MAMAZIN #1

Obrazek posta

 

 

Hej!

Z wdzięcznością za Twój Patronat, zapraszamy Cię do pierwszego numeru naszego newslettera MAMAZIN. Czytaj, komentuj, polecaj, cytuj, rozsyłaj, i wpłacaj tyle ile możesz i chcesz, wpłaty pozwolą nam pracować nad kolejnymi numerami - kliknij tu. Mamy nadzieję, że uznasz te treści za wspierające i wartościowe na tyle, że zostaniesz tu z nami na długo. MAMAZIN wskoczy tu dwa razy w miesiącu.

Ściskamy, Paulina i Agata

Patchworki są w Mamazin obszarem poszukiwań rozwiązań. Z doświadczenia wiemy, jak delikatne to konstelacje. Stworzyłyśmy kwestionariusz, w którym z życzliwą ciekawością pytamy o to jak żyjecie w waszych rodzinach łącznych.

2+2+1

Paulina i Marcin + dzieci Pauliny: G. (13) mieszka z nimi i M. (11) w opiece naprzemiennej + córka Marcina: S. (18) na stałe z nimi. 

Na pytania odpowiedziała Paulina, współtwórczyni Rozmów matek po rozstaniach i newslettera Mamazin.



 

Największa niespodzianka w patchworku to…

Nie spodziewałam się, że patchwork zadziała na mnie jak lusterko. Przeglądam się w nim jako człowiek, kobieta, partnerka, mama, macocha – okropne słowo, nigdy w życiu tak o sobie nie pomyślałam, choć nią jestem. To mój intymny kurs dojrzewania, jestem zaskoczona, że ta piękna ale wymagająca konstelacja, jaką jest moja połączona rodzina, będzie tak karmiąca.

Co jest dla Was największym wyzwaniem? 

Zamieszkanie razem. Trudne okazało się znalezienie mieszkania, które komfortowo nas pomieści i pozwoli nie zbankrutować. Po długich poszukiwaniach okazało się, że mamy je pod nosem. Właśnie wprowadzamy się na raty do mojego ulubionego miejsca na świecie - mieszkania po moich dziadkach. Wszyscy od wejścia poczuliśmy się tu dobrze. Teraz wyzwaniem jest remont z przebudową wyłaniającą potrzebne nam cztery sypialnie i wspólną przestrzeń. Jak już wszyscy wylądujemy tu razem, jestem pewna, że wyzwań nie zabraknie :)

Jaki jest Wasz rodzinny sukces? 

Mamy na koncie kilka udanych wyjazdów, przygód, Wigilię, którą zorganizowaliśmy dla 20 osób na 20 metrach :) Ja najbardziej cenię te momenty, w których lubimy być wszyscy razem. Zdarzają się nam takie kolacje, kiedy każdy odnajduje się na przyjemnie. Gadamy, żartujemy, każdy ma swój wkład, mam wtedy poczucie, że udało nam się coś bardzo ładnego.

Jak układają się Twoje relacje z dzieckiem partnera?

Córka mojego partnera jest sporo starsza od moich dzieci, przez co długo była dla mnie wyzwaniem. Straciła mamę, co jest tak duże i ciężkie, że musiałam to w sobie jakoś zakopać, żeby nie patrzeć na nią przez pryzmat tej tragedii. Myślę, że jest między nami zaufanie, życzliwość i ciepło. Czuję, że jesteśmy ze sobą blisko, bo wkurza mnie czasem jak moje dzieciaki (śmiech) ale tak samo mocno rozczula. Dużo ze sobą rozmawiamy, sporo mi o sobie opowiada. Jest dla mnie ważna, a ja chciałabym być ważna dla Niej.

Jak układają się relacje Twojego partnera z twoimi dziećmi?

Jestem pod dużym wrażeniem otwartości mojego partnera. Myślę, że to bardzo ważne i zapraszające dla moich dzieci. Mieliśmy już wiele rozmów o tym, kim dla nich jest, na czym mu zależy, co nie jest jego obszarem. Jestem spokojna o te relacje. Umie im postawić granice, fajnie z nimi rozmawia, dobrze ich karmi, czasem przytuli, jest blisko. Czy można chcieć więcej?

Jak układają się relacje między Twoimi dziećmi, a dziećmi partnera?

Mój syn i jego córka znaleźli nić porozumienia, sztamę, czasem nawet, zdarza się im przytulić. Dziewczynom jest trudniej, ale obie są siebie ciekawe i dobrze do siebie nastawione. Z moją kompulsywną naturą chciałabym, żeby były sobie bliższe już teraz, dlatego wykorzystuje te momenty, w których mogę im jakoś siebie wzajemnie ciekawie pokazać. Raczej nie mam tu spektakularnych sukcesów, pozostaje mi obserwacja :)

Jak wspierasz więź ze swoimi biologicznymi dziećmi będąc w rodzinie patchworkowej?

Jestem dla nich tą samą mamą, którą byłam zawsze. W naszych relacjach patchwork nic nie zmienia. Z mojej perspektywy wszystko, co dzieje się w naszym domu jest dla nich dobre, z ich - nie zawsze łatwe. Jestem blisko, gdyby potrzebowali i wiem, że zawsze z tego skorzystają.

Czy Wasze relacje z byłymi partnerami mają wpływ na Waszą rodzinę?

Tu nie ma żadnych zaskoczeń, każde napięcie z zewnątrz jakoś działa. Trzeba to rozbrajać, układać, przegadywać, znajdować się w tym razem. Najtrudniejsze mamy już chyba za sobą. 

Co okazało się kluczową kwestią w Waszym wspólnym domu? 

Pokój dla każdego i dwie łazienki :)

Nasz wspólny dom miał ciekawe intro. Najpierw mój partner ze swoją córką mieszkali w odległym od nas końcu miasta. To było trudne, dlatego znalazłam dla nich mieszkanie 150m od nas, bo nasze mieszkanie było dla nas wszystkich za małe. To bliskie sąsiedztwo pozwoliło nam łączyć stada. Zbliżaliśmy się do siebie, ale mieliśmy też swoje osobne domy, żeby móc się komfortowo oddalić, kiedy tego potrzebowaliśmy. Po roku byliśmy gotowi na kolejny krok.

Jak zarządzacie finansami w Waszej rodzinie?

Połączyliśmy budżety. Uczymy się tego tematu. 

Jak układacie wakacje i święta?

Dla mnie organizacja tego wszystkiego jest dość stresująca. Na wakacje znaleźliśmy swój patent: kamper. Moje dzieciaki jeszcze chcą z nami jeździć i trochę nawet muszą, ale córka mojego partnera już nie. Zawsze nam jej brakuje, kiedy przeżywamy dobre momenty. Natomiast święta spędzamy razem, albo bez moich dzieci, kiedy są u taty. Wtedy tęsknimy za nimi. Tęsknota jest wpisana w rodziny, w których młode wylatują z gniazda, bo dorastają, albo idą do drugiego domu. Bez smutku, bez żalu, czysta miłość. 

Czy w patchworku jest miejsce na tajemnice albo układy? Jakie jest twoje doświadczenie?

Nie. Oczywiście każdy z nas prowadzi jakieś osobne lub intymne rozmowy z kimś bez kogoś, ale nie ma w tym żadnej złej intencji. Nie wyobrażam sobie tajemnic i układów, wydaje mi się to niedojrzałe i skazuje patchwork na porażkę. 

Błąd, którego można uniknąć…

Oczekiwania i kontrola, czy to wszystko idzie w wymarzonym  kierunku :) Oczywiście, że straciłam na to mnóstwo czasu i energii oraz zaliczyłam kilka spektakularnych porażek. Im szybciej zrozumiesz odpuszczającą siłę zaufania w waszej rodzinie, tym lepiej dla ciebie i was wszystkich. 

Czy czujesz, że Wasz związek nadal jest priorytetem mimo wyzwań związanych z rodziną patchworkową?

Porusza mnie, że razem możemy tak dużo. Gdyby nie nasz związek nie byłoby naszej rodziny. Aktualnie czuję, że jesteśmy na drugim planie, remont, szkoły dzieciaków, matury próbne, finanse, można się zgubić w gąszczu spraw. Ale jesteśmy już umówieni do Opery!

Gdybyś chciała podzielić się swoimi doświadczeniami patchworkowymi, pisz do nas: mamyporozstaniach@gmail.com


Rozmowa Pauliny Filipowicz z psycholożką Agnieszką Stein. O rozstaniach, rodzicielstwie i wspieraniu dzieci po rozpadzie rodziny. Warto przeczytać dla konkretnych rozwiązań i spokoju.

“Wiele związków rozpada się za późno."



 

Nieudany związek to nasza porażka?

Myślę, że czasem bardzo dużą dojrzałością jest przyznać się, że czegoś nie udźwignęliśmy. Znam ludzi, którzy po rozstaniu doskonale się dogadują, znacznie lepiej, niż kiedy byli razem. Spędzają wspólnie święta, jeżdżą na rodzinne wakacje, udaje im się coś, co nie udawało się, kiedy byli razem. 

Uważam, że wiele związków rozpada się za późno, kiedy jest już nagromadzenie żalu, wrogości, walki, trudno jest wtedy zobaczyć drugą osobę inaczej, niż kogoś, kto zadał nam bardzo dużo bólu. Znam też takie pary, które rozstając się w dobrym momencie, wróciły do siebie.

Znam pary, które trafiły na terapię i ku ich zaskoczeniu usłyszały od terapeuty, że mogą wspólnie popracować nad rozstaniem, a nie ratowaniem związku. Co to za przypadki?

To często pary, które przychodzą za późno. Od dawna nie rozwiązują swoich problemów, nie mają tej umiejętności, która innym pozwala budować bliską relację. Przychodzą, bo są w kolejnym kryzysie i wpadają na ścianę. Bywają też takie sytuacje, w których jedna ze stron chce działać, a druga się poddaje i rezygnuje. 

Moim zdaniem za mało jest terapeutów, którzy tak pracują, a to przecież bardzo ważne, by było jakieś wsparcie w procesie rozstania, kiedy jest taka potrzeba. Takie spotkania z terapeutą w trakcie rozstania pomagają zbudować dobrą relację rodziców wspólnych dzieci – pełną współpracy i szacunku, może nawet sympatii. 

Rodzicielstwo utrudnia decyzję o rozstaniu. Ludzie mówią, że są ze sobą dla dobra dziecka, taki układ ma szansę na sukces? 

Ludzie są zbyt skomplikowani, żeby dało się przeprowadzić taki prosty podział, mówiący o tym, że jak rodzice są razem, to dziecko radzi sobie w życiu lepiej od tego, którego rodzice się rozstali. Przecież ci, którzy ze sobą są tylko ze względu na dzieci, nie tworzą zazwyczaj zgodnej, kochającej się, harmonijnej rodziny. Tam jest cały czas intensywny konflikt.

Jak to wpływa na dzieci?

One ponoszą koszt takiego układu, często przy braku wsparcia emocjonalnego, bo taka sytuacja bardzo rodziców drenuje. W domu, w którym jest wrogość, dzieci ją odczuwają, nawet kiedy rodzice starają się hamować przy nich, to przecież są dla siebie oschli, zimni, nie szanują się. Znam takie sytuacje, kiedy dzieci chciałyby, żeby rodzice się rozstali. Starszym dzieciom zdarza się zareagować na wiadomość o rozstaniu: „nareszcie, czemu tak długo to musiało trwać?”. Zdarza się im przyznać, że jest im teraz lżej. Dla nich to koniec trudnej sytuacji, w której są między jednym a drugim rodzicem, bez wsparcia.

Jak rozmawiać z dziećmi o rozstaniu? 

Najlepiej byłoby, gdyby rodzice mówili razem, ale jeśli jest to niemożliwe, to mówiłabym to samo, jako jeden rodzic. Ważne jest, żeby mówić o tym, co się wie, o tym, co jest dla nas jasne, nie starać się na siłę czegoś tłumaczyć tworząc fikcję. Rodzice często mają takie przekonanie, że dziecko wymaga więcej, niż oni mogą mu zapewnić. Pytają, co mówić, kiedy jedno z rodziców chce się wyprowadzić nie wiedząc, co dalej. Radzę wtedy by się do tej niewiedzy przyznawać. Mówić o tym, jak jest. Nie kłamać, bo im dłużej się kłamie, tym trudniej powiedzieć prawdę.

Jak mówić o powodach rozstania?

Ostrożnie. Trzeba uważać na słowa, na to, co dziecko z nich zrozumie. Pamiętajmy, że jeżeli powiemy, że winę za tę sytuację ponosi jedna ze stron, to dziecko będzie miało trudniej w relacji z tym rodzicem. Jeżeli jest to możliwe, to dojrzałe będzie mówienie o tym, jako o wspólnej, dorosłej decyzji. Można powiedzieć, że widzimy, że lepiej dla naszej relacji będzie, kiedy będziemy osobno, ale nadal jesteśmy rodzicami – nadal będziemy się dziećmi zajmować. Nie mówiłabym dzieciom tego, że już się nie kochamy, ponieważ miłość jest dla dzieci bardzo istotna i po takiej informacji, mogą się zastanawiać, czy ich też przestaniemy kochać, skoro miłość jest czymś takim, co się kończy.

Jak dzieci przyjmują wiadomość o rozstaniu?

Powiedziałabym, że im dzieci są młodsze, tym łatwiej, bo one nie mają jeszcze wzorca normy. Małe dziecko, każdą sytuację wokół siebie przyjmuje jako swoją rzeczywistość. To nie jest tak, że świat wywraca mu się do góry nogami, tylko zmienia. Kiedy dziecko się przeprowadza do innego miasta, albo kiedy zaczyna chodzić do przedszkola, to też mu się dużo zmienia. Nie ustawiałabym tej jednej zmiany jako największej. Małe dziecko potrzebuje czasu, by się do nowej sytuacji przyzwyczaić. Potrzebuje konkretnych informacji, żeby zrozumieć, jak teraz będzie, gdzie będzie mieszkało, z kim i kiedy będzie widywało drugiego rodzica. Natomiast u dziecka w wieku szkolnym dochodzi porównanie się do innych ludzi. Dla nich ważną informacją będzie to, że właściwie w każdej klasie jest kilkoro dzieci, których rodzice się rozstali. Przez to mają już jakoś zbudowany obraz takiej sytuacji, są w nim fajne rzeczy, ale są też i trudne.

Co się może dziać z dzieckiem na początku?

Może być bardzo różnie. Może być bardziej rozdrażnione albo wyciszone, może silniej reagować na wiele różnych sytuacji. Na początku, na etapie organizacji nowego życia, może być mu nawet łatwiej. Trudno może być po miesiącu, dwóch, trzech, kiedy sytuacja się stabilizuje. To jest też moment, w którym dziecko widzi, że rodzice mają więcej przestrzeni, żeby zobaczyć jego emocje.

Na co powinniśmy zwrócić uwagę, jak pomóc dzieciom z ich emocjami?

Dokładnie na to samo, na co zwraca się uwagę z każdym innym dzieckiem, kiedy jest mu trudno. Warto widzieć zachowania dziecka, nie jako objaw jego posłuszeństwa czy nieposłuszeństwa, tylko jako objaw tego, co się u niego dzieje. Jedną z częstszych rzeczy, którą robią rodzice po rozstaniach, jest interpretacja wszystkich zachowań dzieci, zwłaszcza tych trudnych, w kontekście ich rozstania. Znacznie częściej są to sytuacje albo rozwojowe, albo związane z konkretną bieżącą trudną sytuacją.

Poczucie winy zabarwia nam rzeczywistość? 

Kultura uznaje, że bycie w związku jest większą wartością, niż rozstawanie się, a ja widzę, że wiele dzieci odzyskuje kontakt ze swoimi rodzicami po rozstaniu rodziców. Najczęściej to dotyczy ojców. Tradycyjnie, w polskich rodzinach, najczęściej podział obowiązków jest taki, że matka zajmuje się dziećmi, a ojciec pracą zawodową. Natomiast po rozstaniu, ci ojcowie, którzy byli wycofani, zauważają, że żeby mieć kontakt z dzieckiem, muszą o to aktywnie zadbać. Ten kontakt jest wtedy bardziej przemyślany, lepiej zorganizowany. Często ojcowie chcą mieć opiekę naprzemienną i bardzo się angażują, to jest duża korzyść dla dziecka.

Opieka naprzemienna jest dobrym rozwiązaniem dla dziecka?

To model, który pozwala obojgu rodzicom na taki sam wkład zaangażowania. Sprawdzi się, kiedy oboje rodziców chce brać odpowiedzialność za swoje relacje z dziećmi. Wymaga samodzielności, umiejętności załatwienia wielu spraw. Wymaga też zaufania – pamiętajmy, że wiele związków rozpada się przez przemoc, w takiej sytuacji to ryzykowny model opieki. Nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Sprawdzi się lepiej wtedy, kiedy ludzie potrafią się dogadać, bo taki układ wymaga stałej współpracy między rodzicami. Wymaga bycia na bieżąco, informowania, co dzieje się z dzieckiem, kiedy jest u drugiego rodzica. 

Tydzień u mamy, tydzień u taty?

Dla małych dzieci często to są dwa dni tu, dwa dni tam. Albo trzy dni u mamy, dwa dni u taty. Ja sobie taką opiekę naprzemienną, która wszystkim służy wyobrażam tak, że rodzice się ze sobą dogadują, kto jaką część opieki na siebie bierze, biorąc pod uwagę swoje możliwości i potrzeby dziecka. Gdy dziecko jest starsze, to nie tylko jego potrzeby, ale też jego stanowisko. To dobra sytuacja, bo w różnym wieku i w różnym czasie te potrzeby mogą się zmieniać i nie jest to nic złego.

Co jest ważniejsze, mieć plan czy reagować spontanicznie na potrzeby dzieci?

Warto mieć plan, ale warto też w tym planie obserwować dziecko i jego potrzeby. Nie chodzi mi o to, by dwulatek wybierał, u kogo będzie spał, niech to będzie decyzją rodziców. Ale kiedy widzimy, że dziecku z tym planem jest trudno, zastanówmy się, dlaczego i co zrobić, by było mu łatwiej.

Jak wspierać dziecko w sytuacji, kiedy jeden z rodziców, do tej pory aktywny, znika? 

Pamiętajmy, że nie da się nikogo zmusić do relacji z dzieckiem. Widzę różne wysiłki, zwłaszcza kobiet, które wyznaczają terminy spotkań itd. I to jest tak, że trochę mają do tego prawo, bo ojciec jest tak samo odpowiedzialny za dziecko, jak one. Ten okres, kiedy to drugi rodzic zajmuje się dzieckiem, to jest czas, kiedy można się zająć swoimi sprawami. Ale realia są takie, że rodzic, który nie chce zajmować się dzieckiem, notorycznie zawala kolejne terminy, albo bierze dziecko, ale nie angażuje się w ten wspólny czas, wiezie je do dziadków, cioć, nowej partnerki itd. Warto się zastanowić, czy ta obecność rodzica, który się nie angażuje, faktycznie jest nam potrzebna, czy wkraczamy w jakiś obszar fikcji. Bo może to jego pojawianie się przynosi więcej obciążenia – więcej stresu, strachu, zawodu.

Dzieciom jest wtedy trudno, tęsknią, chciałoby się im to jakoś wytłumaczyć, ale jak?

Tłumaczenie jest bardzo kuszące, ale wcale bym się tym nie zajmowała, bo to często sytuacja, w której my chcemy mówić o czymś, o czym nie wiemy. Wyobrażamy sobie, że jak wytłumaczymy i dziecko zrozumie, to jego trudne emocje znikną. Tak to nie działa. Nie wymyślajmy, bo to powoduje znacznie więcej kłopotów. Możemy zamiast tego być z dzieckiem, towarzyszyć mu w jego emocjach, robić najlepiej to, co jest po naszej stronie, dbać o swoją relację z dzieckiem.

Co my, dorośli, którzy mamy być motorem dla dzieci, mamy zrobić dla siebie, żeby mieć siłę po rozstaniu? Często to przecież nie jest wspólna decyzja.

W rozstaniu jest element żałoby, radzenia sobie ze stratą. Oczywiście, osoba, która jest inicjatorem rozstania, radzi sobie lepiej z tą sytuacją, bo ona już wie o tym dłużej i ma to już przepracowane, zanim jeszcze powie, że chce się rozstać.

Sytuacja rozstania to taki moment, kiedy życie zwraca nam uwagę na nas samych. Jeżeli jest mi trudno, to warto się to tego przyznać. Kiedy się boję, to mówię sobie, że to jest w porządku, a nie udaję, że tego nie ma. Daję sobie przestrzeń na płacz, nie wstydzę się tego, bo to jest właśnie czas na to. A nam się wydaje, że jak pokażemy, że jest nam trudno, doświadczamy bezsilności to będzie to jakoś świadczyło o naszej wadliwości. Włącza się wtedy wstyd, poczucie winy i inne trudne myśli i emocje.

Nie umiemy o siebie zadbać? 

Dla kogoś, kto zajmował się kryzysem związku, domem itd. może być trudne znalezienie sobie miejsca, kiedy to wszystko znika.  Zajęcie się swoimi emocjami. To ogromny problem naszego społeczeństwa – wyrzucamy sobie, kiedy robimy coś dla siebie, widzimy to jako zabieranie czegoś komuś. Zadbanie o siebie to pierwszy krok do wszystkich dalszych rzeczy, które mamy robić. Warto się na nim tym skupić. 

Agnieszka Stein, psycholożka i autorka książek, od ponad 20 lat wspiera dzieci, rodziców oraz specjalistów pracujących z dziećmi.

Zajrzyj tu: agnieszkastein.pl

Sprawdź też podcast Agnieszki Stein i Heleny Bielawskiej "O rozstaniach", kliknij tu. 

Mari - astrolożka i psycholożka: W tym momencie możesz nie do końca wiedzieć co dalej zrobić ze swoim życiem i to jest ok. Może za miesiąc znajdziesz na to odpowiedź, a może nie i to też będzie w porządku. Sprawdź, jakby to było nie oceniać siebie. 

“Jak chciałabyś się czuć?"



 

Tak, jak wiele osób, od dziecka uwielbiam spoglądać w gwiazdy i mimo ukończenia studiów psychologicznych, kariery bizneswoman i ogólnego ostracyzmu społecznego, postanowiłam nauczyć się ich starożytnego języka. To dzięki temu pomagam dzisiaj innym lepiej zrozumieć siebie i otaczający świat. Znajomość języka gwiazd okazuje się najbardziej przydatna w momentach zwątpienia i kryzysu, które (bez żadnego wyjątku) przeżywa każdy z nas. Będąc kobietą, i w dodatku matką, masz takich momentów za sobą aż za dużo i gwarantuję Ci, że jeszcze kilka przed Tobą. Sorry! Taka prawda! A mówię Ci to dlatego, że jedną z podstawowych zasad etyki w zawodzie astrologa jest prawdomówność. Tak wygląda ta rzeczywistość. Jest wypełniona wyzwaniami i uwierz mi, niezależnie od statusu społecznego, stanu konta, kompetencji czy doświadczenia, wszystkie nieustannie dostajemy od losu różne lekcje.

Wiem, że życie zaserwowało mi już poważną szkołę przetrwania, a wiem, że przyniesie jeszcze więcej doświadczeń (w końcu jestem matką dzieci w wieku szkolnym, a przede mną jeszcze cały ich wiek nastoletni), ale czy to oznacza, że muszę od teraz żyć w lęku o to, kiedy i co tym razem mi się przydarzy? Absolutnie nie. To znaczy jedynie, że będę cieszyć się każdą daną mi chwilą, a kiedy przyjdą kolejne burze rozłożę parasol i będę wiedziała, że odejdą równie szybko, jak przyszły. Będąc astrologiem wiem dokładnie, kiedy się pojawią i kiedy ucichną, więc troszkę gram w życie „na kodach”.

Ostatni rok był dla wielu z nas naprawdę wymagający. Utrzymywał szybkie tempo i nie tracił na intensywności, obfitował w wydarzenia i „domknięcia”. Wiesz, o czym mówię, prawda? U Ciebie z pewnością też wiele się działo. Teraz, kiedy zaczął się nowy rok, wszyscy wokół podsumowują, planują, a Ty… najbardziej masz ochotę wpisać sobie do kalendarza kilka godzin leżenia pod kocem. Po głowie mogą krążyć Ci myśli: “Co ja robię ze swoim życiem?” albo “Do czego to wszystko ma prowadzić?”, ewentualnie “Czy to, co robię w ogóle ma sens?”. Brzmi znajomo? To wspaniale! Bo to właściwy czas na takie analizy. Zaczęliśmy rok z Marsem - planetą symbolicznie odpowiadającą w astrologii za działanie i motywację - w ruchu wstecznym. Możesz więc kwestionować wszystkie swoje dotychczasowe wybory, działania i czuć się w tym kompletnie zagubiona, ale nie mieć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Zamiast oceniać się za życie w chaosie, zmęczona presją społeczną, która nakazuje Ci, jako matce, być świętszą od Maryjki (która swoja drogą z pewnością nie musiała brać dodatkowego etatu, żeby zarobić na utrzymanie), możesz konstruktywnie wykorzystać ten czas. Jak? Zaczynając od akceptacji stanu, w którym się aktualnie znajdujesz. W tym momencie możesz nie do końca wiedzieć co dalej zrobić ze swoim życiem i to jest ok. Może za miesiąc znajdziesz na to odpowiedź, a może nie i to też będzie w porządku. Sprawdź, jakby to było nie oceniać siebie.

Kolejny krok, to wzbudzenie w sobie ciekawości. Naprawdę trudno jest wymyślić coś sensownego, kiedy władzę nad nami przejmuje poczucie obowiązku natychmiastowego znalezienia rozwiązania i strach, że w przeciwnym razie wszystko się zawali. Uwierz mi, świat będzie trwał, nawet jeśli Ty przez jakiś czas będziesz trwać w swoim „nie wiem”. Spójrz zatem w lustro z ciekawością nowopoznanego kochanka i zastanów się: kim jest ta osoba? Co tak naprawdę lubi? Co ją wzrusza? Co ją ekscytuje? Co wywołuje u niej radość? Jak sprawić jej przyjemność? Zastanów się, kim tak naprawdę teraz jesteś, a kim już przestałaś być. Spróbuj lepiej siebie poznać, zajrzeć w głąb własnej duszy i na nowo się w sobie zakochać. To jest miłość, której najbardziej potrzebujesz.

Ach, i pamiętaj, że nie musisz się spieszyć. Zaraz po retrogradacji Marsa czeka nas retrogradacja Wenus, więc mamy przed sobą kilka długich zimowych tygodni na tę introspekcję. I naprawdę warto ją wykonać, bo wiosna przyniesie nam w tym roku niewyobrażalne zmiany. Im lepiej będziesz znać siebie, swoje pragnienia i potrzeby, tym lepiej będziesz przygotowana na nowe życiowe rozdanie. Możesz więc odpuścić styczniowy kołowrotek pogoni za nieosiągalnymi rezultatami. Teraz najważniejszym celem jest zrozumienie, czego tak naprawdę oczekujesz w życiu, relacji, karierze i przede wszystkim -jak chciałabyś się czuć. Jeśli odpowiesz sobie na to ostatnie pytanie, dużo łatwiej będzie Ci zdecydować jakie działania powinnaś podjąć, żeby do takiego stanu doprowadzić. 

Będąc w zgodzie i harmonii ze sobą zaczniesz przyciągać właściwe osoby, korzystne sytuacje i wielkie możliwości, a to najlepszy prezent, jaki możesz dać sobie i swoim dzieciom. 

Mari @astro.pogoda przez lata zbierała wiedzę, doświadczenie i praktyki nie tylko astrologiczne, ale również terapeutyczne i mentorskie. Oprócz edukacji na Astrology University, ma w swoim zapleczu również międzynarodowe studia psychologiczne na SWPS, trening Non-Violent Communication, całą masę rdzennych praktyk i nauczań z różnych zakątków świata. Wszystko to po to, żeby dawać wsparcie.

 

 

Na pierwszy ogień rzucam Ci coś, co stworzyła jedna z nas - Paulina. Możliwe, że znasz już podcast „Nad czym tu się rozwodzić. Rozmowy matek po rozstaniach”, ale nawet jeśli tak jest, to zapraszam Cię do posłuchania go na nowo.

Dlaczego? Już tłumaczę. Czy masz taką książkę, do której wracasz co jakiś czas? Ja mam „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa. Czytam ją co kilka lat od czasów liceum i za każdym razem mam wrażenie, że odkrywam w niej nowe wątki. W miarę upływu lat zmienia się moja perspektywa, doświadczenia i potrzeby. 

Podobnie mam z tym podcastem. Za pierwszym razem słuchałam go, gdy byłam na etapie podejmowania trudnej, życiowej decyzji. Paulina Filipowicz i Ewa Kaleta, to dwie mamy, które mają za sobą rozstania z ojcami swoich dzieci i w rozmowach dzielą się swoimi doświadczeniami. Jedna jest mamą samotnie wychowującą córkę, druga tworzy już z partnerem i jego córką rodzinę patchworkową. Opowiadają o procesie rozstania, emocjach i trudnościach, z którymi muszą siebie radzić na codzień. Poruszają tematy bardzo delikatne, takie jak finanse, kwestie prawne i opieka nad dziećmi. Pokazują różne perspektywy, a każdy odcinek dotyczy innego tematu.

Ten podcast mocno mnie poruszył i ukazał całą paletę moich emocji. Poczułam złość, niesprawiedliwość, żal, ból, smutek ale też zrozumienie, współczucie i otuchę.

Ciepłe, pełne empatii i wzajemnej ciekawości rozmowy dają nadzieję na to, że będzie dobrze. Historie dziewczyn są różne ale poruszają tematy bardzo uniwersalne. Jestem pewna, że niezależnie od tego na jakim etapie życia jesteś, znajdziesz w ich słowach cząstkę siebie.

Niedawno przesłuchałam wszystkie odcinki na nowo i poczułam, że od ostatniego razu przeszłam długą drogę. Z rozmów Pauliny i Ewy tym razem wzięłam dla siebie zupełnie inne kawałki - takie, które są mi bliskie w tym momencie.

No i te ich kojące, aksamitne głosy… po prostu miód na serce.

Link do podcastu: "Nad czym tu się rozwodzić. Rozmowy matek po rozstaniach"

Miłego słuchania!

Agata

Czekając na kolejny MAMAZIN, zaglądaj do nas tu:

INSTAGRAM

FACEBOOK



 

rozmowymatekporozstaniach rozstania rozwód samodzielnamama patchwork mamawpatchworku psychologia rodzinałączona

Zobacz również

MAMAZIN #2
Workbook "Odzyskaj siebie po rozstaniu"
MAMAZIN #3

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...