RÓŻYCZKA

Obrazek posta

RÓŻYCZKA

Zadzwoniła do mnie dzisiaj matka dwuletniej dziewczynki, 25-letnia Roksana Gordziejewska, której w drastyczny sposób odebrano córkę w środę 8 stycznia. Dziecko, przerażone i krzyczące, wyrwali siłą kuratorzy, mimo sprzeciwu policjantek, będących na miejscu. Matkę szarpano i przyduszano. Wszystko działo się pod Chodzieżą.

Po obejrzeniu nagrania postanowiłam na cito przejrzeć decyzje sądów i wysłuchać kobietę. Bo ciężko mi uwierzyć, że odebranie dwulatki z bezpiecznego dla niej domu mamy i dziadków w tak drastyczny sposób odbywa się dla jej dobra.

 

„Zabrali ją w samej koszulce, legginsach, skarpetkach, bez butów, kurtki, pampersa i ulubionej zabawki (styczeń, temperatura bliska zera). Wychodząc poturbowali i przewrócili mojego niepełnosprawnego tatę” – pisała Roksana na swoim profilu na fb z prośbą o pomoc.

Haski bulterier

Sprawa toczy się w ramach Konwencji Haskiej. Matka jest ofiarą przemocy psychicznej i ekonomicznej. Jej mąż, dwudziestopięcioletni mieszkaniec Sztokholmu, Polak, nadużywający alkoholu i uzależniony od gier online, przez półtora roku od wyjazdu dziecka do Polski nie wspierał go finansowo, ani się nie kontaktował.

Pojawił się w Polsce dopiero po tym, jak Sąd Rejonowy w Chodzieży w osobie sędzi Dominiki Cichockiej (nie wnikając w sytuację rodziny) na posiedzeniu NIEJAWNYM wydał decyzję o odebraniu dziecka matce i powrocie małej Róży do Szwecji. Dziecko jeszcze przebywa w Polsce, bo ojciec nie zabrał jej dokumentów, więc z pewnością jest w trakcie wyrabiania Róży dowodu osobistego. Może to zrobić bez zgody matki (tylko na paszport potrzebna jest zgoda obojga rodziców).

Roksana rozpaczliwie woła o pomoc:

- Wszystko zaczęło się od tego, że mąż odizolował mnie od dziesięciomiesięcznej córki, którą karmiłam piersią, mówiąc „jesteś psychiczna i dziecka już nie zobaczysz”. Przez sześć dni nie wiedziałam, gdzie jest Róża.

Wyglądało to tak, że kiedy Roksana z Różą przyjechały do Sztokholmu, mąż kazał jej pójść do mieszkania, a w tym czasie został sam z dzieckiem w samochodzie. Kiedy Roksana weszła do domu zastała tam informację, że mężczyzna ma zamiar się z nią rozwieść i powinna kontaktować się z jego prawnikiem. W tym czasie odjechał z dzieckiem w nieznanym kierunku. Gdy w końcu udało jej się dodzwonić do męża, Roksana usłyszała, że córka zostaje z nim i nie wolno jej się z Różą kontaktować.

Nie powiedział, gdzie jest dziecko.

- Udało mi się namierzyć Różę dopiero u rodziny męża, która też mieszka w Szwecji. Pomogli mi obcy ludzie i mama, która do mnie przyjechała – mówi kobieta.

Głośno tupałaś

Dziecko było w strasznym stanie. Zaniedbane, osowiałe i odwodnione. Miało odparzenia i zadrapania od nieobciętych paznokci. Dochodziło do siebie po drodze na prom, bo matka postanowiła wrócić do rodziców, do Polski.

Był sierpień 2023 roku.

- Mąż (z zawodu mechanik) izolował mnie w Szwecji. Stosował wobec mnie przemoc psychiczną i ekonomiczną. W lodówce nie było jedzenia, ale sześciopak piwa musiał być, żeby on mógł wieczorem grać w swoje gry.

Roksana jest z wykształcenia nauczycielką. Nie pracowała zawodowo ze względu na urodzenie córki.

Słucham rozmowy, którą nagrała ze strachu.

Mąż traktuje ją jak przedmiot. Jej głównym przewinieniem jest, że weszła do sypialni, podczas kiedy on spał i źle nacisnęła klamkę. Jej obecność (głośno tupałaś) przerwała mu sen i obudziła w nim wściekłość. Rozmowa jest prowadzona z pozycji władzy, przemocowa i chamska. Mężczyzna wrzeszczy, cały czas kobiecie przerywa, nie dając jej dojść do słowa. Używa przekleństw i szantażu emocjonalnego.

„Miałaś się zmienić i nic z tego nie wyszło. Znowu wszystko rozpierdalasz. Chcesz rozwodu w naszą rocznicę?”.

A Roksana chciała tylko posprzątać mieszkanie, nic więcej.

„To mogłaś zostawić w pizdu sypialnię, żeby mnie nie obudzić. Dalej jesteś tak samo pusta i mnie nie szanujesz” – pomiata nią mąż, a następnie wyrzuca z sypialni.

Była wtedy w ósmym miesiącu ciąży.

Pozew

Roksana po powrocie do Polski idzie do pracy w szkole i próbuje stanąć na nogi. Różę zapisuje do żłobka. Jednocześnie składa wniosek o powierzenie jej wykonywania władzy rodzicielskiej i ustalenie przy niej miejsca zamieszkania dziecka. Sąd Rejonowy w Chodzieży zobowiązuje więc jej męża do płacenia alimentów na nią i na córkę w wysokości 2200 zł miesięcznie. Roksana nigdy tych pieniędzy nie zobaczy.

Jest koniec września 2023, kiedy jej mąż wnosi w Szwecji pozew o rozwód i opiekę nad córką (na czas postępowania rozwodowego) oświadczając, że matka porwała dziecko.

Kobieta dostarczy sądowi filmy, jak ojciec gra, pije piwo, a obok kręci się dwuletnia dziewczynka. Szwedzi jednak nie podejmą żadnego wglądu w to, co w rodzinie się dzieje i 6 grudnia wydadzą decyzję, że do czasu rozstrzygnięcia kwestii spornych Różyczka ma być pod opieką ojca.

Poza zakresem

Sąd szwedzki przekazuje swoją decyzję polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. I tak Sąd Okręgowy w Poznaniu (działając podobnie jak szwedzki – bez wnikania) orzeka o powrocie dziecka do Szwecji.

Podpisuje się pod tym sędzia Sławomira Hańczewska.

Sąd nie uznaje za stosowne przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego psychologa dziecięcego argumentując, że to przedłużyłoby postępowanie. A w Konwencji Haskiej chodzi o „jak najszybsze rozstrzygnięcie spraw” (cytuję za uzasadnieniem sądu).

Jednym słowem paczka o nazwie dziecko ma być błyskiem przekazana z jednego państwa do drugiego.

„Ocena kompetencji wychowawczych tak rodzica, który dopuścił się uprowadzenia, jak i rodzica, który domaga się powrotu dziecka do kraju stałego pobytu, pozostają poza zakresem kognicji sądu orzekającego w trybie przepisów Konwencji” – pisze Temida.

„Brak jest zastrzeżeń w zakresie dbania o dobro małoletniej przez uczestniczkę. Niemniej ani powyższe, ani więź łącząca małoletnią z matką nie stanowią przesłanek odmowy zarządzenia wydania dziecka w ujęciu art. 13 Konwencji”.

Z uzasadnienia wynika też, że matka może pracować w Szwecji (skoro sąd przyznał opiekę ojcu), tam wynajmować mieszkanie, a skoro dziecko chodzi do żłobka w Polsce – może do niego również chodzić w Sztokholmie.

„Sąd oczywiście nie może przymusić uczestniczki do powrotu z córką do Szwecji” – wywodzi sędzia Sławomira Hańczewska. „Niewątpliwie jednak, dla dobra małoletniej, uczestniczka winna tam się przenieść. Oceniając zatem ewentualną szkodę związaną z rozdzieleniem matki od córki, jeśli uczestniczka nie wróci z nią do Szwecji, należy mieć na uwadze, że nie będzie to skutkiem wydanego orzeczenia, lecz wyłącznie skutkiem decyzji uczestniczki”.

Przejęcie

Poznański wyrok przyklepał Sąd Apelacyjny w Warszawie, zaś rejonowy w Chodzieży najpierw wyznaczył termin rozprawy, która w niezrozumiały sposób spadła z wokandy, a potem na posiedzeniu niejawnym, czyli za plecami matki, podjął decyzję o odebraniu dziecka.

Był 28 października 2024.

Różyczkę próbowano przejąć trzy razy, za czwartym się udało.

Ten obraz widzą Państwo na filmie.

Matka jest przerażona, bo czas ucieka na niekorzyść dziecka:

- Jeśli Róża wróci do Szwecji to tam odbiorą ją ojcu i przekażą do pieczy zastępczej. Muszę ratować córkę. Niech mi ktoś pomoże!

***

Mam bezpośredni kontakt do Roksany Gordziejewskiej i w imieniu rodziny bardzo proszę koleżanki i kolegów z mediów o zainteresowanie się losem dwuletniej dziewczynki. 

 

Zobacz również

CIEMNA LICZBA PRZEMOCY
REPORTAŻ KONTRA PODCAST
CHODŹ DO MAMUSI

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...