Kruszenie niemeńskiego bastionu. Część 2

Obrazek posta

(Fot. snappygoat.com)

 

Gdy wojsko polskie podejmuje w Augustowie decyzję, by nie poruszać się drogą numer 16 na Wilno przez Sejny, lecz nową drogą numer 8 na Suwałki, musi zabezpieczyć węzeł Raczki. Położony nad Rospudą „zbiera” on ruch od Augustowa oraz z zachodu od Olecka, Ełku, Giżycka, a przede wszystkim od Orzysza, gdzie stacjonują jednostki wojska polskiego na Warmii i Mazurach oraz Amerykanie w ramach EFP na Strykerach.

W Raczkach najważniejszy jest most na dość szerokiej, nowoczesnej drodze ekspresowej S61, prowadzącej wprost na Suwałki i na Litwę. W samych Raczkach są też stare mosty na Rospudzie, które muszą być w naszych rękach. Most ekspresowy musi być broniony przed uderzeniami z powietrza, musimy bowiem mieć niezakłócony dostęp do linii komunikacyjnej.

Należy także dopilnować, aby na miejscu były ekipy sapersko-remontowe, które zadbają o naprawy tego potężnego mostu w razie oddziaływania bojowego przeciwnika.

Na północny zachód od Raczek należy zabezpieczyć dolinę Rospudy w Małych Raczkach i w innych miejscowościach, aż po Bakałarzewo. Tamtędy przebiega też linia kolejowa, podlegająca modernizacji, i znajdują się mosty kolejowe, w tym na osiedlu w Raczkach. Wszystkie mosty i ich podejścia (czasem bardzo kłopotliwe dla sprzętu) muszą być chronione przed sabotażem, dywersją i oddziaływaniem Specnazu.

Polskie WOT powinny je znać na pamięć. I generalnie wciąż tam ćwiczyć, i już teraz, podczas pokoju, pokazywać swoją obecność.

Rosjanie patrzą i być może zrezygnują z akcji na mosty, jak zobaczą nasze zdolności ich osłony dobrze rozwinięte w czasie pokoju.

 

Kluczowa będzie kontrola przepustowości obwodnicy Suwałk. Do granicy z Litwą nie ma niespodzianek, refleksja zacznie się po przekroczeniu granicy. Szeroka bowiem droga prowadzi do Mariampola, gdzie trzeba będzie podjąć decyzję, co dalej. Oczywista wydaje się droga na Kowno E67, główną ekspresówką, ale:

 

  1. Trzeba utrzymać w swoich rękach węzeł Mariampol, by blokować trasę z obwodu królewieckiego, z Gusiewa przez Wyłkowyszki, która może przeciąć naszą komunikację na Kowno.
  2. To samo dotyczy przecinania naszej komunikacji z podstawy Jurborka nad Niemnem, gdyby Rosjanie uchwycili tam most. Most ten jest potężny, w stylu sowieckim, dla całych kolumn czołgowych i zmechanizowanych.
  3. Poza Jurborkiem na prawie 90 kilometrów linii rzeki do Kowna nie ma żadnego mostu na Niemnie. Jeszcze jest jedno przejście promowe. Poza tym Niemen jest właściwie nieforsowalny, także dla pływających Rosomaków czy BWP, a to z powodu stromego brzegu i zalesionego podejścia do linii wody.
  4. Poza tym należy pamiętać, że w linii komunikacyjnej chodzi o to, że to ciężarówki z zaopatrzeniem ciągną tzw. ogon logistyczny, a nie pływające BWP, bez których to ciężarówek wysiłek bojowy jest bardzo krótkotrwały.
  5. Wszelkie działania przeciw naszej komunikacji z tych dwóch kierunków na linię na Kowno są szalenie niebezpieczne dla powodzenia polskiej projekcji siły do państw bałtyckich.
  6. Teren na południe od Niemna, od granicy do samego prawie Kowna, a na pewno za miejscowością Sosnowo, sprzyja przeciwnikowi w jego poczynaniach. Teren jest płaski jak stół od zachodu, formuje wielkie przestrzenie nieoddzielone barierami rzecznymi czy leśnymi, z niezakłóconą linią horyzontu.
  7. To idealne warunki do walki wielkich formacji czołgowych oraz lotnictwa wojsk lądowych startującego z obwodu królewieckiego.
  8. Odpowiedzią na to byłoby poszerzenie buforu w obwodzie królewieckim, bo inaczej poważne zagrożenie „wisi” nad lewym skrzydłem linii komunikacyjnej. Bufor stworzony przez nas, by chronić naszą strategiczną linię komunikacyjną od manewru pancernego lub ogniowego przeciwnika, musiałby być co najmniej aż do linii Gusiew–Sowieck (Tylża), 75 kilometrów od Mariampola, i przez Gołdap, by odsunąć zagrożenie od Jurborka i linii Niemna, od drogi E67 Mariampol–Kowno, z najpewniej wysuniętą ufortyfikowaną naszą pozycją ryglującą w Wyłkowyszkach przeciw nieprzewidzianym wypadom rosyjskim z zachodu.

 

Niemen oraz Wilia w Kownie formujące rozwidlenie to ogromna przeszkoda operacyjna. Jeśli chodzi o Niemen, mosty wychodzą ze wzgórz po obu stronach koryta rzeki; miasto rozrzucone jest po obu jego stronach, jakby w okowach rzek. Kowno musi być w NATO-wskich rękach. Historycznie zawsze było fortecą.

 

Gdyby Rosjanie za główny cel (punkt ciężkości) kampanii obrali Rygę, a myślę, że tak by było, to drugim ich, i następującym zaraz po zdobyciu Rygi, celem byłoby zneutralizowanie swojej jedynej słabości strategicznej w tym rejonie, jaką jest odcięcie obwodu królewieckiego od własnego terytorium. Zdobycie Rygi mogłoby Rosjanom otworzyć drogę na południe przez zachodnią Litwę (przez Szawle i Taurogi) do mostu lądowego do obwodu bez konieczności zdobywania Wilna i Kowna. Przy jednoczesnym złamaniu Litwy od strony Dyneburga oraz uchwyceniu mostu w Jurborku zmieniałoby to cały obszar na północ od Niemna w rosyjską twierdzę – bastion oparty na Niemnie.

 

(Fot. Wikimedia Commons)

 

Gdyby Rosjanie zrobili to bardzo szybko, mogliby na linii Niemna stworzyć lądowy bastion antydostępowy, eliminując zaraz na początku kampanii swoją słabość w postaci strategicznej izolacji obwodu i zdobywając główne miasto regionu, czyli Rygę, podczas gdy wojsko polskie dopiero by się „kolebało” przez Warmię i Mazury oraz Suwalszczyznę na przesmyk suwalski i na Litwę, na linię Niemna, z flankowaniem rosyjskim od strony Grodna, Wołkowyska i Brześcia na wschodzie oraz z Gusiewa na zachodzie, w dogodnym dla Rosjan terenie, gdzie ruch polski musiałby być kanalizowany na Kowno.

 

Mogliby wówczas Rosjanie wydać bitwę w dogodnym dla siebie położeniu operacyjnym, działając z „niemeńskiego bastionu” i z obu flank naraz. To fatalne dla nas położenie.

 

Jak kiedyś, w czerwcu 1812 roku, Napoleon przekraczał Niemen będący granicą między strefą wpływów Rosji i Francji, tak teraz wojsko polskie musiałoby złamać „niemeński bastion”.

 

Niemen w Kownie płynie w potężnej dolinie i stanowi poważną przeszkodę operacyjną. Do tego dochodzi Wilia płynąca przez miasto. Samo Kowno rozrzucone jest pomiędzy rzekami po obu ich stronach. Nic dziwnego, że nieraz było twierdzą ryglująca w historii wojen w tej części świata.

Wojska NATO stacjonują na północ od Kowna i lekko na wschód, jakby pomiędzy dwoma głównymi miastami Litwy – Kownem i Wilnem. Baza NATO jest na południe od Wilii w miejscowości Rukle. Jej położenie na wschód i południe od głównej osi operacyjnej (a właściwie od dwóch potencjalnych osi) na obwód królewiecki nie kryje terenu w sposób wymagany, by zapewnić odstraszanie nawet w wersji „denial”. Stacjonują tam Niemcy, co dodatkowo stwarza możliwość „deeskalacji” albo niewzięcia udziału w walce przez kontyngent niemiecki, co nie zmieni postępów rosyjskich. Lokalizacja na Litwie jest po prostu niewłaściwa.

Teren na północ od Niemna jest już trudniejszy do walki czołgowej, jest tu dużo cieków wodnych, dolin i barier komunikacyjnych, krótsza jest tu linia horyzontu.

Na drodze do Rygi coraz trudniejszy teren dla komunikacji, dużo cieków wodnych, krótka linia horyzontu. Ryga to wielkie miasto, przez które przepływa jeszcze potężniejsza od Niemna Dźwina, są tu rozległe przedmieścia, koryta poboczne Dźwiny. Efekt mnogości cieków i barier wodnych potęgowany jest przez liczne zalewy i jeziora, zwłaszcza w kierunku na Ādaži. Samo Ādaži bardzo dobrze usytuowane w lesie, kryje główne podejście od Pskowa i Võru w Estonii, ale też jest otwarte komunikacyjnie na wybrzeże na północ od Rygi.

 

Moim zdaniem należy być czujnym wobec tego wybrzeża, a zwłaszcza wobec portu morskiego położonego 30 kilometrów na północny zachód od Ādaži, skąd może się pojawić desant rosyjski, który stworzy alternatywny kierunek uderzenia na Rygę, rozpraszając i tak wątłe siły NATO w kraju.

 

Mosty i niskiej nośności około 40 (z zapasem, by wytrzymać nieco więcej) ton, w sam raz na czołgi rosyjskie i postsowieckie. Dla naszych PT91 też są odpowiednie.

Generalnie rzecz biorąc, nie sposób dotrzeć do Rygi z Polski, a tym bardziej stworzyć stabilnej strategicznej linii komunikacyjnej w obliczu działania Rosjan i zważywszy na teren, który szczególnie na północ od Niemna „służy” Rosjanom. Linia Niemna sama w sobie jest dużą trudnością dla naszych sił zbrojnych. Ruszenie dalej na północ to dodatkowa operacja, wymagająca kontroli Kowna i jego przedpola, solidnego przygotowania, konsolidacji całej podstawy operacyjnej znajdującej się przed Niemnem w kierunku na Polskę, kontroli obu skrzydeł oraz zorganizowania zaplecza. Niczym kolejny skok na Pacyfiku z wyspy na wyspę, co znamy z II wojny światowej.

Uwaga natury ogólnej: jeśli teoretycy myślą, że sprawę w cudowny sposób załatwi lotnictwo lub flota USA, to są w błędzie. W tym miejscu Europy siły powietrzne i morskie są tylko „enablerami”, a sprawy rozstrzygają się na lądzie. Domeny pozalądowe działają na sukces na lądzie, który jest rozstrzygający, a o ten będzie tu trudno z wyżej opisanych względów.

Poświęcę temu oddzielny tekst.

Podsumowując – jeśli tak jak teraz, a nie ma odpowiedniej dyslokacji w państwach bałtyckich na wysuniętych pozycjach i w stosownej liczbie, to pozostaje szybkość działania, a właściwie bezwzględna szybkość działania, tak by unicestwić rosyjski plan. Ale tę szybkość trudno będzie osiągnąć z powodu takiego, a nie innego terenu, ogólnej geografii politycznej obszaru, ale przede wszystkim z powodu prawdopodobnego braku spójności politycznej sojuszu i rozdziału ryzyka między sojusznikami.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak

Zobacz również

Jacek Bartosiak rozmawia z Albertem Świdzińskim o ofercie Niemiec dla USA (Podcast)
Widziane z zachodniego Limitrofu. Strategia Turcji i wojna o Górski Karabach
Weekly Brief 17–23.10.2020

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...