Pozorne zwycięstwa

Obrazek posta

Ogromnie Was przepraszam, ale nagrywałem ten odcinek w miejscu, którego jeszcze dobrze nie wygłuszyliśmy; walczyłem z tym jak mogłem, ale nie jestem bardzo zadowolony z jakości audio. Nie jest bardzo źle, ale jednak nie jest to klasa premium. Wybaczcie.

Odcinek można przesłuchać pod tym adresem.

 

Jakub: Dzień dobry drodzy Państwo. Cały czas rozmawiamy sobie w ramach tego podcastu na temat ciągów rozwoju bohaterów, naszych protagonistów, bez względu na to, jakiej są płci, bo to już sobie ustaliliśmy, że będziemy zamiennie używać określenia bohater, postać i protagonista. Mówimy sobie o tym, w jaki sposób konstruować ciągi przemian tych głównych postaci, bez względu na to, czy jest ich jedna, czy dwie, czy trzy w naszym tekście kultury, nazwijmy to w ten sposób, żeby one były dla naszych odbiorców interesujące, żeby dla nas jako twórców one były interesujące. Będziemy też oczywiście sobie mówić w osobnej serii na temat tego, w jaki sposób sprawić, żeby dla nas jako graczy, kiedy mówimy o grach fabularnych, bo to też jest przecież jeden z moich koników, te postacie były interesujące do odgrywania i żeby się je fajnie odgrywało, żebyśmy się przy tym wszyscy dobrze bawili.

My jako gracze, oprócz tego miejsc gry, żebym miał radość z tego jak obserwuję przemiany tych naszych postaci, ale też, żeby to wszystko było logiczne i sensowne.

Zacząłem tę serię nie tylko dla mistrzów gry, ale przede wszystkim, żeby porozmawiać tak ogólnie, żeby dać wam też trochę amunicji do dyskusji na temat waszych ulubionych filmów, seriali, książek czy nawet sztuk teatralnych czy gier komputerowych, żebyście mogli zauważać, w jaki sposób te postacie, które tam są, są prowadzone przez te swoje ciągi rozwoju. Czasem to jest dobrze zrobione i wtedy cieszymy się, że ktoś przyłożył się do tego, żeby taki ciąg sensownie przygotować, a czasem jest to zrobione trochę gorzej, bo większy nacisk jest położony na efekty specjalne albo na setting, albo na to, żeby pokazać jakąś opowieść, a niekoniecznie, żeby przeprowadzić przez tą opowieść jakichś fajnych, zmieniających się, doświadczających czegoś bohaterów.

Dlaczego to robimy? No po to, żeby nasze postacie dawały naszym odbiorcom jakąś lekcję, żeby pokazywały jakąś przemianę, którą "by proxy", jak to się mówi, czyli pośrednio nasi odbiorcy sobie przeszli, żeby mogli zauważyć, że są postacie w dziełach kultury, które być może mierzą się z podobnymi problemami jak oni i chcemy, żeby te postacie dawały naszym odbiorcom pewną lekcję, pewną wskazówkę, pewne wsparcie, żeby ze względu na to, jak jest źle, czy jak skomplikowana jest ta sytuacja, da się przez takie rzeczy Przejść przez sytuacje trudne, różne, dlatego też będę zachęcał do tego, żeby gracze RPGowi się interesowali tymi ciągami rozwoju postaci, bo przecież można korzystać z tej terapeutycznej funkcji RPGów.

Wiele materiałów, książek i opracowań jest na ten temat, że gracze mogą wykorzystywać granie do tego, żeby doświadczać w kontrolowany sposób rzeczy, z którymi sami się mierzą, żeby można było przeżyć coś, co dla nas jest trudne, albo bardzo stresujące, albo bardzo skomplikowane, ale za pośrednictwem naszej postaci, kiedy możemy to skontrolować, kiedy możemy podejmować decyzje bez względu na ich konsekwencje, jakie miałyby w realnym życiu i dzięki temu odbyć pewną lekcję, nauczyć się czegoś, zobaczyć, że pewne rzeczy da się przetrwać, da się nimi zarządzić tak albo inaczej i można spróbować różnych sytuacji.

Dlatego będziemy sobie na ten temat rozmawiać jeszcze osobno, natomiast ta mała dygresja tutaj się pojawiła z tego względu, że jedna z osób, z którą gram, bardzo często, kiedy przynosi nową postać do stołu, to mówi wyobraź sobie postać z tego filmu, albo wyobraź sobie postać z tej gry, albo wyobraź sobie postać z tej książki, albo z tego serialu.

I mam wrażenie, że to przynoszenie postaci, które są interesujące, ale nie przechodzą przez pewien zestaw problemów czy wyzwań, które dla tej osoby byłyby faktycznie korzystne, może w ten sposób to nazwijmy, sprawia, że to doświadczenie potem jest mniej angażujące, bo koniec końców, kiedy kończy się ta Ten efekt nowości grania daną postacią, to mam wrażenie, że potem jest to już męczące, że ta postać tak naprawdę nie ma dobrze przygotowanego tego zestawu wyzwań, z którymi będzie się musiała zmierzyć i w efekcie ci nasi bohaterowie okazują się po prostu być nudni albo no tacy stereotypowi i w płaski sposób, bez żadnych wzlotów i upadków charakteru, przechodzą od początku do końca fabuły.

Z tym problemem mierzymy się także my, jak odbiorcy, oglądając bardzo wiele filmów i seriali. Drugi akt w tej klasycznej strukturze trzyaktowej to jest blisko połowa, no właściwie technicznie połowa całego scenariusza. Jeżeli ten drugi akt jest nudny, bo ta postać, która tam jest, czy ci bohaterowie, którzy tam są, po prostu niczego nie przeżywają, nie zmieniają się, niczego nie odkrywają, no to mamy takie wrażenie, że może pomysł był spoko, może finał będzie ciekawy, ale środka tego filmu czy tego serialu właściwie nie pamiętamy.

Mówiliśmy sobie już ostatnio o tym, że ten punkt środkowy naszej fabuły, który powinien wypadać mniej więcej w połowie drugiego aktu, Powinien być bardzo dobrze skonstruowany i to jest taka rzecz, o której powinniśmy myśleć od samego początku. Co my w tym punkcie środkowym zrobimy? W jaki sposób tego bohatera nagle zmienimy i pokażemy mu tą drogę do prawdy i zaczniemy kwestionować to jego kłamstwo, żeby to było dla naszych odbiorców interesujące?

Jeżeli ten punkt środkowy nie jest w ogóle brany pod uwagę przy tworzeniu albo jest słabo przemyślany, to ten środek, czyli większość naszej opowieści tak naprawdę będzie nudna albo zwyczajnie miałka. Cały czas korzystamy z tego nazewnictwa: pierwszy, drugi, trzeci akt. Gdybyśmy korzystali z podziału czteroaktowego, to byłoby nam troszeczkę łatwiej, bo dzisiaj będziemy mówić o drugiej połowie drugiego aktu.

Już mówiliśmy sobie o pierwszej połowie drugiego aktu, gdzie nasz bohater, nie chcę zmieniać ratingu tego podcastu na 18+, więc powiem, że nasz bohater tutaj mess around to find out, czyli miesza różne rzeczy i próbuje różnych rzeczy, żeby się czegoś nauczyć. I w pewnym momencie doznaje tego małego oświecenia, tego satori, tej epifanii w tym naszym właśnie punkcie środkowym i teraz zaczyna się zmieniać.

Teraz zaczyna się prawdziwa jazda, teraz ten nasz bohater po tej emocjonalnej scenie, którą właśnie była ta przemiana w środku drugiego aktu, zaczyna być aktywną siłą, która podejmuje rozmaite działania. Współcześnie częściej się mówi, mam takie wrażenie, zwłaszcza jeśli chodzi o filmy, o strukturze czteroaktowej i najłatwiej będzie to wyjaśnić w ten sposób: w klasycznej strukturze mamy akt pierwszy, czyli od samego początku do przejścia bohatera w ten nowy świat, w to nowe życie; potem mamy akt drugi, w połowie którego wypada nasz punkt środkowy; mamy kolejny punkt, to jest początek konfrontacji finałowej i to jest przejście z aktu drugiego do aktu trzeciego; na końcu aktu trzeciego rozwiązujemy wszystkie wątki.

Jeżeli sobie pomyślimy o tym w strukturze czteroaktowej, to akt pierwszy będzie od początku do przejścia do nowego świata; akt drugi będzie od przejścia do nowego świata właśnie do punktu środkowego, kiedy nasz bohater zorientuje się, że nie może już żyć w oparciu o swoje dotychczasowe kłamstwo; i akt trzeci będzie właśnie od punktu środkowego do początku konfrontacji i akt czwarty to będzie ta finałowa konfrontacja kończąca się zamknięciem wszystkich wątków.

Więc w drugiej połowie aktu drugiego nasz bohater w końcu łapie o co chodzi. Teraz jest aktywnie działającą siłą, dąży do swoich celów i wreszcie ma plan.

Dzisiaj sobie o tym porozmawiamy, bo chcemy, żeby ten akt drugi nie był nudny, żeby nie był miałki, żeby nie upadł płasko na swoją twarz, tylko żeby faktycznie coś tam się działo, no bo w końcu musimy zainteresować naszych widzów przez ponad połowę czasu antenowego, nazwijmy to w ten sposób, bez względu na to, czy mówimy teraz o książce, czy o filmie, czy o serialu; musimy czymś jej zainteresować pomiędzy początkiem, kiedy kreślimy ten świat i wyzwania dla naszego bohatera, a rozpoczęciem finału.

Więc teraz nasz bohater, kiedy staje się już tą siłą aktywną, on już wie, co ma zrobić, żeby wygrać i można powiedzieć, że teraz gra jego temat muzyczny. Po tym punkcie środkowym, kiedy on nagle doznaje tego oświecenia, teraz właśnie gra muzyka z Rockiego, możemy tutaj zrobić jakiś montaż, kiedy on korzysta ze swoich nowych umiejętności, ale musimy pamiętać o tym, że to nie jest tylko i wyłącznie droga teraz do sukcesu.

Musimy też mieć na względzie naszego antagonistę. I chociaż antagonista nadal realizuje swój plan, to teraz nasz protagonista ma też swój plan. I w ostatnim akcie ten plan naszego protagonisty powinien zepchnąć antagonistę na pozycję reaktywną.

Ale zanim to się wydarzy, to wiele jeszcze rzeczy tutaj musi się odbyć. Bo chociaż nasz bohater zna już prawdę, to kłamstwo mu ciąży jak kotwica, cały czas zahaczona o stary świat. I o tym przede wszystkim będzie druga połowa aktu drugiego.

Co zatem się teraz będzie działo? Po pierwsze powinniśmy zacząć ten kolejny etap, czyli tą drugą połowę drugiego aktu, od zdecydowanej akcji po stronie naszego protagonisty.

W tym etapie nasz bohater się posuwa do przodu w fabule pewnie, aktywnie, a wszystkie inne pionki na naszej planszy, czyli postacie, zjawiska, bo to może być np. nadchodząca powódź, które będą nam potrzebne w finale, zmierzają nieuchronnie w stronę trzeciego aktu. My już musimy to niebezpieczeństwo, jak to się mówi, telegrafować, czyli zapowiadać to, co się będzie działo i musimy pokazywać, że te wszystkie siły zmierzają do tego miejsca, w którym odbędzie się finałowa konfrontacja.

W uniwersum naszej cukierni to będzie inspektor sanepidu, który w tej chwili rusza ze stolicy na tą prowincję, żeby tam zajmować się tym konkursem cukierniczym, a na przykład ten inspektor to była osoba, którą nasz bohater w swoim korporacyjnym życiu w jakiś tam sposób obraził albo utrudnił jej plan, więc my teraz wiemy, że ten podły gość, bardzo surowy, przybywa i jest już w drodze, więc w najmniej oczekiwanym momencie dla naszego bohatera, bo my to już wiemy jako odbiorcy, pojawi się właśnie na początku tego trzeciego aktu.

Zarówno dobre, jak i złe siły muszą do tego finału już tutaj podążać i w tej drugiej połowie drugiego aktu powinniśmy pokazywać, że one też są w drodze, że to nie jest tylko tak, że nasz i teraz wszystko będzie się działo tak, jak on chce. Nie możemy zapominać o tym naszym antagoniście i on w 2/3 opowieści, czyli mniej więcej w połowie drugiej, połowy drugiego aktu; przepraszam za konfuzję mam nadzieję, że rozumiecie w którym miejscu teraz jesteśmy; gdzieś w 2/3 z całej opowieści, powinien pokazać się, żeby podkreślić jak bardzo jest potężny i że on ma możliwość pokonania protagonisty.

Może ta walka teraz będzie równiejsza niż była na początku, kiedy nasz protagonista i antagonista się starli ze sobą, ale nadal bohater patrzy z niepewnością w stronę finału. Nasz antagonista robi teraz to wszystko, co ma zapowiedzieć finałową bitwę, ale musi też mieć kilka asów w rękawie, żebyśmy naszym odbiorcom nie pokazali dokładnie wszystkich kart, które po stronie naszego antagonisty są.

Możemy pokazać, że on przygotowuje coś, co będzie ogromnym zagrożeniem dla naszego, ale protagonisty, nie róbmy tego w sposób niedyskretny czy mało subtelny, bo musimy jeszcze tych naszych odbiorców zaskoczyć. Możemy ich oczywiście wystraszyć, pokazując, że nasz protagonista nie wie, że jego przeciwnik przygotowuje swoją wielką, tajemniczą broń, albo udaje się do świątyni, żeby tam okraść mnichów z tajemnicy ich potęgi, albo też jedzie na farmę, gdzie jest produkowany najlepszy miód do ciastek, który będzie on przygotowywał, ale dokładnie jak to zostanie wykorzystane i co jeszcze się tam wydarzy, to nie możemy naszym odbiorcom powiedzieć, bo musimy ich jeszcze czymś w finale zaskoczyć.

Nasz protagonista z kolei pędzi do przodu przekonany, że teraz wszystko widzi wyraźnie. Tak naprawdę to jednak wciąż jest w połowie oślepiony przez swoje kłamstwo, ale jemu się wydaje, że już teraz nic nie stoi na jego przeszkodzie, teraz ciasta mu zaczynają wychodzić, zaczyna pokonywać rozmaitych drobnych przeciwników, pokonuje prawą rękę naszego antagonisty i on już jest gotowy do finału, on jest przekonany, że teraz już wszystko będzie dobrze.

Tempo naszej opowieści w tym drugim akcie, zwłaszcza w jego drugiej połowie, jest bardzo ważne. Nie możemy przyspieszać jak szaleni, bo to da nam efekt takiego gwałtownie rozwiązanego zakończenia, gwałtownie rozwiązanej fabuły. Mogliście to widzieć ostatnio na przykład w drugiej części Diuny, gdzie od momentu przemiany tego naszego protagonisty, kiedy on akceptuje to, że jest wybrańcem, nagle wszystko zaczyna pędzić na łeb na szyję w stronę finału, bo musimy zdążyć z czasem antenowym.

Więc musimy uważać, w jaki sposób to przygotowujemy, bo nie możemy dać naszym odbiorcom, właściwie nie chcemy im dać, to nie jest tak, że nie możemy, ale nie chcemy im dać takiego wrażenia, że najpierw rozwlekaliśmy wszystko do tej przemiany, a teraz skoro bohater się przemienił, no to pędzimy do końca, żeby jak najszybciej te wszystkie wątki pozamykać.

Z drugiej jednak strony, jeżeli będziemy zwlekać, to entuzjazm naszych czytelników, czy odbiorców, czy widzów, wywołany tym naszym punktem środkowym i zwrotem w podejściu bohatera się rozwieje, po prostu się rozmyje, bo będziemy za długo zwlekać. Na wykorzystanie tych emocji, które się pojawiły w punkcie środkowym.

No i efekt będzie taki, że ten finał się wyda bardzo opóźniony i spóźniony i nagle się okaże, że nasi odbiorcy czekali już od dłuższego czasu na to, żeby coś interesującego, kolejnego się wydarzyło, a my tymczasem nadal pozwalamy bohaterowi mieszać w swoim otoczeniu i uczyć się kolejnych rzeczy, zamiast iść zdecydowanym krokiem w kierunku tego rozwiązania.

To jest też problem seriali, które są bardzo długie. Te 10 odcinków czasami to jest za dużo we współczesnych serialach, bo twórcy nie mają po prostu pomysłu na to, czym te treści wypchać, bo nagle okazuje się, że trzeba zrobić na przykład dwa pełne odcinki pomiędzy punktem środkowym a finałową konfrontacją, którą i tak rozwleczemy na kolejne dwa odcinki, i efekt jest taki, że po prostu się nasi widzowie nudzą, bo oni chcą, żeby już się coś wydarzyło, oni nie chcą czekać.

W przypadku gier komputerowych to też jest bardzo istotne. Tutaj mógłbym długo opowiadać na temat tego, jak wygląda moje podejście do współczesnych gier komputerowych i tej ogromnej ilości questów pobocznych, i tej ogromnej ilości treści, które się w te gry pakuje. Ale może zostawmy sobie to na inny temat.

Pamiętajmy na ten moment, żeby pilnować tego tempa, żeby ani go nie przyspieszać, ani go nie spowalniać. I tutaj można wstawić spokojnie mem z Whiplash'a.

Staramy się więc myśleć o tym, żeby wszystko przygotować sensownie pod solidny finał. I w tym celu musimy pozwolić naszemu protagoniście, żeby kilka rzeczy przed tym finałem jeszcze zrobił.

Po pierwsze musimy mu pozwolić, żeby był lepszy. Teraz dostał narzędzia i wiedzę, by iść w kierunku tego, czego chce. Pamiętajmy: czego chce, nie tego, czego potrzebuje. Nadal nie idzie do przodu bez przeszkód, nie może być tak, że nagle się stał niepokonany i wszechpotężny, ale już wie, jak sobie z tymi przeszkodami radzić i robi to sprawnie.

Nie oznacza to jednak, że ta sprawność jest bezbłędna. Po drugie bowiem musimy protagoniście pozwolić popełniać błędy. On cały czas jest rozdarty między nową odkrytą prawdą, a rządzącym jego podświadomością kłamstwem. Ten dysonans pomiędzy nową wiedzą a starymi poglądami go wykańcza. Raz nasz protagonista jest oświeconym mędrcem, a raz ciągle tym samym starym idiotą.

Popatrzmy sobie na przykład na Toy Story. Woody zaczyna pomagać Buzzowi, ale nie z sympatii do Buzza, ale dlatego, że wie, że musi zaakceptować jego obecność w życiu Andiego, żeby mogli wrócić do domu. Buzz z kolei widzi reklamę z innymi Buzzami, ale nadal wierzy, że jest wyjątkowym superbohaterem. I w obu tych postaciach, które obie jednocześnie przechodzą swoje ciągi rozwoju bohatera, jest ten dysonans, jest ta kłótnia pomiędzy tym doświadczeniem, które teraz im podpowiada, że już powinni wiedzieć lepiej, a cały czas tymi starymi poglądami.

Po trzecie, musimy sprawiać, żeby kłamstwo było wyjątkowo niekomfortowe. W tym momencie ono już jest straszliwie uwierającym czynnikiem w życiu naszego bohatera, bo nasz bohater jest urzeczony prawdą, on jej chce, on ją uważa, tą nową odkrytą prawdę i te umiejętności, za najlepszą rzecz, jaka go spotkała.

Ale kłamstwo, jak nieznośna mucha, odbiera mu radość z tego odkrycia. Pewnie wrócę do korporacji, ale konkurs na najlepsze ciasto jest za dwa tygodnie i muszę się na tym skupić. Może pojawi się ktoś ze starego świata, by zabrać naszego protagonistę z powrotem, a on go zbywa, bo jest zbyt zajęty swoimi sprawami w tym nowym świecie, w tym świecie po przemianie, po tym punkcie środkowym, ale ta osoba cały czas tam jest i cały czas jest takim upierdliwym przypominaczem, że kiedyś to wszystko się skończy, że trzeba będzie wrócić do tego prawdziwego, odpowiedzialnego, statecznego życia.

Nasz bohater może nawet momentami zapominać o tym, czego chce, bo robi to, co jest dobre i co jest słuszne i zachowuje się bezinteresownie. Nagle, mimo tego, że na samym początku pokazaliśmy go jako antytezę do lekcji, którą chcemy przekazać przez nasze dzieło, nagle on, nieświadomie urzeczony tym, co mu pokazano, zaczyna grać w tą bramkę, którą chcemy, żeby on ostatecznie strzelił gola, żeby pokazał tą lekcję, którą my uważamy za istotną.

To się na przykład odbywa w opowieści wigilijnej. To się będzie odbywać w przypadku wszystkich komedii romantycznych, gdzie mamy złośliwego, bucowatego bohatera, w którym jednak bohaterka widzi jakieś głęboko ukryte dobro, i on, chcąc się jej przypodobać, robi rzeczy, które są bezinteresowne i czerpie z tego satysfakcję.

Bo być może jest prezesem wielkiej korporacji albo jakiejś firmy, która wylewa ścieki do rzeki, a teraz jest w domu dziecka i pomaga tym dzieciom i właściwie nagle się orientuje, że pomaga im, bo to jest fajne, a nie dlatego, że ona patrzy i uśmiecha się, zza framugi, albo może jest na plaży teraz i czyści mewą skrzydła z ropy, którą sam wylał wcześniej do oceanu i nagle się orientuje, że jest tutaj pięknie i tylko ten jeden element, który on wprowadza do tego środowiska, jest elementem, który zaburza to naturalne piękno.

Po czwarte więc, pozwólmy naszemu bohaterowi spróbować jeszcze raz. Postawmy go w sytuacjach, gdzie on był złamasem w pierwszym akcie. Teraz, jak zna już prawdę, niech spróbuje zrobić to, co słuszne, a nie to, co mu podpowiadało kłamstwo. Niech ten bohater się zachowuje tak, jak wcześniej uważał, zachowują się tylko ludzie słabi, głupi albo niegodni jego pozycji.

Jeżeli faktycznie był tym okropnym prezesem, na samym początku, który uważał, że dzieci to tylko mali konsumenci elektroniki rozrywkowej, którą on produkuje, to niech teraz zacznie rozmawiać np. ze swoimi dzieciakami czy z dzieciakami w swojej rodzinie, że może jednak warto spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu i nie wiem, uprawiać jakiś sport, a nie tylko grać na konsolach, które przecież on produkuje, które przecież on sprzedaje.

Jeżeli ten nasz bohater był okropny w stosunku do którzy mają jakąś gorszą sytuację, na przykład naśmiewał się z niepełnosprawnych albo źle potraktował bezdomnego, to teraz wiedziony tą prawdą, tym nowym instynktem, cały czas przecież jednak walczy z tym wewnętrznym jego kłamstwem, niech na przykład zabierze tego bezdomnego na kolację, niech z nim pogada, niech się czegoś od niego nauczy, niech cały czas się wstydzi tego, że poszedł z tym człowiekiem jeść i rozgląda się nerwowo, czy czasem nikt z firmy ich nie przyłapie, ale niech on zacznie widzieć człowieka w tym drugim człowieku.

Po piąte, pozwólmy naszemu protagoniście odnieść fałszywe zwycięstwo. Pierwszym sukcesem, który nasz bohater odnosi, jest ten punkt przegięcia, ten punkt środkowy, kiedy nasz bohater nagle staje się kimś lepszym, kiedy to kłamstwo przestaje w nim zwyciężać, przestaje go dominować, kiedy staje się siłą aktywną w tym świecie.

To jest jego pierwsze wielkie zwycięstwo, jego pierwszy ważny moment, jego pierwsza chwila, kiedy nasi widzowie, odbiorcy zaczynają mu naprawdę kibicować, trzymać za niego kciuki, bo widzą, że ta postać faktycznie może osiągnąć coś fajnego, coś dobrego, może stać się kimś, czyje życie oparte jest o poglądy słuszne, zgodne z tą lekcją, którą my chcemy pokazać.

Ten bohater przestaje być reaktywny, staje się aktywny i to jest super ważne. Dla wielu naszych odbiorców, którzy czują na przykład, że życie miota nimi jak papierową łódeczką na oceanie, ten moment, kiedy widzą, że ktoś przestaje właśnie tylko odpowiadać na zagrożenia, które na niego spadają, ale zaczyna być aktywnym, to jest ważny moment połączenia z tym naszym protagonistą.

I teraz dajmy więc temu naszemu protagoniście to, czego on chce w zasięgu ręki. Ale warunek jest jeden. Jeżeli to weźmie, zrobi dokładnie to, czego chce jego kłamstwo. Jakby nagle miał się oduczyć prawdy i odrzucić ją.

Dostaje szansę zdobycia tego, czego na samym początku tak bardzo pragnął. I to jest niepokojące. To pachnie pułapką. Nasz bohater się zaczyna nad tym zastanawiać. To zaczyna go zżerać, to zaczyna go gnębić. Teraz podkreślamy, bardzo mocno podkreślamy ten konflikt pomiędzy nową prawdą, a starym kłamstwem. Te siły, które naszego bohatera rozdzierają wewnętrznie. Być może ktoś w korporacji się przeprosił z naszym wannabe cukiernikiem i teraz dzwoni do niego i mówi słuchaj, potrzebujemy Cię w tym projekcie.

Dostaniesz tą dwukrotną podwyżkę samousłużbowej mieszkania na Manhattanie. Ok, zgadzam się. Tylko błagam, doprowadź nas do końca. Zrób to dla nas. Pomóż nam ten projekt wygrać, bo inaczej firma bez ciebie po prostu się wywali na ryj i jesteś jedyną osobą, która jest w stanie to ogarnąć. Co nasz bohater robi?

Oczywiście, że to bierze. Wierzy, że da się stanąć w rozkroku, że to, czego chce, wcale nie jest problemem i przeszkodą na drodze do prawdy. Przecież prawda i kłamstwo mogą istnieć w harmonii, przecież to się da ogarnąć tak, żeby mieć jedno i drugie, żeby zjeść ciastko i mieć ciastko, żeby jednocześnie być kierownikiem w korporacji i przygotowywać swoją malutką cukiernię na zadupiu do konkursu cukierniczego na najlepsze wykonanie lokalnego, specjalnego ciastka.

Nasz bohater jest przekonany, że to się uda, że to się przecież musi udać. On jest już teraz tak oświecony i tak zaawansowany w swojej przemianie, że to przecież wszystko będzie dobrze grało.

Co zatem robimy? Punkt szósty, jeżeli chodzi o prowadzenie naszego bohatera przez drugą połowę drugiego aktu.

Przywal bohaterowi deską z całej siły. Pokaż mu prawdę, która teraz się oddala od niego, odjeżdża i znika za zakrętem, kiedy on postanowił wybrać fałszywy kompromis, a realnie przecież kłamstwo w przebraniu kompromisu. Teraz mu pokaż, że przegrał. Zwycięstwo było iluzoryczne. Nie zrozumiał prawdy, nie zrozumiał tej lekcji, skoro wybrał kompromis i teraz pora na konsekwencje.

Te konsekwencje oczywiście omówimy sobie w kolejnym odcinku. Mam nadzieję, że jeżeli myślicie gdzieś tam o swoich opowieściach, o swoich scenariuszach, albo nawet o swoim wariancie uniwersum cukierni, w którym nasz bohater chce ten konkurs na ciastko w odziedziczonej cukierni na zadupiu wygrać, to mam nadzieję, że teraz macie coraz więcej pomysłów na to, w jaki sposób to wszystko ożenić, w jaki sposób wprowadzić te konflikty, w jaki sposób pokazać to rozdarcie w naszym bohaterze, w jaki sposób przećwiczyć tego naszego bohatera z tej prawdy i pokazać mu, że ta lekcja wcale nie jest taka łatwa, jak mu się wydawało w tym punkcie środkowym.

Bo pamiętajmy, że w tym punkcie środkowym, w tym punkcie przegięcia, nasz bohater jest przekonany, że oto on doświadczył oświecenia. Jak Iron Man albo Doctor Strange, jeżeli mówimy o ostatnich filmach. Jak wszystkie postacie we wszystkich komediach romantycznych z lat 80. Kiedy nasz protagonista jest przekonany, że on już to ogarnął, on już to wie, teraz to już jest kaszka z mleczkiem i teraz na spokojnie da się dodreptać do końca tej opowieści i przybić na końcu swoje i powiedzieć: wygrałem, ogarnąłem teraz już nic nie możecie mi zrobić bo ja rozgryzłem życie.

Jeżeli chodzi o emocje, które tutaj będziemy fundować naszym odbiorcom, to one mogą być bardzo różne. Oni mogą z jednej strony być wściekli na tego naszego protagonistę i powinni być, powinni być, bo ten nasz protagonista już się wkupił w ich łaski, już zaczęli z nim sympatyzować w tym punkcie środkowym. I sympatyzowali z nim przez całą drugą połowę drugiego aktu i nagle na koniec on się jednak zachowuje jak ostatni buc, że on nic nie zrozumiał, że on wraca do tej korporacji, że on wraca do byłej żony, że on porzuca tych swoich towarzyszy, których uznał za, nie wiem , pospólstwo plebs, za zbyt słabych, za nierozumiejących korporacyjnych realiów.

Jak to być może? Dlaczego on to robi? Wracaj tam, idź ich przeproś, dlaczego odjeżdżasz? To są takie sceny, które wszyscy doskonale pamiętamy i emocje, które nam towarzyszą, kiedy oglądamy takie rzeczy. Auta na przykład to jest film, który jest też nie najgorszym przykładem i jest często przywoływany jako taki właśnie dobry wzorzec dotyczący tego, w jaki sposób te historie rozwoju postaci mogą być budowane.

Kiedy ci przyjaciele okazują się wcale nie być wystarczającymi przyjaciółmi, bo teraz pora jechać do wielkiego świata i tam odnosić swoje wielkie sukcesy, a nie przejmować się tymi świeżo poznanymi, szczerymi, dobrymi, prostymi ludźmi, którzy żyją wedle tej prawdy, której my chcieliśmy tego naszego bohatera nauczyć.

Pamiętajmy o tym, że najważniejsze w naszym tekście, bez względu na czy to jest scenariusz czy to jest scenariusz filmowy, czy serialowy czy to jest książka, czy to jest scenariusz do gry komputerowej, najważniejsze są emocje i jeżeli my nie będziemy tych emocji wywoływać przez właśnie takie gwałtowne zwroty w naszych bohaterach związanych z rozdarciem, które w nich następuje nie będziemy pokazywać tych prób zatrzymania naszego bohatera, kiedy on odchodzi, bo wierzy, że da się żyć w innym miejscu i jednocześnie zachować cały ten kompromis i ten balans pomiędzy tym, czego się nauczył, a tym, w co wierzył wcześniej, chociaż wiemy, że ta wiara była niesłuszna.

Jeżeli nie będziemy żonglować tymi nastrojami i pokazywać różnych postaci, które mają różne poglądy na to wszystko, a w środku naszego protagonistę, który jest absolutnie rozerwany i ostatecznie decyduje się na jakiś absurdalny kompromis, który wiemy, że nie ma prawa zadziałać, ale on w tym momencie jest przekonany, że to jest najlepsze rozwiązanie i połączenie z obu światów, to te nasze historie po prostu będą nudne, one nie będą zapadać w pamięć, bo tam nie będzie tego ładunku emocjonalnego,a właśnie ta niezgoda na działania protagonisty, z którym już sympatyzujemy, sprawia, że jesteśmy najmocniej właśnie osadzeni w takiej historii i najmocniej inwestujemy w nią emocjonalnie, bo wtedy chce nam się krzyczeć, wtedy chcemy rozmawiać z telewizorem, wtedy chcemy wstać i złapać się za głowę i powiedzieć co za idiota, jak on może to robić, przecież to jest ewidentnie nie ta droga.

I właśnie w tej drugiej części drugiego aktu chcemy przygotować grunt pod tą porażkę na sam koniec, a potem przygotować wszystko do finału.

Dziękuję za wysłuchanie dzisiejszego odcinka. Zapraszam oczywiście do subskrypcji tego podcastu, do zostawiania ocen. Jeżeli wolicie sobie poczytać zamiast słuchać, to pamiętajcie, że na moim Patronite'cie zawsze są transkrypcje wszystkich odcinków. Możecie mnie też na tym Patronite'cie poratować złotóweczką, a konkretnie tam chyba jest 11 zł miesięcznie. Możecie się dorzucać do powstawania tego podcastu. Obiecuję, że wszystko wydam na książki oraz na organizacje wspierające śnieżne leopardy, najlepsze ze wszystkich leopardów.

Nie wiem, co ja mam z tymi śnieżnymi leopardami, po prostu je uwielbiam. Właściwie mam wytrenowany już feed na Facebooku, że wszystko, co mi się wyświetla, to są tak naprawdę jakieś tam ważne aktualizacje od znajomych, trochę akcji charytatywnych, przy których maczamy palce my, no i trochę, trochę... I cała reszta to są śnieżne leopardy.

Natomiast ostatnio inwestuję bardzo dużo w książki i podręczniki i mam nadzieję, że zabiorę Was też latem, zwłaszcza w nieco częstsze podróże do mojej biblioteczki. A jeżeli nie chcecie regularnie się deklarować na Patronite, to pamiętajcie, że jeszcze jest BuyCoffee i tam też możecie przelać złotóweczkę kierowniku.

A wszystkie linki znajdziecie na moim Instagramie w bio, bo wiem, że ciężko jest z klikaniem tych linków na Spotify czy w Apple Podcast. Na Instagramie w moim bio jest to, a moja nazwa użytkownika to kubakaj_, albo deska, jak to się kiedyś mówiło. Na pewno znajdziecie. Z góry dziękuję serdecznie.

Zapraszam do oczekiwania na następny odcinek. A tymczasem życzę Wam dobrego dnia. To wszystko na dzisiaj. Z Bogiem i cześć.

Zobacz również

Punkt środkowy opowieści
Koncept Wysokiego Potencjału
Pierwsze kroki w nowym świecie

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...