Widziane z zachodniego Limitrofu. Wojskowa część konfliktu w Karabachu zmierza do końca

Obrazek posta

W niedzielę (8.11.2020) prezydent Azerbejdżanu w specjalnym orędziu do narodu poinformował o przejęciu przez azerbejdżańskie siły zbrojne kontroli nad miastem Szusza. Tego rodzaju informacji, podanej przed przypadającym na 9 listopada świętem narodowym, w Azerbejdżanie spodziewano się już od jakiegoś czasu, zwłaszcza że walki już w połowie ubiegłego tygodnia toczyły się na przedmieściach miasta. Dzień później o utrzymaniu kontroli nad miastem poinformowało też azerbejdżańskie ministerstwo obrony.

Zdobycie miasta, będącego dla Azerbejdżanu symbolem jego kulturowej tożsamości, ma również kluczowe znaczenie strategiczne. Jeśli informacje o kontroli nad nim się potwierdzą, to może się okazać, że mamy do czynienia z przełomem w działaniach wojennych. Siły kontrolujące Szuszę, która znajduje się na grzbiecie górskim nieopodal (12 kilometrów) stolicy Arcachu Stepanakertu, mają zarówno możliwość jej ostrzeliwania, jak i kontrolują jedyną trasę, którą dowożone było zaopatrzenie: drogę Erywań – Goris – Laczyn – Stepanakert – tzw. korytarz laczyński. Północna trasa łącząca Arcach z Armenią, przebiegająca nieopodal obszarów zajętych przez Azerów w pierwszej fazie konfliktu, znajduje się pod ostrzałem artyleryjskim.

Niektóre rosyjskie media informują, że trwają walki w mieście, a sytuacja „zmienia się jak na huśtawce”. Niemniej jednak o tym, że sytuacja z ormiańskiego punktu widzenia jest poważna, świadczą pojawiające się informacje o chaotycznej, nieprzygotowanej przez władze ewakuacji ludności cywilnej ze Stepanakertu na północ w stronę Armenii, deklaracje prezydenta Arcachu Arika Arutiuniana, którego wypowiedź na temat „najtrudniejszego w życiu poranka” cytują media, a także kolejne zmiany w kierownictwie resortów siłowych Armenii, które, zdaniem mediów, mają związek z porażką w Karabachu. W niedzielę (8.11.2020) media poinformowały o zmianie na stanowisku szefa Służby Bezpieczeństwa Narodowego. Mikaela Ambarcumiana, który swe obowiązki na tym stanowisku objął miesiąc wcześniej, zastąpi Armen Abazjan. W mediach pojawiły się też spekulacje, które spotkały się z oficjalnym dementi, na temat dymisji Nikola Paszyniana w związku z porażkami na froncie.

O tym, że zbliża się przełom w wojnie Azerbejdżanu i Armenii, świadczyć też mogą ożywione kontakty dyplomatyczne na najwyższych szczeblach. W niedzielę Baku odwiedzili turecki minister obrony Hulusi Akar w towarzystwie szefa MSZ-u Mevlüt Çavuşoğlu. Dzień wcześniej miała miejsce telefoniczna rozmowa prezydenta Turcji Recepa Erdoğana z Władimirem Putinem i będąca jej konsekwencją rozmowa ministrów spraw zagranicznych obydwu krajów. Jak informują specjalizujące się w tematyce bliskowschodniej portale, w czasie rozmowy prezydentów Turcji i Rosji miano uzgodnić warunki zawieszenia broni oraz przesądzono, ponoć, o wspólnej rosyjsko-tureckiej wojskowej misji rozjemczej w regionie. Dodatkowo miano ustalić, że warunkiem zawieszenie broni jest opuszczenie przez siły armeńskie pięciu z siedmiu regionów, formalnie należących do Azerbejdżanu, które kontrolowane są przez Ormian od 1994 roku. Dwa pozostałe miałyby zostać ewakuowane przez Armenię w ciągu 15 dni. Aby zapewnić spokojny jej przebieg, mają zostać utworzone dwa korytarze, którymi miałoby się odbywać wycofanie wojska i ludności cywilnej. Tego samego dnia miały też miejsce rozmowy Władimira Putina i prezydenta Francji.

Jeśli te informacje znalazłyby potwierdzenie, to oznaczałoby to, że Turcja osiągnęła polityczny cel konfliktu, jakim było uznanie jej za gwaranta stabilności na południowym Kaukazie, co oznacza faktyczną śmierć tzw. formatu mińskiego (Stany Zjednoczone – Francja – Rosja).

Już w nocy 5 listopada azerbejdżańskie oddziały przecięły drogę Szusza – Laczyn, stosując przy tym nowatorskie podejście taktyczne. Sprowadza się ono do samodzielnego działania niewielkich grup jednostek specjalnych, które działając „w oderwaniu” od głównych sił, w nocy poszukują luk w obronie przeciwnika, starając się przeniknąć na jego tyły. Nie można wykluczyć, że atak „na tym kierunku” miał charakter pozorowanego uderzenia aby odciągnąć uwagę broniących od głównego, ale uznawanego za najtrudniejszy, kierunku natarcia. Na nowy charakter tej fazy wojny zwracają również uwagę rosyjscy analitycy wojskowi, podkreślając, że w ostatnich dniach obserwuje się spadek aktywności dronów azerbejdżańskich, co może mieć związek z faktem pogorszenia się pogody i niskim pułapem chmur, z tym, że działania wojskowe prowadzone są w terenie zalesionym, ale również z tym, że armeńska obrona przeciwlotnicza otrząsnęła się po pierwszej fazie szoku i nabrała umiejętności walki z dronami.

 

Sytuacja w Górskim Karabachu według stanu na 5 listopada 2020

 

W opinii rosyjskich ekspertów wojskowych Azerbejdżan realizuje obecnie taktykę, do której przygotowywał się już od dziesięciolecia. Polega ona na utworzeniu i użyciu lekkich, skonsolidowanych mobilnych jednostek szturmowych na bazie jednostek rozpoznawczych brygad zmechanizowanych, kompanii piechoty górskiej i sił specjalnych. Jednostki takie wzmacniane są parami snajperów, a co najważniejsze pociskami przeciwpancernymi Spike. Grupy są szkolone do wykonywania długich marszów pieszych, a także przeprowadzania akcji szturmowych w nocy przy użyciu urządzeń noktowizyjnych. Taktyka ta zastąpiła wcześniejszą koncepcję nocnych desantów śmigłowcowych jednostek sił specjalnych na tyłach wroga, choć i w czasie obecnego konfliktu pojawiły się doniesienia na temat stosowania tej ostatniej. Nie można wykluczyć, że azerbejdżański atak na południowy zachód od Szuszy i przecięcie drogi Stepanakert – Laczyn – Goris miał też na celu odwrócenie uwagi obrony od głównego kierunku uderzenia, jakim okazała się uważana za „nie do zdobycia” Szusza.

Taktyka Azerbejdżanu jest odpowiedzią na armeńską strategię obrony Arcachu. Zdaniem rosyjskich analityków była ona zbudowana na koncepcji działania wojsk lądowych pochodzącej jeszcze z czasów ZSRR, dostosowanej do warunków terenowych. Jej istotą było utworzenie rubieży, wysuniętych, umocnionych pozycji obronnych, bronionych przez kompanie i bataliony piechoty i wojsk zmechanizowanych. W razie przełamania pozycji przez siły przeciwnika do działania wchodzić mają jednostki pancerne i artyleria, której celem jest zadanie atakującym siłom na tyle dużych strat, iż stracone pozycje mogą zostać odbite przez kontratakujące siły. Czołgi odgrywają rolę mobilnych punktów ogniowych, dlatego w każdym punkcie obrony utworzono dla nich po kilka umocnionych stanowisk. To połączenie wojny pozycyjnej i manewrowej, przy wykorzystaniu ukształtowania terenu, miało w efekcie zmusić nacierającego przeciwnika do atakowania „frontowego”, co stronie broniącej dawało oczywiste przewagi.

Siły zbrojne NKR nie ujawniały do tej pory oficjalnie swojej struktury organizacyjnej i kadrowej. Jednak analiza otwartych źródeł pokazuje, że kilka pułków piechoty stanowi siły pierwszego rzutu. Każdy ma dwa lub trzy bataliony karabinów maszynowych i artylerii. Personel takich jednostek przemieszcza się samochodami.

Z analiz rosyjskich specjalistów wynika, że armeńskie siły obrony Arcachu zbudowały trzy rubieże obrony oraz po kilka znajdujących się za nimi pozycji zapasowych. Ostatnia, zdaniem rosyjskich ekspertów, linia obrony znajdowała się na wysokości korytarza laczyńskiego, co może oznaczać, że tereny położone dalej na północ są praktycznie pozbawione obrony.

Siły Azerbejdżanu, chcąc uniknąć frontowego ataku w niedogodnym terenie, co oznaczałoby liczenie się z wielkimi stratami, od lat 90. pracowały nad taktyką przełamania linii obrony Ormian. Udało się to osiągnąć, przenosząc ataki w głąb obszarów przeciwnika dzięki zastosowania dronów, zarówno w celach uderzeniowych, jak i przede wszystkim oznaczania celów dla artylerii, zwiadu i rozpoznania terenu. Na korzyść sił azerbejdżańskich działało też to, że umocnienia pierwszej linii oporu okazały się słabsze, niźli zakładano; w niedostateczny sposób na podejściach siły armeńskie wykorzystały możliwość budowy pól minowych oraz zapór opóźniających tempo marszu jednostek pancernych.

W tym kontekście powraca kwestia najemników walczących zdaniem zarówno rosyjskiego wywiadu, jak i władz Armenii po stronie Azerbejdżanu, a zdaniem Baku w siłach zbrojnych Arcachu.

Anar Walijew, ekspert z uniwersytetu w Baku, na łamach PONARS Eurasia, renomowanej amerykańskiej platformy badawczej zajmującej się regionem skupiającej 125 ekspertów z Zachodu i postsowieckich krajów byłego ZSRR, kwestionuje medialne przekazy na temat najemników z Syrii walczących po stronie Azerbejdżanu. W jego opinii brak racjonalnych powodów, dla których Azerbejdżan miałby uciekać się do tego rodzaju rozwiązań. Argumenty na rzecz tezy o dezinformacyjnym charakterze pogłosek o zaangażowaniu najemników z Syrii przedstawia on w ośmiu punktach.

  1. Doniesienia o przerzuceniu w rejon konfliktu od tysiąca (BBC) do czterech tysięcy („Guardian”) najemników z Syrii nie wyjaśniają, w jaki sposób zorganizowana została trudna, na dużą skalę operacja logistyczna, związana z przemieszczeniem się tak dużej liczby żołnierzy, najprawdopodobniej wraz z uzbrojeniem.
  2. Doświadczenie wyniesione z walk na równinnych obszarach pustynnych, jakim mogą dysponować najemnicy z Syrii, jest całkowicie nieprzydatne w górzystym i zalesionym terenie Górskiego Karabachu, co oznacza, że kosztowna operacja „wynajęcia” i przemieszczenia najemników w rejon działań zbrojnych może być z wojskowego punktu widzenia mało opłacalna.
  3. Najemnicy nie mówią po azersku, a język, którym posługują się Azerowie, nie jest nawet podobny do arabskiego. Włączenie pododdziałów złożonych z najemników do azerbejdżańskich sił zbrojnych utrudniłoby i skomplikowało komunikację i dowodzenie, co w realiach szybko prowadzonej wojny manewrowej ma fundamentalne znaczenie.
  4. Większość protureckich bojowników z Syrii to sunnici, podczas gdy w Azerbejdżanie dominuje islam szyicki.
  5. Najemników trudno kontrolować i dyscyplinować, co jest istotne zwłaszcza w sytuacji postepowania z ludnością cywilną, zarówno na tyłach, jak i na obszarach zajętych. Brak odpowiedniego nadzoru może się skończyć nieodwracalnymi stratami reputacyjnymi.
  6. Podobnego rodzaju oskarżenia ze strony Armenii pojawiały się już w czasie wojny w 2016 roku i nie zostały poparte twardymi dowodami. Miały wówczas służyć uzasadnieniu zewnętrznej interwencji.
  7. W ciągu ostatnich 20 lat Azerbejdżan był aktywnym uczestnikiem koalicji budowanych przez Stany Zjednoczone, których celem było zwalczanie ekstremizmu islamskiego.
  8. Potwierdzenie zaangażowania islamskich bojowników z Syrii, walczących po stronie Azerbejdżanu, kosztowałoby Baku utratę reputacji w oczach dotychczasowych partnerów i sojuszników.

 

Gdyby nawet zgodzić się z argumentacją eksperta z Azerbejdżanu, nie oznacza to jednak, że na froncie w Górskim Karabachu nie są zaangażowane siły wojskowe z zagranicy. Pojawiły się informacje o przemieszczeniu w rejon walk 1200 żołnierzy tureckich sił specjalnych wyszkolonych w zwalczaniu kurdyjskiej partyzantki i działaniu w terenach górzystych, co ma być odpowiedzią na aktywność po stronie Armenii oddziałów powiązanych z partyzantką kurdyjską.

Tureccy analitycy wojskowi, powołując się na nagranie przedstawiające rosyjski karabin snajperski T-5000 Orsis znaleziony na linii walk w dniu 27.10.2020 roku, zwracają uwagę na fakt, że może to być świadectwo zmiany formatu zaangażowania Rosji w konflikt między Armenią a Azerbejdżanem. W związku z oskarżeniami korupcyjnymi firma produkująca tę broń została w 2019 roku skreślona z listy podmiotów, mogących dostarczać Erywaniowi sprzęt wojskowy. Znalezienie karabinu jej produkcji może oznaczać, w opinii Cana Kasapoğlu z think tanku EDAM, jedną z dwóch możliwości. Albo na linii frontu znajdują się rosyjscy najemnicy z nieregularnych formacji w rodzaju Grupy Wagnera, albo też w ostatnim czasie władze Armenii anulowały swoją decyzję i zakupiły nową broń, na co musiała się zgodzić strona rosyjska.

***

Wczoraj (09.11.2020), już po napisaniu przeze mnie powyższego tekstu wydarzenia gwałtownie przyspieszyły. Późnym wieczorem media poinformowały o podpisaniu trójstronnego porozumienia, którego sygnatariuszami są – prezydent Azerbejdżanu, premier Armenii oraz prezydent Rosji, które od północy kończy działania wojenne w Górskim Karabachu.

Przewiduje ono:

Przerwanie działań wojennych następuje od godziny 00 10 listopada. Siły zbrojne Azerbejdżanu oraz Armenii pozostają na pozycjach zajmowanych w momencie wejścia w życie rozejmu.

 

 

  1. Do 20 listopada Armenia wycofa się z rejonu Agdamskiego.
  2. Wzdłuż linii rozgraniczenia w Górskim Karabachu oraz wzdłuż „korytarza laczińskiego” rozmieszczone zostaną wojska rosyjskiego kontyngentu pokojowego w sile 1960 żołnierzy z bronią strzelecką, 90 transporterów opancerzonych, 380 sztuk samochodów i „specjalnej techniki wojskowej”.
  3. Kontyngent pokojowy Federacji Rosyjskiej rozmieszczany jest jednocześnie z wycofywaniem się oddziałów sił zbrojnych Armenii. Będą one przebywały na linii rozgraniczenia w czasie 5 lat z możliwością automatycznego przedłużenie tego okresu o kolejne 5 lat, jeśli ani jedna ze stron z 6 miesięcznym wyprzedzeniem nie wypowie umowy.
  4. Utworzone zostanie centrum monitorowania zawieszenia broni.
  5. Do 15 listopada Armenia przekazuje Azerbejdżanowi rejon Kalbakarski a do 1 grudnia rejon Laczinski. Armenia utrzymuje kontrolę nad „korytarzem laczinskim” o szerokości 5 km, dzięki któremu może być utrzymana łączność Armenii z Górskim Karabachem i jednocześnie deklaruje, że nie będzie oddziaływać na miasto Szusza (które pozostaje w rękach Azerbejdżanu – MB).

 

W czasie 3 lat zostanie opracowany nowy plan budowy trasy komunikacyjnej w korytarzu laczinskim, która będzie łączyć Stepanakert i Armenię. Ruch na tej nowej trasie komunikacyjnej będzie ochraniany przez rosyjski kontyngent pokojowy. Jednocześnie Azerbejdżan gwarantuje bezpieczeństwo przemieszczania się w obie strony w „korytarzu laczinskim”.

 

  1. Uchodźcy z Karabachu będą mogli wrócić na swoje poprzednie miejsca zamieszkania. Cały proces będzie odbywał się pod nadzorem Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców.
  2. Nastąpi wymiana jeńców, ciał poległych i innych osób zatrzymanych.
  3. Odblokowaniu ulegają wszystkie ekonomiczne i transportowe relacje w regionie między Nachiczewaniem (azerską enklawą na obszarze Armenii – MB) i Azerbejdżanem. Kontrola ruchu znajdować się będzie w rękach Służby Granicznej FSB Rosji. Strony zgadzają się, że w zostaną zbudowane i uruchomione nowe szlaki komunikacyjne łączące Nachiczewań i zachodnią część Azerbejdżanu.

 

Porozumienie o zawieszeniu broni, które jest de facto aktem kapitulacją Armenii i tak jest też oceniane zostało poprzedzone niezwykle interesującą sekwencją wydarzeń, które rzucają nieco światła na motywy wszystkich stron oraz wyjaśniają dlaczego doszło do tak szybkiego zawarcia umowy.

Po zdobyciu Szuszy przez siły azerskie dalszy opór z wojskowego punktu widzenia był bezcelowy, dlatego też, jak oświadczył Araik Arutunian, prezydent Górskiego Karabachu po trwających cały dzień konsultacjach „po to aby nie dopuścić utraty całego Karabachu” on i miejscowy parlament zgodzili się na zawarcie rozejmu.

Zanim doszło do podpisania rozejmu rosyjska Agencja RIA Novosti przytoczyła (godz. 16.20 czasu moskiewskiego) słowa Recepa Erdoğana, który powiedział, że Azerbejdżan nie przerwie działań wojennych do chwili przejęcia pełnej kontroli nad obszarem Górskiego Karabachu.

Około godz. 17.30 w okolicach wioski Erash znajdującej się na terytorium Armenii, przy graniczy z azerską enklawą w Nachiczewaniu i turecką granicą został zestrzelony rosyjski śmigłowiec Mi-24, który konwojował kolumnę samochodową jaka opuściła bazę rosyjską. Należy odnotować, że kolumna przemieszczała się drogą, która prowadziła do Górskiego Karabachu i znajdowała się w znacznej odległości od bazy. Niektóre rosyjskie media nie wierzą w „przypadkowe” zestrzelenie śmigłowca i uważają, że w istocie mamy do czynienia z zaplanowaną przez Turcję akcja w ramach „sygnalizacji strategicznej”, której celem było okazanie stopnia determinacji i gotowości do przeprowadzenia ewentualnych ataków nawet na rosyjskie siły wojskowe.

Te spekulacje są o tyle interesujące, że w poniedziałkowe przedpołudnie pojawiły się w rosyjskich mediach doniesienia na temat przygotowujących się jednostek z 31 wydzielonej gwardyjskiej brygady desantowo – szturmowej z Ulianowska, które miałyby przeprowadzić desant w Karabachu. Taką informację, na podstawie rozmów z żołnierzami podał miejscowy, lokalny deputowany Airat Gibadtinow.

Już po wejściu rozejmu w życie rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że właśnie z Ulianowska do godzin porannych 10 listopada wyruszyło 8 samolotów transportowych z żołnierzami wchodzącymi w skład kontyngentu rozjemczego, co wskazuje, że informacje deputowanego Gibadtinowa były precyzyjne, zaś sama akcja musiała być przygotowywana wcześniej.

Wymowne jest tez dementi rzecznika Kremla Pieskowa, który powiedział, że zawarcie porozumienia o zawieszeniu broni nie było związane z faktem zestrzelenia przez siły Azerbejdżanu rosyjskiego śmigłowca.

Osobną kwestią jest to czy jedynie siły rosyjskie będą stanowiły kontyngent pokojowy na linii rozgraniczenia, który, co warto podkreślić, działał będzie jedynie o obrębie „korytarza laczińskiego” (pkt. 4 Porozumienia) i obejmie posterunki zwolnione przez wojska ormiańskie, oraz linie rozgraniczenia w Górskim Karabachu.

Prezydent Azerbejdżanu Alijew oświadczył, że w tworzeniu Centrum Monitorowania zawieszenia broni zaangażowana będzie również Turcja, co zdecydowanie odrzuciła Armenia. Rosyjskie agencje, powołując się na doniesienia ze źródeł dyplomatycznych informują, że w dniu dzisiejszym (10.11) Rosja i Turcja podpiszą porozumienie w sprawie współtworzenia Centrum Monitorowania.

 

Autor

Marek Budzisz

Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".

 

Marek Budzisz Military Brief

Zobacz również

Jacek Bartosiak, Marek Budzisz & Ridvan Bari Urcosta rozmawiają z Fiodorem Łukjanowem o ro...
Od Sagres do Boca Chica. Od rakiety V2 do stacji bojowych w punktach libracyjnych. Część 1...
Strategy&Future. Wizja bez planu, czyli Macron o Europie (i Napoleon III)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...