Opowiem Wam bajkę drodzy moi mili. Jak to bywa w bajkach, nie wszystko trzyma się kupy. Postacie są fikcyjne, zaś scenariusz …hmmmm może być, jakby to powiedzieć, nie do końca fikcyjny.
Więc zaczynajmy spokojnie, powoli, jak kanon bajkowy każe. Otóż za rzekami, za wieloma lasami, góry pominiemy, bagna zaś przejdziemy. Gdzieś na piaskach Mazowsza, a może Podlasia akcja się rozgrywa.
„Sceny z życia młynarza”
Akt Pierwszy, scena pierwsza, klaps i jedziemy….
Józef, właściciel holdingu wiatraczno-młynarskiego, od zawsze był znany jako człowiek prawy i uczciwy. Przez lata rozwijał firmę, którą odziedziczył po ojcu, dbając o nią z wielką troską. Jego pracownicy cenili go za skromność i stałe wypłaty, a społeczność lokalna szanowała za niezmienną lojalność wobec tradycji i ludzi i sponsorowanie wszystkich festynów oraz dofinansowywanie kółek różańcowych, ochotniczych straży pożarnych, kółek gospodyń wiejskich i schroniska dla psów i kotów wszelakich. Wydawało się, że życie Józefa toczyło się w stabilnym rytmie, aż pewnego dnia pojawiła się pewna niewiasta.
Kasia była pięknością o kruczoczarnych włosach i magnetycznym spojrzeniu. Figura modelki, gracja ruchów, co najmniej damy dworu, jeśli nie księżniczki. Zawładnęła sercem Józefa niemal natychmiast, a jej tajemniczość i charyzma przyciągały go jak magnes. Mówiła niewiele o swoim przeszłym życiu, a jej uśmiech ukrywał wiele sekretów. Przede wszystkim zaś kolczyk w języku, napompowane usta jak również biust, nos chirurgicznie wyprostowany z usuniętą z niego kokosianką i odessany tłuszcz z brzucha i ud i bioder, czyli jednym słowy cud medycyny estetycznej.
Józef, jak to każdy chłop przy zdrowych zmysłach wzrokowych wziął się na ten lep. Zauroczony, cały w skowronkach nie zadawał zbyt wielu pytań. Kasia nie będziemy Was trzymać dłużej w niepewności, była specjalistką od oszustw i matactw, a Józef, z jego majątkiem i naiwnością, wydawał się idealnym celem.
Niestety a może i stety plan Kasi szybko zaczął się komplikować. Z każdym dniem, który spędzała u boku Józefa, coś w niej zaczęło się zmieniać. Uczucie, które miało być czysto wyrachowane, przerodziło się w prawdziwą miłość. Kasia, która miała ukraść jego fortunę i zniknąć, zaczęła marzyć o wspólnym życiu z Józefem, może o dzieciaczkach nie marzyła, bo te mogły popsuć jej idealną figurę, ale kotki i pieski jak najbardziej mogły wypełnić swym jazgotem ich wspólny dom. Oczywiście Józef lub służba by je wyprowadzała. Przeszłość, pełna oszustw i intryg, przestała ją pociągać. Chciała zacząć od nowa, tym razem uczciwie. W końcu ileż można było się kroić i skórę podciągać by grać rolę seksownej dwudziestoparolatki.
Jednak przeszłość Kasi była jak cień, którego nie mogła się pozbyć. Podejrzane wydarzenia zaczęły narastać wokół nich, a Józef coraz częściej doświadczał nieszczęśliwych wypadków. Najpierw drobne problemy techniczne z wiatrakami i maszynami w młynie, potem nieoczekiwane awarie, które zagrażały życiu pracowników. Kasia, choć miała swoje wątpliwości, nie potrafiła zrozumieć, co się dzieje. Próbowała chronić Józefa, lecz wszystko wydawało się wymykać spod kontroli.
Jednej nocy, podczas eleganckiej kolacji w ich posiadłości, Józef poczuł, że coś jest nie tak. Kiedy uniósł kieliszek wina, który podała mu Kasia, poczuł dziwną niechęć do jego smaku. Odsunął kieliszek, podejrzewając, że coś jest nie w porządku. Kasia, zauważywszy to, od razu zareagowała. „To nie tak, jak myślisz, Józefie,” powiedziała cicho, patrząc mu prosto w oczy. „Chciałam to wszystko zakończyć… Ale nie mogę.”
Zamiast uciekać, Kasia wyznała Józefowi prawdę. Powiedziała mu o swoim planie – o tym, że początkowo miała go oszukać, ale miłość, którą do niego poczuła, zniweczyła jej plany. „Nie mogę już dłużej oszukiwać, ale nie jestem tą, za którą mnie uważasz” – wyznała, płacząc. Józef, choć zszokowany, zrozumiał, że Kasia naprawdę się zmieniła. Ich związek, który wydawał się zbudowany na kłamstwie, miał jednak w sobie coś prawdziwego.
Jednak zanim mogli odbudować swoje życie, nadszedł kryzys. Firma Józefa zaczęła upadać, a z dnia na dzień wychodziły na jaw nieprawidłowości w księgowości. Konta były puste, a kredytodawcy zjawiali się jeden po drugim, żądając spłaty długów, których Józef nie był w stanie pokryć. Wszystkie drogi zaś prowadziły do Kasi. Choć zarzekała się, że nie była odpowiedzialna za te nadużycia, stała się główną podejrzaną. Nawet Józef, mimo uczuć, jakie do niej żywił, zaczął się wahać. Czy to możliwe, że Kasia jednak nie porzuciła swojego planu? Tatulo nie raz mu powtarzał, gdy Józef przedstawiał mu potencjalne synowe. Zapamiętaj synu raz na zawsze, jaka z kawki wrona, tak z dziwki żona. Czyżby Kasieńka była taką kawką?
Wszystko wyjaśniło się dopiero po całkowitym upadku firmy i osadzeniu Kasi w więzieniu. Józef stracił wszystko, zamknął się w wynajętej szopce, z dala od świata i myślał o swej marnej przyszłości. Nie miał już sił i zdrowia by wszystko zaczynać od początku. Aż pewnego wieczoru, gdy siedział w balii, próbując znaleźć sens w całym swoim życiu, dostarczono mu list. Był to zwykły, niepozorny list, wysłany o ironio z Bali. Józef, zaskoczony, otworzył go, a jego treść zszokowała go do głębi.
„Drogi Józefie,
Z pewnością nie spodziewasz się ode mnie wiadomości, ale prawda zawsze wychodzi na jaw. Jestem Zosia, księgowa, której nigdy nie zauważyłeś. Byłam tą, która przez lata kontrolowała Twoje finanse, ale nie jestem zwykłą księgową. Jestem Twoją córką. Tak, pamiątką z wakacji, które spędziłeś w Chorwacji lata temu. Moja matka mówiła mi o Tobie – o tym, jak się spotkaliście, i jak nigdy więcej się nie odezwałeś.
Pracowałam dla Ciebie przez lata, nie po to, żeby Ci pomóc, ale żeby się zemścić. Chciałam odebrać Ci wszystko, co zbudowałeś, ponieważ nigdy nie dałeś mi szansy, abyś mógł mnie poznać. Wiedziałam, że jesteś moim ojcem, ale Ty nigdy nie wiedziałeś o moim istnieniu. Twoja firma, którą tak kochałeś, jest teraz zrujnowana – i to dzięki mnie. Zrobiłam to krok po kroku, dokładnie planując każdy ruch. Teraz jestem na Bali, korzystając z pieniędzy, które wyprowadziłam z Twojej firmy. A Ty... Możesz dalej żyć w niewiedzy.
Pozdrawiam,
Zosia”
Józef czytał list raz za razem, próbując pojąć sens słów, które przed chwilą przeczytał. Nigdy nie był w Chorwacji. Co więcej, lekarze mówili mu, że jest bezpłodny. Jak to możliwe? Wszystko, co myślał, że wie o swoim życiu, legło w gruzach. Firma, którą zbudował, kobieta, którą pokochał, i teraz córka, o której istnieniu nie miał pojęcia.
Dobranoc, do widzenia, do usłyszenia moi kochani słuchacze. :D
Trwa ładowanie...