Tydzień subiektywny - odc. 2

Obrazek posta

Co tydzień. Subiektywny przegląd tygodnia. Wydarzenia, które zwróciły moją uwagę. Oto odcinek 2.

 

- W wyborach po raz kolejny okazało się, że Polska jest bardziej proeuropejska niż eurosceptyczna. Tak mówią po tych wyborach niepoprawni optymiści. Ja do nich nie należę, bo okazało się też, że dużej części wyborców nie przeszkadza to, co działo się za poprzedniej władzy. A wręcz chyba się podoba i jej tego brakuje. Aż 36,2% głosujących w tych wyborach popiera tych, których głównym celem było ukraść co się da, oszukać, nakłamać i nie oglądać się na nic poza czubkiem własnego, pisowskiego nosa. I to jest główne przesłanie po tych wyborach. Część wyborców nie wierzy także w udowodnioną winę dwóch kryminalistów i wysyła ich do Brukseli, by reprezentowali Polskę w Unii Europejskiej. To cholernie smutne. I to również konsekwencja działań TVP prowadzonej przez Jacka Kurskiego. On akurat dostał klapsa i do Europarlamentu się nie dostał. A kilka dni wcześniej został wystawiony przez PiS do reprezentowania partii w debacie telewizyjnej organizowanej przez TVP, której wstrzyknął za swoich rządów najgorsze zarazy. Trzeba mieć tupet i bardzo dużo złej woli (a takiej jest pod dostatkiem w PiS), żeby wystawić takiego kandydata. TVP odmówiła. Z wieloma przedstawicielami tego towarzystwa media powinny tak zrobić.

Te wybory pokazały też, że nie ma żadnej trzeciej drogi. Jest albo jedna, albo druga. Tak jest podzielony ten naród. Kto tego nie rozumie dostaje prztyczka w nos. Panowie liderzy mniejszych partii koalicyjnych uznajcie wreszcie kto jest prawdziwym liderem, nie wstydźcie się. I uczcie się od niego. Przyda Wam się taka nauka. Nie kopcie się z koniem.

***

- Zanim doszło do wyborów, ponownie na ulicach Warszawy pojawili się ludzie. Tym razem zorganizowani na wiecu, nie na marszu. A nie ma znaku równości między wiecem, a marszem. Nie wyłapali tego komentujący frekwencję politycy i dziennikarze. Jeden z tych ostatnich, Jacek Żakowski, pyta gościa w swoim porannym programie Radia Tok: „Czy coś pękło?”. A potem dokłada: „mam wrażenie, że rodzi się chęć, by pożreć Tuska”. Nie było mnie w studiu, ale chętnie zapytałbym u kogo taka chęć się rodzi?. Bo ja z kolei mam wrażenie, że rośnie chęć, by Tuska schrupać bądź jeść łyżkami. Być może można mieć do niego zastrzeżenia ale…ludzie…usiądźcie i uczcie się od niego (po raz drugi to piszę). Wszystkiego. Klasy, języka mówionego, charyzmy, twardości, nieustępliwości, konsekwencji.

A’propos „zastrzeżeń”…Zbyt wolno rozlicza? A wolelibyście szybko i po łebkach? A gdyby coś nie wyszło? Mielibyście pretensje do siebie, że popędzaliście? Pewnie nie. Byłaby wina Tuska 😊

***

- A Tusk i jego kompania braci mierzy się z takimi postaciami jak Daniel Obajtek, wybrany właśnie głosami wyborców podkarpackich do Europarlamentu (im również nie przeszkadza co ten człowiek wyprawia). Po raz kolejny nie pojawił się w roli świadka na komisji do sprawy jakiejś tam – w sumie niestotne, bo oni wszyscy są umoczeni we wszystko. Wykazuje się przy okazji taką butą, jakby chciał konkurować w tej kategorii z Kurskim, Wąsikiem i Kamińskim. Ma szanse na wygraną.

Na obradach komisji pojawił się za to niekwestionowany mistrz buty – Jarosław Kaczyński. Prowokował pyskówkę z przewodniczącym Szczerbą, ale nie wyszło. Tym razem kierujący obradami zignorował zaczepki. Pewnie stwierdził, że Prezes kompromitować może się sam.

***

- A poza polityką był tenis. Nawet największy pesymista nie mógł być także w tym przypadku pesymistą. Nic, absolutnie nic nie wskazywało na to, że Iga Świątek może ten mecz przegrać. Tak naprawdę prawdziwy finał zagrała ponad tydzień wcześniej z Naomi Osaką. Takie powinny być finały. Potem Polka rozgrywała już tylko mecze sparingowe, z całym szacunkiem do rywalek. W dwóch meczach stracić tylko dwa gemy (6:0, 6:0; 6:0, 6:2) to już przesada. Iga po prostu nie umie się bawić. W finale z Jasmine Paolini, kiedy wygrała gema na 2:2 w pierwszym secie, coś mi powiedziało, że właśnie skończył się mecz. I tak właśnie było. Niedługo igrzyska. Musiałaby się stać jakaś katastrofa, żeby Iga nie zdobyła złota olimpijskiego.

A swoją drogą zainteresowanie tym finałem było olbrzymie. Nawet transmisja tego meczu wylądowała na głównej antenie TVNu. Trochę się uśmiecham na tę myśl, bo pamiętam czas kiedy sport mógł dla tej stacji w ogóle nie istnieć. Wejścia sportowe były zrzucane z anteny, bo musiał „wejść” tzw. michałek (materiał ciekawostkowy). Trochę pewnie nadal tak jest, ale TVN potrafi dbać o „swoje”, czyli w tym wypadku eurosportowe, i tenis, a także skoki promuje bez zahamowań, czasem nawet nachalnie.  Ale kibic z tego może czerpać i oglądać na przykład finał French Open na otwartej antenie. Same plusy.

***

- No i balonik lekko napompowany przed Euro 2024. Tak, piłkarze zagrali całkiem nieźle, ale będę się upierał, że Ukraina nie była wymagającym przeciwnikiem. Poza tym Holendrzy i Francuzi (nasi grupowi rywale w mistrzostwach Europy) WSZYSTKO zrobią jakieś trzy razy szybciej i lepiej niż Ukraińcy. My nie zagramy wiele lepiej niż w piątek. No ale wiara musi być, bo wtedy po co w ogóle jechać do Niemiec. Trochę mówił o tym w rozmowie ze mną Michał Probierz

https://www.youtube.com/watch?v=y8kWF_CB-t4&t=51s

Ale powiedzieć można wszystko, potem i tak następuje weryfikacja. Ważne, że piłkarze „zdają sobie sprawę” – takiego sformułowania użył pięć razy Robert Lewandowski w „Kropce Nad i” u Moniki Olejnik. Czyli w tej krótszej wersji rozmowy, na dłuższą nie miałem siły. Bo to była rozmowa jak z piłkarzem, który właśnie coś wygrał, a nie jak z zawodnikiem, który dopiero jedzie coś wygrać. Taka laurka wystawiona przez dziennikarkę zachowującą się jak nastolatka przy wielkiej gwieździe. Ale miło, że podczas prezentacji rozmówcy jako pierwszy tytuł Monika Olejnik wymieniła Mistrza Polski. To dla wielu pewnie przypomnienie.  

***

- Podsiadło vs Maleńczuk. Nie lubię kiedy dwie szanowane przeze mnie postaci się potyczkują, nawet jeśli tylko słownie. Maciek Maleńczuk i Dawid Podsiadło. Obydwaj mogli sobie darować. Pierwszy nie wiadomo po co wypalił, że ten drugi nie zasłużył na zapełnione stadiony i sławę. Drugi niestety mu odpowiedział ze sceny. A mogli milczeć byśmy mieli jeszcze przez jakiś czas wrażenie, że mają do siebie szacunek.

Słuchacze Lewitacji wiedzą, że nie jestem wielbicielem ostatnich muzycznych dokonań Dawida Podsiadły (wolę jego początki), ale nie przyszłoby mi do głowy, że nie zasługuje na sławę. Jest mistrzem. Ale mistrzem jest też Maleńczuk. I żal, że doszło do takiej słownej utarczki. Cieszy się zaciera ręce tylko gospodarz programu, w którym Maleńczuk wypowiedział te słowa. Niosło się po sieci jak echo w lesie.  

***

- Lubię te spotkania w Trójce. W „Ludziach” (Przypominam – czwartki po 23:00). Tym razem spotkałem się z chodzącą skromnością – Andrzejem Bachledą Curusiem III. Pamiętam igrzyska olimpijskie w Nagano w 1998 roku. Igrzyska, po których zakończyć karierę chciał Adam Małysz, bo zupełnie nie szło. Najlepszym wynikiem naszej reprezentacji było wtedy piąte miejsce sztafety biathlonowej ale też piąte miejsce w kombinacji alpejskiej Andrzeja Bachledy juniora. Syna znakomitego narciarza alpejskiego z lat 70 i wnuka znanego tenora. Geny ma zarówno po ojcu, jak i po dziadku. Swoją karierę sportową określa jako drogę od przypadku do przypadku, zwłaszcza kiedy startował po egidą Polskiego Związku Narciarskiego. Z kolei swoje muzyczne dokonania nazywa hobby, i to dość kosztownym. Właśnie wydaje kolejną płytę, którą w dużej mierze finansuje z własnych środków.

Przez godzinę opowiadał niezwykle ciekawe historie, ale rozbawił mnie jeszcze przed nagraniem kiedy do „Andrzej Bachleda Curuś” dodał „Farrell”. Dla niewtajemniczonych: Alicja Bachleda Curuś, która swego czasu była związana z aktorem Colinem Farrellem, jest jego kuzynką.   

***

- A’propos filmu… Na fali tenisowej ekscytacji narodowej obejrzałem biograficzny film o Borisie Beckerze. Nigdy nie byłem jego fanem, choć zasłużył na sławę 😊😊😊😊😊(ciekawe jakie zdanie na ten temat ma Maciej Maleńczuk), ale ciekaw byłem sposobu w jaki przedstawią jego karierę jego rodacy-filmowcy. I nie polecam. To film słaby. Po prostu.

Czy w Polsce nikt jeszcze nie pomyślał o filmie, którego bohaterem byłby Wojciech Fibak?

Obejrzałem też Białą Odwagę. Czekałem na taką sposobność i wreszcie do mnie przyszła w formie trzyodcinkowego miniserialu. Niezależnie od prawdy historycznej związanej z kolaboracją Górali z okupantami niemieckimi, film ogląda się z otwartymi ustami. Historia jest dramatyczna i smutna. Opowiedziana sprawnie i okraszona pięknymi obrazami zaśnieżonych Tatr. Piękne.  

 

cdn. za tydzień

 

 

 

Dzień dobry Pani Justyno. Nie mieliśmy nigdy okazji spotkać się osobiście choć łączy nas to Lewitacja, słuchacze często nazywali ją wypełnieniem luki po starej Trójce. I cenili sobie jej klimat. Każdy odcinek był jak osobna całość, z odpowiednim nastrojem tworzonym dzięki konkretnej muzyce i opowiadanym przez prowadzącego historiom. Być może byłaby Pani zainteresowana taką audycją w radiowej "Czwórce". Polecam się Pani uwadze:) Pozdrawiam. P.S. Służę linkami do audycji.

#podsumowanie #tydzień #polityka #sport #tydzieńsubiektywny

Zobacz również

Wywiad z Borucem
Tydzień subiektywny - odc. 3
Tydzień subiektywny - odc. 4

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...