"(...) Połowa września za plecami, a ten dziennik milczy jak zaklęty. Milczy, bo życie jest jednak gdzieś indziej, a tekst wyłącznie to życie próbuje rozpisać “na nuty”. Każdy kto grał na jakimś instrumencie wie jednak doskonale, że nuty do tego nie są potrzebne, a już na pewno nie są do tego niezbędne. Da się bez nich, więc gra się “ze słuchu” - żyje się - po prostu. W dalszej kolejności można się dopiero zastanawiać jaki ślad po tym zostawić na pięciolinii. Skoro jednak do tej pięciolinii usiadłem to może warto kilka nutek tutaj postawić, żeby się można było tym podzielić z tymi, którzy nie słuchają koncertów “na żywo”. A zatem: fale kortyzolu, napięcie, rozkołysanie, emocjonalne górki i emocjonalne dołki - na przemian. Nieodłączna i stała konsekwencja triggerów w postaci długotrwałego, intensywnego stresu. Radzę z tym sobie wędrując nocami po miastku, gapiąc się ludziom w okna. Taki sobie urządzam seanse zamiast wybrać się jak człowiek do kina. Zresztą - wiemy o tym doskonale, że nic bardziej człowieka nie interesuje niż to jak się innym żyje. Ale żeby nie wyszło na to, że ja się tylko przyglądam i karmię się cudzymi aktywnościami, co to się w tych oknach odprawiają, mam również własne zmartwienia, które angażują mnie ostatnio dość mocno. (...)"