Rosjanie o rewizji doktryny Piłsudskiego – Giedroycia, czyli odnowiony polski imperializm

Obrazek posta

(Fot. pixabay.com)

 

Waga wystąpień tego środowiska jest związana z jego miejscem w rosyjskiej przestrzeni medialnej i intelektualnej. Jest to grupa polityczno-naukowo-dziennikarska, którą z grubsza zaliczyć można do patriotycznego, niektórzy napisaliby: nacjonalistycznego, mainstreamu rosyjskiego.

Środowisko to może nie najbardziej wpływowe, ale ważne, a przy tym, abstrahując od nieformalnych i mniej naświetlonych przez media powiązań, o których nie warto teraz dyskutować, opiniotwórcze. O naturze tych powiązań świadczyć może fakt, że Modest Kolerow, redaktor naczelny Regnum, ma zakaz wjazdu do krajów bałtyckich. Nie jest to też środowisko dobrze postrzegane w Turkmenistanie, podobnie skonfliktowane jest z Łukaszenką na Białorusi, nawet w Tatarstanie Regnum jest krytykowane, bo mające tam miejsce wydarzenia ponoć naświetla wyłącznie „z wielkorosyjskiej perspektywy”.

 

Ale tym bardziej istotne jest, co ludzie z tej grupy myślą i mówią o Polsce, bo to ich poglądy i propozycje mają szansę wpłynąć na politykę Kremla, a nie – skądinąd też warte obserwowania – przesłania Aleksandra Nawalnego.

 

Drugim istotnym powodem jest to, że jest to grupa rzeczywiście Polską się interesująca. Jest to głównie zasługa Stanisława Stremidłowskiego, znającego nasz język, co w Rosji nie jest zjawiskiem zbyt częstym. Dla ludzi dyskutujących o „wielkiej” polityce Rosji skupionych choćby w środowisku Klubu Wałdajskiego czy Rady ds. Polityki Międzynarodowej Polska jest tematem marginalnym zauważanym najczęściej tylko wtedy, kiedy napływają informacje o zwiększaniu amerykańskiej obecności na wschodniej flance NATO.

W ostatnich tygodniach daje się, co ciekawe i warte odnotowania, zauważyć pewien wzrost zainteresowania rosyjskich prokremlowskich środowisk politologicznych kwestią dialogu z Polską. Chodzi nie tylko o to, co pisze Regnum, ale też o apel Siergieja Markowa wprost adresowany do polskich elit, w którym mówi on o potrzebie dialogu.

 

Świadectwem tego zainteresowania jest też – paradoksalnie – jedno z ostatnich wystąpień rzeczniczki rosyjskiego MSZ-u Marii Zacharowej, która powiedziała, że Rosja nie będzie bezczynnie przyglądała się temu, jak materializuje się idea Trójmorza.

 

Wydaje się, że z rosyjskiej perspektywy znacznie bardziej widoczne jest to, czego my w Polsce zdajemy się nie dostrzegać, a mianowicie fakt, iż wraz ze wzrostem naszego potencjału gospodarczego i militarnego, wraz z okrzepnięciem tej części polskiej elity, która myśli o realizowaniu polityki ochrony interesów narodowych, a nie zdaniu się na przewodnią rolę Brukseli i Berlina, krystalizuje się na powrót to, co Rosjanie nazywają „polską ideą imperialną” i co w najbliższych latach może stanowić dla Moskwy fundamentalne wyzwanie w regionie.

W trakcie okrągłego stołu zorganizowanego pod koniec lutego przez środowisko Regnum rozmawiano właśnie o niepozornych, ale układających się w przemyślany schemat, zmianach w polskiej polityce. Modest Kolerow, redaktor naczelny Regnum, jest zdania, że złożoność relacji Rosji z Polską wynika z tego, że polska polityka historyczna wobec Rosji jest nie tylko elementem ponadpolitycznego konsensusu, a nawet wielowiekowej tradycji, ale również była i po latach przerwy znów staje się narzędziem osiągania celów politycznych w krajach ościennych. W tym sensie odwoływanie się Polaków do tradycji walki o wolność i swobodę nie jest zdaniem Kolerowa niczym innym, jak tylko ukrytą formą polskiego imperializmu, z oczywistych powodów zwróconego na Wschód.

To nie jest żadna nowa teza, podobne głosy dało się słyszeć w Rosji w XIX wieku, zwłaszcza w środowiskach propaństwowych, jednak ciekawy wydaje się powrót, i to teraz, do tego rodzaju argumentacji. Tym bardziej że Kolerow najwyraźniej jest zdania, iż w starciu narracji historycznych polskiej i kremlowskiej czy – zaryzykujmy pogląd – rosyjskiej, przewaga jest dziś po stronie Warszawy. Moskwa walczy z naszą opowieścią o historii w sposób „partyzancki”, a przez to nieskuteczny, bo tak nie da się przeciwdziałać narracji historycznej dużego i silnego kraju, jakim jest Polska, a ponadto kraju, którego elity są zgodne co do zasadniczej słuszności własnej narracji i dzięki temu mówią jednym głosem. Ale nie o historię tu idzie, ale o rywalizację imperiów, bo w optyce Kolerowa Polska historycznie była środkowoeuropejskim imperium, które skutecznie i przez setki lat zwycięsko zmagało się z imperium rosyjskim.

Obecnie mamy w gruncie rzeczy, nie bacząc na zmieniające się kostiumy, odnowienie tego starego sporu – starcia imperiów, którego polem rywalizacji i być może zgniotu stają się państwa nas rozdzielające, a celem dominacja.

 

„Polski imperializm – argumentuje Kolerow – uzbrojony w narzędzie, jakim jest polityka historyczna, i elastyczną doktrynę Piłsudskiego – Giedroycia, w myśl której Polska nie musi inkorporować obszarów kresowych, ale wystarczy, że będzie je kontrolowała i uczyni z nich państwa protektoraty, to dla Rosji poważny przeciwnik, wobec którego nie mamy odpowiedzi”.

 

Co ciekawe, zdaniem redaktora naczelnego Regnum powstrzymywanie tego polskiego imperializmu może następować jedynie siłami Ukrainy i Białorusi, ale to musi oznaczać rewizję rosyjskiej polityki wobec tych krajów. Ale do takiej przemyślanej i skutecznej akcji Rosja zdaniem Kolerowa też nie jest przygotowana. Druga konstatacja Kolerowa jest następująca: fundament polskiej polityki historycznej jest w swej istocie antyrosyjski. Jeśli chodzi o współczesną polską ideę imperialną, to Kolerow jest zdania (powołuje się przy tym na nieoficjalne rozmowy z przedstawicielami polskich elit), że Warszawa uważa, iż Rosja próbując odzyskać wpływy na Ukrainie, ostatecznie, w planie historycznym, tam ugrzęźnie. W efekcie politycznie i ekonomicznie się „wykrwawi”, bo to oznacza choćby zablokowanie możliwości rosyjskiej polityki europejskiej.

Polska nie jest gotowa rozmawiać o „rozbiorze” czy podziale wpływów z Rosją na Ukrainie i na Białorusi z tego prostego powodu, że uważa, iż w ostatecznym historycznym rozrachunku obydwa te państwa będą bliższe Polsce niźli Rosji. Nowoczesny polski imperializm, odnowiona idea Piłsudskiego i Giedroycia, polega jego zdaniem na wykorzystaniu we własnych interesach ekonomicznych społecznej dynamiki państw buforowych (pracownicy, edukacja, związki gospodarcze) oraz narzuceniu światopoglądowej, mentalnej kontroli tamtejszym elitom, które na porządek regionalny i rolę Rosji patrzeć będą przez polskie okulary. I na tego rodzaju politykę Warszawy Rosja również zdaniem Kolerowa nie jest przygotowana. Ale co ciekawe, snuje on wizję polsko-rosyjskiego dialogu, a niewykluczone, że nawet porozumienia. Kwestionując rozpowszechnioną we współczesnej Rosji mitologię, jest on zdania, że polskie doświadczenia, interpretacja historii (spojrzenie imperialne) i psychologia są paradoksalnie bliższe Rosji niż kołchozowy nacjonalizm Łukaszenki czy zmitologizowana samoświadomość Ukrainy.

W takim ujęciu Polska jawi się na wzór Niemiec jako z jednej strony przeciwnik w poważnej rywalizacji, a z drugiej potencjalny partner do rozmowy.

 

Ten polski awans wart jest o tyle odnotowania, że w dotychczasowej rosyjskiej narracji występowaliśmy jako państwo nieliczące się, zwasalizowane przez Amerykanów, o niewielkich w gruncie rzeczy możliwościach.

 

Ta optyka właśnie zaczyna się zmieniać. I, jak mówi Kolerow, „mamy z nimi o czym rozmawiać, poza granicami traumatycznych doświadczeń” historycznych.

 

Uczestniczący w dyskusji Aleksander Fadiejew, profesor w Instytucie Krajów WNP, a jest to placówka o wyraziście nacjonalistycznym profilu, mówi wręcz o „polskiej strategii działań pośrednich” na Wschodzie.  Jej celem jest polityczne zdominowanie terytoriów wschodnich, przy czym, jak zauważa, ambicje Polski nie ograniczają się do obszarów historycznie wchodzących w skład I Rzeczypospolitej, ale są szersze, bo obejmują choćby dzisiejszy Krym czy obwód kaliningradzki.

 

Warunkiem koniecznym pojawienia się w Warszawie tego rodzaju podejścia jest pozyskanie silnego zewnętrznego patrona. Dziś w tę rolę zdaniem Fadiejewa wchodzą Stany Zjednoczone, a Polska ten amerykański wzrost zainteresowania regionem wykorzystuje, nadając mu swój antyrosyjski koloryt. Jeśli idzie o politykę wobec Białorusi, to w jego opinii, przyjęty zostanie jej wariant elastyczny, polegający na budowie szczególnych relacji.

Inni uczestnicy dyskusji, tacy jak Dmitrij Oficerow-Biełski czy Stanisław Stremidłowski, zwracali uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze na to, że Polska chce uczynić atut ze swego położenie granicznego (w obszarze limitrofu), narzucając silniejszym graczom kolektywnego Zachodu swą interpretację polityki rosyjskiej.

 

Po drugie byli zdania, co wprost powiedział Stremidłowski, że w gruncie rzeczy Polska nie uprawia polityki pojmowanej jako rozumne realizowanie istotnych celów, ale raczej posiłkuje się instynktem, głęboko zakorzenionym i powszechnym, i niezależnym od orientacji politycznych, oraz przekonaniem o wrogości i sprzeczności interesów polskich i rosyjskich, a także o potrzebie istnienia „państw buforowych”, które rozdzielać będą organizmy państwowe polski i rosyjski.

 

Stremidłowski objawił się przy tym, trochę na wzór wczesnych panslawistów w typie Michaiła Pogodina czy słowianofilów, jako zwolennik polsko-rosyjskiego partnerskiego państwa związkowego, a także rosyjskich gwarancji atomowego bezpieczeństwa dla Polski. W opublikowanym niedługo po tej dyskusji artykule proponuje on zresztą, aby Rosja, godząc sią na rzecz, jak się wydaje, nieuchronną w dłuższej perspektywie, czyli na stopniową demokratyzację Białorusi przy jednoczesnym przechodzeniu jej do „obozu Zachodu”, postawiła sobie za zasadniczy cel przeciwdziałanie sytuacji, w której płaszczyzną integracji mogłaby być obawa przed Rosją czy szarzej rozumiana antyrosyjskość.

Dyskusja ta pokazuje też, jak – paradoksalnie – w obliczu wielkiego zaangażowania politycznego, gospodarczego czy wojskowego Rosja niepewnie czuje się na obszarze państw położonych między naszymi krajami. W tym sensie stanowi wskazówkę dla nas, co mogłoby się stać, gdybyśmy politykę instynktowną zastąpili przemyślaną strategią.

 

Autor

Marek Budzisz

Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".

 

Marek Budzisz Background Check

Zobacz również

Nuklearne tabu
Weekly Brief 29.02 – 6.03.2020
Wyścig zbrojeń na Pacyfiku (Podcast)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...