Szanowni Państwo,
powyższa fotografia, wykonana dokładnie cztery lata temu, nie przedstawia ceremonii pogrzebowej. Louise Glück odbiera na niej Literacką Nagrodę Nobla. Uroczystość odbyła się 6 grudnia 2020 roku, wiele miesięcy po ogłoszeniu pandemicznych obostrzeń – w ogrodzie poetki w amerykańskim Cambridge. Tak powstało jedno z ikonicznych dla mnie zdjęć współczesnej historii społecznej, a w życiu Louise Glück zrealizowała się niezwykła metafora.
Najbardziej znany, nagrodzony Pulitzerem tom jej wierszy, „rozgrywa się” w ogrodzie. Nie jest to przestrzeń rajska. Podszewka zbioru „Dziki irys” jest depresyjna i wiąże się z próbą zbliżenia do drzewa, utożsamienia z roślinami, odłączenia ciała i umysłu, kiedy „beztroskie serce wędruje po ogrodzie jak spadający liść”. Choć słowo „beztroska” zastanawiająco do tego ogrodu nie pasuje. Jakby to dziwnie nie brzmiało – świadomość kwiatów, które w tomie mówią, jest tragiczna. A same kwiaty – szkoda gadać. To, co mówią do ogrodniczki/ogrodnika przekazywane jest dalej (wyżej) w dwóch rozproszonych cyklach „Jutrznia” i „Nieszpory”, a między nimi Glück umieszcza coś w rodzaju odpowiedzi Najwyższego Ogrodnika. Ta poetka-agnostyczka tworzy tom w najgłębszym sensie religijny, w którym spojrzenie z samego dna, ziemi i podziemi, spotyka się ze wzrokiem rzuconym z góry. Co wynika z tego spotkania? Odpowiedzią może jest fakt, że prawdziwie „uleczające” wiersze powstają poza tym dialogiem. Opowiadam o tej lekturze i czytam wybrane utwory w #71 odcinku „Pełni Literatury” do którego wysłuchania serdecznie Państwa zapraszam, dziękując za wsparcie i Obecność.
Do usłyszenia!
Radosław Romaniuk
Trwa ładowanie...