IX Agnieszka

Obrazek posta

 Agnieszka

 

Rozdzierający krzyk i cisza. Stała wpatrzona w czerwoną plamę na swoim białym szlafroku. Zaschnięta plama wina wydawała się coraz bardziej intensywna, jakby z każdym jej spojrzeniem miała pochłonąć cały materiał. Kropla po kropli spływały z kieliszka na podłogę, jakby miały za zadanie wyryć w jej pamięci każdy moment tego wieczoru. W sercu czuła niepokój, który pulsował w jej piersi, a umysł wypełniały coraz bardziej rozmazane obrazy z przeszłości.

 

Osunęła się na fotel, trzymając szlafrok w rękach, jakby próbowała zatrzymać krwawienie z rany, której nie mogła zobaczyć. Czerwień przypominała jej coś. Przed oczami zaczęły przesuwać się obrazy, które od dawna były zamknięte w najgłębszych zakamarkach jej pamięci. Teraz furtka z napisem dziecko została otwarta.  Nie. Ona została dosłownie wyrwana.

 

Najpierw pojawił się dźwięk – odległy, niemal niesłyszalny. Płacz noworodka. Jego skarga przecięła ciszę, jakby pochodziła z innego świata, z innego czasu. Agnieszka zamknęła oczy i pozwoliła wspomnieniom płynąć. Serce biło jej szybciej, a obraz płaczącego dziecka stawał się coraz wyraźniejszy. Był bardzo podobny do ciche kwilenia kociaka. A może jednak, to jej Lucuś, a nie jej dziecko?

 

Nagle zobaczyła małe dziecko w wózku. Wiklinowy wózek z niebieską budą, którą pamiętała z dawnych lat. Widok ten wywołał dziwne uczucie nostalgii, mieszane z bólem i czymś, czego nie potrafiła nazwać. Wózek bujał się na boki, a małe niebieskie oczy dziecka patrzyły na nią z niewinnym, niemal anielskim uśmiechem. Te oczy – niebieskie, głębokie, czyste, jak letnie niebo – były najczystszą radością, jaką kiedykolwiek odczuła.

 

Wspomnienie zaczęło migotać, a płacz noworodka stał się bardziej intensywny, jakby chciał przebić się przez ścianę czasu, by dotrzeć do niej w teraźniejszości. Nagle wózek się zatrzymał, a Agnieszka widziała mężczyznę, który prowadził go przez park. Twarzy mężczyzny nie mogła dostrzec, była niewyraźna, skryta w cieniu. Był zbyt daleko, zbyt niewyraźna, by mogła ją rozpoznać. Czuła jednak, że był kimś ważnym – kimś, kto miał ogromny wpływ na jej życie, choć nie mogła przypomnieć sobie szczegółów.

 

Poczuła, jak jej serce zaciska się w bolesnym uścisku. Ten obraz, ta scena – wiedziała, że była świadkiem tego momentu. Że była matką tego dziecka.

 

W tej samej chwili kot wskoczył jej na kolana, miaucząc głośno. Jego ciepłe ciało i przeszywające miauknięcie wyrwało ją z letargu. Potarła czoło dłonią, próbując skupić się na rzeczywistości, która właśnie rozpadała się na kawałki. Kot rozsiadł się wygodnie na jej kolanach, ale to nie wystarczyło, by uspokoić jej myśli. Zdjęcie wciąż było na ekranie. Wciąż widziała siebie z nieznanym dzieckiem, którego twarz była jednocześnie tak znajoma, a tak obca.

 

Gwałtownie otworzyła oczy, jakby wyrwana ze snu. Jej wzrok skupił się na ramce stojącej na stoliku obok fotela. Zdjęcie Zosi – jej ukochanej córki. Sięgnęła po nie, trzymając w dłoniach zimne szkło ramki, jakby to miało przywrócić jej poczucie stabilności. Oparła zdjęcie na kolanach, starając się zrozumieć, co właściwie czuje. Zosia była całym jej światem – czy nie tak to zawsze postrzegała?

 

Patrzyła na zdjęcie swojej córki, zrobione wiele lat temu. Piękna, uśmiechnięta dziewczyna z ciemnymi włosami i promiennym uśmiechem.

 

Agnieszka opuściła głowę i oparła ją na dłoniach. Te wspomnienia były jak rozdarte kawałki układanki, które nigdy nie miały do siebie pasować. Skąd się wzięły?

 

Jej wzrok znowu padł na czerwoną plamę na szlafroku. Kolor czerwony przywodził jej na myśl krew. Coś, co ją niepokoiło, coś, co czuła głęboko w sobie, ale nie chciała tego rozumieć. W jej umyśle nagle pojawiły się inne obrazy – szpitalna sala, blade światła, obcy ludzie pochylający się nad nią. Ból w dolnej części brzucha. To był poród. Ale nie poród, który pamiętała z narodzin Zosi. Tamten był inny, bardziej odległy.

 

Znowu zamknęła oczy, próbując uspokoić gonitwę myśli. Wszystko wydawało się coraz bardziej nierealne, jakby była świadkiem swojego życia, ale nie była jego uczestnikiem. Wspomnienia przeplatały się z teraźniejszością, a Agnieszka miała coraz większe trudności z oddzieleniem ich od siebie. Czuła, że traci kontrolę nad tym, kim jest i co się z nią dzieje.

 

Pamięć o noworodku z niebieskimi oczami zaczynała ją prześladować. W jej umyśle wyraźnie słyszała jego śmiech, a obraz wiklinowego wózka wydawał się tak bliski, jakby mogła go dotknąć.

 

 

Nagle, z głębi mieszkania, usłyszała ciche piknięcie. To był stary laptop, który od dawna nie działał. Agnieszka podniosła głowę, zdziwiona, że sprzęt nagle ożył. Na ekranie pojawił się wygaszacz, a po chwili tekst zaczął płynąć po ekranie:

 

"Pamiętaj, co zrobiłaś. Ja nie zapominam."

 

Jej serce przyspieszyło, a oddech stał się ciężki. To nie mogło być możliwe. Kto mógłby znać prawdę? Kto wysłał to wiadomość? I co oznacza prawda?

 

Ramka ze zdjęciem córki wysunęła się z kurczowo trzymających ją  dłoni i spadła na dywan. Ze zdjęcia, patrzyła na nią  swymi piwnymi oczami Zosia.

Zobacz również

Cd. VI Agnieszka
X. Józef i inspektor Anna
XI. Zosia

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...