"Departament Prawdy"

Obrazek posta

 

Seria „Departament Prawdy” tria Tynion, Simmonds i Bidikar składa się już z czterech tomów. Przeczytałem najnowszą odsłonę, czyli „Ministerstwo Kłamstw” i uznałem, że jest słabsza od poprzednich. Nie chciało mi się jednak wierzyć, że autorzy obniżyli loty, więc przeczytałem jeszcze raz poprzednie trzy części i, zgodnie z przewidywaniami, okazało się, że czwarty tom jest doskonały, podobnie jak poprzednie. Jego pozorną wadą jest to, że – ma do tego pełne prawo – nawiązuje do wydarzeń z części jeden, dwa i trzy, a że każda z nich obfituje w treść, trzeba być z nimi na bieżąco, żeby w pełni zrozumieć konsekwencje z nich wynikające i wpływające na porządek w najnowszym tomie. Gdy piszę te słowa, uzmysławiam sobie, że nawet pierwszy dialog w pierwszym tomie ma powiązania z najnowszą odsłoną.

Obcując z serią „Departament Prawdy” odczuwam niemal cały czas wielką przyjemność. Jest to radość z obcowania z inteligentnym dialogiem, olbrzymią wiedzą twórców, pogłębioną intrygą i przede wszystkim światem, który, gdyby był przedstawiony przez mniej utalentowanych kreatorów, byłby z pewnością mało wiarygodny i być może nudny. Narracja o rzeczywistości tulp, czyli myślokształtów, świecie, w którym wiara może zmieniać rzeczywistość, mogłaby być położona na dziesiątki sposobów. Tymczasem „Departament…” trzyma się doskonale. Czytając ponownie całość (w zasadzie nie całość, bo będzie z pewnością tom piąty), zdałem sobie sprawę, że wielką wartością tej opowieści jest to, jak jest opowiedziana. Całość brzmi niemal jak film dokumentalny, w którym nie podważasz przedstawionych wydarzeń. A mamy do czynienia z rzeczą science fiction, podbudowaną znakomitą psychologią i jeszcze lepszą, pogłębioną znajomością współczesnych i starszych teorii spiskowych. Na początku tego akapitu napisałem, że odczuwam „niemal cały czas wielką przyjemność”. No cóż, dzieło to narysowane jest w sposób bardzo specyficzny, a i narracja prowadzona jest „dla inteligentnych”, więc chwilami trzeba być czujnym. Nie cały czas, bo to by męczyło, ale te momenty, na szczęście rzadkie, powodowały, że intelektualne uwodzenie zamieniało się w intelektualne wyzwanie. Niemniej zawsze wychodziłem z niego zwycięsko.

„Departament prawdy” to moim zdaniem dzieło dekady, jeśli nie dwudziesto– czy trzydziestolecia. Tę rzecz powinni znać nie tylko miłośnicy komiksu, ale także wielbiciele doskonale podanej wiedzy, analiz zachowań społeczeństw, historii i dobrych opowieści. Wydawca absolutnie powinien rozważyć publikację całości w twardych okładkach i większym formacie. Dzieło Tyniona, Simmondsa i Bidikara bezwzględnie na to zasługuje.

Koniecznie.

Departament Prawdy komiks recenzja Ministerstwo Kłamstw

Zobacz również

Rzeczywistość jest redukowalna czy nie?
"Plot Holes"
Jeszcze dwa tygodnie

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...