Ciekawa sytuacja w dawnym Wielkim Księstwie Litewskim, czyli kwestia Białorusi

Obrazek posta

Mińsk, Białoruś (fot. Pixabay)

 

Z jednej strony nie ma co udawać, że taki wariant był niemożliwy (przynajmniej ja nie zamierzam udawać, że nie brałem go pod uwagę), zważywszy na Wielki Kamień (z pięcioprocentowym udziałem Duisburga), wszechobecne chińskie napisy w Mińsku, 10 lat (a nawet więcej) uśmiechów i tak zwanego dobrego klimatu w relacjach Białoruś–Chiny.

Z drugiej strony to było tylko 10 lat (lub więcej) poklepywania się po plecach. Tylko tyle albo, jeśli okaże się, że jednak doprowadzi to do trwałych zmian po 2019 roku, aż tyle.

 

W każdym razie, gdy Białorusi przystawiono nóż do gardła (lub pistolet do głowy, jeśli ktoś bardziej od historii Iwana Groźnego woli jej nowszą wersję), okazuje się, że w Państwie Środka znalazło się 500 milionów dolarów na kredyt dla Białorusi z dowolnym przeznaczeniem.

 

I co ciekawe nastąpiło to, jak piszą Bartłomiej Radziejewski z Nowej Konfederacji i Rusłan Szoszyn, autor artykułu w „Rzeczpospolitej”, w najbardziej odpowiednim momencie dla Białorusi, a w najmniej odpowiednim dla Rosji”. Stało się to bowiem akurat w ostatnim dniu negocjacji zjednoczeniowych, co zdecydowana większość środowiska eksperckiego w Polsce uznała za rzecz przypadkową, a zatem pozbawioną znaczenia.

Rodzi to kilka bardzo istotnych pytań, których listę przedstawiam poniżej. Jedno natomiast nie ulega wątpliwości. Ten drobny przelew, akurat w tym szczególnym momencie, zmienia sytuację w bezpośrednim otoczeniu Polski, a faktem staje się to, co można było uznawać tylko za jeden z wariantów i to niekoniecznie najbardziej prawdopodobny.

 

Teraz jest już jasne, iż Chinom podoba się sytuacja, w której istnieje Białoruś, niezależna lub nie do końca zależna od Rosji, ale jednak istnieje.

 

I kiedy ta krucha i – powiedzmy sobie szczerze – nieakceptowalna w takiej formie dla III RP, bo niedemokratyczna, państwowość zaczyna być zagrożona, to Chińczycy są w stanie wykonać w tej sprawie jakieś realne posunięcia i wychodzą poza formułę symbolicznych gestów czy kurtuazyjnych uśmiechów, robiąc drobny z ich perspektywy przelew.

I tu pojawia się cała lista pytań, na które trzeba odpowiedzieć, zresztą na marginesie oficjalnego dyskursu w Polsce, który rządzi się swoimi prawami. To ostatnie trzeba uszanować i zaakceptować, ale nie za cenę unikania odpowiedzi na pytania, które zaczynają się już odnosić do bezpośredniego otoczenia Polski.

Po pierwsze, co zrobi (lub co będzie w stanie zrobić) Rosja?

Wejście na teren dawnej Rusi, ostentacyjne mieszanie się w sprawy (domniemanego) rosyjskiego dominium to policzek. Białoruś jest dla Rosji jak Hongkong (i Tajwan) dla (Wielkich) Chin. Pekin swoim działaniem otwarcie i brutalnie zakwestionował niemożność mieszania się w sprawy Rosji. A nie ma Wielkiej Rosji bez Białorusi (i Ukrainy). I co teraz?

Po drugie, jaki koszt są w stanie ponieść Chiny, aby utrzymać kruchą (w nieakceptowalnej dla III RP formie) państwowość białoruską?

Białoruś to istotny element Nowego Jedwabnego Szlaku (ale i tak właściwie nie istnieje bez przejazdu przez Federację Rosyjską). Czy warto zatem inwestować w 10-milionowy kraj, w dodatku narażając się Rosji?

Chiny starają się unikać sponsoringu i zaangażowania, bo to oznacza koszty. Preferują konkretne deale oparte na konkretnych korzyściach, nie zawsze symetrycznie rozłożonych między państwami czy społeczeństwami.

Na ile cenna jest zatem dla Chin Białoruś? Czy był to jednorazowy przelew na pół miliarda dolarów, czy początek całej serii? Każdy wie, że Chiny posiadają zasoby, które pozwalają im bez trudu przelicytować Federację Rosyjską. Czy będą chciały to zrobić? I czego zażądają w zamian?

Po trzecie, jaki koszt poniesie Białoruś?

Czy pomysłem Aleksandra Łukaszenki na białoruską państwowość jest „oddanie się pod opiekę” jeszcze silniejszemu imperatorowi, który wyrósł na wschód od Moskwy? Czy imperator ten będzie oczekiwał tylko symbolicznego trybutu, czy konkretnych wymiernych korzyści? I czy poczynione koncesje nie okażą się jeszcze dotkliwsze dla niezbyt zasobnego młodego państwa, a Białoruś nie popadnie w jeszcze większą (i jeszcze bardziej dla nas nieakceptowalną) zależność, tym razem od dalekiego imperatora rezydującego nie w Moskwie, ale za Wielkim Murem?

Po czwarte, jeśli Pekin zdecyduje się „ustanowić stały przelew” dla słabiutkiej i zagrożonej Białorusi Aleksandra Łukaszenki, to na ile będzie ona w tej koncepcji niezależna od Rosji i przede wszystkim na ile będzie niezależna (lub uzależniona) od samych Chin?

Czy w tej sytuacji Białoruś będzie zależna tylko od Chin, czy również w jakiejś mierze od Rosji? Czy pozostanie stabilną (nieakceptowalną dla nas) dyktaturą, czy stanie się obszarem rywalizacji mocarstw, co zawsze powoduje chaos (vide Ukraina)?

Po piąte, co po (nieakceptowalnym dla III RP) Łukaszence?

Czy rządy przejmie Kola, który od 2017 roku regularnie uczestniczy razem z ojcem w szczytach Pasa i Szlaku (miałem okazję zobaczyć ich tam osobiście dwa lata temu)? Jak odnajdzie się on albo inny następca Łukaszenki w tej niezwykle skomplikowanej rozgrywce i to z nie byle kim, bo z Rosją i Chinami? Zwłaszcza że przecież w tle są jeszcze UE i USA.

Czy można sobie wyobrazić trudniejsze warunki do skutecznej sukcesji? Czy ceną będzie zredukowanie państwowości Białorusi do wymiaru symbolicznego? A może już obecny wymiar może być uznawany za symboliczny? Czy może jednak nie? A może po kilku dekadach nastąpi jej całkowita tej państwowości likwidacja?

Po szóste i dla nas najważniejsze, co zrobią Stany Zjednoczone i Unia Europejska?

Po siódme, znów Rosja

Nie można wykluczyć wariantu, w którym Chiny uznają, iż Białoruś jednak nie posiada ani istotnych dla nich walorów, ani tym bardziej zasobów, i w ostateczności ułożą się z Rosją, uzyskując od niej dodatkowe koncesje (a Białoruś potraktują jako element przetargowy).

Wówczas Białoruś pozostałaby sam na sam z Rosją, a Chiny zdyskontowałyby to sobie w inny sposób. Pytanie, co takiego mogłaby zaproponować Rosja w zamian za brak chińskiego zaangażowania na Białorusi, który to brak, jak widzimy, jest możliwy.

Po ósme, co to oznacza dla Polski?

Wygląda na to, że z demokratyzacji Białorusi, w co tak dużo zainwestowaliśmy i nad czym tak wytrwale pracowaliśmy, nic (przynajmniej na razie) nie wyszło.

 

Walczy ona o przetrwanie i nie waha się użyć chińskiego lewara. Trochę szkoda, iż to nie ambitna polityka jagiellońska Lecha Kaczyńskiego przyczyniła się do zachowania państwowości białoruskiej, ale dalekie i nowo wyrosłe mocarstwo na wschód od Rosji, reprezentujące nieakceptowalne dla III RP wartości.

 

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i zadać niepoprawne politycznie pytanie: Co w sytuacji, gdy dawne Wielkie Księstwo Litewskie wejdzie w orbitę wpływów Pekinu?

Last but not least, Chiny potrafią czekać i to już wiemy. Niczym giełdowy gracz pojawiają się wówczas, gdy nadchodzi dobry moment na zakup, a cena aktywów spada. Wtedy można kupić całkiem tanio i, jak pokazują przykłady wielu krajów, być może nawet przejąć pakiet kontrolny.

Wygląda na to, że tym razem Chiny dokonały przelewu w najlepszym dla siebie momencie. Był to chyba najlepszy moment również dla Białorusi, bo jeszcze chwila, a innego momentu mogłoby w ogóle nie być.

 

Alternatywą był kolejny krok do zjednoczenia Wielkiej Rusi, a tego, jak się okazuje, nie chce ani Aleksander Łukaszenko, ani Białorusini, także ci oglądający Biełsat, którym jednak spodobało się posiadanie słabego i uzależnionego, ale jednak własnego państwa.

 

Ale czy ta strategiczna zbieżność utrzyma się długo? I czy w ogóle zaistnieje? A jeśli tak, do czego doprowadzi? Jakie tutaj pojawiają się warianty? Czy należy w Polsce nad tym się zastanawiać, czy może w ogóle nie powinniśmy sobie zadawać takich pytań?

W 2020 roku zapraszam Państwa na kolejne cykle wykładów, które poprowadzę na uczelniach wyższych. Postaramy się tam wspólnie przewidzieć różne warianty wydarzeń i poruszyć wspomniane tutaj kwestie, które, jak uważam, mają dla nas w Polsce bardzo duże znaczenie.

Dnia 3 stycznia 2020 roku Federacja Rosyjska wstrzymała dostawy ropy naftowej na Białoruś.

Pierwotna wersja tekstu została opublikowana 20 grudnia 2019 roku na profilu facebookowym autora.

 

Autor

Radek Pyffel

(chiń. Rui De Xing) Pełnomocnik zarządu PKP Cargo ds. rynków wschodnich oraz kierownik studiów „Biznes chiński – jak działać skutecznie w czasach Jedwabnego Szlaku” w Akademii Leona Koźmińskiego. W przeszłości m.in. Alternate Director i członek Rady Dyrektorów w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) z ramienia RP (2016–2018), prezes think tanku Centrum Studiów Polska–Azja (CSPA), a także autor kilku książek dotyczących Chin i Azji. Studiował (jako stypendysta MEN) na chińskich uczelniach wyższych, m.in. Sun Yat-sen University w Kantonie i Beijing University. Włada językiem angielskim, chińskim, rosyjskim.

 

Radek Pyffel

Zobacz również

Syryjski ekspres i śródziemnomorski dymiący komin. Flota rosyjska na Morzu Śródziemnym
Znaczenie obszarów buforowych
Jacek Bartosiak - krakowska premiera najnowszej książki, Auditorium Maximum UJ - wyjątkowo...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...