Tydzień subiektywny - odc. 22

Obrazek posta

Co tydzień. Subiektywny przegląd tygodnia. Wydarzenia, które zwróciły moją uwagę. Oto odcinek 22.

 

- Michał O. Tak ponoć mamy czytać i pisać, bo nie ma zgody na publikowanie danych osobowych – najwyraźniej ksiądz chce być postrzegany jak przestępca, zresztą słusznie. Choć oczywiście znaczna część katolików twierdzi, że to człowiek wręcz święty. Dyskutować w tej sytuacji nie ma sensu. Trzeba działać według zasady studenckiej 3XZ – Zakuć, Zdać, Zapomnieć. W tej konkretnej sprawie (po lekkiej modyfikacji): skazać, zamknąć, zapomnieć. Bo te głosy o męczeństwie, świętości i politycznym wymiarze sprawy będą wybrzmiewać jeszcze jakiś czas, a potem ucichną.  

Już kiedyś, gdzieś pisałem (może w książce), że wychowaliśmy na własnym łonie potwory. Katolicyzm i cała nasza historia wykształciła w tym narodzie bezkrytyczne uwielbienie dla osób duchownych, nieprzeciwstawianie się, życie w pokłonie i gloryfikowanie sutanny. Duża część wiernych zapomniała, że to zwykli ludzie, którzy wybrali taką drogę życiową (żeby nie powiedzieć zawód) i popełniają błędy, bywają ludźmi złymi, i zdarza się, że wkraczają na drogę przestępczą. Wszelkie dowody na tę tezę do ludności nie docierają. O zarzutach wobec księdza O. można przeczytać wszędzie. Jak ktoś chce to znajdzie, ale z reguły się nie chce, bo jak ktoś z PiSu powiedział, że to sprawa polityczna to znaczy, że tak jest i trzeba się iść modlić. Bo to w końcu święty człowiek. Szkoda słów jak Was w ch… robią.

***

- Pierwszy do różnorakich modłów, zwłaszcza każdego dziesiątego dnia miesiąca był i jest Antoni Macierewicz. To ostatni taki znak szczególny – modły na pokaz. Ten raport dotyczący działań Macierewicza i jego komisji nikogo nie powinien zaskakiwać, poza oczywiście kilkoma szczegółami, o których nie wiedzieliśmy ale z dużą dozą prawdopodobieństwa, mogliśmy przewidzieć.

Czasem zastanawiam się co o tym wszystkim pomyślałbym gdybym był wielbicielem Kaczyńskiego, Macierewicza i chociażby Ziobry. Czy przekonywałyby mnie zgromadzone dowody? Czy krzyczałbym „bezprawie!”? Czy modliłbym się za księdza O.? Czy przekazywałbym datki na PiS po decyzji PKW? Nigdy zapewne nie odpowiem sobie na to pytanie, jest zbyt trudne. Ale próbuję wejść w skórę takiego wyborcy i znaleźć odpowiedź także na pytanie skąd wciąż bierze się to niebotyczne poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości, które z prawem i sprawiedliwością nie ma nic wspólnego.   

***

- A może to poparcie bierze się z niefrasobliwości drugiej strony? Dwa przykłady: 1. Władysław Kosiniak – Kamysz, nagle, bez konsultacji z koalicjantami wysuwa propozycję, by już do pierwszej tury wystawić jednego, wspólnego kandydata… 2. Z klubu Lewicy wychodzi partia Razem, która do wyborów szła w jednym rzędzie z tymi, którzy teraz tworzą koalicję rządową. Ale tej partii jednak przestało się podobać (pomijam fakt, że właściwie już tuż po wyborach). I w tym czasie Zjednoczona Prawica wciąż idzie w zaparte: że niewinna, że Tusk się mści, że wszystko było zgodne z prawe itd. Itp. Oczywiście, że mówią o tym do swoich i oni ich słuchają, ale stanowczość tego kłamliwego przekazu jak widać dociera do ich wyborców.

A’propos…Po co ten jeden kandydat? Coś musi za tą propozycją wicepremiera stać, bo, jak pamiętamy wspólna lista przed wyborami parlamentarnymi nie była możliwa. Za to wspólny kandydat na prezydenta już tak. Dziwne.

A z tą Razem, która jest już osobno to tak jak można było przewidzieć. To jest partia człowieka, który nie chce brać odpowiedzialności, bo łatwiej jest krytykować. Wiem to z doświadczenia dziennikarskiego. Dużo lepiej mówi się o porażkach niż o zwycięstwach. Adrian Zandberg lubi swoją rolę wszechwiedzącego krytykanta. W każdym swoim wystąpieniu przyjmuje ton mentorski. Do tego ma aktorskie zapędy. To wygląda tak, jakby ktoś podpowiadał mu: „teraz bądź zły” i Adrian wtedy jest zły. „Teraz nauczaj” i Adrian wtedy naucza. Problem w tym, że sam powinien się jeszcze sporo nauczyć, bo na razie nie jest mądry, a jedynie przemądrzały. I przydałoby się jeszcze stonować z oceną zajmowanej w polityce pozycji.

***

- W 2013 roku Robert Lewandowski strzelił 4 gole Realowi Madryt. Został wtedy pogromcą Realu, które to określenie stało się nawet tytułem jego pierwszej biografii. To było jednak tak dawno, że Lewy grał jeszcze w Borussii Dortmund. Niewiele brakowało, by teraz ten wyczyn powtórzył, bo po tym jak dwa razy trafił do siatki, miał jeszcze ze dwie, trzy okazje żeby bramkarza Realu pokonać. Gdyby zrobił to jeszcze choć raz, powtórzyłby wynik Jana Urbana, który dawno temu w barwach Osasuny Pampeluna zdobył trzy bramki przeciwko Realowi. Ale nic to, może w następnym El Classico.

Świetnie oglądało się tak grającą Barcelonę, efektowną w ofensywie, do bólu skuteczną w defensywie zwłaszcza przy łapaniu Mbappe na pozycji spalonej. Czysta perfekcja.

Ale w kraju zdążyły już paść pytania dlaczego w klubie się da, a w reprezentacji nie. Przecieram oczy ze zdumienia kiedy czytam takie dyskusje. Przypominam zatem , że Lewandowski zagrał w reprezentacji 156 razy i zdobył 84 bramki. Nikt wcześniej nawet się do tego wyniku nie zbliżył i jeszcze długo nikt się nie zbliży. Dziękuję za uwagę.  

Słowo o Szczęsnym…trochę potrwa jego wejście do pierwszego składu ligowego Barcelony. Zapewne skończy się Pucharem Króla jak z Jerzym Dudkiem w Realu. Inaki Pena bronił w El Classico tak, że trener nie ma żadnego powodu, by go kimś zastępować, nawet jeśli tym zastępcą miałby być Wojciech Szczęsny.

***

- Dla mojego pokolenia muzycznych wariatów Mili Vanili to raczej synonim kiczu, ale nie wierzę, że był ktoś w tamtych czasach kto o nich nie słyszał albo nawet nie podrygiwał w rytm ich muzyki. To było coś nowego, świeżego, wykorzystującego najnowsze muzyczne trendy, ale też…naiwność fanów. Teraz, kiedy już wiemy o tamtym oszustwie, wszystko się układa. Nawet w teledyskach widać, że oni udają, prawda?

Przypomnę, że Mili Vanili to dwóch tancerzy, którzy stworzyli jeden z najpopularniejszych duetów muzycznych na świecie. Problem w tym, że to nie oni śpiewali. Oni tylko poruszali ustami, wszystkie występy odbywały się z tzw. Playbacku. Zgodzili się na to, bo ich pragnienie bycia gwiazdami było ponad wszystko.  A kiedy sprawa się wydała, wybuchł skandal.

A piszę o tym, bo obejrzałem film „Mili Vanili. Przekręt stulecia”. Całkiem niezły, mimo, że niemiecki. Opowiedziany przez Faba i Roba z perspektywy przebrzmiałych i oszukanych gwiazd. Zresztą Rob nie poradził sobie z całą tą historią i najpierw wkroczył na drogę przestępczą, a w końcu został znaleziony martwy po przedawkowaniu alkoholu i leków na receptę.

Ciekaw jestem czy to jedyny taki przekręt muzyczny czy jedyny tak głośny ujawniony. A swoją drogą, gdyby do showbiznesu wkroczyli dziś, z pewnością w którymś studiu udałoby się ich wokale tak podrasować, by brzmiały jak te, które okupują topy list przebojów.

I tylko tych utworów szkoda, bo są delikatnie skażone tym oszustwem, a wyobrażam sobie, że na koncertach (prawdziwych) mogłyby brzmieć doskonale.

Bo to dobre kompozycje. Moje dzieciaki od obejrzenia filmu ciągle podśpiewują sobie „Girl, You Know It’s True”.   

 

cdn.  za tydzień

 

#tydzieńsubiektywny #tydzień #polityka #sport #elclassico #muzyka #film

Zobacz również

Tydzień subiektywny - odc. 19
Tydzień subiektywny - odc. 23
Tydzień subiektywny - odc. 24

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...