S&F Hero: Kim jesteśmy i gdzie nasze miejsce

Obrazek posta

Europa z kosmosu (fot. Wikipedia)

 

Uważany przez naszych przodków za najważniejszy z pomostów geopolitycznych na kontynencie, jeśli chodzi o wpływ na zachowanie równowagi sił w Europie, stanowi oddzielny konstrukt geopolityczny dysponujący państwowotwórczą zdolnością organizacyjną. Przypomina szeroki „pas przejściowy” między Europą Zachodnią a Europą Wschodnią i widać, że rzeźbą terenu jest związany z olbrzymim kontynentem Eurazji. Tymczasem położona na zachód i wysunięta w stronę oceanu światowego zachodnia część Europy przez całą swoją historię znajdowała się pod wpływem bliskości morza, ożywiana jego tchnieniem.

Od morza przychodziły wpływy jego ludzi: Gotów mórz północnych, Anglów i Sasów, Arabów i Wikingów, Anglików i Hiszpanów, a w XX wieku nawet Amerykanów, którzy także odcisnęli swoje piętno na zachodniej Europie.

 

Dzięki dostępowi do oceanu światowego Europejczycy z Europy Zachodniej stworzyli światowe imperia. Morze decydująco wpłynęło na rozwój gospodarczy morskiej części Europy.

 

Wysunięta w stronę Azji część Europy, od wschodniego międzymorza bałtycko-czarnomorskiego począwszy, ma już charakter kontynentalny. Wpływ morski jest w niej wyraźnie ograniczony, a nad wszystkim, co się tu dzieje, ciąży namacalnie ogromny, zwalisty kontynent ze wschodu.

I tylko Morzem Czarnym ta ogromna bryła lądu jest rozdzielona na dwa segmenty. Z Azji do Europy przychodziły inwazje o wyraźnie kontynentalnym charakterze. To kontynentalne przestrzenie zadecydowały o kierunkach rozwoju politycznego i gospodarczego regionu i w dużej mierze także o jego statusie i zakotwiczeniu politycznym. Pomost bałtycko-czarnomorski jest to Europa już kontynentalna, choć wciąż międzymorska – stąd zresztą wzięło się pojęcie międzymorza bałtycko-czarnomorskiego, tworzącego swoisty blok przestrzenny z trzema granicami otwierającymi się na kontynent azjatycki, nawet jeśli po drodze trzeba przebyć jakąś odnogę opływającego Europę marginalnego morza. Oba komponenty europejskie, morski i kontynentalny, spotykają się właśnie na pomoście bałtycko-czarnomorskim.

Przejściowość położenia pomostu między Europą a wielkimi przestrzeniami Eurazji sprawia, że zarówno siły polityczne Europy Zachodniej zmierzające ku wschodowi, jak i niezmienne od kilku wieków siły polityczne imperialnej Rosji dążyły do podporządkowania sobie lub zniszczenia wszelkich organizmów politycznych i państwowych na całym tym obszarze. Przede wszystkich usiłowały zaś nie dopuścić do powstania jednolitego organizmu polityczno-państwowego, który obejmowałby całość geograficzną pomostu bałtycko-czarnomorskiego.

 

Trzeba sobie uświadomić, że pomost liczy około miliona kilometrów kwadratowych. Ciągnie się on pomiędzy ujściami Odry, Wisły i Dźwiny do Bałtyku, dalej biegnie wzdłuż linii Dźwiny aż do bramy smoleńskiej, potem bramą smoleńską do potężnego Dniepru, który płynie w kierunku Morza Czarnego, gdzie osiąga ujście.

 

Dalej ciągnie się pomost brzegiem tego morza do ujścia Dniestru i Dunaju, gdzie kończy się na potężnym łańcuchu Karpat przedzielonym Bramą Morawską i dalej na Sudetach oraz dolinie Odry płynącej do Bałtyku i w ten sposób zamykającej pomost. Jest to zatem ogromny obszar.

Ukształtowanie powierzchni, związany z tym przebieg szlaków komunikacyjnych lądowych i wodnych, wyznaczający drogi ekspansji gospodarczej, oraz układ etnograficzny pomostu sprawiały, że należał on co prawda do politycznego systemu europejskiego, stanowił jednak ze względu na swój potencjał i samowystarczalność oraz możliwości polityczne zupełnie niezależny obszar, mający własne ambicje federacyjne i związkowe. Dlatego przez tak wiele wieków trwał projekt dawnej Rzeczypospolitej. Jednakże wszelkie sztuczne próby ograniczania i okrawania nie dawały mieszkającym na pomoście ludom spokoju, powodując upadek kultury i zacofanie. Rezultatem tych prób była eksploatacja lokalna (PRL i zabory) na rzecz ośrodków wyraźnie zainteresowanych podporządkowaniem społeczeństw pomostu i ich zasobów centrum, którego rdzeniowe interesy nie znajdowały się na samym pomoście.

Odmienna budowa geologiczna, odmienny układ geograficzny, odmienny zarys linii brzegowych i uksztaltowania powierzchni, odmienności systemów drogowych oraz komunikacji wodnej odróżniały historię polityczną Europy Zachodniej – tej przedziwnej mozaiki narodowości, kultur, religii, tendencji politycznych i ustrojowych, temperamentów politycznych i społecznych – od historii Europy Wschodniej – odciętej od oceanów i głównych szlaków rozprzestrzeniania się idei gospodarczych i społecznych świata.

Bardzo charakterystyczne, że systemy rzeczne w Europie Zachodniej są raczej symetryczne, a rzeka główna posiada lewe i prawe dorzecze mniej więcej tej samej wielkości. Taki jest Ren, Sekwana oraz inne rzeki zachodu kontynentu. Na wschodzie, poczynając do Odry, ta symetria wyraźnie ustaje. Prawych dopływów jest znacznie więcej i są one dużo dłuższe od lewych. Takie są oprócz Odry dorzecza Wisły, Niemna i Dźwiny. Dalej ku wschodowi kontynentu ta cecha zanika i dorzecza rzek rosyjskich są znów symetryczne, czego dobitnym przykładem jest Wołga. Oprócz tego dorzecza rzek na pomoście bałtycko-czarnomorskim wyróżniają się tym, że „wierzchowiska” (czyli szczytowe miejsca zlewni rzek) większych dopływów podchodzą bardzo blisko do rzeki głównej sąsiedniego dorzecza. Przy tym działy wodne są z reguły bardzo niskie, wąskie i łatwe do przebycia.

 

Z tego powodu rzeki pomostu bałtycko-czarnomorskiego stanowią znakomitą sieć komunikacyjną, bardzo łatwo można je łączyć kanałami, z ewentualnymi bardzo krótkimi przenoskami. Spoistość hydrograficzna to druga cecha po pomostowości (czyli łączeniu komunikacji wschód–zachód oraz północ–południe) obszaru, na którym istniała dawna Rzeczpospolita.

 

Rzeki w dawniejszych czasach odgrywały arcyważną rolę w komunikacji, zwłaszcza że w średniowieczu na terenach Polski poziom wód był nawet o kilka metrów wyższy niż obecnie. Uwarunkowane przez nie doliny nadawały ponadto w naturalny sposób kierunek komunikacji lądowej. Ludzie od zawsze wytyczali drogi dolinami rzek i strumieni i w ten sposób się przemieszczali. Tak jest również dzisiaj.

Znaczenie dziejowe sieci rzecznej było więc, zwłaszcza na pomoście bałtycko-czarnomorskim, ogromne. Tym można w dużej części tłumaczyć naturalną ekspansję ludów Rzeczypospolitej na wschód. W geopolitycznym „długim trwaniu” wyciągnięte na wschód dopływy Odry, dalej Wisły, Niemna czy Bugu, a nawet Dniepru w środkowym jego biegu przypominały ramiona, którymi Rzeczpospolita sięgała na wschód.

Najważniejsza brama komunikująca regionu to znajdująca się w zachodniej części granic wpływów Rzeczypospolitej i stanowiąca łącznik komunikacyjny z zachodem i południem kontynentu Brama Morawska. Przekraczającym Karpaty wskazywała ona niemal niedostępną drogę przez skalne pustynie Krasu do Adriatyku. Czyniła to jednak dość mozolnie, toteż jako łącznik mórz południowych i północnych już za czasów rzymskich nie mogła iść w zawody z wygodniejszymi drogami prowadzącymi w tym samym kierunku, ale przez Alpy. Zwłaszcza przełęcz Brenner stanowiła dla Bramy Morawskiej silną konkurencję. Naturalna przewaga komunikacyjna tej przełęczy zadecydowała zapewne o tym, że basen Adriatyku stał się terenem politycznej ekspansji niemieckiej, a nie jagiellońskiej.

 

 

Ta przewaga szlaków alpejskich nad Bramą Morawską w połączeniu z charakterem sieci wodnej Wisły oraz innych głównych rzek pomostu bałtycko-czarnomorskiego, a więc z silniejszymi prawymi dopływami, przyczyniła się do tego, że cała historia Polski wiąże się z ekspansją ku wschodowi. Właśnie to międzymorze, rozpięte na lądzie, nieprzecięte łańcuchami górskimi, splecione dośrodkowo gęstą siecią naturalnych dróg dolinnych, jest bowiem najważniejszym piętnem, a zarazem warunkiem fizycznym zaistnienia i rozwoju politycznego Rzeczypospolitej.

 

Państwo polskie ma tym samym centralne położenie na pomoście, niczym na węźle komunikacyjnym, na linii, na której Morze Bałtyckie (nasi przodkowie nazywali je również Sarmackim) i Morze Czarne (inaczej Południowe lub Romańskie) skręcają razem, a przecież niezależnie od siebie, ku północy.

 

Przez ostatnie tysiąc lat historii pomost bałtycko-czarnomorski był wielkim bastionem i zarazem wielkim poligonem wojskowym potęg kontynentu europejskiego oraz potęg geopolitycznego Lądu, olbrzymim historycznym „placem ćwiczeń”, przez który ciągnęły szlaki wojenne z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód. Ani jedna wojna o dominację na kontynencie w czasach nowożytnych, która wstrząsnęła Europą, nie ominęła pomostu. Wdzierała się weń potęga mongolska i sięgała do niej ekspansja tatarsko-turecka. Na pomoście rozgrywały się walki pomiędzy Europą Zachodnią i Wschodnią, prowadziły przezeń szlaki Napoleona, Szwedów, Rosjan, Niemców i Sowietów. Na nim zatrzymał się front I wojny światowej. Z najwęższego miejsca pomostu znajdującego się pomiędzy Karpatami a Bałtykiem wyszło uderzenie Napoleona na Moskwę w 1812 roku oraz operacja Barbarossa przeciw Sowietom w roku 1941. Na tym pomoście zatrzymywała się ekspansja Rosji oraz polityczne wpływy Europy Zachodniej.

Napór na samoistność pomostu trwał od samego początku kształtowania się geopolitycznej mapy Europy, powstającej w VIII wieku na gruzach świata antycznego. Silne parcie na wschód, ekspansja geopolityczna, a w ślad z nią demograficzna, doprowadziły do utworzenia kilku państw niemieckich na obszarach skolonizowanych. Z czasem kluczową rolę zaczęły odgrywać dwa z nich: Prusy i Austria. W XIII i XIV wieku doszła do pomostu fala mongolska, która wcześniej objęła Chiny po drugiej stronie mas lądowych Eurazji, i zdruzgotała doszczętnie potężną wcześniej Ruś Kijowską, doprowadzając przy okazji do spustoszenia wielkiego obszaru od Dolnego Śląska po Adriatyk i Bułgarię. Odpowiedzią była integracja państwa z potencjałem uznanym za wystarczający do powstrzymania napastnika. Kazimierz Wielki przyłączył Ruś Czerwoną i podjął próby integracyjne z Węgrami, również zagrożonymi przez najazdy Mongołów, choć bez trwałego efektu.

Dopiero unia w Krewie pod koniec XIV wieku doprowadziła do „przykucia” Litwy do pomostu bałtycko-czarnomorskiego. W ramach ukształtowanej ostatecznie w XVI wieku Rzeczypospolitej Obojga Narodów znalazły się Polska, Litwa, Ruś Połocka (Białoruś) i Ruś Kijowska (Ukraina). Ten ruch geostrategiczny pozwolił ustabilizować sytuację na pomoście bałtycko-czarnomorskim na 400 lat. Być może osiągnięta równowaga umożliwiła również spokojniejszy rozwój europejskiego Rimlandu, bo wiązała napór ze stepów i z Azji Mniejszej, a potem z Moskwy.

Sąsiednie potęgi – niemiecka i moskiewska – doceniały niebezpieczeństwo, jakie mogło grozić ich ambicjom ze strony klina w postaci pomostu bałtycko-czarnomorskiego, i usiłowały uszczuplić stan posiadania Rzeczypospolitej. Starały się one rozbijać koncepcję jedności państwowości, tak aby wchłonąć w siebie możliwie największą część potencjału pomostu. Zaczęła świtać idea jego rozbioru, co się zresztą ostatecznie dokonało pod koniec XVIII wieku. Upadek Rzeczypospolitej w XVIII stuleciu atakowanej już nie tyle przez potęgi zewnętrzne wobec pomostu bałtycko-czarnomorskiego, ile przez państwa częściowo uformowane i korzystające z zagarniętych ziem i zasobów tego pomostu (Prusy i Rosja), doprowadził do całkowitego zaniku systemu geopolitycznego, jaki w tej części Europy stworzyły państwa narodowe jeszcze we wczesnym średniowieczu. Równocześnie przestał istnieć bufor geopolityczny chroniący Rimland Europy atlantyckiej od kontynentalnego rosyjskiego wschodu.

Po rozbiorach Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku oraz potwierdzającym je po zamęcie wojen napoleońskich kongresie wiedeńskim (dającym zresztą nadzieję na odbudowę pomostu bałtycko-czarnomorskiego; szczególnie dotyczyło to wyprawy moskiewskiej Napoleona w 1812 roku) wytworzyła się na 100 lat prowizoryczna linia demarkacyjna dzieląca pomost bałtycko-czarnomorski łamaną, której przebieg podyktowany był przede wszystkim historycznym wzrostem ekspansji Rosji i Prus (Niemiec).

Pokój brzeski w 1918 roku przyniósł Niemcom chwilowe panowanie nad pomostem z całą Ukrainą aż po rzekę Don, która kiedyś była uważana za granicę Europy i Azji, W Brześciu Rosjanie stracili bowiem cały pomost bałtycko-czarnomorski. Żaden z narodów pomostu nie dał się organizacyjnie wciągnąć do wojny po stronie Rosji. W rezultacie obu rewolucji, pokoju brzeskiego i Wersalu powstał chaos organizacyjny i polityczny, który miał się ustabilizować dopiero w wyniku traktatu ryskiego i zwycięskiej dla Polski wojny z Sowietami. Na czas dwudziestolecia uratowana została podmiotowość zachodniej części pomostu – powstało państwo polskie. Jednakże wschodnia część pomostu, czyli duża część Białorusi oraz Ukrainy, znalazła się w granicach Związku Sowieckiego. Było to fiasko planu Piłsudskiego, aby sformować federacyjny konstrukt pomostu, obejmujący także jego wschodnią część. Finalną próbą realizacji tego planu była wyprawa kijowska podjęta przez wojsko polskie wiosną roku 1920.

Dwadzieścia bez mała lat trwało forsowanie różnych odmian koncepcji federacyjnej, koncepcji ABC (łączącej państwa pomostu pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym) oraz działalność ruchu prometejskiego, zmierzającego do podziału imperium kontynentalnego na wschodzie poprzez oderwanie narodów i organizmów, które nie chciały być pod władzą Moskwy.

 

Obszary na wschód od Rzeczypospolitej miały wszystkie wspólny mianownik – chęć odbudowy ciężaru geopolitycznego pomostu bałtycko-czarnomorskiego w celu właściwego balansowania sowieckiego imperium kontynentalnego oraz blokowania hegemonii gospodarczej Niemiec.

 

Ostatecznie w roku 1939 wszelkie próby idące w tym kierunku skończyły się klęską i dokonała się restauracja sowiecko- (rosyjsko) niemieckiej współpracy na pomoście. Za pomocą umowy zwanej paktem Ribbentrop–Mołotow Sowieci i Niemcy zlikwidowali państwowość polską, tłumiąc tym samym wszelkie ambicje pomostu i zmieniając całkowicie równowagę na kontynencie aż do 1991 roku.

Niemcy co prawda wojnę światową przegrali, ale Sowieci za to ostatecznie ją wygrali i przesuwając granice Polski na zachód, opanowali całość pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Polska jako państwo satelickie w latach 1944–1989 (1991), pomimo względnej dozy autonomii wewnętrznej wobec ogromnego imperium kontynentalnego rozciągającego się od dalekiego Pacyfiku po Łabę i dolinę Dunaju w Europie i od Arktyki po granicę Afganistanu, Pamir, Wyżynę Irańską oraz Mały Kaukaz i Wyżynę Armeńską, z której wypływają do Mezopotamii wielkie historyczne rzeki Eufrat i Tygrys, w Azji, pozostawała de facto pod okupacją tego imperium.

 

W końcu lat 50. minionego stulecia Juliusz Mieroszewski oraz Jerzy Giedroyć sformułowali doktrynę geopolityczną, która zawierała się w prostej maksymie: „Nie może być wolnej Polski bez wolnej Litwy, Białorusi i Ukrainy”.

 

Redaktor naczelny paryskiej „Kultury” nawoływał do uznania podmiotowości Białorusinów, Ukraińców, Litwinów, udzielenia im pomocy w odzyskaniu niepodległości bez względu na to, czy będą oni w przyszłości lojalni wobec Polski, czy nie. Uznawał bowiem, że sam fakt istnienia niepodległych sąsiadów odsuwa od Polski niebezpieczeństwo ponownego starcia z Rosją. Koncepcja opierała się – w ogromnym uproszczeniu – na założeniu, że Rosja nie jest w stanie stanowić zagrożenia dla Polski, jeżeli oba państwa będzie przedzielać pas niezależnych krajów powstałych z byłych republik sowieckich. To prawda.

Dlatego celem Polski było od lat 90. XX wieku, po rozpadzie Związku Sowieckiego, zarówno wspieranie powstania tych państw, jak i dbanie o dobrosąsiedzkie stosunki, aby państwa te na powrót nie wpadły w orbitę Rosji. Podstawowym warunkiem tych dobrosąsiedzkich stosunków miało być oczywiście wyrzeczenie się na zawsze wszelkich nastrojów rewizjonistycznych ze strony Polski na pomoście bałtycko-czarnomorskim.

Ponadto po 1991 roku Polska związała swoje losy z geopolitycznym światem Atlantyku, reprezentowanym przez amerykańską wysuniętą obecność wojskową w Europie w ramach NATO. Stało się tak również w zakresie gospodarczym: Polska jest związana z całym Zachodem jako podmiotem organizującym globalny system wymiany gospodarczej z jego architekturą instytucjonalną Bretton Woods, w tym w szczególności z bardziej rozwiniętymi państwami zachodniej Europy na zasadzie współpracy w ramach wspólnot europejskich.

 

Obecnie mamy do czynienia ze zmianą porządku światowego wywołaną kwestionowaniem przez Chiny i Rosję prymatu Stanów Zjednoczonych. Tym pilniejsze wydaje się zrozumienie tego, kim jesteśmy i gdzie jest nasze miejsce. Tylko wtedy mamy szansę na właściwe zrozumienie własnych interesów, które jest kluczem do opracowania własnej wielkiej strategii.

 

Tymczasem w przeciwieństwie do imperiów tureckiego, niemieckiego lub rosyjskiego, o których się pamięta, został na Zachodzie zapomniany konstrukt imperium lądowego Rzeczypospolitej, który wpływał przez wiele wieków na równowagę na kontynencie i decydował o przestrzeni między Morzem Bałtyckim a Czarnym. Tworzył on oddzielny obszar rdzeniowy w kluczowym miejscu Europy i Eurazji, kształtując odrębną cywilizację i kulturę strategiczną. W związku z tym zachodni stratedzy nie zastanawiają się zanadto na temat naszych dylematów strategicznych, traktując nasz obszar jako część „obozu” własnego (po 1991 roku) albo wrogiego (przed 1991 rokiem), nie zaś samodzielny podmiot wchodzący w XXI wiek z rosnącym potencjałem oraz znakomicie położony w kluczowym miejscu strategicznym Eurazji. W Rosji po 1991 traktują nas zaś jako obszar pozostający pod kuratelą strategiczną Stanów Zjednoczonych, choć z własnymi skrywanymi ambicjami dominacji na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim, których realizacja miałaby się odbywać kosztem Rosji. Chiny z kolei, rozumiejąc konsekwencje wagi pomostowego położenia geopolitycznego Rzeczypospolitej na drodze ich Nowego Jedwabnego Szlaku, dopiero się nas uczą i nabierają w ostatnich latach własnego sądu co do tego, jak rozstrzygane są sprawy dotyczące naszego obszaru.

 

Mapa Polski i Litwy, 1771 (fot. Wikipedia)

 

Pomost bałtycko-czarnomorski obracany niczym moneta w dłoni na różne strony i w różnych perspektywach, mieni się wieloma odcieniami w zależności od tego, skąd pada światło: od strony Atlantyku czy od Pacyfiku; od zachodniej Europy i Niemiec czy od Rosji; wreszcie od Bałtyku, Morza Czarnego i Konstantynopola czy od Wielkiego Bliskiego Wschodu. Przede wszystkim jednak pomost bałtycko-czarnomorski jest zawieszony pomiędzy oceanem światowym a masami lądowymi Eurazji. Takie położenie stawia wiele wymagań, ale daje Rzeczypospolitej wiele instrumentów nacisku, które dają siłę i „głos” w polityce międzynarodowej. To prymarna cecha geopolityczna całego pomostu, która powoduje przemożny nacisk zewnętrznych sił na Rzeczpospolitą. Zwłaszcza w momentach zmiany porządku światowego.

Jednocześnie zrozumienie przez naszych obecnych i przyszłych przywódców korzyści ze sworzniowego położenia Rzeczypospolitej i wynikających z tego instrumentów nacisku na inne państwa powoduje, że mamy potencjał (dotąd niewykorzystany), by blokować raczkujące pomysły (jak niedawny raport RAND o potrzebie stworzenia na naszym wschodzie „neutralnej” strefy buforowej zarządzanej wspólnie przez Zachód i Rosję) w stylu koncertu mocarstw wobec statusu położonych na pomoście naszych sąsiadów: Ukrainy i Białorusi.

 

Ich status oraz ciążenie w kierunku Polski stanowi bowiem żywotny interesy państwa polskiego. Nie zdajemy sobie chyba sprawy z własnej mocy, ale naruszanie tego żywotnego interesu przez mocarstwa mogłoby łatwo być poddane testowi ze strony Polski.

 

W godzinie próby nie da się oddziaływać na naszych sąsiadów na wschodzie czy zachować swobody strategicznych przepływów lub swobodę projekcji siły z zachodu kontynentu bez zgody Warszawy, co unieważnia na przykład rolę Niemiec jako rzekomego gwaranta takiego koncertu mocarstw – gdyby komuś w Berlinie wpadł taki pomysł do głowy. W konkretnych scenariuszach dotyczy to nawet Stanów Zjednoczonych. Bez Warszawy przy stole zachodnie mocarstwa dokładnie z tego powodu nie mogą rozstrzygać z Rosją przyszłości naszych sąsiadów na pomoście. Polska z braku obsługi swojego interesu mogłaby zdestabilizować i wywrócić niekorzystny dla nas i naszych sąsiadów układ. Podobnie jak Turcji na Bliskim Wschodzie, daje jej tę możliwość geografia i wynikający z systemu pomostu bałtycko-czarnomorskiego wpływ na to, co się dzieje na wschód od Bugu i Niemna. Nawet jeśli jest dziś niewystarczająco wykorzystywany lub nawet nieprzyjmowany do wiadomości.

Zapewniam, że będziemy o tym szczegółowo rozprawiać w Strategy&Future.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak

Zobacz również

„Na zachodzie bez zmian” Erich Maria Remarque – archetyp powieści antywojennej
Jacek Bartosiak talks to Nicholas Myers on the defence of Poland (Podcast)
Widziane z zachodniego Limitrofu. Wojskowa część konfliktu w Karabachu zmierza do końca

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...