Wieczór w górskim schronisku był cichy i spokojny. Na niebie jaśniały miliony gwiazd, a w powietrzu unosił się zapach drewna palonego w kominku. Julia siedziała przy jednym z drewnianych stołów, owinięta w ciepły koc, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach. Przyjechała tu, by odnaleźć siebie. Po trudnym rozstaniu chciała uciec od miasta, od ludzi, od wspomnień, które ciążyły jej na sercu.
Siedząc w samotności, spoglądała w okno, za którym rozciągał się surowy krajobraz ośnieżonych szczytów. I wtedy go zobaczyła – mężczyznę w czarnej kurtce, który właśnie wchodził do schroniska. Był wysoki, miał lekko potargane włosy i spojrzenie, które zdawało się przenikać na wskroś. Julia od razu poczuła coś dziwnego – ciepło, jakby w powietrzu zapachniało wiosną, choć za oknem była zima.
Mężczyzna zamówił coś przy ladzie, a potem rozejrzał się po sali, jakby kogoś szukał. Gdy jego spojrzenie zatrzymało się na Julii, serce zaczęło jej bić szybciej.
– Czy to miejsce jest wolne? – zapytał, wskazując na ławkę naprzeciwko niej.
Julia skinęła głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Jestem Bartek – powiedział, siadając. – Wyglądasz na kogoś, kto docenia ciszę, ale pomyślałem, że czasem nawet w ciszy dobrze mieć towarzystwo.
Julia uśmiechnęła się niepewnie.
– Julia. I tak, masz rację. Ale... nie przeszkadzasz.
Rozmawiali przez cały wieczór. Bartek opowiadał o swoich wędrówkach po górach, o miłości do fotografii i o tym, jak zatracił się w codziennym pośpiechu, zanim nie odkrył piękna samotności na szlaku. Julia, choć zwykle niechętna do otwierania się przed obcymi, wyznała mu, że góry były dla niej miejscem ucieczki po bolesnym rozstaniu.
– Czasem trzeba się zgubić, żeby odnaleźć właściwą drogę – powiedział Bartek, spoglądając na nią z delikatnym uśmiechem.
– A jeśli nigdy się jej nie znajdzie? – zapytała cicho Julia, bawiąc się łyżeczką w pustym kubku.
Bartek spojrzał na nią uważnie.
– Może to nie droga jest problemem, tylko to, że szukamy jej sami.
Następnego dnia wyruszyli razem na szlak. Julia początkowo nie była pewna, czy dobrze zrobiła, zgadzając się na wspólną wędrówkę, ale szybko przekonała się, że z Bartkiem czuła się swobodnie. Jego żarty, opowieści i spokojna obecność sprawiały, że zapomniała o swoich troskach.
Dotarli na szczyt późnym popołudniem. Bartek wyciągnął aparat i zrobił kilka zdjęć zapierającego dech w piersiach widoku.
– A teraz jedno zdjęcie z tobą – powiedział, uśmiechając się do Julii.
– Nie, nie, nie! Nie lubię zdjęć – zaprotestowała, unosząc ręce.
– Ale to będzie wyjątkowe – obiecał. – Kto wie, może za kilka lat spojrzysz na nie i pomyślisz, że to był dzień, kiedy wszystko zaczęło się zmieniać.
Julia nie mogła się powstrzymać przed uśmiechem. Pozwoliła mu zrobić zdjęcie, a potem stanęła obok niego, patrząc na zachód słońca.
– Bartek, dlaczego mi pomagasz? – zapytała nagle.
Spojrzał na nią zaskoczony.
– Pomagam?
– Tak. Dzięki tobie czuję się... lepiej.
Bartek odwrócił wzrok na horyzont, jakby zbierał myśli.
– Bo gdy cię zobaczyłem, poczułem, że... że jesteś kimś, kogo powinienem poznać. A teraz wiem, że to był najlepszy wybór.
Julia poczuła, jak jej serce znowu przyspiesza. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, ale czuła, że Bartek nie jest tylko przypadkowym towarzyszem.
Wieczorem, przy ognisku, Bartek zaproponował, by obejrzeli gwiazdy. Rozłożyli się na kocu i patrzyli w niebo, gdzie miliony jasnych punktów zdawały się tworzyć własne historie.
– Wiesz, że każda z tych gwiazd świeci od milionów lat? – powiedział Bartek. – Niektóre z nich mogą już nie istnieć, ale ich światło wciąż do nas dociera.
Julia spojrzała na niego z uśmiechem.
– To trochę tak, jak z ludźmi. Czasem ktoś znika z naszego życia, ale pozostawia po sobie światło.
Bartek odwrócił się do niej i spojrzał jej prosto w oczy.
– Myślę, że ty jesteś taką gwiazdą, Julio. I wiem, że chcę być częścią twojego nieba.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, nachylił się i delikatnie ją pocałował. Pocałunek był ciepły, pełen czułości i obietnicy czegoś nowego, czego oboje pragnęli, ale bali się nazwać.
Julia poczuła, że wszystkie jej lęki i wątpliwości topnieją jak śnieg w pierwszych promieniach wiosennego słońca.
W tamten zimowy wieczór pod jednym niebem Julia i Bartek znaleźli to, czego oboje szukali – nie tylko drogę, ale i siebie nawzajem.
Trwa ładowanie...