Co tydzień. Subiektywny przegląd tygodnia. Wydarzenia, które zwróciły moją uwagę. Oto odcinek 8.
- Nareszcie ruszył nowy sezon piłkarskiej ekstraklasy. NARESZCIE, bo ja naprawdę ją lubię. Lubię „mimo wszystko”. Jest coś romantycznego w liczeniu punktów, śledzeniu tabeli, kibicowaniu jednej drużynie. I nawet przy świadomości słabości tej ligi, jest miejsce na emocjonowanie się tymi rozgrywkami. Tak, nazwiecie mnie freakiem. Ale nie jestem aż takim jakim jest jeden z moich znajomych komentatorów, który twierdzi, że to najlepsza liga świata. Rozumiem argumenty pozasportowe. Ta liga jest po prostu nasza. I nie ma co ukrywać, że doskonale pokazuje ją Canal Plus. Świetni komentatorzy, kapitalni eksperci i znakomite pomysły na realizację transmisji (piszę tak, mimo, że już tam nie pracuję – godne podziwu, prawda?:)). I cieszę się, że miałem krótki epizod reporterski w meczach Ekstraklasy. Kiedy się jest bliżej, nie przychodzą do głowy słowa „patałachy” albo „nie chce im się”. Polecam.
***
- To się jeszcze nie wydarzyło ale wydarzy się za kilka dni. Rozpoczną się igrzyska olimpijskie. Nie będę przy nich pracował tak, jak pracowałem przez ostatnich…hmmm…28 lat. Moje pierwsze igrzyska w zawodzie dziennikarza to Atlanta 1996. Magiczny czas. Po pierwsze z powodu medali Polaków, po drugie z powodu miejsca, w którym wtedy pracowałem. Przyjechałem na staż do radiowej Trójki. Niezbyt to przypominało staż, bo wszedłem w tryb pracy z dużą energią i wstępnymi umiejętnościami wyniesionymi ze studenckiego radia Egida. Miałem długie włosy i głowę pełną ideałów. I ogromną pasję do sportu. Cztery lata później prowadziłem już studio olimpijskie Sydney 2000 w Trójce z …uwaga… Maćkiem Dowborem, który wtedy był jeszcze dziennikarzem sportowym. Nota bene, to bardzo fajny gość. Nadal bardzo się lubimy, a minęło tyle czasu.
Kolejne igrzyska to już praca w TVN24 i kombinowanie na wszelkie sposoby, jak najlepiej pokazać igrzyska bez pokazywania igrzysk. Brzmi groteskowo, ale takie były realia. Nie mogliśmy do woli korzystać z materiałów video, do których prawa miała Telewizja Polska. Wysyłaliśmy reportera, który również nie mógł wszędzie wejść. Partyzantka. Ja osobiście nigdy na igrzyskach nie byłem i pewnie już nigdy nie będę. Najbliżej byłem relacjonując sztafetę olimpijską w Londynie w 2012 roku. Spędziłem wtedy kilka ekscytujących dni m.in. z Martą Żmudą Trzebiatowską, Michałem Żebrowskim, Arturem Partyką i Mariuszem Czerkawskim.
***
- Z okazji igrzysk olimpijskich zaprosiłem do studia, do Trójkowych „Ludzi”, Szymona Kołeckiego. Cóż to była za rozmowa! Szymon jest niebywale świadomy siebie i wszystkiego co się wokół niego dzieje. Najbardziej pamiętam go z igrzysk w Sydney kiedy ze sztangą nad głową, uśmiechał się do widzów z dumą kiwając głową, jakby chciał powiedzieć: I Am The Greatest, jak Muhammad Ali. Zdobył wtedy srebro, bo w trakcie zawodów doznał kontuzji. Osiem lat później przegrał z zawodnikiem, który, jak się później okazało, brał doping. Kołeckiemu przyznano wtedy złoto. I dzięki temu, jak mówi, czuje się sportowcem spełnionym. A w świat MMA wszedł, bo brakowało mu adrenaliny związanej z rywalizacją. Rozmowa jest dostępna na stronach Polskiego Radia. Polecam.
***
- A kiedy tak przebywam w tym moim radiu (Radiowa Trójka), trafiam na sytuacje, na które nie trafiałbym w innych rozgłośniach. W studiu imienia Agnieszki Osieckiej dzieją się czasem przeciekawe rzeczy. Mam na myśli koncerty. Kilka dni temu trafiłem na próby do koncertu Roberta Cichego, który nagrał płytę z plejadą gwiazd. I te gwiazdy przyjechały koncertować z nim w Trójce. A ja zerkałem na próby. Kev Fox, Baranovski, Robert Gawliński, Ania Dąbrowska, Natalia Nykiel… Oj byłaby Lewitacja, byłaby 😊
***
- Joe Biden zrezygnował. Szanuję. Na pewno wiele go ta decyzja kosztowała, bo to jak przyznanie, że wszystkie te wątpliwości jakie wobec niego ostatnio padały, robiły swoje w jego głowie. A przecież mówił inaczej. Spadło na niego ostatnio za dużo. Nieudana debata telewizyjna, zamach na Trumpa, covid, krytyka wewnątrzpartyjna. Ale przyjemnie jest pomyśleć, że trochę dał klapsa Trumpowi, bo wytrącił mu argument „Biden jest za stary”. Teraz za stary jest Trump 😊
Rywalizacja z Trumpem o prezydenturę jest uwłaczająca dla każdego z kandydatów. Jest chamem i prostakiem, co pokazał po raz kolejny na wiecu wyborczym. Na konwencji partii republikańskiej jeszcze się trzymał, ale na wiecu pokazał swoje prawdziwe oblicze. Obrażanie przeciwników politycznych, porównywanie ich do zwierząt (co być może nie jest obraźliwe dla tych, którzy zwierzęta traktują jak członków rodziny, ale wyborcom Trumpa kojarzy się jednoznacznie) i przekonanie o własnej nieomylności. To wszystko jest nie do zniesienia. My to w Polsce znamy. Mieliśmy podobny klimat przez osiem lat. Oglądając wiec Trumpa czekałem tylko na słowa „Teraz jestem mężczyzną, ale po 17 mogę już być kobietą”. To by sprawę zamykało. Skrajna prawica ma właśnie takich przedstawicieli – chamów, z brakiem szacunku do ludzi. Do tego odwołujących się ciągle do boga. I na dodatek mających kłopot z prawem.
I ciekawe, że oni wszyscy mają wielbicieli, których sami sobie wychowali kłamstwami i obrażaniem przeciwników i którzy w swym uwielbieniu totalnie odlecieli. Jedna z pań wpatrzonych w Trumpa jak w obrazek zauważyła, że flaga na zdjęciu Trumpa ułożyła się w skrzydła anioła. Tego już nie da się komentować. Ale widzę tu skojarzenie z „…Polskę zbaw”...
***
- A’propos problemów z prawem… bawi mnie sytuacja z Marcinem Romanowskim. Bo wcześniej czy później i tak trafi do aresztu, a teraz będzie dokazywał jak cała Zjednoczona Prawica. A jak już trafi do tego aresztu, to niedługo dowiemy się, że jest torturowany i źle traktowany. Zbiorą się ludzie i będą krzyczeć „uwolnić Marcina!”. I będą to katolicy prowadzeni przez Jarosława lub innego Zbyszka. Taka metoda działania. Tak jak w przypadku księdza Michała, którego bronią wierni, bo…jest księdzem. Dla sztywnego elektoratu tej opcji politycznej to są ludzie święci i patrioci. Mogliby nawet ukraść telewizor sprzed nosa – „wielki człowiek”, mówiliby. Zwłaszcza teraz, kiedy została im tylko Republika.
W sieci krążą komentarze o błędzie ministra Bodnara, prokuratury i nawet samego Tuska. Nawet o ich kompromitacji. Znowu brakuje nam cierpliwości. Ja wolę myśleć, że cała ta sprawa jest dowodem na niezawisłość sądów. Za czasów PiSu byłoby zupełnie inaczej. Pan Ziobro o wszystko by zadbał.
***
- W sieci zawrzało też po wywiadzie z profesorem Bralczykiem. Otóż uwielbiany przeze mnie językoznawca ośmielił się powiedzieć, że według niego pies zdycha, a kota się nie adoptuje a przygarnia. Oburzenie sięgnęło zenitu. Żeby była jasność: mój pies umarł, nie zdechł. I jest mi dobrze myśleniem o umieraniu a nie zdychaniu zwierząt. Profesor Bralczyk nazywa to inaczej mimo, że kocha zwierzęta (mówił o swoich kotach). To my, ludzie uznaliśmy, że zdychanie ma znaczenie pejoratywne. A to słowo oznacza wyzionięcie ducha. Ludzkość, by zaznaczyć wyższość nad pozostałymi zwierzętami (bo sami też nimi jesteśmy), uznała, że jest to określenie poniżające. Wiele takich rzeczy uznaliśmy i teraz musimy się z tym borykać.
Chciałbym, żebyśmy z równie wielką zawziętością, co o słownictwo poprawne politycznie, walczyli o poprawność języka, błędy ortograficzne, akcentowanie, ograniczenie wulgaryzmów, o czytelnictwo, płynność mówienia. Język polski jest piękny i powinniśmy o niego dbać…a skupiamy się na czymś innym.
***
- Przekonaliśmy się w tym tygodniu, że technologia zawładnęła naszym życiem. Wystarczyło, że padło jedno oprogramowanie wykorzystywane przez Microsoft i pół świata zostało odcięte. Samoloty zostały w hangarach, ludzie koczowali na lotniskach, odwoływano operacje i przyglądano się funkcjonowaniu banków. Armagedon. I doczekaliśmy świata, w którym pierwszą myślą w takiej sytuacji jest myśl o rosyjskim ataku cybernetycznym. Straszne to.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że takie rzeczy dzieją się bardzo często i o 90% przypadków nie wiemy. Informacja staje się powszechna dopiero kiedy takowa awaria ma bezpośredni wpływ na nasze życie i w inny sposób nie dałoby się jej wytłumaczyć.
***
cdn. za tydzień
Trwa ładowanie...