Cd. VI Agnieszka

Obrazek posta

Agnieszka stała przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Była to część jej codziennego rytuału, kiedy każdy wieczór kończył się chwilą refleksji nad własnym życiem. Jednak tego wieczoru, jej spojrzenie na własne ciało było inne. Zamiast oceniać piękno i witalność, dostrzegała, jak czas odcisnął na niej swoje piętno. Zmarszczki wokół oczu przypominały jej o latach, które minęły. Delikatne bruzdy na czole były echem stresu, a pod oczami widoczne worki mówiły o wielu nieprzespanych nocach.

 

Najbardziej jednak przyciągała jej uwagę blizna po cesarskim cięciu. Przesunęła palcem po tej linii, niemal automatycznie, jakby chciała odczytać dawno zapisany sekret. To była pamiątka po narodzinach Zosi – dziewczynki, którą przez wiele lat uważała za swoją córkę. Teraz, po wyznaniu Józefa, Agnieszka nie była pewna niczego. Zosia nie była jego córką, to wiedziała na pewno. Ale czy była jej córką? To pytanie zaczęło narastać w niej jak fala, przynosząc nowe wątpliwości. Skąd brało się to przerażające uczucie, że jej życie nie jest do końca takie, jak sobie wyobrażała?

 

Zrobiła krok do tyłu, odwróciła się i spojrzała na swoją plecy. Tam, tuż poniżej łopatki, widniała okrągła blizna. Była tam od zawsze, ale nigdy nie pamiętała, skąd się wzięła. Blizna nie była wynikiem żadnego wypadku, przynajmniej nie takiego, który pamiętała. Zastanawiała się, czy jej pochodzenie ma coś wspólnego z tymi pytaniami, które teraz nawiedzały jej myśli. Coś, czego nie była świadoma, coś, co ukrywało się głęboko w jej przeszłości.

 

Zmęczona tymi myślami, Agnieszka postanowiła zanurzyć się w kąpieli. Gorąca woda przyniosła chwilową ulgę, otulając ją niczym kokon, w którym mogła na moment uciec od problemów. Lecz nawet tam, w ciepłej wodzie, myśli nie przestawały jej dręczyć. Czy Zosia naprawdę była jej córką? To pytanie z każdą chwilą wydawało się bardziej realne, bardziej niepokojące.

 

Po kąpieli owinęła się białym szlafrokiem i skierowała do salonu, gdzie w głębokim fotelu czekała na nią cisza wieczoru. Na stoliku obok kieliszek wina i cicho mruczący kot. Zazwyczaj w takich chwilach odnajdywała spokój, ale dziś nie potrafiła znaleźć ukojenia. Jej spojrzenie padło na stare zdjęcie, które przypadkiem znalazła w jednej ze szuflad, przeglądając dokumenty.

 

Zdjęcie było zrobione na szkolnej zabawie, jakiejś imprezie, która odbyła się wiele lat temu. W rogu widniała data: „13 marca 1963”. Ta data wydała jej się dziwnie znajoma, ale to, co naprawdę przyciągnęło jej uwagę, to osoby na zdjęciu. Jedną z nich była ona sama, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dziewczyna w różowej sukience, trzymająca za rękę chłopca. Jednak coś było dziwne. Twarz chłopca była rozmazana, jakby poruszył głową w momencie robienia zdjęcia. Czy to mógł być Józef? Ale przecież to niemożliwe. Data na zdjęciu wskazywała, że to wydarzenie miało miejsce kilka lat przed narodzinami Józefa.

 

Agnieszka zmrużyła oczy, próbując przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek uczestniczyła w tej zabawie. Przeszukiwała swoje wspomnienia, ale nie mogła przypomnieć sobie niczego konkretnego. Kim był ten chłopiec? Czy naprawdę była na tym zdjęciu? A może to tylko jej wyobraźnia zaczynała płatać figle?

 

Zmęczona, odłożyła zdjęcie na bok i sięgnęła po kieliszek wina. Przez chwilę wpatrywała się w czerwoną ciecz, która przypominała jej o tym, jak kruche jest życie. Czy całe jej życie było tylko iluzją? Kim naprawdę była? I kim był Józef? Te pytania zaczynały przytłaczać ją coraz bardziej, jakby każda odpowiedź, którą próbowała znaleźć, prowadziła do jeszcze większej liczby zagadek.

 

Nagle jej wzrok padł na stary laptop, który leżał na biurku, zapomniany przez długi czas. Ekran był ciemny, ale nagle ożył. Wygaszacz ekranu, który do tej pory był jedynie abstrakcyjną animacją, zmienił się w tekst, który płynął powoli na ekranie.

 

„Pamiętaj, co zrobiłaś, ja nie zapominam.”

 

Agnieszka zamarła. Zimny dreszcz przeszył jej ciało, a serce zaczęło bić szybciej. Ktoś jej groził? Czy to była wiadomość od kogoś, kogo znała? Czyżby ktoś próbował ją ostrzec? Ale przed czym? Laptop powinien być wyłączony. Jak to możliwe, że nagle zaczął działać?

 

Chwyciła za kieliszek, ale jej ręka zaczęła drżeć. Wina nie było w stanie złagodzić tego nagłego ataku paniki, który ją ogarnął. Tekst na ekranie zniknął, a w jego miejsce pojawiło się zdjęcie. Zdjęcie, którego nie widziała wcześniej. Jej serce zamarło, gdy zobaczyła straszny i przerażająco realistyczny widok. Strach ścisnął jej gardło.

 

Krzyk wyrwał się z jej gardła, zanim zdążyła go stłumić. Kot, zaskoczony nagłym hałasem, podskoczył i potrącił kieliszek, który przewrócił się na stolik, rozlewając czerwone wino na biały szlafrok Agnieszki. Krew, to była jej pierwsza myśl. Wino wyglądało dokładnie jak krew, którą rozlała widziała na zdjęciu. Jej krzyk rozbrzmiał jeszcze głośniej, a serce waliło w jej piersi niczym młot.

 

Laptop wydał z siebie cichy dźwięk, a potem zgasł, zostawiając ją w przerażającej ciszy. Agnieszka patrzyła na biały szlafrok, teraz splamiony czerwonym winem, i zrozumiała, że coś się zmieniło. Cokolwiek zaczęło się tej nocy, nie miało szybko się skończyć.

 

Zobacz również

Młynarz Józef... chyba trzeba będzie jednak nadać inny tytuł?
VII. Zosia i 130363
Kasia

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...