Strategia Polski wobec Białorusi

Obrazek posta

Wraz z rozpadem Związku Sowieckiego Rosja stanęła przed dużym problemem strategicznym: przez stulecia Kreml polegał na obszarach buforowych, utrudniających plany potencjalnym wrogom. Jednak po upadku ZSRS z obszaru tego wyłoniły się państwa narodowe – Białoruś i Ukraina oraz państwa Bałtów. Słabość militarna i zapaść państwowości uniemożliwiły Rosji próbę osiągnięcia status quo ante. Wobec tego stanu rzeczy Rosja musiała zaufać ustaleniom udzielonym jej przez NATO i Stany Zjednoczone, których częścią była obietnica, że żadna z byłych socjalistycznych republik radzieckich nie zostanie członkiem NATO. Jednak z punktu widzenia Waszyngtonu Rosja nigdy nie zaprzestała ingerencji w wewnętrze sprawy tych państw, tym samym unieważniając owo porozumienie – o ile rzeczywiście kiedykolwiek istniało.

 

Rosyjskie pogranicza

Lata następujące po upadku ZSRS nie  były dla Rosji korzystne. Państwa bałtyckie dołączyły do NATO. Ukraina, najważniejsze być może państwo buforowe, doświadczyła przewrotu i usunięcia sympatyzującego z Moskwą rządu na rzecz sił dążących do integracji z Zachodem; Kreml oskarżył Zachód o współudział w tej „rewolucji”. Z punktu widzenia Rosji nie tylko utraciła ona swoje obszary buforowe, ale również państwa, które powstały w ich miejsce, Ukraina i państwa bałtyckie zostały bowiem włączone w zachodni system bezpieczeństwa.

Ukraina to kraj nie tylko duży, lecz także zróżnicowany kulturowo i etnicznie. O ile więc rozmieszczenie na jej terytorium sił USA w oczywisty sposób byłoby dla Rosji wysoce niepożądane, to jednak utworzenie infrastruktury militarnej mogącej umożliwić prowadzenie przeciwko Moskwie działań ofensywnych byłoby nie tylko czasochłonne, ale i kosztowne. O ile Kijowowi bliżej być może do Zachodu, a zbuntowanym prowincjom wschodniej Ukrainy do Rosji, to kluczową kwestią pozostaje sama wielkość Ukrainy, zapewniająca Moskwie tak potrzebną przestrzeń. Stany Zjednoczone nie mają żywotnych interesów na Ukrainie tak długo, jak wojska rosyjskie pozostają na wschód od Karpat. Rosja, owszem, uznaje sytuację na Ukrainie za kluczową dla swego bezpieczeństwa – ale dopóki perspektywa wojsk USA stacjonujących vis-à-vis Briańska jest odległa, dopóty Rosja nie czuje się krytycznie zagrożona.

Analogiczna sytuacja ma również miejsce w wypadku państw bałtyckich, które jeżeli zostałyby zajęte przez Rosjan, mogłyby posłużyć do szachowania Polski od północy. Gdyby natomiast na ich terytorium miały stacjonować znaczące siły NATO, północno-zachodnie rubieże Rosji stałyby się podobnie zagrożone. Jednakże państwa bałtyckie nie gwarantują głębi strategicznej – ofensywa przeprowadzona przez wojska USA przechodząca przez teren państw bałtyckich byłaby nie tylko spowolniona brakiem odpowiedniej infrastruktury, ale także podatna na ataki rakietowe i lotnicze oraz obciążona przez ograniczoną możliwość manewru. Utrata wpływów w państwach bałtyckich jest dla Rosjan z wielu powodów bolesna – ale prowadzenie działań wojennych przeciwko niej z terytorium państw bałtyckich byłoby niezwykle trudne; można więc przypuszczać, że żadna ze stron nie zdecydowałaby się na prowadzenie działań, korzystając wyłącznie z terenu tych państw.

Chociaż znacznie uszczuplone, rosyjskie obszary buforowe wciąż zatem spełniają swoją funkcję. Inaczej ma się sytuacja z położoną pomiędzy państwami bałtyckimi a Ukrainą Białorusią – gdyby i ona dokonała reorientacji na Zachód, Smoleńsk stałby się miastem granicznym, a siły NATO znalazłyby się niecałe 480 kilometrów od Moskwy. Jeżeliby natomiast Mińsk miał się znaleźć w pełni w orbicie Rosji, ta ostatnia dzieliłaby 240-kilometrową granicę z Polską. Co więcej Białoruś, w przeciwieństwie do Ukrainy, jest na tyle mała, że zarówno jej wschodni, jak i zachodni sąsiedzi mogą rozważać zasadność szybkiej ofensywy, a zarazem wystarczająco duża, aby umożliwić wojnę manewrową i zapewnić głębię strategiczną.

Wszystko to sprawia, że pod względem strategicznym Białoruś jest najistotniejszym z państw buforowych. Rosja nie pogodziłaby się z pojawieniem się potencjalnie wrogich sił w bezpośredniej bliskości Smoleńska; tak samo jak Polska nie mogłaby zaakceptować obecności sił rosyjskich 150 kilometrów od Warszawy. Taka sytuacja zmusiłaby każdą ze stron do działania.

 

Neutralność Białorusi

Przez ostatnie 30 lat zarówno USA, obecne w innych krajach regionu, jak i Rosja, starająca się nie dawać USA pretekstu do dalszego jej osłabiania, nie nastawały przesadnie na białoruską neutralność. Nie znaczy to, że państwa te były przychylne prezydentowi Łukaszence ani też że gotowe były zaufać sobie nawzajem. Mimo to istniała świadomość, że o ile zmiany w orientacji geopolitycznej Ukrainy bądź państw bałtyckich mimo wszystko nie przekreślą ich znaczenia jako stref buforowych, to tego samego nie da się powiedzieć o Białorusi. Białoruś mogła pozostać neutralna jedynie pod warunkiem, że żadna ze stron nie podejmie prób podporządkowania jej sobie, a władzę w kraju dalej sprawować będzie satrapa, starający się utrzymać podobny dystans wobec obu potęg.

W ostatnich miesiącach Rosjanie zaczęli coraz silniej naciskać na Mińsk, wykorzystując do tego od dawna istniejącą ideę postępującej integracji obydwu państw. I chociaż wizja roztaczana przez Rosję wydaje się stosunkowo niegroźna, to zarówno sposób, w jaki Moskwa naciska na jej zrealizowanie, jak i nerwowa reakcja Łukaszenki, poszukującego alternatywnych źródeł energii i zacieśniającego współpracę z sąsiadami, każą podejrzewać, że wcale taka nie jest. Koncepcja integracji obydwu państw musi więc być postrzegana jako coś więcej niż niewinna inicjatywa. Trzeba też ją widzieć w szerszym kontekście. Jakiekolwiek ustalenia poczynione obecnie, nawet najbardziej łagodnie brzmiące, mogą ulec gwałtownej zmianie później, jeżeli tak nakaże nowa „geografia”. Warto pamiętać, że Białoruś nie jest jedyną byłą republiką sowiecką, którą Moskwa namawia do bliższej integracji – kolejną jest Uzbekistan.

Integracyjne zapędy Rosji należy więc postrzegać jako wynik szeregu celów Kremla. Władimir Putin nazwał upadek ZSRS „największą katastrofą geopolityczną naszych czasów” – zrozumiałe więc, że będzie próbował zminimalizować lub odwrócić skutki tej katastrofy. Interesujące, że równolegle ze sprawą Białorusi wynikła też inna, mianowicie znaczące przetasowania na szczytach rosyjskich władz i czystki w dowództwie sił zbrojnych Federacji. Co najciekawsze, to samo nie miało miejsca w rosyjskich służbach – wygląda to tak, jakby Putin dalej centralizował i tak już mocno scentralizowaną władzę. Można jednak interpretować jego działania również nieco inaczej; przetasowania miały na celu zoptymalizowanie procesów decyzyjnych zachodzących w państwie, tak aby polecenia rosyjskiego prezydenta mogły być skuteczniej realizowane; Putin wstrząsnął również skostniałymi strukturami siłowymi; natomiast aparat wywiadowczy – od czasów Ochrany stanowiący opokę państwa rosyjskiego – pozostał nietknięty.

Rosji nie grozi obecnie żadne egzystencjalne niebezpieczeństwo. Pośpiech, w jakim dokonano reformy, nie może więc być wynikiem obawy przed atakiem. Jego przyczyną może jednak być potrzeba przeprowadzenia działań zaczepnych, a może wręcz ofensywnych. I chociaż jest to czysta spekulacja, brak innej argumentacji nakazuje rozważenie takiej możliwości. Rosja postrzega przyszłość Białorusi jako zagadnienie o znaczeniu strategicznym, a kwestia integracji wynikła w tym samym momencie co przetasowania na Kremlu. Być może jest to zbieg okoliczności, pewny jest natomiast fakt, że Putin uznał integrację z Białorusią za priorytet.

Putin zdaje sobie sprawę, że Rosja nie jest w stanie wygrać wojny z USA; nie może być również pewny, jak w dłuższej perspektywie zachowają się Stany Zjednoczone. Jest jednocześnie jasne, że w chwili obecnej USA nie są gotowe do konfliktu zbrojnego z Federacją Rosyjską. Nie wiemy, jakie dokładnie sygnały dochodzą do służb w obydwu krajach i jak służby owe sygnały interpretują – wiemy natomiast, że jakkolwiek ważna jest Białoruś dla Zachodu, dla Rosji jest ona jeszcze ważniejsza. Rosjanie mogą więc uznać, że ryzyko sprowokowania zbrojnej odpowiedzi USA jest niewielkie.

 

Polska perspektywa

Wszystko to stawia Polskę w trudnej sytuacji. Warszawa nie będzie w stanie powstrzymać pełnoskalowej inwazji sił Federacji Rosyjskiej. Może zatem pojawić się pokusa, aby rozmieścić polskie wojska na Białorusi, zanim na jej terytorium wkroczy Moskwa. Aby tak uczynić, Polska potrzebuje jednak jeżeli nie błogosławieństwa, to przynajmniej życzliwej neutralności USA. Waszyngton najprawdopodobniej ostrzeże jednak Polskę, że nie poprze jakichkolwiek jednostronnych działań na Białorusi. Polska i Rosja są państwami o znacząco różnym potencjale militarnym – i o ile Polska nie może sobie pozwolić na podległą Rosji Białoruś ani o jotę bardziej niż Rosja może sobie pozwolić na sytuację odwrotną, o tyle Kreml zdaje sobie sprawę, że nie musi się obawiać polskiej interwencji. To zapewnia Moskwie jakże potrzebne pole manewru, w tym otwiera ścieżkę do interwencji zbrojnej.

Jednakże Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę nie tylko z tego, że użycie siły zawsze niesie ze sobą dużą dozę nieprzewidywalności, ale również z tego, że ich tok rozumowania może być błędny. Konstatacja ta odnosi się zresztą do wszystkich zainteresowanych stron. Po pierwsze, Białoruś ma ogromne znaczenie strategiczne. Po drugie, główną zaletą kontroli nad terytorium białoruskim jest przewaga strategiczna. Po trzecie, podejmowanie decyzji jest utrudnione z braku pełnego obrazu sytuacji. Z tego z kolei wynika potrzeba sondowania – Polska będzie próbowała ocenić, jak silny jest Łukaszenko, starając się jednocześnie „kupić” czas. Zarówno Polacy, jak i Amerykanie będą próbowali odgadnąć rosyjskie zamiary; dotyczy to w szczególności Amerykanów, którzy nie do końca rozumieją logikę Kremla. Rosjanie natomiast będą sondować nastroje w Warszawie, szukając sposobu na zdestabilizowanie sytuacji wewnętrznej w Polsce.

Wydaje się, że Rosjanie nie pozwolą sobie na podjęcie większego ryzyka, jednak strategia destabilizowania sytuacji wewnętrznej w Polsce może się powieść, jeżeli polskie instytucje nie okażą się wystarczająco odporne. Rosjanie próbowali już doprowadzić do odizolowania Polski od Niemiec, bagatelizując odpowiedzialność za rozpętanie II wojny światowej spoczywającą na Niemcach i próbując obarczyć nią Polskę. Z punktu widzenia Moskwy doprowadzenie do izolacji Polski na arenie międzynarodowej i spowodowanie podziałów wewnętrznych nad Wisłą to kluczowe cele strategiczne, podobnie jak uniemożliwienie przerzutu wojsk USA i odwrócenie uwagi Waszyngtonu.

Sytuacja wewnętrzna w Polsce będzie silnie rzutować na reakcję Warszawy na wydarzenia zachodzące na Białorusi. Jeżeli nad Wisłą do głosu dojdzie ugrupowanie uznające sytuację na Białorusi za pozbawioną znaczenia, Rosja może całkowicie wyzbyć się obaw i być może osiągnąć swoje cele wobec Mińska nawet bez użycia siły. Jeżeli natomiast Kremlowi udałoby się doprowadzić do znacznego pogorszenia stosunków polsko-niemieckich, planowanie przerzutu wojsk USA do Polski w wypadku nadchodzącego konfliktu stałoby się znacznie trudniejsze. Polska musi więc zacząć prowadzić wojnę polityczną. W wymiarze ofensywnym oznaczałaby ona wytworzenie na Kremlu atmosfery niepewności co do reakcji Warszawy i Waszyngtonu na próbę zbrojnej interwencji na Białorusi. W wymiarze defensywnym Polska powinna doprowadzić do powstania jednolitego frontu politycznego wobec Mińska. Skoro Rosja używa metod politycznych do uchylenia pewnych drzwi, prowadzących być może do interwencji zbrojnej, Polska powinna użyć analogicznych sposobów do ich zamknięcia.

 

Autor

George Friedman

George Friedman jest światowej sławy politologiem i analitykiem zajmującym się geopolityką oraz stosunkami międzynarodowymi, a także założycielem i prezesem Geopolitical Futures.
Dr Friedman jest autorem książek z listy bestsellerów „New York Timesa”, a najpopularniejsza praca jego autorstwa, zatytułowana „Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek” („The Next 100 Years: A Forecast for the 21st Century”), pozostaje aktualna dzięki celności zawartych w niej prognoz. Pośród innych książek autorstwa dr. Friedmana są „Flashpoints: The Emerging Crisis in Europe”, „Następna dekada” („The Next Decade”), „America’s Secret War”, „The Future of War and The Intelligence Edge”. Książki George’a Friedmana zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Jego najnowsza książka „The Storm before the Calm” została wydana w lutym 2020 roku. Dr Friedman doradzał wielu cywilnym oraz wojskowym instytucjom w Stanach Zjednoczonych i na świecie, jest także regularnym gościem audycji poświęconych stosunkom międzynarodowym, polityce zagranicznej i funkcjonowaniu wywiadu USA.
Przez ponad 20 lat, aż do momentu złożenia rezygnacji w maju 2015 roku, dr Friedman był dyrektorem generalnym założonej przez siebie w roku 1995 firmy Stratfor. George Friedman jest absolwentem City College of the City University of New York, doktorat uzyskał na Cornell University.

 

George Friedman Background Check

Zobacz również

Rewizja doktryny Mieroszewskiego i Giedroycia potrzebna od zaraz. Część 2. Nowa wielka str...
Rewizja doktryny Mieroszewskiego i Giedroycia potrzebna od zaraz. Część 1 (Audio)
Rewizja doktryny Mieroszewskiego i Giedroycia potrzebna od zaraz. Część 1

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...