Intrygujący tytuł "Operacja MIR", zatrzymuje na długo. Zastanawiam się nad tym, o czym jest książka. Nazwisko "znanego" autora, Remigiusz Mróz, nic mi nie mówi. Piszą o nim, że znany, ale ja jestem "z innej bajki". Skupiam się na klasyce, mijając współczesność, więc go nie znam. Oglądam okładkę. Dwoje ludzi idących torami, czyli desperaci. Mają plecaki, czyli podróżnicy. Tablica Kijów za 522 km mrozi krew w żyłach. Książka o wojnie? Odkładam. Nie będą czytać. Mimo to łapię się na tym, że mimowolnie wciąż na nią zerkam. Jest intrygująca. Biorę ponownie do ręki, zaglądam do środka. Mam tysiące skojarzeń, czasami skrajnie sprzecznych.
"Mir", to słowo jest po rosyjsku, oznacza świat. Czy to oznacza, że książka jest prorosyjska? Może odwrotnie, to tylko nawiązanie, a treść będzie pro ukraińska? Może po ukraińsku słowo to oznacza to samo? Przecież jest wiele podobieństw w ich językach. Skąd mam wiedzieć jak jest? Przechodzą mnie dreszcze. Nie rozumiem, jak ktoś mógł pisać o wojnie, o aktualnej wojnie. Czy nie wystarczy, że oglądam lub czytam o niej w internecie?
Odkładam książkę na półkę, jakby samo jej przeczytanie miało mnie wciągnąć w stan wojny, i znów się łapię na tym, iż ciągle o niej myślę. Mój wzrok mimowolnie wędruje na półkę. Skupiam go na niej. Zaczynam o niej myśleć. Wygląda na to, że bardzo mnie ciekawi, a boję się przeczytać o tym, czego przeczytać nie chcę. Pytam więc siebie: - Co mi to da, że ją zignoruję?
Podchodzę do półki. Kolejny raz biorę książkę do ręki, oglądam. Pomału, przeglądam kartka po kartce. Próbuję ocenić ją, jej zawartość, niczym sytuację, jakbym sama była na wojnie. Moje ego zaczyna się śmiać, śmieje się coraz głośniej - Boisz się książki? - pyta mnie cynicznie. Siadam więc na kanapie, otwieram, zaczynam czytać. Robię to pomału, ale na jednym tchu i... już jest po mnie. Wciągnęło mnie na maksa. Iście moje klimaty.
***
Razem z bohaterami wsiadam do kapsuły, posiadającej różne nazwy, w zależności od tego, w którym jest miejscu i czasie. Teleportuję się w inną czasoprzestrzeń, na spotkanie z samą sobą. Czytam o losach bohaterów przenoszących się na różnych poziomach życia, a sama "stoję" tuż koło nich, obserwując ich z bliska. Czuję każdy ich oddech, każde zmrożenie krwi, każdy strach, łapię za rękę z kryzysowej sytuacji. Idę jak oni przyparta do muru, by nikt mnie nie zauważył. Ołena prowadzi, wciągam brzuch. Rozmiękam, kiedy znajdujemy się w domu Zanitha, niedobrego męża i ojca. Ma syna, o którym zawsze marzyłam. Wyłączam się, odlatuję. Przez cały dzień mieszkam z nimi, w ich nowoczesnym, w pełni zautomatyzowanym mieszkaniu. Zachwycam się sztuczną inteligencją. Dziwię się, że dziecko nie wzrusza ojca, ani też przybyszy. No cóż. Przybyli, aby ratować świat, nie jego.
Przybyli do przeszłości, do innej trajektorii, ponieważ posiadali wiedzę z przyszłości. Cofnęli się, aby nie dopuścić do zagłady ich oraz innych trajektorii. Wiedzieli, a przynajmniej tak uważali, że ich los jest w rękach Zanitha. Tymczasem...
***
Bohaterowie podczas podróży zauważają, że w każdej trajektorii i jej licznych wektorach, toczy się to samo życie. To samo, a jednak inne. W każdej trajektorii, pod różnymi odmianami imion, pseudonimów, żyją ci sami ludzie, o tych samych charakterach, emocjach, podświadomości, którzy posiadają różne, czasami skrajnie inne doświadczenia, których losy pod wpływam zdarzeń, decyzji, warunków, toczą się inaczej.
Wyrazistym tego przykładem jest Rychter, "człowiek o różnych twarzach". W skrajnym przypadku on, obrońca ziemi, ludzkości, trajektorii, podróżnik w czasie, chce doprowadzić do likwidacji nie tylko podróży między czasami, ale również ich istnienia. Rychter, jako główny bohater, walczy o sam ze sobą. Jako Parker z jednej trajektorii, odnajduje siebie jako Zenitha z innej trajektorii. Odnajduje Zenitha, by odwieźć go od planu likwidacji, po czym, zbliżając się do niego, zaczyna wątpić w swoje poglądy, a po spotkaniu z Zenithem, przejmuje jego punkt widzenia. Postanawia razem ze swoim odpowiednikiem uratować świat, niszcząc prawie wszystkie trajektorie, pozostawiając tylko jedną, przypuszczalnie oryginalną. Tymczasem świat, poprzez zachwianą równowagę, liczne przejścia pomiędzy czasami, zbliża się do samounicestwienia.
***
Czytam z zapałem, na jednym tchu, poznając losy bohaterów. Poznaję ukochaną Rychtera pochodzącą z innej niż on trajektorii, która przez cały czas próbuje go odnaleźć, uratować. Kiedy wydaje się, że już go znalazła, pojawiają się kolejne jego kopie. Natalia, bo tak ma na imię, staje przed dylematem, który z Parkerów stojących przed nią jest prawdziwy? Który jest jej Parkerem? Który jest tylko jego kopią?
Istne zamieszanie, zmiany, przeskoki w czasie i czasoprzestrzeni, wszystko jest tak hipnotyzujące. Ciężko odłożyć książkę nawet na moment. Kawa musi poczekać.
***
Rozmowa Parkera z Zenithem, świetnie tworzącym pozory we własnym świecie, skutkuje ich wspólną próbą ratowania świata, co najmniej przed całkowitą zagładą. Wspólnie podejmują decyzję o tym, iż lepiej pozostawić jedną, pierwotną trajektorię, niż dopuścić do eksplozji, która zniszczy wszystkie. Wbrew skojarzeniom Parkera, Zenith nie próbuje zachować własnej trajektorii, ani z niej nie ucieka, pomimo iż jako Ryhter, tylko w niej ma żonę i syna.
Parker przedostaje się do Elizjium, które prawdopodobnie ma ocaleć i odnajduje w nim swoją ukochaną. Okazuje się jednak, iż uprzedziło go dziesiątki jego kopii, a każda z nich, odbyła podobną rozmowę z Zenithem. Teraz rozgrywa się jego dramat. Jak ustalić który Parker jest prawdziwym Parkerem? Który z nich powinien przeżyć, bo przecież wszyscy przeżyć nie mogą.
***
Serce bije jak oszalałe, nie mam już siły czytać, dochodzi pierwsza w nocy, ale tej książki nie daje się odłożyć na półkę. Wplątane wątki współczesne, prezentacja różnych scenariuszy tych samych zdarzeń, nawiązanie do historii, emocji, uczuć, i ta prezentacja różnej przyszłości, zależnej czasami od jednego zdarzenia, od jednej decyzji.
***
Wszyscy stoją w Elizjium tuż przed końcem świata. Z jednej strony tocząca się wojna, mająca różne scenariusze, różne zakończenia, w zależności od trajektorii, w której się toczy, z drugiej strony poplątanie się czasoprzestrzeni, zagrażające wszystkim. Kto wygra, kto przeżyje, czy świat eksploduje? Czy uratuje się choć jeden wektor? Czy miłość zwycięży? Czy Natalia odnajdzie ukochanego? Czy będą razem, czy jedno z nich będzie musiało zginąć?
Na te pytania, sami musicie znaleźć odpowiedzi w drugiej połowie i w końcu książki, ale czytajcie ją od początku, by poznać miłość Natalii i Rychtera, poznać ich syna, zobaczyć cywilizację jakiej nikt jeszcze nie widział. Sama tu wrócę na pewno nie jeden raz. Po przeczytaniu reszty książek, później i jeszcze raz. Wrócę tu na pewno, aby przebyć z nimi jeszcze raz drogę pomiędzy światami. Przeczytam po raz kolejny, z ogromną z przyjemnością, i jeszcze nie raz o tym opowiem.
Znowu z nimi pobędę, potrzymam ich za rękę. Kto wie, może utworzymy własną czasoprzestrzeń.
***
Autor: Emilia Ewa Szumiło
Recenzja książki "Operacja MIR", autora Remigiusza Mróz
Twórczość, Emilia Ewa Szumiło - Gildia Pióra (gildiapiora.pl)
Trwa ładowanie...