Co tydzień. Subiektywny przegląd tygodnia. Wydarzenia, które zwróciły moją uwagę. Oto odcinek 10.
- Iga Światek nie zdobyła złotego medalu w turnieju olimpijskim w Paryżu. Bo tak czasem jest, ze się przegrywa. Przegrywa nawet ktoś tak dominujący w danej dyscyplinie jak Iga w tenisie. Nie mam komentarza dla wszystkich hejtujących. I tak naprawdę go nie zauważyłem, wiem o nim tylko z relacji. Jeśli faktycznie się pojawił to ręce opadają. Nigdy tego nie zrozumiem. Może sportowcy powinni przestać mówić, że grają m.in. dla kibiców, bo takie słowa trafiają do nieodpowiednich osób. Szczerze mówiąc my nie mamy prawa Igi nawet krytykować, bo niby co my wiemy o tenisie w porównaniu do niej? Możemy powiedzieć, że zagrała słabszy mecz, bo to czasem doskonale widać i ona o tym wie. Ale kiedy słyszę porady JAK Iga POWINNA zagrać w konkretnej sytuacji to rumienię się w imieniu autora takich słów. To tak jak, niegdyś średni piłkarz, komentując pudło Messiego mówi o tym, ze mistrz futbolu powinien uderzyć lewą a nie prawą nogą. Czuję wtedy zażenowanie…
Wracając do Igi…
Próbuję wejść w jej buty i…współczuję. Nie hejtu – ten trzeba zlekceważyć. Tego rozdzierającego rozczarowania połączonego z tym, że kolejna szansa dopiero za cztery lata. Jesteś najlepsza na świecie, jesteś nie tylko numerem jeden rankingu, ale w tym rankingu dominujesz, znasz te korty, uwielbiasz je, jesteś absolutnym faworytem turnieju, marzysz o złocie – dla siebie, dla taty (również olimpijczyka) dla kraju. I tego złota nie zdobywasz bo przegrywasz z zawodniczką, z którą ZAWSZE wygrywałaś. Do tego dzień wcześniej wyprowadziła Cię z równowagi amerykańska sfochowana gwiazdeczka. Wszystko poszło nie tak. Jak czulibyście się na jej miejscu? Nic, tylko ryczeć. Rozumiem ją.
Turnieje wielkoszlemowe są co roku te same, szansa na rewanż przychodzi szybko. Igrzyska są raz na cztery lata więc ich znaczenie jest inne, co było widać we łzach Novaka Djokovića, faceta, który do wygranych dawno się przyzwyczaił, a po finale w Paryżu płakał jak dziecko.
I wiecie, że Iga wygra za cztery lata? Wiecie.
A w ogóle to bardzo słaby ten nasz sport skoro wraz z utratą szansy na złoto Igi, wydaje się jakby zniknęło 50% szans złoty medal naszej reprezentacji. I jakieś 20% szans w ogóle na medal. To są bardzo słabe dla nas igrzyska. I nie zmienią tego kolejne ewentualne medale. Z reguły nie ma nas tam, gdzie dzieją się spektakularne rzeczy. Jakby igrzyska toczyły się obok nas.
Jak się skończą, do głosu dojdą politycy. „Kawa na ławę”, „Woronicza 17”, przepełnione będą mądrościami jak naprawić sport i co zawaliła poprzednia i jeszcze poprzednia ekipa rządząca.
Już zacieram ręce (ironia)
***
- Na fali euforii bądź jej braku i tak dostanie się zapewne piłkarzom, mimo że ich teraz nie widać. Są zdecydowanie w cieniu igrzysk. Nie dla mnie – zdarza mi się wybierać mecz ekstraklasy zamiast zawodów olimpijskich na deskorolce na przykład. Gorzej z meczami w europejskich pucharach na tym etapie, na którym jesteśmy teraz. Nie potrafię się emocjonować rundami wstępnymi, w których polskie drużyny trafiają na półamatorów ze stadionem jaki u nas widujemy w czwartej lidze (nawet nas). Już pisałem kilka odcinków wcześniej, że gra na tym etapie rozgrywek jest czymś wstydliwym.
Ale na szczęście schody się już zaczęły i zapłaciliśmy już za zdobycie Pucharu Polski przez drużynę z 1 ligi (de facto drugiej). Wisła nie wytrzymała próby z Rapidem Wiedeń. Ale może nie warto o tym pisać więc przejdę do kolejnego tematu…
***
- …tematu wiodącego w miniony weekend w polskich mediach. Niby wiem dlaczego, niby się nie dziwię, bo to duże wydarzenie. Ale wciąż nie mogę pojąć fenomenu Taylor Swift. I nie chodzi tylko o to, że to nie mój świat. Nie moim światem jest też Beyonce, a jednak kiedy słucha się jej piosenek, coś potrafi porwać.
Podobno Roman Rogowiecki, wieloletni dziennikarz muzyczny, który z niejednego gramofonu chleb jadł, powiedział, że muzyka Taylor Swift jest „żadna”. Nie byłbym trak radykalny i bezlitosny w ocenie, ale coś w tym niestety jest. Gdyby nie szum jaki wokół siebie Taylor potrafi zrobić, gdyby nie chwyty marketingowe, mam pewne podejrzenia, że jej muzyka nie zostałaby zauważona. Ale tak wygląda dziś świat.
Widzę jednak w niej coś niezwykle pozytywnego. Wykorzystuje swoją popularność, by robić coś dobrego. I to jest bezcenne. I to jest powód, by oddać jej Stadion Narodowy we władanie na trzy dni. Byleby tylko coś dobrego z tego wyszło. A wychodzi. Tylko muzyki z tego dobrej nie ma.
***
- Ilu widzów było na koncertach Taylor Swift? 200 tysięcy? Mniej więcej tyle samo pojawiło się na Pol’And’Rock Festiwal. Ogromne przedsięwzięcie. Akurat tam dobrej muzyki było pod dostatkiem. Ja osobiście nie przepadam za festiwalami, na których prezentuje się kilku/kilkunastu wykonawców wywodzących się z różnych gatunków muzycznych. Między innymi dlatego nie zostałem na koncercie Lata z Radiem i Telewizją Polską, mimo że cały dzień relacjonowałem piknik w Poddębicach. A piszę o tym dlatego, że była to okazja do spotkania z muzykami, co z powodu mojej lewitującej przeszłości (a może i przyszłości) było dla mnie wyjątkowym wydarzeniem. Z Piotrkiem Kupichą z Feel grałem wcześniej w hokeja, z zespołem Enej nie łączyło mnie nic, z Kasią Wilk i Mezo tylko „Sacrum” i „Ważne”. A z Kombi spędziłem dzieciństwo, wiodąc słodkie miłe życie na różnych rendez-voux w kolorach black and white. Przyjemnie było z nimi chwilę porozmawiać choć warunki do spokojnej, pogłębionej rozmowy kompletnie się nie nadawały.
***
- A w polityce to samo bagno. A będzie głębsze kiedy rozpocznie się kolejna kampania wyborcza, tym razem prezydencka. Choć do jej rozpoczęcia może się jeszcze sporo wydarzyć, kilka osób zniknąć ze sceny politycznej. Immunitety powoli, ale jednak przestają chronić złych ludzi. Były jak garda u boksera. Trudno takiego trafić, ale kiedy tylko opuszcza ręce (czyt. traci immunitet) dosięga go ręka sprawiedliwości.
cdn. za tydzień
Trwa ładowanie...