin, Indii, Stanów Zjednoczonych czy Brazylii jest dla wielu firm przepustką do olbrzymich dochodów. Wiedzą o tym włodarze poszczególnych państw, które bardzo aktywnie zabiegają o otwieranie kolejnych rynków dla swoich firm – jak choćby w trakcie negocjacji nad porozumieniem inwestycyjnym CAI pomiędzy Unią Europejską a Chinami [1].

Wielkość rynku wewnętrznego wpływa też na atrakcyjność inwestowania w danym kraju – również w sytuacji jednolitego rynku, jaki panuje w UE. W ostatnim czasie Polska przyciągnęła duże inwestycje amerykańskich gigantów technologicznych – Google [2] i Microsoftu [3]. Trudno się im dziwić – to właśnie w kraju nad Wisłą zlokalizowanych jest 25% deweloperów z regionu Europy Środkowo-Wschodniej [4]. Również baza rekrutacyjna specjalistów w danej branży ułatwia sprawną realizację takich inwestycji.

Wielkość populacji, a co za tym idzie rozmiar rynku wewnętrznego to istotne czynniki, które firmy muszą brać pod uwagę w swoich strategiach rozwoju. Duża baza lokalnych konsumentów pozwala łatwiej uzyskać efekt skali w działaniu oraz wysoką wycenę. Nie ma przypadku w tym, że w Indiach zlokalizowane są aż 62 firmy o wycenie przekraczającej miliard dolarów (tzw. jednorożce), podczas gdy w znanych z innowacji Niemczech – tylko 17[5]. Indyjski system płatności cyfrowych PhonePe mógł w zaledwie trzy lata osiągnąć wycenę na poziomie 5,5 miliarda dolarów [6] dzięki gigantycznemu rynkowi wewnętrznemu w Indiach. Analogiczna sytuacja na Białorusi byłaby niemożliwa bez dostępu do rynków zewnętrznych. Powoduje to sytuację, w której włodarze państw z dużą liczbą ludności mają do dyspozycji istotny lewar w negocjacjach. I odwrotnie – państwa mniejsze, chcąc uzyskać dostęp do nowego rynku, muszą czasem godzić się na koncesje. A to dlatego, że wielkość ich macierzystych gospodarek jest niewystarczająca wobec skali działalności, jaką chcą osiągnąć.

Warto też zauważyć, że Polska oddała dostęp do własnego rynku wewnętrznego pierwszego dnia członkostwa w Unii.

 

[1] https://www.pism.pl/publikacje/Zakonczenie_negocjacji_porozumienia_inwestycyjnego_UEChiny

[2] https://www.gov.pl/web/premier/najwieksza-cyfrowa-inwestycja-google-w-polsce-staje-sie-faktem-warszawa-czescia-globalnej-sieci-google-cloud

[3] https://news.microsoft.com/pl-pl/2020/05/05/polskadolinacyfrowa/

[4] https://infoshare.pl/news/one,66,246,1,central-eastern-europe-developer-landscape-2017-a-report-by-stack-overflow.html

[5] Stan na dzień 19.04.2022, dane za https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_unicorn_startup_companies#List

[6] https://en.wikipedia.org/wiki/PhonePe#2020

 

(Fot. pxhere.com)

 

Infrastruktura

Tematem związanym z rynkiem wewnętrznym jest również infrastruktura. Przyczynia się ona do efektywnego wykorzystania potencjału surowcowego, produkcyjnego czy usługowego. Pomaga szybciej zaspokoić potrzebny społeczeństwa. Możliwości rozwoju infrastruktury na danym obszarze są ściśle związane z zamieszkującą go populacją. To ona musi ponieść koszty danej inwestycji, zwłaszcza w postaci podatków na ten cel. Stąd obecność metra w Warszawie, a nie w Łomży. Szybka kolej w Chinach, a nie w pobliskiej Mongolii. Takie inwestycje jak most Hongkong–Zhuhai–Makau (najdłuższy na świecie) czy kolej magnetyczna Maglev mogą być opłacalne dopiero przy ciągłym użytkowaniu lub zapełnieniu. A to powoduje, że niektóre technologie nie będą nigdy rozwijane przez państwa, które nie posiadają wystarczającej populacji, aby sfinansować i użytkować w wystarczającym stopniu dane przedsięwzięcie.

Jak widać, zagadnienia związane z populacją mają – i zawsze będą mieć – kluczowe znaczenie dla możliwości i strategii realizowanych przez poszczególne państwa. Demografia ma istotny wpływ na siłę poszczególnych krajów i rządzący o tym wiedzą. Dlatego w wielu krajach podejmowane są starania, aby demografię kształtować w odpowiedni sposób. W jaki sposób to się obywa w praktyce, przyjrzymy się w kolejnej części na przykładzie Polskiej Strategii Demograficznej.

 

Autor

Szymon Kornijczuk

Specjalista ds. marketingu internetowego, początkujący przedsiębiorca, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, pro-lifer. Autor programu podróżniczego „W klapkach przez światˮ (wszystkich czterech odcinków). Anonimowo recenzuje książki w Internecie. Lubi na skuterze zwiedzać Azję Południowo-Wschodnią. Interesuje się psychologią ewolucyjną.

 

Szymon Kornijczuk Now We Know - wasze eseje w S&F

Zobacz również

Propozycja strategii cywilizacyjno-kulturowej dla przestrzeni bałtycko-czarnomorskiej
Rzut oka na relacje francusko-polskie na przestrzeni wieków
Ukraina, błąd Wiśniowieckiego, unia hadziacka i rok 2014

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...