To był patrol, podczas którego ratownicy Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego szukali osoby zaginionej w Puszczy Białowieskiej. Poszukiwanie wcześniej zostało zgłoszone miejscowej policji. Było to 9 listopada.
Mimo to w lesie strażniczka graniczna z ukrycia i bez ostrzeżenia strzeliła do aktywistów.
Wówczas rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej próbowała ukryć sprawę, odpowiadając na pytania OKO.press, że „nie oddano strzału „w stronę aktywistów” i nie strzelano z broni służbowej.”
Gdyby nie nagranie z kamery nasobnej ratowników, nie byłoby dowodu w sprawie, poza sprzecznymi relacjami.
Straż Graniczna twierdziła, że funkcjonariuszka nie strzelała z broni służbowej. Mogło chodzić zatem o broń hukową.
O szczegółach mówiliśmy wówczas m.in. z pokrzywdzonym Mariuszem Kurnytą w programie „Czaban robi raban na żywo”.
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku i została umorzona.
„Nie było znamion czynu zabronionego” – powiedziała PAP prok. Laskowska. Śledczy ocenili bowiem, że w zachowaniu funkcjonariuszki nie było umyślnego przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu prywatnego, w żadnych przepisach dotyczących działania Straży Granicznej nie ma zakazu posiadania i używania na służbie takiego wyposażenia (opisanego przez śledczych jako broń alarmowa i sygnałowa), nie jest też na broń hukową potrzebne pozwolenie.
Jak czytamy w depeszy PAP, prok. Laskowska zwracała uwagę, że patrol SG omyłkowo wziął aktywistów za grupę migrantów, strzał miał charakter ostrzegawczy, a używając broni hukowej funkcjonariuszka nie chciała nikomu zrobić krzywdy. „Pomyłki nie można traktować w kategoriach umyślności. Tym samym nie można przyjąć, że funkcjonariusz przekroczył swoje uprawnienia” – dodała.
Decyzja prokuratury nie jest prawomocna. Zostało złożone na nią zażalenie.
Trwa ładowanie...