Od niedawna mamy w Kolczastym pierwszego jeża przyjętego w tym roku. Zgodnie z wynikiem licytacji w Dniu Jeża, chłopczyk dostał na imię Fredzio. Jest to dorosły jeż, który wybudził się z hibernacji z kaszlem wskazującym na duże zarobaczenie. A więc w Wielką Sobotę, tuz przed świętami, Fredzio przyjechał z Lewina Brzeskiego do Kolczastego na leczenie i poprawienie ogólnej kondycji przed powrotem do swojego naturalnego otoczenia. Jednak jak to bywa w większości przypadków – oprócz obecności robali płucnych potwierdzonych badaniem mikroskopowym fredziowej kupy – dołączyły się inne objawy, które mogły być spowodowane dużym zarobaczeniem, ale tez równie dobrze mogła to byc zaawansowana infekcja dolnych dróg oddechowych i nosogardzieli. Zrobiliśmy badanie bakteriologiczne wymazu z gardła i wiemy już z jakimi bakteriami mamy do czynienia. Niestety, leczenie troche potrwa, bo bakterie zjadliwe i po ustąpieniu objawów chorobowych konieczne będzie zrobienie powtórnych badań bakterilogicznych, żeby miec pewnośc, że Fredzio jest w 100% zdrowy i bez obaw mogę wypuścic go na wolność. Na razie więc gościu bierze zastrzyki, bo odrobaczenie ma juz za sobą, je,m przybiera na wadze i jak na Fredzia przystało – wywraca kojec do góry nogami, paskudzi okropnie, zżera co noc jeden domek noclegowy i widzę, że ma z tego wielką uciechę. Taki to juz jest Fredzio. Z utęsknieniem czekam na chwilę, gdy juz w końcu będzie mógł wrócić na wolność a jednocześnie dziękuję Stwórcy, że mam tylko jednego takiego Fredzia, bo gdyby tak było ich ze trzy, cztery, to obawiam się, że w końcu trafiłby mnie szlag, bo ile można kleić domki i wywalać po całym worku śmieci z fredziowego kojca – Fredzio bowiem zapamiętale produkuje konfetti ze wszystkiego, co wpadnie mu pod ryj. Gryzie ręczniki, włazi do podkładów i robi kulki z ich wypełnienia, domki noclegowe przerabia na prawie idealne tekturowe kwadraciki. Jednym słowem, napracuje sie chłop niesamowicie, ale przy tej robocie nie zapomina broń Boże o żarciu. Niech no tylko zobaczy pustą miskę gdy w brzuchu mu burczy, bo nie zawsze pamietam o tym i nie zawsze mam czas, żeby pozbierać miski po karmieniu. Oj, dzieje sie wtedy, dzieje. Łomot taki, że pewnie sąsiedzi na górze słyszą jego protesty. Miska fruwa w powietrzu, a Fredzio zwyczajnie ją atakuje za to, że jest pusta. Podbiega i wali w nią ryjem, podrzuca do góry, czasem udaje mu się wrzucić ją sobie na grzbiet i wtedy wygląda jak żółw. Roboty przy Fredziu co niemiara, bo sprzątanie co najmniej dwa razy dziennie, a i tak ciagle ma bajzel, istna stajnia Augiasza. No ale takie juz one są w większości. Takie właśnie są jeże . Nie wszystkie, ale większość. I pomimo tego, że człowiek urobi sie przy nich jak w kołchozie jakimś – jednak są kochane, każdy z osobna i wszystkie razem.Moje kolczaste dzieciaki, moje zasrańce.
Trwa ładowanie...