"Szept Wiatru"

Obrazek posta

Emilia stała przy ladzie, układając na półce kolejne koszule. Dłońmi dotykała miękkiego materiału, jakby chciała poczuć w nim resztki ciepła, które niegdyś emanowało z rodzinnego domu. Każdy dzień w sklepie z męską odzieżą stawał się rutyną, odzwierciedlającą monotonię jej życia. Praca była jej jedynym schronieniem po stracie rodziców, która wciąż dręczyła jej serce. W wypadku, który zabrał ich na zawsze, Emilia straciła nie tylko najbliższych, ale także część siebie.

Marta, jej młodsza siostra, miała zaledwie szesnaście lat, gdy śmierć rodziców zmieniła ich życie w koszmar. Emilka musiała przejąć odpowiedzialność za rodzinę, stając się nie tylko siostrą, ale i matką. Czuła ciężar tej roli na swoich barkach, choć próbowała być dla Marty wsparciem i pocieszeniem. W ich małym, skromnym mieszkaniu wiele rzeczy pozostało niezmienionych, ale atmosfera stawała się coraz bardziej obca. Zamiast śmiechu i radości, w powietrzu unosiła się melancholia.

Marta z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zamknięta w sobie, a jej myśli zdawały się krążyć wokół pierwszych miłości, które wkrótce zaczęły zawirowywać w jej sercu. Choć Emilka starała się zrozumieć, jak ciężko było jej siostrze odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nie potrafiła znieść myśli, że Marta miała przeżywać to, co kiedyś dzieliły razem, kiedy rodzice byli obecni.

Pewnego wieczoru, po długim dniu w pracy, Emilia postanowiła zainicjować rozmowę. Siedziały na kanapie, a Marta, z telefonem w ręku, zerkała co chwilę na ekran, jakby bała się stracić coś ważnego.

- Marta, jak się czujesz? O czym myślisz? - zapytała Emilia, próbując zburzyć ciszę, która ich otaczała.

- Nie wiem... Nie myślę o niczym. W szkole jest trochę trudno. Chłopcy się zmieniają, a ja... - odpowiedziała Marta, wzruszając ramionami.

- Wiem, że to trudny czas. Ale musisz pamiętać, że miłość przychodzi w różnych formach. Może nie wszystko jest takie, jak się wydaje. Mamy siebie, a to jest najważniejsze - dodała Emilka, próbując pocieszyć siostrę.

Rozmowa z siostrą zakończyła się na chwilę, ale obie wiedziały, że czeka je jeszcze wiele trudnych rozmów w przyszłości. Emilia wiedziała, że musi być dla Marty opoką, mimo własnego cierpienia.

Kilka dni później, w sobotnie popołudnie, zdecydowały się odwiedzić cmentarz. Zawsze w Dniu Wszystkich Świętych składały kwiaty na grobie rodziców, ale teraz postanowiły uczcić ich pamięć. Wchodziły na teren cmentarza, czując chłód powietrza i delikatny wiatr, który zdawał się szeptać im do ucha.

Gdy stanęły przy grobie, Emilka położyła na ziemi bukiet białych róż, a Marta zapaliła znicz. Obie miały w sobie wiele niewypowiedzianych słów. Emilka spojrzała w niebo, a w jej oczach pojawiły się łzy.

- Tęsknię za Wami. Nie wiem, jak mam dalej żyć bez Was. Marta potrzebuje Was bardziej niż kiedykolwiek - szepnęła, a jej serce znowu wypełniło się smutkiem.

Marta przytuliła siostrę, czując, że w tej chwili dzielą nie tylko ból, ale także miłość, która nigdy ich nie opuści.

- Obiecuję, że zawsze będziemy o nich pamiętać. Chcę, abyś wiedziała, że nie jesteś sama - powiedziała, a jej głos był pełen determinacji.

Obie siostry stały tam przez chwilę, wsłuchując się w odgłosy wiatru, jakby w nim kryły się odpowiedzi na wszystkie ich pytania. Emilka odczuwała ciężar samotności, ale równocześnie dostrzegała w blasku znicza iskrę nadziei. Musiała odnaleźć drogę nie tylko dla siebie, ale także dla Marty.

Przyszłość zdawała się niepewna, ale w sercu Emilki tliła się iskra. Może życie przyniesie im nowe początki, nowe miłości i nowe marzenia, które będą mogły razem zrealizować. Czasem wystarczyło po prostu usłyszeć szept wiatru, który przypominał im, że wciąż są blisko swoich rodziców, mimo że fizycznie ich zabrakło.

Zbliżająca się rocznica ich śmierci wisiała nad Emilią jak cień, który nie dawał jej spokoju. Każdy dzień w sklepie z męską odzieżą stawał się coraz trudniejszy, a rutyna coraz bardziej nużąca. Klientów obsługiwała niemal automatycznie, nie potrafiąc skupić się na tym, co się działo wokół. Myśli krążyły wokół utraty, smutku i żalu, a w sercu czuła narastające napięcie.

Marta starała się być dla niej wsparciem, ale sama zmagała się z własnymi emocjami. Były dni, kiedy Emilka nie miała siły rozmawiać, a ich relacja zdawała się chwiać na krawędzi. Kiedy w końcu nadszedł ten dzień, na którym miały upamiętnić rodziców, Emilka miała ochotę tylko uciec, zanurzyć się w smutku i zapomnieć o świecie.

Pewnego zimnego popołudnia, gdy za oknem padał deszcz, a liście z drzew opadały w coraz mniejszych grupkach, do sklepu wszedł Mikołaj. Był to przystojny mężczyzna, o ciemnych włosach i niezwykle brązowych oczach, które błyszczały jak świeżo opadłe kasztany. Emilka stała przy półce, zastanawiając się, dlaczego tak bardzo pragnęłaby uciec, kiedy usłyszała, jak dzwoni dzwonek u drzwi.

Mikołaj rozejrzał się po wnętrzu sklepu, a jego spojrzenie natknęło się na Emilkę. Nie zauważył jej zamyślenia, więc podszedł bliżej.

- Przepraszam, czy mogłabyś mi pomóc wybrać płaszcz? - zapytał, ale Emilia, zatopiona w swoich myślach, nie usłyszała go.

Zaraz po swoich słowach na chwilę znieruchomiał, przyglądając się jej zaintrygowany. Co sprawiało, że ta dziewczyna była taka zamyślona? W tym momencie pomyślał, że może powinna uśmiechać się lub przywitać, ale jej spojrzenie było odległe, jakby wpatrywała się w coś, co mogło być tylko jej wspomnieniami.

Mikołaj postanowił powtórzyć pytanie.

- Przepraszam, czy mogłabyś mi pomóc w wyborze jesiennego płaszcza? - ponownie zapytał, a jego głos był spokojny, ale zdecydowany.

Emilia nagle ocknęła się z zamyślenia, zauważając go dopiero teraz. Przez chwilę nie mogła wykrztusić ani słowa, a serce zabiło jej szybciej. Odpowiedziała zaskoczona:

- Tak, przepraszam, nie zauważyłam cię. Oczywiście, jakiego płaszcza szukasz?

Mikołaj się uśmiechnął, a w jego oczach pojawiła się iskra zainteresowania.

-Szukam czegoś, co będzie zarówno eleganckie, jak i praktyczne na nadchodzącą jesień. Może pokażesz mi kilka modeli?

Emilia poczuła, że ta rozmowa zaczyna odrywać ją od smutku. Wskazała kilka płaszczy, tłumacząc ich cechy i kolory, a Mikołaj słuchał z uwagą. Mimo że był zaintrygowany jej zamyśleniem, postanowił nie zdradzać tego od razu. Słuchał jej słów, ciesząc się, że mógł oderwać ją od jej ciężkich myśli, które wyczuwał w powietrzu.

- Ten czarny płaszcz jest bardzo elegancki. Idealny na spotkania i formalne okazje - zasugerowała, wskazując na jedną z opcji.

Mikołaj przyglądał się jej, zafascynowany.

- Rzeczywiście, prezentuje się bardzo dobrze. Myślisz, że to dobry wybór? - zapytał, a jego pytanie nie było tylko o płaszcz, lecz także o nią.

Emilia przytaknęła, czując, jak na chwilę zapomina o smutku. W tej chwili istniała tylko ona i ten mężczyzna.

- Myślę, że jeśli lubisz klasykę, to będzie idealny wybór. Chociaż... - przerwała, zastanawiając się, ...możesz wybrać coś bardziej kolorowego, jeśli chcesz dodać trochę życia do jesiennej szarości.

- Może masz rację. Jesień potrafi być szara i ponura, więc dobry kolor może ożywić ten czas - odparł Mikołaj, a jego uśmiech był szczery.

Ich rozmowa trwała, a Emilka, choć wciąż czuła ciężar w sercu, zaczynała dostrzegać w Mikołaju coś, co intrygowało ją i sprawiało, że chciała dłużej zostać w tej chwili. Czuła, że pomimo jego tajemniczości, jego zainteresowanie było autentyczne.

Kiedy Mikołaj przymierzał płaszcz, Emilka stała z boku, podziwiając jego sylwetkę.

- Naprawdę dobrze w nim wyglądasz- powiedziała, czując, jak jej serce bije szybciej.

- Dziękuję, ale to zasługa dobrej stylistki - odpowiedział, z uśmiechem spoglądając na nią. Czy możesz mi pomóc z dodatkami? Coś, co podkreśli ten płaszcz?

Ich spojrzenia spotkały się, a Emilka poczuła, że w tej chwili mogła na chwilę zapomnieć o swoich zmartwieniach. Może w obliczu nadchodzącej rocznicy i mrocznych wspomnień, życie miało dla niej jeszcze inne niespodzianki. I może to był ten mężczyzna, który wprowadzi trochę światła w jej szare dni.

- Oczywiście, chętnie pomogę - odpowiedziała, czując, że ma w sobie odwagę, by znów otworzyć serce.

Kiedy Mikołaj opuścił sklep, otaczający go świat nagle wydał się bardziej wyrazisty. W jego sercu tliło się uczucie, które do tej pory starał się skutecznie tłumić. Ostatni związek z Marią zakończył się w bolesny sposób, pozostawiając go z raną, która nie chciała się zagoić. Starał się żyć dalej, ale każdy dzień przypominał mu o złamanym sercu, które nie było już takie samo.

Po powrocie do domu nie potrafił przestać myśleć o dziewczynie z sklepu. Zastanawiał się nad jej imieniem, nad tym, o czym myślała, gdy stała przy półce z ubraniami. Jej oczy były pełne bólu, a uśmiech zdawał się maskować coś znacznie głębszego. Myśl o niej nie dawała mu spokoju przez kilka następnych dni.

Kiedy nastał weekend, Mikołaj postanowił wrócić do sklepu. Wszedł do niego pod pretekstem kolejnych zakupów, ale w głębi duszy miał nadzieję, że znów ją zobaczy. Czuł strach, ale i ekscytację, nie wiedząc, jak potoczy się ich rozmowa.

Gdy przekroczył próg, dzwonek nad drzwiami rozbrzmiał, a jego spojrzenie natychmiast skupiło się na sprzedawczyni. Siedziała za ladą, przyglądając się wystawionym ubraniom. Wyglądała na zamyśloną, ale gdy ich spojrzenia się spotkały, jej twarz rozjaśniła się delikatnym uśmiechem.

- Dzień dobry - przywitał się, starając się brzmieć naturalnie, mimo wewnętrznego napięcia. - Przyszedłem poszukać kilku rzeczy do swojej garderoby na nadchodzący sezon.

- Dzień dobry - odpowiedziała, jej głos był spokojny i ciepły. - Cieszę się, że znowu pana widzę. Co dokładnie pana interesuje?

- Zastanawiam się nad koszulą i swetrem. Chciałbym, aby były zarówno eleganckie, jak i wygodne w noszeniu - odparł Mikołaj, czując, że ich rozmowa zaczyna stawać się bardziej swobodna.

- Rozumiem. Mamy kilka modeli, które mogą spełnić te wymagania - powiedziała, wskazując na regał z odzieżą.- Czy ma pan preferencje co do kolorystyki lub stylu?

- Myślę, że klasyczna biel lub granat będą odpowiednie. Może coś z delikatnym wzorem? - zasugerował, licząc, że uda im się nawiązać jeszcze głębszą rozmowę.

Podczas gdy rozmawiali o kolorach i fasonach, Mikołaj nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dziewczyna, z którą rozmawia, wydaje się nieco smutna. Postanowił to sprawdzić.

- Czy mogę poznać pani imię? - zapytał, chcąc przełamać formalności.- Emilka - odparła, a jej spojrzenie stało się nieco bardziej otwarte, jakby ich rozmowa zaczęła zyskiwać na intymności.

- Miło mi Cię poznać, Emilko, mam na imię Mikołaj - powiedział- Wybacz, że pytam, ale czy wszystko u Ciebie w porządku? Wydaje mi się, że w jesteś nieco zamyślona.

- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziała, ale Mikołaj wyczuł w jej głosie nutę niepewności.

- Rozumiem. Czasami życie potrafi nas przytłoczyć - dodał delikatnie, nie chcąc jej naciskać. - Jeśli kiedykolwiek będziesz miała ochotę podzielić się swoimi myślami, jestem do dyspozycji.

- Dziękuję, to bardzo miłe z Twojej strony - powiedziała Emilka, a w jej oczach pojawiła się iskra wdzięczności.

Ich rozmowa toczyła się dalej, a Mikołaj czuł, że ta chwila ma w sobie coś wyjątkowego. Choć Emilka nie chciała dzielić się swoimi myślami, to jednak w jego sercu zaczynało rodzić się przekonanie, że może w przyszłości będą mieli okazję otworzyć się na siebie nawzajem.

Gdy Mikołaj zakończył zakupy, ich spojrzenia znów się spotkały.

- Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce - powiedział

- Do zobaczenia - odpowiedziała Emilka z delikatnym uśmiechem. Kiedy Mikołaj opuścił sklep, miał wrażenie, że ich spotkanie mogło być początkiem czegoś nowego, czegoś, co oboje tak bardzo potrzebowali.

Emilka nie mogła przestać myśleć o Mikołaju. Jego brązowe oczy, pełne tajemnicy i empatii, wciąż krążyły w jej myślach. Chociaż spotkali się tylko kilka razy, jego obecność zdawała się zmieniać coś w jej sercu. Zaintrygował ją jak nikt inny od dłuższego czasu, a wspomnienie ich rozmowy nie chciało zniknąć. Czuła, że między nimi może być coś więcej, ale nie potrafiła jeszcze tego zdefiniować.

Po powrocie do domu Marta zauważyła, że Emilka jest nieobecna. Zwykle pełna energii i zapału, dziś zdawała się przygnębiona, z zamyślonym spojrzeniem, które wędrowało po ścianach pokoju. Zaniepokojona, postanowiła zapytać siostrę o to, co się dzieje.

- Emilka, co się stało? Wyglądasz na smutną. Czy myślisz o rocznicy śmierci rodziców? - spytała, zasiadając obok niej na kanapie.

- Nie, to nie to - odparła Emilka, starając się uśmiechnąć, ale uśmiech ten nie dotarł do jej oczu. „Po prostu miałam długi dzień w pracy, nic więcej.

- Jasne, że tak - Marta spojrzała na siostrę z niedowierzaniem. - Czasami musisz mi powiedzieć, co cię trapi. Jesteśmy rodziną, Emilko. Możemy porozmawiać o wszystkim.

- Naprawdę, Marta, nic się nie dzieje. Po prostu... jest mi dziś ciężko - wyznała Emilka, ale nie chciała dzielić się z siostrą swoimi myślami o Mikołaju. To było coś, co czuła tylko w swoim sercu, a nie była gotowa, by wprowadzić w to Martę.

Marta pokiwała głową, ale wciąż wyglądała na zmartwioną. Emilka postanowiła odwrócić uwagę od rozmowy.

- Może obejrzymy coś w telewizji? - zaproponowała, ale Marta widziała, że temat wracał jak bumerang.

Kiedy Marta zniknęła w kuchni, Emilka postanowiła zadzwonić do Klary. Klara była dla niej jak siostra, osoba, z którą mogła dzielić się swoimi najskrytszymi myślami. Wiedziała, że zawsze była gotowa jej wysłuchać, bez względu na okoliczności.

Po kilku sygnałach Klara odebrała.

- Cześć, Em! - w jej głosie czuć było radość na dźwięk znajomego imienia.

- Cześć, Klara. Chciałam cię o coś zapytać. Mogłabyś wpaść na chwilę? - Emilka starała się brzmieć swobodnie, ale czuła, że w jej głosie jest coś innego.

- Oczywiście! Już się zbieram, będę za dwie minuty. Coś się stało? - zaniepokoiła się Klara.

- Nie, nic takiego. Po prostu chciałabym z kimś porozmawiać - odpowiedziała Emilka, czując ulgę, że wkrótce będzie miała towarzystwo.

Po chwili Klara pojawiła się w drzwiach, uśmiechając się szeroko. - Cześć, co tam? - powiedziała, przytulając Emilkę.

- Cześć. Usiądź, proszę - Emilka wskazała na kanapę, a Klara usiadła obok niej, czekając na to, co miała do powiedzenia.

- Zastanawiam się... czy kiedykolwiek czułaś, że poznajesz kogoś, kto może zmienić twoje życie? - zaczęła Emilka, niepewna, czy to właściwy temat.

- Oczywiście! Takie uczucie bywa bardzo intensywne. Co masz na myśli? - odpowiedziała Klara, a w jej oczach pojawiła się ciekawość.

- Spotkałam w sklepie mężczyznę. Ma na imię Mikołaj. Zaintrygował mnie, ale nie wiem, jak podejść do tej sytuacji - wyznała Emilka, a w jej głosie słychać było nutę niepewności.

- Czyli to coś poważniejszego! - Klara uśmiechnęła się szeroko. „Jakie to uczucie?

- Nie wiem, jak to opisać. Czuję, że w jego obecności zapominam o wszystkim, co mnie trapi. Ale jednocześnie boję się, że to tylko chwilowe uczucie - odpowiedziała Emilka, czując, jak jej serce bije szybciej na myśl o Mikołaju.

- Emilka, nie bój się otworzyć na nowe możliwości. Czasami najpiękniejsze rzeczy przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach - powiedziała Klara, a jej słowa dodawały Emilce otuchy.

Jednak w sercu Emilki wciąż tliła się obawa. Myśl o rocznicy śmierci rodziców zbliżała się jak cień, a wspomnienia wciąż były dla niej zbyt bolesne. Chciała być silna dla Marty, dla siebie, ale czasami po prostu nie mogła.

- Dziękuję, Klara. Muszę to przemyśleć - odparła, a w jej oczach pojawiły się łzy.

Klara przytuliła ją mocno, a Emilka poczuła, że mimo wszystko nie jest sama w swoich zmaganiach.

Jesień rozgościła się na dobre. Złote i pomarańczowe liście, niesione lekkim wiatrem, opadały delikatnie na ziemię, a szelest pod stopami Emilki i Marty nadawał rytm ich cichej wędrówce. Obie były zatopione w swoich myślach, wracając z cmentarza. Każdy krok wydawał się przypominać o stracie, która nigdy nie przestawała boleć.

- To dziwne, jak ten dzień wciąż jest dla nas taki trudny - powiedziała Marta, przerywając milczenie. Jej głos był pełen smutku, a spojrzenie skierowane w dal.

- Minęły trzy lata, a wciąż boli tak samo - odpowiedziała cicho Emilka, starając się opanować emocje. Nie chciała, żeby Marta widziała, jak bardzo jest zraniona.

Gdy skręciły w jedną z głównych alejek parku, ich uwagę przyciągnęła znajoma sylwetka - Mikołaj. Stał pod jednym z drzew, jakby czekał na coś lub kogoś. Jego spojrzenie, gdy je zauważył, było ciepłe i nieco zaskoczone.

- Dzień dobry! Co za miła niespodzianka - odezwał się, podchodząc bliżej.

- Cześć - odpowiedziała Marta z uśmiechem, a Emilka skinęła głową, czując nagłe przyspieszenie bicia serca.

-To twoja siostra? - zapytał Mikołaj, wskazując na Martę.

-Tak, to Marta - odpowiedziała Emilka, a jej siostra szybko wyciągnęła rękę.

- Miło mi cię poznać, Mikołaj - dodała, spoglądając na mężczyznę z ciekawością. W jej oczach widać było zainteresowanie, choć szybko skierowała uwagę na telefon, który nagle zawibrował w jej dłoni.

- Przepraszam, muszę iść. Jakub zaprosił mnie do kina - rzuciła, spoglądając na Emilkę z uśmiechem- Zobaczymy się później?

- Oczywiście, idź spokojnie - odparła Emilka, starając się brzmieć swobodnie, choć czuła się nieco niepewnie, zostając sam na sam z Mikołajem.

Mikołaj spojrzał na nią uważnie, a w jego oczach pojawiła się delikatna troska.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Może mogę dołączyć do twojego spaceru?

- Nie, nie przeszkadzasz - odpowiedziała Emilka, nie wiedząc, jak zareagować na jego propozycję. Jego obecność była przyjemna, ale czuła, że jest jeszcze za wcześnie, by cokolwiek o nim wiedzieć. Mimo to, nie mogła zaprzeczyć, że było coś w jego osobie, co ją przyciągało.

Szli razem, powoli, a park wydawał się tonąć w ciepłych barwach jesieni. Złote liście opadały im na ramiona, a delikatny wiatr rozwiewał włosy Emilki, która ukradkiem zerkała na Mikołaja.

- Zastanawiałem się, co robisz, kiedy nie pracujesz w sklepie? - zapytał po chwili, chcąc przerwać ciszę.

Emilka uśmiechnęła się nieco smutno. - Nie robię nic specjalnego, spędzam czas z siostrą. To ona daje mi najwięcej radości - odpowiedziała, nie wchodząc w szczegóły swojego życia. Nie chciała otwierać się zbyt szybko.

- Rodzina jest najważniejsza - przytaknął Mikołaj, a jego ton był pełen zrozumienia. - Mam tylko siostrzeńca, ale to dla mnie jak młodszy brat. Często odwiedzam go, kiedy tylko mogę.

Emilka spojrzała na niego z zaciekawieniem. - To miłe. Wyglądasz na kogoś, kto ceni bliskich.

- Zdecydowanie. Myślę, że bliscy dają nam siłę - odpowiedział, po czym zatrzymali się na chwilę przed ławką. - Może usiądziemy?

Usiedli, a jesienne liście szeleściły pod ich stopami. Zapanowała cisza, która nie była niekomfortowa. Mikołaj spojrzał na Emilkę, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko westchnął, jakby walczył z własnymi myślami.

- Cieszę się, że cię spotkałem - odezwał się w końcu - Nie wiem dlaczego, ale jesteś kimś, kto intryguje mnie coraz bardziej.

Emilka poczuła, jak jej serce przyspiesza, choć nie dała tego po sobie poznać. - Naprawdę? A ja myślałam, że jestem raczej zwyczajna - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

Mikołaj roześmiał się cicho.- Zwyczajna? Raczej nie. Ale nie chcę cię peszyć. Wydajesz się osobą, która ma wiele do powiedzenia, tylko nie zawsze chce to ujawniać.

Emilka spuściła wzrok, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Mikołaj miał rację - była zamknięta w sobie, a ból, który niosła, był jej tajemnicą. Ale jego obecność sprawiała, że czuła, jakby mogła, choć na chwilę, zapomnieć o tym, co ją gnębiło.

- Masz rację, nie zawsze chcę mówić o wszystkim - przyznała, po czym spojrzała na niego. - Ale czasem to dobrze, że ktoś po prostu jest obok.

Mikołaj skinął głową, patrząc na nią z troską.- Jeśli będziesz chciała porozmawiać, jestem tutaj. A jeśli nie, to wystarczy, że będziemy spacerować.

Jesienny wiatr owiał ich twarze, przynosząc ze sobą zapach mokrych liści i wilgotnej ziemi. Emilka poczuła, jak coś delikatnie zmienia się w jej sercu. Może właśnie tak miała wyglądać ta nowa droga, którą nieświadomie wybierała.

Po spacerze w parku Mikołaj nie mógł przestać myśleć o Emilce. Jej delikatność, smutek ukryty za subtelnym uśmiechem, a także nieśmiała rezerwa, którą otaczała się jak tarczą, sprawiały, że stawała się dla niego coraz bardziej intrygująca. Kiedy poprosił ją o numer telefonu przed rozstaniem, czuł, że ten drobny krok otworzył przed nimi nieznaną ścieżkę. Zależało mu na niej, choć jeszcze nie do końca rozumiał, dlaczego.

Z każdym dniem Mikołaj coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że nie potrafi wymazać jej z myśli. Była jak delikatna mgiełka w jego sercu, której nie mógł się pozbyć. Przypominał sobie każdą chwilę z ich rozmowy, każde słowo, które padło między nimi. Uśmiechał się, gdy myślał o tym, jak niepewnie zgodziła się na wymianę numerów.

Jednak mimo jego narastającego pragnienia, by lepiej ją poznać, nie chciał być zbyt nachalny. Wiedział, że Emilka jest ostrożna, zamknięta, że coś ją trzyma w ryzach, nie pozwalając otworzyć się na świat. Mikołaj nie chciał naruszać tej delikatnej równowagi, ale jednocześnie czuł, że musi zrobić pierwszy krok, choćby nieśmiały.

W ciągu kilku kolejnych dni, gdy w jego głowie krążyły myśli o Emilce, postanowił wysłać jej wiadomość. Nic nachalnego - po prostu coś, co przypomni jej o ich spotkaniu.

Mikołaj: Cześć, mam nadzieję, że dobrze spędziłaś resztę dnia po naszym spacerze. Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać. Może uda nam się powtórzyć to spotkanie?

Wysłał wiadomość i czekał. Każda minuta dłużyła mu się, choć wiedział, że nie powinien tego przyspieszać. Emilka była niepewna, wyczuwał to w jej zachowaniu, ale miał nadzieję, że choćby odrobina zaufania pozwoli jej się otworzyć. Po chwili jego telefon zawibrował.

Emilka: Dziękuję za wiadomość. Tak, spacer był miły. Może kiedyś znowu się spotkamy.

Odpowiedź była prosta, może nawet nieco zdystansowana, ale nie zniechęciło to Mikołaja. Wiedział, że Emilka ma swoje powody, by być ostrożną. Przeczuwał, że za jej rezerwą kryje się coś więcej niż zwykła niechęć do otwartości. Przeczuwał, że to strach.

Emilka, choć z zewnątrz wyglądała spokojnie, w środku walczyła z własnymi emocjami. Mikołaj był dla niej zagadką - miły, ciepły, zainteresowany, ale to wszystko budziło w niej niepokój. Nie mogła zapomnieć o stracie, którą przeżyła, i bała się, że jeśli otworzy się przed kimś nowym, może znów stracić kogoś bliskiego. Nie była pewna, czy jest gotowa na to, by zaryzykować.

Kiedy otrzymała wiadomość od Mikołaja, serce zabiło jej szybciej. Jego słowa były pełne troski, a jednak proste. Nie nalegał, nie pytał zbyt wiele, po prostu dał znać, że jest. Ale to wystarczyło, by wywołać lawinę myśli w jej głowie.

Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - pomyślała, siedząc na kanapie z telefonem w dłoni. Przeczytała wiadomość od Mikołaja kilkakrotnie, zanim zdecydowała się odpisać. Choć była świadoma, że nie jest gotowa na głębsze relacje, nie chciała całkowicie odsuwać go od siebie. Był kimś, kto z jakiegoś powodu nie opuszczał jej myśli.

Gdy ich wiadomości zaczęły stawać się coraz częstsze, Emilka czuła, że powoli coś się w niej zmienia. Zaczynała czekać na jego słowa, na proste pytania, które zadawał. Czuła jednak, że musi trzymać dystans, by chronić siebie.

Mikołaj: Może wpadnę kiedyś do sklepu, żeby sprawdzić, czy macie coś nowego na jesień?

Emilka: Zapraszam, mamy sporo nowych rzeczy. Może coś znajdziesz dla siebie.

Choć rozmowy były krótkie, Mikołaj zaczynał czuć, że Emilka, choć nieśmiała, powoli otwiera się na jego obecność w swoim życiu. Wciąż jednak nie był pewien, jak daleko może się posunąć, żeby jej nie spłoszyć. Wiedział, że czas jest jego sprzymierzeńcem, że tylko delikatność i cierpliwość mogą zbudować most między ich sercami.

Jesienne dni stawały się coraz chłodniejsze, a powietrze przepełniał zapach wilgotnych liści i nadchodzącej zimy. Emilka, delikatna i wrażliwa na zmiany pogody, od kilku dni czuła się gorzej. Choć starała się ignorować pierwsze objawy przeziębienia, w końcu musiała przyznać przed sobą, że nie jest w stanie pójść do pracy. Leżała w łóżku, osłabiona gorączką, a Marta, jak zawsze troskliwa, czuwała nad nią.

Tymczasem Mikołaj, nieświadomy tego, co dzieje się z Emilką, wybrał się do sklepu, licząc na to, że ją spotka. Jednak po wejściu do środka zrozumiał, że coś jest nie tak. Emilki nie było. Jego serce lekko się ścisnęło, kiedy zauważył, że nie ma jej na stanowisku. Podszedł do ekspedientki, próbując dowiedzieć się więcej.

- Dzień dobry, czy mogę zapytać o Panią, która zwykle tutaj pracuje? - spytał, starając się, by jego ton był jak najbardziej neutralny.

Ekspedientka uniosła brwi, jakby nie do końca rozumiała, o kogo chodzi. Mikołaj uśmiechnął się lekko, mając nadzieję, że jego urok zadziała.

- Mam na myśli tę młodą kobietę z ciemnymi włosami. Zawsze pomaga mi przy zakupach. - Jego głos brzmiał spokojnie, ale w środku czuł niepokój.

- Ach, Emilka - odpowiedziała kobieta, spoglądając na Mikołaja badawczo. - Nie ma jej od kilku dni, przeziębiła się i jest w domu.

Słowa ekspedientki sprawiły, że Mikołaj poczuł ukłucie troski. Chciał wiedzieć więcej, ale nie chciał być zbyt nachalny. Po krótkiej chwili zawahania postanowił zaryzykować.

- Czy mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie mieszka? Chciałbym upewnić się, że wszystko u niej w porządku.

Ekspedientka spojrzała na niego podejrzliwie, ale po chwili uśmiechnęła się, jakby dając się przekonać jego uprzejmością. W końcu, z pewnym wahaniem, podała mu adres Emilki. Mikołaj nie mógł uwierzyć, że udało mu się go zdobyć. Czuł się winny, że musiał tak postąpić, ale troska o Emilkę była silniejsza.

Kilka godzin później, Mikołaj stanął przed drzwiami kamienicy, w której mieszkała Emilka. Delikatnie zapukał, a po chwili drzwi otworzyła Marta, zaskoczona jego wizytą.

- Dzień dobry. Czy mogę zobaczyć się z Emilką? Dowiedziałem się, że jest chora i chciałem sprawdzić, jak się czuje - zapytał, starając się brzmieć jak najbardziej uprzejmie i troskliwie.

Marta, choć zaskoczona, rozpoznała go od razu - wiedziała, że to ten mężczyzna, którego Emilka spotkała w sklepie. Była zdziwiona jego obecnością, ale jednocześnie zadowolona, że ktoś martwi się o jej siostrę.

- Emilka ma gorączkę, teraz śpi - odpowiedziała cicho, zamykając za sobą drzwi, gotowa do wyjścia.

Mikołaj zastanawiał się przez chwilę, czy nie powinien wrócić później, ale troska nie pozwalała mu tak po prostu odejść.

- Czy mogę wejść na chwilę? Chciałbym tylko upewnić się, że wszystko u niej w porządku - zapytał, spoglądając na Martę z delikatnym uśmiechem.

Marta spojrzała na niego z lekką niepewnością, ale po chwili skinęła głową.

- Wejdź, proszę. Muszę i tak wyjść na chwilę, a nie chcę zostawiać Emilki samej. Jeśli chcesz, możesz poczekać, aż się obudzi - powiedziała, otwierając drzwi szerzej i pozwalając mu wejść.

Mikołaj wszedł do skromnie urządzonego mieszkania, rozglądając się z troską. Atmosfera była ciepła, pełna wspomnień i subtelnej melancholii. Z salonu widać było uchylone drzwi do sypialni, gdzie leżała Emilka. Mikołaj nie zamierzał budzić jej od razu, postanowił poczekać, usiadł więc na kanapie i pozwolił, by myśli o niej wypełniły jego umysł.

Marta po chwili pożegnała się i wyszła, zostawiając go samego z ciszą mieszkania. Z każdą minutą spędzoną w tym miejscu, jego troska o Emilkę rosła.

Wieczór zdawał się być wyjątkowo chłodny, a powietrze w mieszkaniu Emilki było ciężkie od ciepła i wilgoci. Jej stan pogarszał się z każdą godziną, a gorączka nie ustępowała. Osłabiona i rozpalona, ledwo uniosła się z łóżka, próbując zebrać siły, by pójść do kuchni. Kiedy otworzyła drzwi do salonu, zaskoczyła ją obecność Mikołaja, który wstał z kanapy, gdy tylko ją zobaczył. Jego twarz wyrażała niepokój.

- Emilka... - odezwał się, zaskoczony jej bladym, niemal przezroczystym wyglądem. Zrobił krok w jej stronę. - Wyglądasz na bardzo chorą. Powinnaś leżeć, nie powinnaś wstawać.

Emilka zmusiła się do delikatnego uśmiechu, choć każdy ruch zdawał się kosztować ją ogromny wysiłek.

- Nic mi nie będzie... po prostu chciałam zrobić herbatę. Co Ty tu robisz? - powiedziała cicho, ale jej głos brzmiał słabo, niemal szeptem.

Mikołaj spojrzał na nią uważnie, wyraźnie zmartwiony. Gdy Emilka ruszyła w stronę kuchni, podszedł bliżej.

- Lekarz cię badał? - zapytał z troską, nie mogąc odwrócić wzroku od jej bladej twarzy.

- Tak, Marta była z nim w kontakcie... właśnie poszła po leki - odpowiedziała, opierając się o blat kuchenny, gdy wstawiła wodę na herbatę.

Mikołaj podszedł bliżej, z wahaniem dotknął jej czoła. Jego dotyk był delikatny, ale dla Emilki ciepło jego dłoni było niemal parzące. Dreszcz przeszedł jej ciało, a w tym momencie Mikołaj zrozumiał, jak bardzo jest osłabiona.

- Jesteś rozpalona, masz wysoką gorączkę - powiedział z wyraźnym niepokojem. - Nie powinnaś się tak męczyć.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, Mikołaj delikatnie objął ją w talii i, ku jej zaskoczeniu, uniósł ją z lekkością. Emilka była zbyt osłabiona, by protestować. Poczuła, jak jej ciało staje się bezwładne w jego ramionach, a ciepło jego ciała było jak kojący balsam. Zaniósł ją na sofę i ostrożnie ułożył.

- Leż spokojnie, Marta niedługo wróci. Ja tu zostanę i przypilnuję, żebyś się nie przemęczała - powiedział stanowczo, ale łagodnie, przykrywając ją kocem, który znalazł na oparciu kanapy.

Emilka chciała coś powiedzieć, może zaprotestować, ale nie miała siły. Jej powieki stawały się coraz cięższe, a ciepło koca i czuła opieka Mikołaja sprawiły, że odpłynęła w sen.

Marta wracała z apteki, przyspieszając kroku, zaniepokojona stanem siostry. Po drodze spotkała Klarę, która od razu dostrzegła jej zatroskaną twarz.

- Jak Emilka? - zapytała Klara, nie kryjąc swojego niepokoju.

- Gorączka nie ustępuje, ale mam nadzieję, że leki pomogą. Wracam do niej, bo nie chcę jej zostawiać samej - odpowiedziała Marta, spoglądając na Klarę.

- Idę z tobą. Muszę zobaczyć, jak się czuje - Klara nie dawała się przekonać, by zostać.

Kilka minut później obie weszły do mieszkania. Widok, który je zastał, był niespodziewany. Mikołaj, który siedział na krześle obok sofy, obserwował śpiącą Emilkę. W jego oczach widać było troskę i czułość, a jego dłoń delikatnie spoczywała na kocu, którym okrył ją wcześniej. Marta stanęła jak wryta, a Klara spojrzała na nią z lekkim uśmiechem, wyczuwając coś więcej w tej sytuacji.

- Co tu się dzieje? - zapytała Marta, chociaż w jej głosie nie było ani gniewu, ani pretensji, tylko zaskoczenie.

Klara delikatnie podała Emilce leki, a gdy ta przyjęła je z zamkniętymi oczami, niemal natychmiast zapadła w głęboki sen. Gorączka zdawała się powoli ustępować, a jej oddech stawał się spokojniejszy. Marta, znużona emocjonalnie, poszła do swojego pokoju, zostawiając Klarę i Mikołaja samych.

Klara zerknęła na Mikołaja, który siedział przy sofie, wpatrzony w śpiącą Emilkę. Na jego twarzy widać było mieszaninę troski i ciepłych uczuć, a także coś, co Klara dobrze znała - zrozumienie. Cicho podeszła do krzesła naprzeciwko Mikołaja i usiadła, obserwując jego reakcje.

- Nieczęsto spotyka kogoś takiego jak ty - zaczęła Klara, jej głos był łagodny, ale stanowczy. - Ale musisz zrozumieć, że Emilka nie jest kimś, kto łatwo otwiera się na innych.

Mikołaj spojrzał na Klarę z zaciekawieniem, wiedząc, że to, co za chwilę usłyszy, może pomóc mu lepiej zrozumieć Emilkę.

- Emilka i Marta straciły rodziców trzy lata temu - kontynuowała Klara, patrząc w kierunku okna. - W wypadku samochodowym. Od tamtego czasu to Emilka przejęła rolę opiekunki, rodzica, przyjaciółki... Marta jest dla niej najważniejsza. Zrobiła wszystko, by zapewnić siostrze bezpieczeństwo i normalne życie, ale kosztem siebie.

Mikołaj słuchał w milczeniu, próbując wyobrazić sobie ciężar, jaki musiała dźwigać Emilka. Cichy dom, pełen obowiązków i zmartwień, a jednocześnie pusty od ciepła, które dawniej w nim gościło.

- Emilka zapomniała o sobie - mówiła dalej Klara, a w jej głosie słychać było smutek. - Cała jej energia idzie na Martę. Stara się być silna, nie dopuszcza nikogo blisko siebie. Nikogo, kto mógłby zburzyć ten mur, który wokół siebie zbudowała. Ale to nie znaczy, że jest zimna czy obojętna. Ona po prostu boi się stracić kolejny ważny kawałek swojego życia.

Mikołaj skinął głową, przetrawiając te słowa. W tym momencie zrozumiał, dlaczego Emilka była taka skryta, czemu unikała bliższych relacji. Teraz wszystko nabierało sensu - jej dystans, milczenie, niepewność. Ale to nie zniechęcało Mikołaja. Wręcz przeciwnie, wzbudziło w nim jeszcze większe pragnienie, by być częścią jej życia.

- Obiecuję ci, Klaro - powiedział po chwili, z powagą w głosie, patrząc prosto w jej oczy. - Nie chcę jej skrzywdzić. Emilka jest dla mnie ważna. To, co poczułem od pierwszego momentu, kiedy ją zobaczyłem, nie było przypadkiem. Chciałbym być kimś, kto jej pomoże, a nie obciąży jeszcze bardziej.

Klara patrzyła na niego przez chwilę, próbując ocenić jego szczerość. Widziała w nim coś, co dawało jej nadzieję - może rzeczywiście Mikołaj mógłby być kimś, kto pomoże Emilce otworzyć się na nowo, kto zrozumie jej ból, a jednocześnie będzie przy niej wtedy, kiedy ona na to pozwoli.

- Emilka nie potrzebuje kolejnej osoby, która będzie wymagać od niej poświęceń - powiedziała cicho. - Jeśli chcesz być częścią jej życia, musisz być cierpliwy. Ona tego nie powie, ale potrzebuje wsparcia, chociaż nigdy o to nie poprosi.

Zrozumiał, że to, co go czeka, nie będzie łatwe. Ale był gotów na to wyzwanie. Spojrzał na śpiącą Emilkę, a w jego sercu zrodziła się jeszcze większa determinacja.

Mikołaj stawał się nieodłączną częścią życia Emilki. Codziennie, tuż po pracy, pojawiał się w jej mieszkaniu, z gorącą herbatą lub ulubioną książką w dłoni, gotowy do spędzenia kolejnych wspólnych chwil. Emilka, choć na początku nieco niepewna, z każdym dniem otwierała się przed nim coraz bardziej. Ich rozmowy stawały się dłuższe, głębsze. Z początku ostrożne opowieści o literaturze i podróżach, które oboje kochali, zamieniały się w rozmowy o życiu, pragnieniach i marzeniach. Mikołaj miał wyjątkową zdolność wydobywania z Emilki tych najskrytszych uczuć, choć wiedział, że każde jej słowo było dla niej wyzwaniem.

Emilka odkrywała, że przy Mikołaju czuła się bezpieczna. Był jak ciepły koc, którym mogła się owinąć w te coraz chłodniejsze, jesienne dni. Jego obecność sprawiała, że zapominała na chwilę o bólu i samotności, które nosiła w sercu od lat. Mikołaj z kolei z każdą chwilą chciał coraz bardziej poznać tę skrytą, tajemniczą kobietę. Zastanawiał się, co jeszcze skrywa w sobie Emilka, jakie marzenia schowała przed światem.

Podczas jednego z ich spotkań, gdy rozmowa znowu zeszła na temat książek, Mikołaj nagle przyznał, że musi wyjechać na kilka dni.

- Emilko, muszę ci coś powiedzieć. - Jego głos był spokojny, ale w jego oczach kryła się nuta smutku. - Praca w wydawnictwie wymaga ode mnie kilku dni poza miastem. Czeka mnie wyjazd służbowy.

Emilka poczuła ukłucie niepokoju, choć starała się tego nie pokazywać. Jego obecność stała się dla niej czymś stałym, czymś, czego nie chciała tracić, nawet na krótki czas.

- Ile dni cię nie będzie? - zapytała cicho, próbując ukryć nutę rozczarowania.

- Najwyżej kilka. Obiecuję, że będę dzwonił tak często, jak tylko będę mógł. Nie chcę, żebyś czuła się samotna. - Jego głos był pełen troski.

Emilka skinęła głową, starając się nie okazywać, jak bardzo przyzwyczaiła się do jego obecności.

- A ty mi obiecaj, że będziesz o siebie dbała, dobrze? - dodał, patrząc na nią z ciepłym uśmiechem.

- Obiecuję - odpowiedziała cicho, choć jej serce ściskało się z niepewności.

Gdy nadszedł dzień pożegnania, Mikołaj przyszedł wcześniej niż zwykle. Wyglądał na zmęczonego, ale w jego oczach widać było troskę i przywiązanie. Spędzili razem ostatnie popołudnie, rozmawiając o tym, co czeka go w najbliższych dniach. Emilka była spokojna, choć gdzieś w jej sercu rodziła się obawa - co, jeśli ten wyjazd coś zmienii?

Kiedy nadeszła pora, by się rozstać, Mikołaj wstał i zbliżył się do niej. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jej twarzy.

- Będę tęsknił, Emilko - powiedział cicho, a jego głos był pełen szczerości.

Emilka nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy poczuła, jak Mikołaj delikatnie dotyka jej twarzy, a potem czule ją całuje. Był to krótki, ale głęboki pocałunek, pełen ciepła i zrozumienia. Emilka zamarła na chwilę, zupełnie zaskoczona tym gestem, ale jej serce zabiło szybciej.

- Do zobaczenia - wyszeptał Mikołaj, zanim odwrócił się i wyszedł.

Emilka stała przez chwilę oszołomiona, niepewna, co czuła. Wiedziała jedno - ten pocałunek nie był przypadkowy, a Mikołaj stał się kimś, kto zaczął odgrywać ważną rolę w jej życiu.

Mikołaj dzwonił do Emilki każdego dnia, jak obiecał. Ich rozmowy były długie, pełne ciepła i codziennych drobnostek. Opowiadali sobie o tym, jak minął dzień, jak się czują i jak tęsknią za sobą. Emilka, choć początkowo niepewna, teraz czuła, że Mikołaj staje się coraz ważniejszy w jej życiu. Zaczęła się otwierać, powoli, nieśmiało, ale z każdą rozmową miała wrażenie, że Mikołaj naprawdę chce ją poznać - całą, bez żadnych barier.

Dni mijały, a Mikołaj miał wrócić z wyjazdu. Emilka czekała na ten dzień z niecierpliwością, ale i z niepokojem, który z niewiadomego powodu nie dawał jej spokoju. Całe popołudnie próbowała odgonić myśli, które nieustannie krążyły wokół powrotu Mikołaja. Z jednej strony czuła ekscytację, z drugiej - niepokój, który narastał z każdą godziną. „Dlaczego to uczucie mnie nie opuszcza?" - myślała.

Postanowiła, że nie będzie dzwonić. Mikołaj na pewno jest zajęty, może jeszcze w podróży. „Poczekam, aż sam zadzwoni, kiedy będzie miał chwilę" - mówiła sobie w duchu. Godziny mijały, a telefon wciąż milczał. Emilka zaczęła czuć coraz większy niepokój. W końcu, nie mogąc wytrzymać, postanowiła zadzwonić do Mikołaja. Kilka sygnałów, potem poczta głosowa. „Może jest w drodze?" - tłumaczyła sobie, ale niepokój narastał.

W pracy próbowała skupić się na obowiązkach, ale jej myśli wciąż wracały do Mikołaja. Kilka razy znalazła chwilę, by dyskretnie spróbować do niego zadzwonić, ale za każdym razem bez skutku. Odbierając kolejną przesyłkę w sklepie, czuła, jak narastający lęk ściska jej serce.

Po pracy, wracając do domu, Emilka włączyła radio, próbując odwrócić uwagę od złych myśli. W pewnym momencie usłyszała głos dziennikarza, który relacjonował najnowsze wiadomości.

„...dziś w godzinach popołudniowych doszło do poważnego wypadku na autostradzie. Samochód zjechał z drogi i uderzył w barierkę. Kierowca, mężczyzna w wieku około trzydziestu lat, został przewieziony do szpitala w stanie ciężkim. Policja prosi o zgłaszanie się świadków..."

Emilka zatrzymała się, jakby czas stanął w miejscu. W głowie miała tylko jedno imię: Mikołaj. Przerażona, zaczęła szybciej oddychać. „To niemożliwe" - powtarzała w myślach, ale jej serce zamarło. Telefon nadal milczał, a myśli zaczęły szaleć w jej głowie. Czy to mógł być Mikołaj? Czy coś mu się stało?

Czuła, że musi coś zrobić, ale nie wiedziała, od czego zacząć. Przez chwilę stała na środku chodnika, niezdolna do jakiejkolwiek decyzji, a potem pobiegła do domu, starając się jak najszybciej skontaktować z kimś, kto mógłby potwierdzić lub rozwiać jej najgorsze obawy.

Emilka była roztrzęsiona. Gdy tylko wróciła do domu, od razu chwyciła telefon i zadzwoniła do Klary. Ręce jej drżały, a serce biło w panicznym rytmie.

- Klara, ja... ja nie wiem, co robić - wyszeptała, starając się powstrzymać łzy. - W radiu mówili o wypadku... na autostradzie. Boję się, że to Mikołaj. Nie mam od niego żadnych wiadomości... - Jej głos się załamał, a wszystkie wspomnienia z wypadku rodziców nagle wróciły, zalewając ją falą przerażenia. - Co jeśli to on? Co jeśli... - nie mogła dokończyć.

Klara próbowała ją uspokoić, ale wiedziała, że Emilka była na skraju rozpaczy. Sama nie była pewna, co się stało, ale nie mogła zostawić przyjaciółki w takim stanie.

- Emilko, spokojnie, oddychaj. Musimy coś zrobić - powiedziała Klara z czułością w głosie. - Nie martw się, dowiemy się, co się stało. Poproszę Wiktora, żeby pomógł nam się czegoś dowiedzieć.

Po chwili Wiktor, mąż Klary, zadzwonił z informacją.

- To Mikołaj - powiedział cicho Klarze do telefonu - Leży w szpitalu na Korczaka. Jego stan jest stabilny, ale... nie znamy szczegółów.

Emilka czuła, jakby serce przestało bić, a świat wokół niej zwolnił.

- Muszę tam jechać - powiedziała, ledwo słyszalnie. - Muszę go zobaczyć.

Klara, nie tracąc czasu, zgodziła się natychmiast i obie pojechały do szpitala. Gdy dotarły na miejsce, spotkały się z surowymi przepisami. Personel nie chciał podać żadnych informacji, ponieważ nie były rodziną.

- Przykro mi, ale bez potwierdzenia tożsamości jako najbliższa rodzina, nie mogę paniom nic powiedzieć - mówiła recepcjonistka.

Emilka była bliska załamania, ale coś w niej podpowiadało, że Mikołaj tu jest. Czuła to głęboko w sercu.

- Zostanę tutaj - stwierdziła stanowczo. - Może się czegoś dowiem.

Klara dotrzymywała jej towarzystwa, siedząc w niewygodnych krzesłach szpitalnej poczekalni. Godziny mijały, a każda minuta była dla Emilki niczym wieczność. W sercu czuła, że Mikołaj jest blisko, a jednocześnie ból niepewności nie opuszczał jej ani na chwilę.

Po kilku godzinach, kiedy w końcu poczuły się kompletnie bezradne, do szpitala weszła kobieta, Maria Olszewska. Była dziewczyna Mikołaja. Emilka obserwowała, jak podchodzi do recepcji, a każdy jej ruch był niczym cios w serce.

- Jestem narzeczoną Mikołaja Wiśniewskiego. Chciałabym uzyskać informacje o jego stanie - powiedziała Marta pewnym, zimnym tonem, który przeszył Emilkę na wskroś.

Recepcjonistka bez wahania podała jej informacje, na które Emilka tak długo czekała.

- Jego stan jest stabilny, nie ma poważnych obrażeń, ale wymaga obserwacji - powiedział lekarz, który pojawił się obok.

Emilka stała nieruchomo, jakby świat wokół niej się zatrzymał. „Narzeczona...?" - myślała zszokowana, czując, jak jej serce rozpada się na milion kawałków. Jak mógł? Jak mógł mnie tak oszukać?

Z trudem powstrzymywała łzy. Jej wnętrze zdawało się wywracać na lewą stronę. Klara, widząc rozpacz przyjaciółki, podeszła bliżej i delikatnie objęła ją ramieniem.

- Nie wierzę w to, co słyszę - szeptała Emilka. - Jak on mógł...?

Klara, chcąc pocieszyć Emilkę, powiedziała łagodnie:

- Musimy teraz wrócić do domu, Em. Nie możesz się teraz rozsypać. Cokolwiek by się nie działo, jestem z tobą. Znajdziemy wyjście.

Emilka, złamana, ledwo ruszała się z miejsca, ale wiedziała, że musi wrócić. Musiała poukładać to wszystko w swojej głowie, chociaż serce nie pozwalało jej myśleć racjonalnie. Kiedy Klara zabrała ją z powrotem do domu, czuła, jakby wszystko, co znała, runęło w jednej chwili.

Załamana i zraniona Emilka ponownie zamknęła się w sobie. W jej oczach widać było głęboki smutek, a każdy dzień stawał się dla niej walką z własnymi emocjami. Klara i Marta martwiły się o nią. Emilka przestała jeść, spać, a jej obecność przypominała cień. Wiedziały, że muszą coś zrobić, aby pomóc jej stanąć na nogi.

Klara postanowiła zabrać Emilkę nad morze, do Sary, ich wspólnej przyjaciółki. Liczyła, że zmiana otoczenia i jesienny spokój nadmorskich plaż pomogą jej się otrząsnąć. Nad morzem, pośród szumu fal i chłodnych, złocistych krajobrazów, Emilka próbowała oswoić się z myślą, że nigdy więcej nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Spacerując brzegiem, czuła, jak ciężar na sercu nieco się zmniejsza. Sara i Klara starały się pocieszać ją, zabierając na długie spacery, siedząc przy kominku i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Morze jesienią miało w sobie coś magicznego, co koiło ból.

Tymczasem Mikołaj był zagubiony i zmartwiony. Nie wiedział, że Emilka widziała Marię, jego byłą dziewczynę, jak w szpitalu podała się za jego narzeczoną. Nie miał pojęcia, dlaczego Emilka nagle przestała odbierać jego telefony i nie odpowiadała na wiadomości. Minął już miesiąc od ich ostatniego spotkania, a on nie wiedział, co się dzieje.

Postanowił odwiedzić jej mieszkanie, ale zastał puste drzwi. Pisał i dzwonił, ale jego starania były bezskuteczne. Pewnego dnia, gdy wracał po kolejnym nieudanym spotkaniu, na schodach spotkał Martę. Błagał ją o informacje. Chciał wiedzieć, co się stało, czy Emilka jest zdrowa, i dlaczego zniknęła z jego życia.

Marta, widząc zaniepokojenie Mikołaja, opowiedziała mu o tym, co zaszło. Opisała, jak Maria podała się za jego narzeczoną w szpitalu, jak czule mówiła o nim lekarzom, martwiąc się o jego zdrowie. Emilka wszystko widziała i usłyszała. Dla niej to był cios, którego nie mogła znieść.

Mikołaj był wściekły. Nie mógł uwierzyć, że Maria posunęła się do takiej manipulacji. Powiedział Marcie, że nie podda się. Chciał walczyć o Emilkę, bo ją kochał, i nie zamierzał pozwolić, żeby ta sytuacja go powstrzymała. Jednak Marta nie podała mu miejsca, w którym przebywała Emilka. Po tej rozmowie zadzwoniła do Klary, informując ją o wszystkim.

Klara postanowiła nie mówić Emilce o rozmowie z Mikołajem. Wiedziała, że przyjaciółka potrzebuje czasu, by poradzić sobie z emocjami, zanim zdecyduje, co dalej zrobić z ich relacją.

Mikołaj siedział w gabinecie swojego ojca, ze szklanką whisky w dłoni. Jego rodzice milczeli, dając mu przestrzeń na zebranie myśli. W końcu zaczął mówić, choć jego głos drżał od emocji.

- Nie wiem, jak mogło do tego dojść. Maria... ona pojawiła się w szpitalu i podała się za moją narzeczoną. Emilka to widziała, słyszała. Widziałem jej oczy, jak na mnie patrzyła. Jakby wszystko, co zbudowaliśmy, legło w gruzach. Ona... ona uciekła, a ja nawet nie miałem szansy wyjaśnić...

Jego matka podeszła bliżej, położyła dłoń na jego ramieniu.

- Może powinieneś dać jej trochę czasu. Czasem odległość pomaga spojrzeć na sprawy z innej perspektywy.

Mikołaj potrząsnął głową. - Nie mogę czekać. Muszę ją znaleźć, wyjaśnić, że to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Nie pozwolę, żeby to nas zniszczyło.

Kiedy kilka godzin później stanął przed drzwiami kamienicy, w której mieszkała Emilka, w jego sercu tliła się iskierka nadziei. Może wróciła, może będzie chciała z nim porozmawiać? Ale gdy zadzwonił do drzwi, odpowiedziała mu cisza. Serce mu zamarło. Wtedy, zrezygnowany, odwrócił się, gotowy odejść, gdy na schodach spotkał Wiktora.

- Mikołaj? - zapytał Wiktor, zaskoczony jego widokiem. - Co tu robisz?

- Szukam Emilki. Muszę z nią porozmawiać, wyjaśnić... - Mikołaj urwał, z trudem powstrzymując emocje.

Wiktor zmarszczył brwi, jakby wahał się, czy mówić. W końcu jednak westchnął. - Emilka wyjechała. Jest nad morzem z Klarą. Dam ci adres, jeśli chcesz...

Mikołaj nie czekał długo. Gdy tylko miał adres, ruszył w drogę. Serce biło mu jak oszalałe. Wiedział, że musi walczyć o Emilkę, że nie może pozwolić, by jedno nieporozumienie zniszczyło ich związek.

Kiedy wreszcie dotarł pod podany adres, drzwi otworzyła Klara. Jej twarz zdradzała niezadowolenie.

- Wiktor nie powinien był ci mówić, gdzie jesteśmy - powiedziała chłodno, ale po chwili westchnęła i wpuściła go do środka. - Musimy porozmawiać.

W salonie czekała na niego także Sara. Rozmowa była długa, pełna wyjaśnień i emocji. Klara i Sara opowiedziały mu, jak Emilka poczuła się zdradzona, jak wszystko się skomplikowało przez kłamstwa Marii. Ale też podkreśliły, że Emilka wciąż myśli o nim.

- Poszła na spacer nad morze. Jeśli chcesz, możesz ją tam znaleźć - powiedziała Klara, choć w jej głosie było coś, co sugerowało, że wciąż jest zła na Mikołaja.

Mikołaj nie czekał. Biegiem ruszył w stronę plaży. Każdy krok był szybki, jakby gonił własne serce. Gdy wreszcie dotarł do brzegu, ujrzał Emilkę. Stała na piasku, zapatrzona w fale, pogrążona w myślach.

- Emilka! - zawołał, a ona odwróciła się, ich oczy spotkały się na ułamek sekundy. Zobaczył w jej spojrzeniu całą tęsknotę, cały ból.

Podszedł bliżej, czując, jak słowa same płyną z jego ust.

- Kocham cię - powiedział, jego głos pełen determinacji i nadziei. - Nie pozwolę, by jedno nieporozumienie zniszczyło to, co zbudowaliśmy. Jesteś dla mnie wszystkim. Bez ciebie nie istnieje.

Emilka nie powiedziała nic. Łzy pojawiły się w jej oczach, a Mikołaj podszedł bliżej, otarł delikatnie jedną z nich.

- Kocham cię - powtórzył, a jego głos był jak cichy szept morza.

Emilka patrzyła na niego, wciąż w szoku, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. W końcu cicho, niemalże szeptem, odpowiedziała:

- Ja też cię kocham, Mikołaj...

Te słowa były jak wiatr, który rozwiał wszystkie jej wątpliwości. Mikołaj przytulił ją mocno do siebie, czując, jak ich serca biją w tym samym rytmie. Spacerowali wzdłuż brzegu, a wiatr delikatnie szeptał między nimi, tak jakby morze samo świętowało ich odnalezienie.

Mikołaj i Emilka szli wzdłuż plaży, trzymając się za ręce, jakby nic innego na świecie nie miało teraz znaczenia. Ich kroki były powolne, w ciszy pozwalali morzu mówić za siebie, a każde spojrzenie między nimi niosło więcej emocji niż tysiąc słów. Mikołaj nie mógł oderwać wzroku od Emilki, jakby wciąż bał się, że to wszystko może zniknąć.

W końcu zatrzymali się. Emilka, choć wciąż trzymała jego dłoń, odwróciła wzrok, patrząc w stronę horyzontu. Fale rozbijały się o brzeg z cichym szumem, a ich wilgoć unosiła się w powietrzu. Jej oczy błyszczały, ale to nie były łzy smutku. Raczej refleksja, mieszanka radości i obaw, które wciąż gdzieś tam krążyły.

- Mikołaj - zaczęła, powoli, jakby każde słowo było ważne. - To wszystko... to, co się stało... Nie wiem, co myśleć. Maria... widziałam ją z tobą, słyszałam, jak mówiła, że jesteście razem.

- To nieprawda - przerwał jej, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Maria próbowała się wtrącić, ale to już przeszłość. Nigdy nie kochałem jej tak, jak kocham ciebie. To ty jesteś tą, której pragnę. To ty jesteś moim życiem.

Emilka odwróciła się do niego, spojrzała mu głęboko w oczy, jakby chciała upewnić się, że mówi prawdę. Widziała w nim szczerość, widziała miłość, którą przez tyle miesięcy starannie pielęgnowali. Ale była też rana, której nie mogła zignorować.

- Boję się... - powiedziała cicho. - Boję się, że znowu ktoś nas zrani. Że to, co mamy, nie wystarczy. Że kiedy znowu pojawi się ktoś jak Maria, nie będę potrafiła walczyć...

Mikołaj przyciągnął ją bliżej, jego czoło dotknęło jej. - Nie pozwolę, by ktoś nas rozdzielił. Maria nie ma już żadnej władzy nade mną. Ty jesteś moją jedyną przyszłością.

Przez chwilę stali w bezruchu, morze szumiało w tle, a ich serca biły w jednym rytmie. Emilka powoli zaczynała wierzyć, że może się nie myliła. Że może miłość, którą dzielą, jest silniejsza od przeszkód, które napotkali.

- Co teraz? - zapytała, szepcząc, a jej głos był pełen delikatności i niepewności.

Mikołaj uśmiechnął się delikatnie, przesuwając dłonią po jej policzku.

- Teraz... teraz budujemy wszystko na nowo. Bez tajemnic, bez kłamstw, bez przeszłości. Jesteśmy tu, nad tym morzem, tylko my i wiatr. Zacznijmy od nowa, Emilka. Razem.

Emilka przez chwilę milczała, ale jej serce zaczynało bić szybciej, napełniając ją nadzieją. Może to było to, czego potrzebowała - nowy początek, czysta karta.

- Dobrze... razem - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.

Zaczęli znowu iść wzdłuż brzegu, trzymając się za ręce, a każde ich kroki zostawiały ślady na piasku, które morze szybko zmywało. Emilka czuła, jak z każdym kolejnym krokiem ciężar niepewności zaczyna ją opuszczać. Obok niej był Mikołaj, ten, którego kochała. I wiedziała, że to był początek czegoś nowego, czegoś, co zbudują razem, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.

Wieczór powoli się zbliżał, a niebo przybrało odcienie różu i pomarańczy. Emilka przystanęła na chwilę, wpatrując się w zachód słońca. Mikołaj objął ją od tyłu, otulając ciepłem swojego ciała.

- Pięknie, prawda? - zapytał, a jego głos był pełen spokoju.

- Tak, ale najpiękniejsze jest to, że mogę to dzielić z tobą - odpowiedziała, patrząc w jego oczy.

Tego wieczoru słońce zaszło za horyzont, ale ich miłość była jak światło, które nigdy nie zgaśnie.

 

Zobacz również

"W cieniu architektury"
"List od nieznajomego"
"Pod jednym niebem"

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...