"(...) Powrót do czynności rutynowych. Innymi słowy rutyna życia codziennego. Od tygodnia siedzę w miastku i robię to z czego złożona jest moja codzienność. Jeśli rutynę odsączyć z tego czym nasiąkła w języku - sama w sobie nie jest niczym złym. Nie zawaham się nawet stwierdzić z całą stanowczością, że rutyna jest czymś dobrym, wskazanym i właściwym. “Zniszczyła nas rutyna”, “Wpadliśmy w rutynę i nastapił koniec”, “Zgubiła go rutyna” - powiadają i robią z biednej rutyny diabła, który zwykł tkwić w szczegółach. Tymczasem rutyna to przecież sygnał, który przychodzi od świata, że oto jesteś człowieku we właściwych trybach skoro pojawia się rutyna, zjawia się wraz z rutyną określony porządek. Rytm - jeśli wolisz. A może nawet spokój. Kto wie, jaka to jest w zasadzie powtarzalność i jakie cykle nami kręcą w te i we wte. Ale jeśli jest się uważnym i widzi się dobrze innych i siebie - rutyna nie może gubić, rutyna nie może niszczyć, rutyna to nie jest żaden koniec. Rutyna jest wtedy początkiem czegoś co może się udać jako projekt. Rutyna jest przyjęciem życia takim jakie to życie jest w swojej istocie, a przecież w większości przypadków, życie to cykl powtarzających się sekwencji zdarzeń, które jeżeli odłożymy na bok kwantowe rozważania - następują po sobie na osi czasu. (...)"