Kroniki COVID. Część 1

Obrazek posta

(Fot. wikimedia.org)

 

Weekly Brief 18-24.01.2020

KORONAWIRUS W WUHAN
Chiny tymczasem muszą sobie radzić już nie z jedną epidemią, ale dwiema. Do pustoszącego Chiny już od dłuższego czasu wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF) dołączył właśnie kolejny, który co gorsza zdaje się dużo groźniejszy. Oto w mieście Wuhan (prowincja Hubei) wybuchła epidemia nieznanego wcześniej koronawirusa (patogen z tej samej rodziny co wirusy SARS i MERS). Pierwsze przypadki miały zostać zanotowane na początku grudnia wśród klientów i sprzedawców targu rybnego (rybnego głównie z nazwy, bo oprócz ryb i owoców morza na bazarze tym sprzedawano także nietoperze, gady czy szczury). O ile nie jest pewne, kiedy dokładnie odnotowano pierwsze przypadki zakażeń, o tyle wiadomo, że 31 grudnia komisja zdrowia miasta Wuhan poinformowała WHO o pojawieniu się 27 przypadków zapalenia płuc wywołanych przez nieznany patogen. Dzień później targ rybny Hunan, uważany za pierwotne źródło infekcji, został zamknięty. Pomiędzy 5 a 9 stycznia WHO wykluczyło SARS i MERS jako potencjalne przyczyny infekcji i zidentyfikowało wirus jako nieznany wcześniej patogen nazwany następnie niezbyt malowniczo 2019-nCoV.

Jedenastego stycznia zmarła pierwsza osoba zarażona wirusem. Dwudziestego stycznia potwierdzono, że wirus może się przenosić z człowieka na człowieka. Również 20 stycznia liczba oficjalnie potwierdzonych zakażeń ludzi przekroczyła 200. W nocy ze środy na czwartek czasu polskiego władze prowincji zdecydowały o poddaniu liczącego 11 milionów mieszkańców miasta Wuhan kwarantannie; wstrzymane zostały loty, przyjazdy i odjazdy pociągów, zamknięte zostały drogi prowadzące do miasta. W kolejnych godzinach kwarantanną objęte zostały kolejne miasta w prowincji Hubei, w tym Huanggang (siedem milionów mieszkańców), Jingzhou (5,7 miliona) – w sumie 15 miast lub ośrodków miejskich, zamieszkiwanych przez ponad 40 milionów ludzi. Obecnie (piątek wieczorem) potwierdzonych jest ponad 920 zakażeń i 26 zgonów spowodowanych przez 2019-nCoV; wirus wykryto w 29 z 31 chińskich prowincji. Oprócz Chin kontynentalnych przypadki zakażeń wykryto także w Hongkongu, Makao, Francji, USA, Tajlandii, Singapurze, Wietnamie, Japonii, Nepalu i Korei Południowej (nie stwierdzono tam jeszcze zgonów spowodowanych przez nowy koronawirus).

Trudno sobie wyobrazić gorszy moment na wybuch epidemii – na 25 stycznia przypada chiński Nowy Rok – Rok Szczura, o ironio (przypomnijmy – i proszę wybaczyć tę niezamierzenie alarmistyczną analogię – że dżumę do Europy przywlekły właśnie szczury, właśnie z Chin), a Chińczycy odbywają w tym okresie trzy miliardy (sic!) podróży. Trudno sobie wyobrazić scenariusz bardziej przychylny dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. Trzeba jednak dodać, że władze szeregu chińskich miast (z Pekinem, Makao, Szanghajem czy Hongkongiem na czele) zdecydowały o odwołaniu imprez noworocznych.

Mimo wszystko pamiętać należy, że do tej pory jedyne zanotowane przypadki śmiertelne epidemii to ludzie starsi, z których wielu miało mieć osłabiony system immunologiczny (najmłodsza ofiara miała 48 lat) – jest to więc sytuacja inna niż w wypadku hiszpanki, pustoszącej Europę w 1918 i 1919 roku, która spowodowała najwięcej przypadków śmiertelnych w grupie wiekowej 25–45 lat.

 

Weekly Brief 25-31.01.2020

KORONAWIRUS

Podczas czwartkowej konferencji prasowej WHO oznajmiła, że wybuch epidemii koronawirusa 2019-nCoV został uznany za kryzys o zasięgu międzynarodowym. Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu WHO powstrzymała się od takiego sklasyfikowania wirusa.

W sobotę liczba osób, u których potwierdzono zarażenie wirusem, wyniosła 12027, z czego 11860 zarażeń miało miejsce w Chinach kontynentalnych (wirus jest już obecny we wszystkich prowincjach), specjalnych regionach administracyjnych (Makao i Hongkongu) oraz na Tajwanie. Potwierdzone zgony – w sumie 259 osób – spowodowane zarażeniem jak do tej pory również miały miejsce wyłącznie w Chinach (chociaż w czwartek wieczorem pojawiły się niepotwierdzone jak dotąd informacje, że jedna osoba zmarła też w Indiach). Zarażenia nowym koronawirusem potwierdzono także w Tajlandii, Kanadzie, Japonii, Singapurze, Malezji, Australii, Francji, Niemczech, USA, Korei Południowej, ZEA, Wietnamie, Nepalu, Kambodży, Sri Lance, na Filipinach, w Indiach, Rosji, Szwecji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i we Włoszech (stan na sobotę).

Wiele informacji dotyczących zagrożeń związanych z wirusem pozostaje niejasnych nawet dla WHO, a co dopiero dla skromnych analityków przygotowujących „Weekly Brief” – w związku z tym nie będziemy na ich temat spekulować. Stwierdzimy jedynie, że wirus charakteryzuje się prawdopodobnie stosunkowo długim czasem inkubacji (jest to czas od zarażenia do wystąpienia pierwszych symptomów, który w tym wypadku ma wynosić, w zależności od źródła, od pięciu do 14 dni. W tym czasie występuje ryzyko dalszego zarażania), spowodował w ujęciu procentowym znacznie mniej zgonów niż podobne koronawirusy, takie jak SARS (niemal 9,5%) czy MERS (34,5%, przy czym większość zarażeń następowała w wyniku kontaktu z wielbłądami, a nie na skutek zarażenia przez człowieka), rozprzestrzenia się znacznie szybciej niż jego dwóch wspomnianych wyżej „kuzynów” (liczba zarażonych na SARS podczas całego okresu trwania pandemii pomiędzy listopadem 2002 a lipcem 2003 wynosiła 8098, o tysiąc mniej niż przez nieco ponad miesiąc zanotowano zarażeń 2019-nCoV – i to pomimo znacznie szybszych i bardziej zdecydowanych działań chińskiej administracji w obecnej chwili).

Lufthansa, British Airways, United Airlines, American Airlines, Air Asia, Cathay Pacific, Air India, Air Canada, Delta, KLM, IndiGo, Lufthansa, LOT oraz Finnair zawiesiły lub znacząco ograniczyły liczbę lotów do Chin. Włochy zawiesiły wszystkie loty do i z Chin. Rosja, Korea Północna (i ty, Brutusie!), Makao, Tajwan, Mongolia, Nepal, Kazachstan, Filipiny, Wietnam oraz Hongkong zamknęły granice z Chinami albo wstrzymały lub znacząco ograniczyły wydawanie wiz obywatelom tego kraju. Dziesiątki firm i sieci handlowych, od McDonald’s przez Renault po Levi’s, zdecydowały się na zamknięcie oddziałów w całym Państwie Środka. W wielu miastach zawieszono lub ograniczono transport publiczny (a nawet prywatny).

Fakt, że również Hongkong zamknął swe „granice” z Chinami, naprowadza nas na kolejny temat, mianowicie skutki ekonomiczne wybuchu nowej pandemii. Te z pewnością dotkną Hongkong, który i tak doświadcza znaczącego spowolnienia gospodarczego. Nastąpiło ono na skutek protestów spowodowanych uchwaleniem prawa ekstradycyjnego, ich podłożem było jednak, jak to zwykle bywa, niezadowolenie między innymi z rosnących kosztów życia, szczególnie wśród młodszej części społeczeństwa Specjalnego Regionu Administracyjnego. Protesty z kolei przełożyły się na znaczny spadek dochodów z turystyki – wybuch epidemii będzie więc kolejnym bolesnym ciosem spadającym na Hongkong w ostatnich miesiącach. Nawiasem mówiąc protesty nie ustają, i ciekawe, jaki wpływ będzie miała epidemia na stosowanie ustanowionego w odpowiedzi na protesty prawa zakazującego używania masek w miejscach publicznych. Dla przykładu: według komunikatu hongkońskiego ministerstwa pracy stopa bezrobocia ma wynieść w tym roku pięć procent, czyli tyle, ile podczas epidemii SARS w 2003 roku. Epidemia SARS może również posłużyć za punkt odniesienia przy przewidywaniu spowolnienia ekonomicznego; jej wybuch spowodował – chwilową, co prawda – stratę 2,65% PKB Hongkongu, i 1,05% w Chinach kontynentalnych.

Epidemia odbije się więc na ekonomii Chin, a jeżeli WHO miałaby rekomendować szerzej zakrojone działania, mające ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, takie jak zakaz podróży czy ograniczenia ekspertowe, gospodarka Państwa Środka ucierpi jeszcze bardziej. Co równie ważne, epidemia ma miejsce w momencie spowolnienia chińskiej gospodarki – część prognoz przewiduje, że w 2020 roku wzrost gospodarczy spadnie poniżej psychologicznej granicy 6%. I o ile wiele wskazuje na to, że Pekin akceptuje owo spowolnienie jako nieuniknione, nie starając się stymulować gospodarki poprzez wzrost wydatków publicznych czy dodruk pieniądza (nawiasem mówiąc w przeciwieństwie do właściwie wszystkich innych krajów świata), o tyle unikanie „szoków” i nagłych zaburzeń ekonomicznych, mogących doprowadzić do wybuchów niezadowolenia społecznego, stało się dla KPCh priorytetem. Takim właśnie szokiem – i ekonomicznym, i społecznym (bo istnieją – bardzo prawdopodobne, że uzasadnione – podejrzenia, iż Chiny zaniżają liczbę zarażonych) – jest epidemia 2019-nCoV.

 

Weekly Brief 1–7.02.2020

CHINY KICHAJĄ, RESZTA ŚWIATA ŁAPIE GRYPĘ

W sobotę liczba zarażonych koronawirusem 2019-nCoV przekroczyła 35 tysięcy; liczba ofiar śmiertelnych wynosi natomiast 719. Podczas czwartkowej konferencji prasowej przedstawiciele WHO stwierdzili, że niemożliwe jest określenie, kiedy wystąpi szczyt zachorowań – jest on jednak jeszcze przed nami.

Coraz drastyczniejsze stają się natomiast skutki ekonomiczne epidemii – nie tylko dla Chin, rzecz jasna, ale dla światowej gospodarki również. Ostrzegała o tym w piątek amerykańska rezerwa federalna, przewidując możliwe spowolnienie gospodarcze w USA, spowodowane właśnie sytuacją w Chinach. Skutki zarówno ścisłej kwarantanny w kilkunastu miastach prowincji Hubei, jak i czasowych zamknięć setek fabryk siłą rzeczy rozleją się na całe łańcuchy dostaw, zlokalizowane przecież w dziesiątkach krajów.

We wtorek na dwa tygodnie zamknięta została znajdująca się w prowincji Henan fabryka firmy Foxconn (produkującej podzespoły oraz składającej smartfony IPhone); prezes Apple Tim Cook zapowiedział, że sklepy Apple w Chinach pozostaną zamknięte. Nawiasem mówiąc, niemal połowa z 800 zakładów produkcyjnych Apple znajduje się w Chinach; państwo to jest również znaczącym rynkiem zbytu dla Apple. Prognozy finansowe zrewidował również producent układów scalonych Qualcomm.

Z powodu braku dostaw części z Chin Hyundai wstrzymał czasowo produkcję samochodów na taśmach montażowych w fabrykach znajdujących się w Korei Południowej. Zamknięte pozostają fabryki Volkswagena i Daimlera, a także 12 fabryk należących do Toyoty. Połowa wszystkich znajdujących się w Chinach Starbucksów i jedna trzecia restauracji należących do Yum! Brands (w tym KFC i Pizza Hut) również została czasowo zamknięta. Przez koronawirusa stracił nawet Disney; według przedstawicieli tej firmy zamknięcie na tydzień parków rozrywki w Szanghaju i Hongkongu ma wygenerować stratę w wysokości 175 milionów dolarów.

Boleśnie ucierpi także Australia; po pierwsze z powodu zmniejszonego zapotrzebowania na surowce, ale także, podobnie jak Wietnam, z powodu zmniejszonego ruchu turystycznego. Warto dodać, że turyści z Chin wydają w Australii więcej pieniędzy niż odwiedzający ten kraj przybysze z USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Nowej Zelandii razem wzięci. Do tego dochodzą jeszcze straty wynikające z odpływu studentów z australijskich uniwersytetów (ponad 160 tysięcy studentów z Chin nie będzie mogło kontynuować nauki; ma to spowodować stratę ocenianą na dwa miliardy dolarów – i to tylko z racji mniejszych wpływów z czesnego).

Stracić mogą również Niemcy, których gospodarka i tak od dłuższego czasu balansuje na granicy recesji; według opublikowanych w czwartek danych produkcja przemysłowa w tym kraju zmniejszyła się w grudniu o 6,8% w ujęciu rok do roku i o 3,5% w porównaniu z listopadem. Jest to najgorszy wynik od ponad dekady. Zmniejszenie popytu generowanego przez chiński rynek jeszcze bardziej zaszkodzi niemieckiej gospodarce – a wraz z nią całej Unii Europejskiej, w szczególności państwom ściśle sprzęgniętym z niemieckimi łańcuchami dostaw. Wietnam z kolei stracić ma ponad 7,7 miliarda dolarów przychodów z samego tylko spadku ruchu turystycznego generowanego przez Chińczyków.

Ów przestój szczególnie boleśnie odbije się na Hongkongu, który z kolei jest kluczowy dla utrzymania poziomu inwestycji zagranicznych w Chinach kontynentalnych. Na przykład linie lotnicze Cathay Pacific zwróciły się z prośbą do wszystkich pracowników (w sumie 27 tysięcy ludzi) o wzięcie trzytygodniowego bezpłatnego urlopu pomiędzy marcem a czerwcem. Ograniczenia ruchu pasażerskiego w Hongkongu doprowadziły do sytuacji, w której dostanie się do miasta i wydostanie z niego staje się coraz trudniejsze.

Mocno obniżyła się również cena ropy; pomiędzy szczytem napięć związanych z zabiciem generała Solejmaniego cena tego surowca spadła o 20% (pięć kolejnych tygodni spadków). Doprowadziło to do rekomendacji dalszego zmniejszenia przez państwa należące do grupy OPEC+ wydobycia ropy – tym razem o 600 tysięcy baryłek dziennie. Podobnie ma się sytuacja z gazem; chińskie przedsiębiorstwo zajmujące się wydobyciem i dostarczaniem gazu ziemnego China National Offshore Oil Corporation (CNOOC) zadeklarowało, że z powodu epidemii nie przyjmie trzech zakontraktowanych wcześniej dostaw LNG. Zarówno Shell, jak i Total odmówiły uznania deklaracji „siły wyższej” przez CNOOC i będą najprawdopodobniej domagać się kompensacji.

Zdaje się, że epidemia koronawirusa staje się tym rodzajem „black swan event”, którego obawiały się Chiny (i o którym mówił Xi Jinping w styczniu zeszłego roku), a więc niemożliwym do przewidzenia wstrząsem ekonomicznym i społecznym grożącym zarówno destabilizacją społeczną, jak i ekonomiczną – przy czym oba te zjawiska napędzają się wzajemnie. Fakt, że globalne łańcuchy dostaw są tak splątane, a Chiny odgrywają w nich tak istotną rolę, będąc jednocześnie ogromnym rynkiem zbytu, powoduje, że skutki epidemii (pandemii?) nowego koronawirusa rozlewają się na cały świat.

A wszystko to przecież jedynie przedsmak trzęsienia ziemi, jakie wywołałoby prawdziwe rozerwanie łańcuchów dostaw spowodowane eskalacją rywalizacji pomiędzy USA a Chinami. Ta z kolei trwa w najlepsze, szczególnie na najbardziej wyeksponowanym jej odcinku, czyli technologii…

 

Weekly Brief 8-14.02.2020

COVID-2019

W piątkowe popołudnie liczba zachorowań na COVID-2019 (bo takiej oficjalnej nazwy doczekał się wirus z Wuhan) przekroczyła 65 tysięcy; liczba ofiar śmiertelnych wynosi natomiast 1384, w tym jeden przypadek w Hongkongu oraz po jednym w Japonii i na Filipinach. O ile na początku tygodnia wydawać się mogło, że epidemia zaczyna wytracać swą dynamikę (spadła liczba zarażonych), o tyle wraz ze zmianą metody diagnozowania zachorowań przez chińskie władze (obecność wirusa stwierdza się teraz na podstawie obrazu klinicznego, a nie badań laboratoryjnych) zanotowano gwałtowny wzrost ich liczby; w ciągu jednego dnia stwierdzono ponad 15 tysięcy nowych przypadków zakażenia COVID-2019. Pytanie rzecz jasna brzmi, dlaczego Chiny zdecydowały się na ową zmianę i jak przedstawiałyby się statystyki zachorowań w innych krajach, gdyby zastosować te same kryteria. Co ciekawe, może się okazać, że metoda wykrywania obecności wirusa za pomocą zestawów diagnostycznych była zawodna; testy miały działać poprawnie jedynie w 30 do 50 procent przypadków.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej WHO określiła epidemię jako „śmiertelne niebezpieczeństwo dla całego świata”. Organizacja stwierdziła również, że opracowanie szczepionki chroniącej przed nowym koronawirusem może zająć około 18 miesięcy.

Coraz wyraźniej odczuwalne stają się również skutki ekonomiczne wywołane przez wybuch epidemii. Opublikowany w tym tygodniu raport dotyczący handlu morskiego wskazuje, że straty morskich operatorów kontenerowych wynosić mogą nawet 350 milionów dolarów tygodniowo; straty wynikające ze zmniejszonego ruchu turystycznego mają wynieść nawet 80 miliardów dolarów w ciągu najbliższego roku. Sam Xi Jinping również ostrzegł przed możliwym spowolnieniem gospodarczym spowodowanym przez wirus; według chińskiego rządowego think tanku National Institute for Finance and Development COVID-2019 może kosztować gospodarkę Chin aż jeden procent PKB w ujęciu rocznym. Według Reutersa Chiny przygotowują pakiet stymulacyjny mający złagodzić negatywne skutki epidemii, na który mają się składać zarówno zwiększone wydatki publiczne, jak i obniżki podatków. Jednocześnie chińskie władze wezwały do powściągliwości przy ogłaszaniu kwarantann i zawieszaniu działalności przez fabryki.

Za nieadekwatną, zdaniem Pekinu, reakcję na epidemię stanowiskiem zapłacił już pierwszy sekretarz partii w prowincji Hubei (zastąpił go były burmistrz Szanghaju) oraz szef komisji zdrowia tej samej prowincji.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Kroniki COVID Albert Świdziński

Zobacz również

Mackinder. Część 1
„Góra Tabor” Wiesława Helaka — o niedokończonej przemianie (Audio)
Jacek Bartosiak – kilka wstępnych pytań w sprawie koronawirusa (Podcast)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...