CIEMNA LICZBA PRZEMOCY
W maju tego roku dwanaście matek wysłało do Ministerstwa Sprawiedliwości (na ręce podsekretarz stanu Zuzanny Radzińskiej –Bluszcz) zbiorową skargę na działania warszawskiego Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów działającego przy Sądzie Okręgowym Warszawa – Praga.
Była to już kolejna skarga. Pierwsza poszła w 2021 roku.
Napisały: „Na skutek działań tego ośrodka narażone jest zdrowie, a nawet życie naszych dzieci”.
A dzieci jest trzynaścioro, w wieku od czterech do szesnastu lat.
Matki zarzucają OZSS sporządzanie opinii według schematu (porównały je ze sobą i wychodzi na to, że specjalistki pisały je na zasadzie kopiuj – wklej), tuszowanie przemocy ze strony ojców dzieci, bagatelizowanie ich uzależnień (potwierdzonych dowodami w postaci badań), wyroków karnych, przekazywanie dzieci na kontakty z ojcami „jak paczki” mimo wcześniej stosowanej przemocy, kierowanie ich – matek - na psychoterapię po to, by mogły współpracować ze swoimi oprawcami, straszenie przekazaniem dzieci do opieki zastępczej lub odebraniem.
Kobiety jednym tchem wymieniają, że opinie te stoją w rażącej sprzeczności wobec dokumentacji z akt sądowych, zaświadczeń psychiatrów dzieci, ich lekarzy, notatek kuratorów, szkół, do których uczęszczają, zarzucając matkom jednocześnie skompromitowaną już dziś na wielu frontach alienację rodzicielską.
Bo kiedy mówimy o alienacji w sytuacji, gdy matka i dzieci uciekają od ojca, który ich maltretuje czy to psychicznie, fizycznie czy ekonomicznie – to mówimy o przemocy postseparacyjnej. A z niej bardzo chętnie korzystają ci, którym nagle wymknął się z rąk obiekt do dręczenia.
Diana
Czytam więc o losie dwunastu kobiet podpisanych pod skargą.
Na przykład Marii T., z wykształcenia psycholożki, pracującej z traumą i uzależnieniami matki dziewięcioletniej dziś Diany (badanej w OZSS kiedy miała lat sześć).
Całe życie jej córki to sprawy sądowe. Dziewczynka właściwie nie zna ojca. Nie mieszka z nim, odkąd skończyła osiem miesięcy, bo właśnie wtedy Maria postanowiła odejść od jej ojca. Mariusz N. nadużywał alkoholu i narkotyków. Przez jakiś czas mieszkali w Danii. Tam Mariusz N. brał leki, które są przepisywane osobom uzależnionym od alkoholu, ale mimo to doprowadzał się do stanu załatwiania się pod siebie.
Po powrocie do Polski mężczyzna zamieszkał w małej popegeerowskiej wsi na Pomorzu Zachodnim, skąd pochodzi. Maria z córką – w Warszawie. Ojciec przeważnie nie pojawiał się na kontaktach z Dianą i skwapliwie oskarżał jej matkę o ich utrudnianie. A jak już niezapowiedziany przyjechał na zakończenie roku szkolnego i zaczął dziecko szarpać, dziewczynka była tak zszokowana jego zachowaniem, że się rozpłakała. Wyprosili go ze szkoły rodzice innych dzieci.
Maria: - Któregoś razu zabrał ją i przez kilka godzin nie oddawał. Interweniowała policja. Dwa razy to zrobił. Woził ją po ciotkach, wujkach, imprezy, popijawy. Mówiła mi potem, że tata śmierdział. Wymiotowała. Nie chciała więcej spotkań. W końcu przez dwa lata, ze względu na to, że ojciec był nieobliczalny (miał wcześniej założoną Niebieską Kartę, bo w obecności córki lżył i poniżał jej matkę i dziadków), widzeniom z dzieckiem towarzyszył kurator. Diana wylądowała u psychologa, psychotraumatologa i psychiatry a opinie tych specjalistów - w sądzie.
Mariusz N. postanowił przy okazji obrzydzić życie rodzinie Marii.
– Zajebię cię – cedził jej ojcu przez telefon. A dzwonił kilkaset razy dziennie. Znieważał go też esemesami. Pijany zgłaszał na policję zagrożenie życia dziecka. Sąd Rejonowy w Kamieniu Pomorskim uznał go winnym i nałożył karę 3 tysięcy złotych, wydając mu jednocześnie zakaz zbliżania na trzy lata.
Jednak sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ, V wydział Rodzinny i Nieletnich w osobie sędzi Moniki Mysiakowskiej – Choiny kierując się w opinią OZSS wydaje decyzję o pozbawieniu matki praw rodzicielskich i zmianie miejsca zamieszkania dziecka przy ojcu na zapadłej wsi pod Kamieniem Pomorskim, w której nie ma szkoły. Ojciec mieszka z rodzicami w trzypokojowym mieszkaniu, w którym pozostaje również jego około 50-letnia upośledzona, leżąca i niemówiąca siostra.
- Sąd pozbawił mnie całkowicie władzy rodzicielskiej, ustnie uzasadniając to „konfliktem i abym nie przeszkadzała ojcu w sprawowaniu władzy” – mówi Maria, a mi zwyczajnie nie chce się w to wierzyć: nie ma przemocy, jest konflikt. - Obecnie czekam na apelację. To jak koniec naszego życia, koszmar i piekło. Moja córeczka nie wie, jaka jest obecnie sytuacja, bo by tego nie udźwignęła psychicznie. Bardzo boi się ojca.
Matka w akcie rozpaczy zwróciła się do prawnika swojego byłego partnera z propozycją, że pokryje mu koszty pobytu w Warszawie w weekendy, kiedy mają się odbywać kontakty, ale jego prawnik odpisał, że Mariusz N. nie jest tym zainteresowany i chce, by spotkania z dzieckiem były realizowane zgodnie z postanowieniem sądu.
Pytam więc: gdzie tutaj jest dobro dziecka? Dziecka, które chodzi do szkoły w Warszawie, jest szczęśliwe, rozwija swoje zainteresowania i ma kochającą relację z matką?
Na sali sądowej podczas sprawy Marii pojawia się radna Warszawy Agata Diduszko – Zyglewska. Poseł do Parlamentu Europejskiego Robert Biedroń pisze potem prośbę o interwencję do Beaty Turek, Dyrektorki Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich. Niepokoją go obserwacje radnej, która brała udział w rozprawie jako osoba zaufania publicznego.
Czytam między innymi:
„ (…) Ojciec otwarcie mówi, że dzieckiem miałaby się zajmować częściowo jego matka, bo on ze względu na charakter pracy (profesjonalny kierowca) nie zawsze mógłby to robić. Wszystkie fakty, o które specjalistki pytał sąd lub pełnomocnik matki były interpretowane na korzyść ojca i na niekorzyść matki. Słuchając ich kilkugodzinnych zeznań odniosłam wrażenie, że w centrum zainteresowania specjalistek jest dobrostan ojca, natomiast dobrostan i podmiotowość dziewczynki, tak jak dobrostan matki, z którą jest związana, zniknęły”.
Na sali sądowej podczas sprawy Marii pojawia się radna Warszawy Agata Diduszko – Zyglewska. Poseł do Parlamentu Europejskiego Robert Biedroń pisze potem prośbę o interwencję do Beaty Turek, Dyrektorki Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich. Niepokoją go obserwacje radnej, która brała udział w jednej z rozpraw jako osoba zaufania publicznego.
Czytam między innymi:
„ (…) Ojciec otwarcie mówi, że dzieckiem miałaby się zajmować częściowo jego matka, bo on ze względu na charakter pracy (profesjonalny kierowca) nie zawsze mógłby to robić. Wszystkie fakty, o które specjalistki pytał sąd lub pełnomocnik matki były interpretowane na korzyść ojca i na niekorzyść matki. Słuchając ich kilkugodzinnych zeznań odniosłam wrażenie, że w centrum zainteresowania specjalistek jest dobrostan ojca, natomiast dobrostan i podmiotowość siedmioletniej dziewczynki, tak jak dobrostan matki, z którą jest związana, zniknęły”.
Specjalistki OZSS (jak pisze Diduszko – Zyglewska) przyznały bowiem, że nie są w stanie wykluczyć stosowania przez ojca przemocy wobec dziecka i jednocześnie zalecają powierzenie mu córki, choć same mówią, że jest on prawdopodobnym sprawcą przemocy.
Z opinii wynika, że Mariusz N. jest impulsywny, agresywny i ma kłopot z opanowaniem emocji.
Radna zwraca też uwagę na sposób, w jaki badana była dziewczynka:
„Dziecko, wówczas sześcioletnie, siedziało samo na krześle naprzeciw siedzących za szybą ochronną dwóch pań, które zadawały dziecku pytania. Warunki te są wysoce stresujące dla dziecka i dalece rozbieżne z warunkami wskazywanymi jako niezbędne do prawidłowego wysłuchania dziecka”.
Psycholożki, sporządzające tę opinię przyznały też, że nie są specjalistkami w zakresie przemocy, traumy czy uzależnień. Jednym słowem nie mają żadnych kompetencji, by takie opinie wystawiać.
Pismo radnej pozostało bez odpowiedzi.
Ciemna liczba
Badań prowadzonych w OZSS się nie nagrywa, nie weryfikuje i nie podważa.
I to jest absolutny skandal, bo prowadzi do bardzo wielu nadużyć.
OZSS-y powstałe w miejsce w miejsce RODK (Rodzinnych Ośrodków Diagnostyczno – Konsultacyjnych) – to twór, będący wyrocznią dla sądów, które na podstawie ich opinii wydają wyroki w sprawach niezwykle trudnych. Często te wyroki dosłownie wrzucają pod pociąg przede wszystkim dzieci, miażdżąc bezpowrotnie ich dzieciństwo.
Napisana na kolanie i bez jakichkolwiek konsultacji społecznych ustawa o OZSS-ach weszła w życie 1 stycznia 2016 roku. A to z powodu wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku, który orzekł, że przepisy regulujące działalność RODK-ów są niekonstytucyjne. Pracownicy, zatrudnieni w nich w ramach Karty Nauczyciela, nie posiadali wystarczających kompetencji, by wydawać opinie psychologiczne na temat dzieci i ich rodziców. Czyli z kim dziecko ma pozostać po ich rozwodzie.
W tej chwili specjaliści – jak widać – też często nie miewają kompetencji, ale nikomu to jakoś nie przeszkadza.
Każdą opinię, która nie jest sporządzana na wniosek sądu, wymiar sprawiedliwości ignoruje. I tu koło obłędu się zamyka, traumatyzując przemocą postseparacyjną ponad dwadzieścia tysięcy matek (i nie jest to skala wiarygodna, bo – jak przy zabójstwach – mamy tu do czynienia z ciemną liczbą przemocy). Jednym słowem skali tej nikt w Polsce nie szacuje.
Ministerstwo nie zareagowało na żadną ze skarg na OZSS Warszawa Praga, a kobiety do dziś nie dostały na swoje pismo odpowiedzi.
Odkąd Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak rozpoczął w 2009 roku krucjatę w sprawie wprowadzenia obowiązku kontaktu dzieci z rodzicami niezależnie od posiadanej przez nich władzy rodzicielskiej – ofiary przemocy, jakimi najczęściej są właśnie dzieci i ich matki, zostały poddane wtórnej wiktymizacji.
Do dziś bowiem pokutuje w polskim kodeksie rodzinnym artykuł 113 (prawo i obowiązek utrzymywania kontaktów):
§ 1.
Niezależnie od władzy rodzicielskiej rodzice oraz ich dziecko mają prawo i OBOWIĄZEK utrzymywania ze sobą kontaktów.
§ 2.
Kontakty z dzieckiem obejmują w szczególności przebywanie z dzieckiem (odwiedziny, spotkania, zabieranie dziecka poza miejsce jego stałego pobytu) i bezpośrednie porozumiewanie się, utrzymywanie korespondencji, korzystanie z innych środków porozumiewania się na odległość, w tym ze środków komunikacji elektronicznej.
Jednym słowem dzieciom odebrano podmiotowość, możliwość decydowania o sobie, pogwałcono ich uczucia, wolną wolę i poczucie bezpieczeństwa (cały czas mówimy o ofiarach przemocy). I nic nie dał sprzeciw ówczesnego Przewodniczącego Komisji do Spraw Petycji Sejmu RP, Sławomira Piechoty, który pisał:
„Niestety działania Pana Rzecznika pod hasłem „prawo dziecka do obojga rodziców” sprzyjają przeobrażeniu tego prawa w obowiązek dziecka do świadczenia kontaktów na rzecz każdego rodzica, nawet patologicznego i nastawionego na czerpanie korzyści finansowych płynących z kar za nie odbyte kontakty”.
Kamień
Piszę do komisariatu policji w Kamieniu Pomorskim z pytaniami, czy jest im znany Mariusz N., ojciec dziewięcioletniej Diany:
„Mam informację, że w ciągu ostatnich pięciu lat policja odnotowała 21 zdarzeń z jego udziałem. Chciałabym dowiedzieć się, czego dotyczyły te interwencje?
Czy mężczyzna nadużywa alkoholu?
W związku z tym, że sąd przekazał mu władzę rodzicielską i nakazał dziecku mieszkanie z nim chciałabym dowiedzieć się, czy to jest bezpieczne miejsce dla nieletniej dziewczynki, która mieszka z matką 600 km od wsi B?”.
Piszę również do duńskiej policji, z pytaniem czy Mariusz N. był karany na terenie Danii. Naświetlam sytuację: odebrał matce córkę, której nawet nie zna. Nadużywa alkoholu i narkotyków a dziewczynka ma dopiero dziewięć lat. W Danii również nadużywał alkoholu, chcę więc wiedzieć, czy wszedł w konflikt z prawem.
Duńczycy błyskawicznie odpisują:
„Duńska policja nie może pomóc w przekazywaniu tego typu osobistych informacji”.
„Duńska policja nie przekazuje informacji polskiej dziennikarce o rejestrze karnym polskiego obywatela w Danii?” – dopytuję. W zamian dostaję na mejla informację, że teraz policja będzie przetwarzała moje dane osobowe. To wszystko. Z takim pytaniem zatem powinien do duńskich służb zgłosić się sąd, przydzielający Mariuszowi N. dziecko. Ale mimo próśb matki tego nie zrobił.
Z Kamienia Pomorskiego odpowiada mi rzeczniczka prasowa Katarzyna Jasion:
„Interwencje z jego udziałem dotyczyły głównie kontroli drogowej i spożywania alkoholu w miejscu publicznym”.
Mężczyzna w 2023 roku był podejrzany o kierowanie samochodem pod wpływem środków odurzających, „działających podobnie do alkoholu”. Ale że wynik badań krwi (przeprowadzony zresztą po kilku dniach od zdarzenia, czego rzeczniczka nie napisała) był negatywny, to nawet nie wszczęto postępowania.
„Mariusz N. – napisała jeszcze policjantka - nie ma żadnego kontaktu z dzieckiem. W czerwcu br. pojechał do Warszawy na zakończenie roku szkolnego, aby zobaczyć córkę, natomiast matka dziewczynki nie dopuściła do tego spotkania”.
Wygląda na to, że Mariusz N. po tym, jak poszarpał dziecko w szkole poszedł na swój komisariat policji i zgłosił, że matka uniemożliwia mu kontakty z córką.
W sumie nic mnie już nie dziwi, skoro badanie psychiatryczne mężczyzny w OZSS zostało przeprowadzone… online. Mimo, że nawet sąd nie wydał na to zgody. Biegły zeznał potem, że nie może stwierdzić, czy mężczyzna jest uzależniony czy nie, bo formuła badania na to nie pozwala. Ale summa summarum w opinii napisał, że uzależnienia nie ma.
Bo tak mu oświadczył badany.
Dwanaście matek napisało też skargę do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. W odpowiedzi dostały informację, że działania Opiniodawczych Zespołów Sądowych Specjalistów, jako placówek resortu sprawiedliwości, „nie mogą być przedmiotem stanowiska Towarzystwa”, a wszelkie uwagi kobiety muszą kierować bezpośrednio do Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich Ministerstwa Sprawiedliwości. I że wymienione w skardze psycholożki nie są członkiniami PTP, w związku z tym Towarzystwo nie może takiej skargi rozpatrywać.
Trawestując więc stare porzekadło: system zawinił, a dzieci powiesili.
***
Wysłałam również zapytanie do Ministerstwa Sprawiedliwości:
„24 maja wpłynęła na ręce podsekretarz stanu Zuzanny Rudzińskiej - Bluszcz zbiorowa skarga dwunastu kobiet na działania Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów dzielnicy Warszawa - Praga Północ przy ul. Poligonowej 3. Skarżące do dziś nie otrzymały odpowiedzi na swoje pismo, choć prosiły o nadanie mu trybu pilnego.
Moje pytania brzmią:
dlaczego ministerstwo nie odpowiedziało?
I co zrobiło w kierunku wyjaśnienia skargi?”.
CDN.
*Imiona matki i dziecka zmieniłam.
Trwa ładowanie...