(Fot. pixabay.com)
Zapewne każdy świadomy politycznie mieszkaniec pogranicznych prowincji imperium czuł, że władza turecka „odchodzi” ze wschodniej Anatolii, z Bałkanów, ze strefy brzegowej zachodniego Morza Egejskiego, z Półwyspu Arabskiego. Kwestia wschodnia, czyli cały amalgamat sporów terytorialnych, ruchów narodowych i sprzecznych międzynarodowych interesów, destabilizowała imperium, torując drogę dyplomacji siłowej i interwencjom zbrojnym Wielkiej Brytanii, Francji, Austro-Węgier i Rosji.
Do tego Bułgaria ogłosiła niepodległość, Austro-Węgry zaanektowały Bośnię i Hercegowinę, Włochy zagarnęły Trypolitanię (czyli Libię), a dwie wojny na Bałkanach z lat 1912–1913 doprowadziły do uzyskania niepodległości przez Albanię, do utraty przez Turcję Macedonii i Krety oraz – summa summarum – do prawie całkowitego wypchnięcia imperium z Europy. Linia frontu i linia graniczna przebiegały około 30 kilometrów od stołecznego Stambułu.
Klęska stała się jasna, gdy obrócenie się wcześniejszej sojuszniczki państw centralnych – Bułgarii – we wrześniu 1918 roku przeciwko Niemcom doprowadziło do jej rozejmu z ententą i do likwidacji przedmurza Turcji na zachodzie. W rezultacie droga do Stambułu zamieszkanego przez ogromną społeczność grecką stała przed ententą i znienawidzonymi przez Turków wojskami greckimi otworem. Przy greckiej granicy były już skoncentrowane wojska aliantów, a rząd turecki chciał już tylko pokoju.
Do podparyskiego Sèvres zjechali się dyplomaci, żeby podpisać dokumenty, które miał przekształcić niepewny rozejm w trwały pokój. W maju 1920 roku negocjatorzy przedstawili tureckim delegatom projekt ostatecznego traktatu pokojowego. Jego postanowienia były dla Turków wstrząsem.
Syria, Mezopotamia i Palestyna miały zostać Turcji odebrane, co torowało drogę systemowi mandatów, które oddawały wspomniane terytoria pod zarząd brytyjski i francuski. Większa część wschodniej Anatolii miała zostać podzielona między niepodległą Armenię i przyszły Kurdystan. Potwierdzono też uniezależnienie Egiptu i Cypru od Turcji, część wybrzeża Morza Egejskiego wokół Smyrny przyznano Grecji (Izmir). Stambuł i cieśniny tureckie miały być zarządzane przez międzynarodową komisję składającą się z przedstawicieli Wielkiej Brytanii, Francji Włoch, Grecji, USA i innych krajów.
Można było jeszcze rozumieć utratę ziem arabskich, ale rozbiór Anatolii i rezygnacja z kontroli Stambułu oraz cieśnin to już były niewyobrażalne ustępstwa. Taki stan rzeczy doprowadził do powstania tureckich sił politycznych i wojskowych opierających się dyktatowi aliantów i do wojny z Grecją o wybrzeże Morza Egejskiego. Na ich czele stanął Mustafa Kemal Atatürk – ojciec współczesnej Turcji.
Dlatego Turcy są tak wrażliwi na zagrożenie swojego pola bezpieczeństwa wokół rdzenia kraju, chcą kontrolować strefy buforowe, obawiają się interwencji zewnętrznych mocarstw spoza regionu, są też wrażliwi na ruchy ludności, stabilność Anatolii i oczywiście kontrolę Stambułu oraz jego bezpośredniego otoczenia od strony Europy i Morza Czarnego. Te imperatywy w polityce Ankary widać teraz gołym okiem.
Historia się nie skończyła. Niby świat się zmienia, a jednak nic się nie zmienia, zwłaszcza dla Turcji.
Autor
Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Trwa ładowanie...