Jak wiecie, jestem posiadaczką psa zaczepno-obronnego rasy Piesek Sushi. Gdyby Sushi była człowiekiem, byłaby osiedlowym Sebą w typu suchoklates, który dla lepszego efektu wizualnego chodzi z charakterystycznym, gibającym się krokiem, z niewidzialnymi arbuzami pod pachą. Wszystkich pyta, czy mają jakiś problem, ze szlugiem umieszczonym permanentnie w przerwie między jedynką a trójką, jakby do tego stworzoną. Do tego koszulka "Pozdrowienia Do Więzienia" i czapka "Dumny Z Pochodzenia". Jedni oleją i pójdą dalej, śmiejąc się pod nosem z politowaniem, ale jacyś inni mogą się wkurzyć i zechcieć odpowiedzieć na zaczepkę.
No właśnie.
Jestem świadoma kibolskiego charakteru mojego psa, który prawdopodobnie zapomniał, że w nazwie swojej rasy ma dopisek "miniaturka". Dlatego zawsze, ale to zawsze ma obrożę i smycz. Kagańców na szczury nie robią, poza tym i tak został jej tylko jeden ząb, więc litości. Ale wychodząc na spacer na osiedle, bez przerwy obserwuję okolicę, ponieważ muszę być w gotowości, gdyby mijały nas inne psy - wtedy pyk, skracam smycz albo biorę na ręce i pilnuję, by skończyło się na donośnym, ale niegroźnym ujadaniu. Szczekaniem Sushi też przypomina wspomnianego wcześniej Sebę, ale to raczej ze względu na wiek, a nie papierosy - zapewniam, że nigdy nie paliła, przynajmniej nie przy mnie.
Problem zaczyna się, gdy na horyzoncie pojawia się Pies Bez Smyczy, którego właściciele są prawdopodobnie przekonani, że w poprzednim wcieleniu ich pupil był mnichem buddyjskim. I mimo mojej prośby o wzięcie psa na smycz (o ile zdążę ją wyrazić przed konfrontacją), padają następujące stwierdzenia:
- ale my tylko z samochodu do klatki
- ale on lubi małe psy
- ale on jest łagodny i nie gryzie
- spokojnie, on tylko wygląda na groźnego.
“Aha”, odpowiada wówczas Sushi i od tej pory idzie grzecznie przy mojej nodze, kontemplując piękno lokalnej przyrody.
A tak naprawdę to nie, ma w nosie te usprawiedliwienia - może dlatego, że jest głucha, a może dlatego, że jest, kurczę, psem. Ujada jak wściekła, zaczepia. Zawsze wtedy skracam smycz, odsuwam się, zmieniam trasę. Ale wyobraźcie sobie, że w 9 na 10 przypadków to nie wystarczy - Pies Bez Smyczy, mimo domniemanej przez właściciela natury pacyfisty, również zaczyna ujadać, i co gorsza - rzuca się na mojego psa. Bo go wkurzył. I ja się wcale nie dziwię, też bym się wkurzyła, jakby mi ktoś tak ubliżał, jak zapewne robi to Sushi w psim języku. No i właśnie się kończy ten cały pacyfizm. Problem mam ja, żeby wyplątać Sushi z tej bójki, bo jeszcze mi się może oberwać niechcący od Psa Bez Smyczy, który w tej chwili jest bardzo zły, a ja go nie znam i nie wiem, co zrobi. Problem ma właściciel tamtego psa - a tym większy problem, im większy pies, bo ciężej go odciągnąć, a wyobraźcie sobie, że ów pies serdeczne “Ciapek, zostaw pieska” puszcza mimo uszu. Takie sytuacje kończyły się już wizytą obu psów u weterynarza z powodu ran, skopaniem jednego z nich przez osobę trzecią, ugryzieniem mnie, ugryzieniem drugiego właściciela, a dziś - zrzuceniem kopniakiem ze schodów psa, który pobiegł za Sushi aż do klatki schodowej i niestety trafił na wyjątkowo niefajnego sąsiada, nim zdążyłam zareagować. Kocham wszystkie psy (Sushi, w razie gdybyś to czytała - Ciebie najbardziej), ale nie jestem w stanie za wszystkie wziąć odpowiedzialności - biorę za swojego, najlepiej jak potrafię.
O ile wiem, polskie prawo stanowi, że właściciel psa jest zobowiązany w każdej chwili mieć kontrolę nad swoim pupilem, co nie oznacza tak naprawdę, że pies musi być na smyczy (chyba że rada miasta ustanowiła inaczej, tak jak w przypadku Pruszkowa - smycz obowiązkowa), ale właściciel musi mieć stuprocentową pewność, że jego Pimpek czy Azor w każdej chwili i każdych okolicznościach go posłucha. Ale pies to tylko pies, tak jak my jesteśmy tylko ludźmi. Dlatego jeśli widzicie na osiedlu mieszańca chomika z poczuciem humoru polskich kabaretów, a jego właściciel prosi Was, abyście na chwilę przytrzymali psa, póki oba nie znikną sobie z pola widzenia, to uwierzcie mi - dużo mniej wysiłku będzie Was kosztowało to, niż potem rozdzielanie potencjalnej bójki.
PS Mój kolega, który jest kierowcą autobusu miejskiego, dołącza również prośbę o trzymanie swoich Pimpusiów krótko na smyczy w komunikacji, mile widziany jest także kaganiec. Oszczędzacie nieprzyjemności przede wszystkim sobie samym!
Trwa ładowanie...