XIX. Kasia

Obrazek posta

Randka z Maksem była częścią planu. Kolacja, rozmowy, kilka kieliszków wina, a nawet trochę flirtu. Następnie, dacie sygnału, że jestem otwarta na nowe wyzwania, na ciekawe propozycję. Było w tym coś niemal rutynowego, robiłam to setki razy, odgrywałam tę samą rolę w różnych scenariuszach. Maks był przystojny, pewny siebie, taki jakich lubiłam. Typ mężczyzny, który wydaje się wiedzieć, czego chce, i nie ma problemu z tym, żeby to dostać. Wszystko szło dobrze, ale nagle poczułam coś dziwnego.

 

Najpierw delikatny ból głowy. Próbowałam go zignorować, zepchnąć na bok. Pomyślałam, że to może wino, stres albo zmęczenie. Ale to uczucie narastało. Świat wokół mnie zaczął się zmieniać. Twarz Maksa, jego ruchy, nawet dźwięki – wszystko stało się odległe, jakby oddzielone od rzeczywistości cienką, niewidzialną warstwą. Coś było nie tak. I ta pusta sala. Gdzie są pozostali goście? Czy byli gdy tu wchodziliśmy?

 

Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić. Może to tylko chwilowe? Ale głosy w mojej głowie były inne, kpiące. „Znowu to robisz, Kasia... Zawsze musisz manipulować, zawsze grasz na granicy faulu”. Słowa przetaczały się przez moje myśli jak lawina. Kiedy spojrzałam na Maksa, miałam wrażenie, że jego twarz zmienia kształt. To wszystko wydało mi się podejrzane.

 

– Kasia, wszystko w porządku? – zapytał, nachylając się nad stołem.

 

Próbowałam odpowiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Zamiast tego skinęłam głową, starając się ukryć niepokój. Przecież to niemożliwe, żeby on… żeby coś mi podał lub wsypał, prawda? Ale co, jeśli? Zawsze byłam ostrożna, zawsze czułam się bezpiecznie, gdy miałam kontrolę nad sytuacją. Teraz ją traciłam.

 

– Może przejdziemy się? – zaproponował nagle. – Świeże powietrze dobrze ci zrobi.

 

Skinęłam głową, bojąc się, że każda inna odpowiedź zabrzmi zbyt dziwnie. Maks wstał i podszedł do mnie, wyciągając rękę, by pomóc mi wstać. Oparłam się na nim, bo moje nogi były dziwnie słabe. Czułam, jak przyciąga mnie do siebie, jak jego dłoń spoczywa na moim biodrze, prowadząc mnie w stronę wyjścia z restauracji. Podał mi płaszcz, a ja dawałam się ubrać jak dziecko.

 

Na zewnątrz było chłodniej. Nocne powietrze owiewało moją twarz, ale nie przynosiło ukojenia. Głosy w mojej głowie były coraz głośniejsze, a obrazy – coraz bardziej niepokojące. Płomienie. Krzyki. Czułam ciepło ognia na skórze, słyszałam głosy, które mówiły mi, że wszystko to moja wina.

 

– Kasiu, musisz się uspokoić – głos Maksa przedarł się przez zamęt w mojej głowie. – Jestem przy tobie. Nic się nie stało. Jesteś ze mną bezpieczna.

 

Próbowałam się uspokoić, ale w mojej głowie panował chaos. Ogień, twarze, przerażenie. Zamrugałam, starając się skupić na Maksie. Prowadził mnie w stronę hotelu. Jego krok był pewny, jakby wiedział, co robić. Moje nogi były jak z waty, a głowa kręciła się coraz bardziej. Miałam wrażenie, że każdy krok jest bardziej nierealny niż poprzedni.

 

– Wejdźmy do środka – zaproponował, kiedy dotarliśmy do hotelu. Jego głos brzmiał teraz stanowczo, prawie jakby wydawał mi rozkaz.

 

Zgodziłam się bez słowa. Byłam zbyt oszołomiona, by się sprzeciwić, by zastanawiać się, dlaczego zabiera mnie do hotelu, a nie odwozi mnie do mojego mieszkania. Po wejściu do pokoju usiadłam na łóżku, czując, że muszę się oprzeć o coś solidnego, bo inaczej się przewrócę.

 

Maks nachylił się nade mną, jego dłonie spoczęły na moich ramionach. Powoli zaczął mnie rozbierać. Próbowałam protestować, ale nie miałam siły. Moje ciało było jak z kamienia, ciężkie i nieposłuszne. Czułam, jak zdejmował mi sukienkę, a potem zaprowadził do łazienki i posadził na sedesie. Bezwiednie oddałam mocz, on zaś patrzył na to bez emocji. Następnie zaprowadził ponownie do łóżka i położył mnie delikatnie.

 

– Odpocznij – powiedział. – Nic złego cię nie spotka ze mną

 

Ostatnie, co pamiętałam, to jak przykrywa mnie kocem. Potem ciemność.

 

***

 

Obudziłam się nagle, z bólem głowy i straszliwym uczuciem, jakby całe moje ciało zostało przepchnięte przez sito. Każdy centymetr skóry swędział, jakby ktoś posypał mnie niewidzialnym pyłem. Próbowałam się poruszyć, ale byłam zmęczona i oszołomiona. Coś było nie tak. Pomyślałam, że to musiało być coś, co mi podano, ale przecież Maks... Maks? Spojrzałam w stronę łóżka. Byłam w nim sama. Poduszka i pościel po drugiej stronie nie była pognieciona.

 

Wszystkie ubrania leżały rzucone na krzesło. Pamiętałam, jak mnie rozbierał, jak opiekował się mną. Mimo bólu w głowie i dziwnego uczucia na skórze wiedziałam, że do niczego między nami nie doszło. Ale to tylko część ulgi, bo pytanie pozostało – co się ze mną działo?

 

Dotknęłam skóry na rękach. Była sucha, bez śladów nakłuć. Swędzenie narastało, ale nie mogłam zlokalizować jego źródła. To było jak mrowienie pod powierzchnią, coś obcego, czego nie mogłam się pozbyć.

 

Próbowałam wstać, ale zawrót głowy zmusił mnie do oparcia się na łóżku. Oddychałam głęboko, starając się zebrać myśli. „Muszę się stąd wydostać”, myślałam. Ale jak? Wszystko wydawało się zamazane, jakbym dryfowała między dwoma światami.

 

Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Moje serce zamarło.

 

Do środka wszedł mężczyzna, którego wcześniej nie znałam. Za nim szła kobieta o ostrych rysach, patrząc na mnie beznamiętnie. Oboje mieli w sobie coś złowrogiego. Czułam to w ich ruchach, w ich zimnych oczach.

 

– Księżniczka raczyła już się obudzić – powiedział z ironią mężczyzna. – Mamy do omówienia kilka spraw.

 

Spróbowałam wstać, ale kobieta zrobiła krok w moją stronę, kładąc mi rękę na ramieniu i dociskając mnie do łóżka.

 

– Lepiej siedź – powiedziała lodowatym tonem. – To nie potrwa długo.

 

– Kim jesteście? – zapytałam, starając się nie dać poznać po sobie, że jestem przerażona.

 

Mężczyzna uśmiechnął się krzywo, ale ten uśmiech nie miał w sobie nic przyjemnego.

 

– Nie musisz wiedzieć, kim jesteśmy. Jeśli byśmy ci to wyjawili, musielibyśmy cię zabić. Więc pomińmy grę wstępną i przejdźmy do meritu. Ważne, że my wiemy, kim ty jesteś, Kasiu. I wiemy, co zrobiłaś.

 

Próbowałam się wyswobodzić, ale kobieta miała zaskakującą siłę. Wbiła palce w moje ramię, aż poczułam ból.

 

– O czym mówicie? – syknęłam, próbując zyskać na czasie.

 

Mężczyzna usiadł na krawędzi łóżka, nachylając się nade mną. Otaksował moje zgrabne ciało. Jego oddech pachniał dymem papierosowym.

 

– Kasa, Kasiu kasa. Kasę, którą ukradłaś Józefowi. Gdzie ona jest?

 

Zamrugałam, zaskoczona jego słowami. Pieniądze? W pierwszym momencie nie miałam pojęcia, o czym mówi. Co prawda grałam na wiele sposobów, ale nigdy nie kradłam pieniędzy. Dostawałam od swych kochanków drogie prezenty. Przepisywali mi posiadłości czy też firmy. Ale, kraść…to poniżej mojej godności. No i Józef. Przecież od niego nie wzięłam grosza, a do tego wylądowałam w pierdlu. Czy oni o tym nie wiedzieli?

 

– Nie wiem, o czym mówicie – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie.

 

Mężczyzna pokręcił głową, jakby rozczarowany moją odpowiedzią.

 

– Nie udawaj głupiej. Józef zbankrutował przez ciebie, a my chcemy wiedzieć, gdzie ukryłaś tę kasę. Możesz nam powiedzieć dobrowolnie, albo…

 

Kobieta ścisnęła moje ramię mocniej, dając mi do zrozumienia, że nie mam zbyt wielu opcji.

 

– Nie mam żadnych pieniędzy – powiedziałam, czując narastającą panikę. – Nie wiem, o czym mówicie! Widocznie z kimś mnie pomyliliście. Panie, ja na czynsz nie mam i nie znam, żadnego Józefa.

 

Mężczyzna spojrzał na mnie z chłodnym uśmiechem, po czym wstał.

Zobacz również

XVI. Zosia
XX. Doktor Zaremba
XXI. Agnieszka

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...