Moja niepłodność nie lubi ciszy
Perspektywa osób z niepłodnością jest nieobecna i niezrozumiała.
Wyobraźcie sobie, że latami marzycie o dziecku. Staracie się miesiącami, rok, czasem kilka lat. I się nie udaje. Każdy miesiąc, każda miesiączka to porażka. Porażka za porażką. Jesteście z tym same. Przeżywacie w ciszy.
Szczęście lubi ciszę - mówią ludzie. Dla was cisza to izolacja, cierpienie i samotność. Nie szczęście.
I wtedy trafiacie do lekarza. Mówicie pierwszy raz na głos to, co boli. Przełamujecie się. Nie jesteście już cicho. A on wdraża leczenie, które może pomóc wam zajść w ciążę. Czujecie ulgę, przepotężną ulgę, że nie jesteście już z tym same. Że ktoś wam pomoże, nie wszystko jest na waszych barkach.
Czasem dzięki temu zaczynacie mówić bliskim. Albo całemu światu. Cieszycie się. Wreszcie nie jesteście z tym same. Po transferze opowiadacie, co czujecie. Czujecie mnóstwo! Jesteście najbliżej spełnienie marzenia w swoim życiu.
A co słyszycie w odpowiedzi?
„Szczęście lubi ciszę”. Ale przecież w ciszy było tylko nieszczęście.
„Nie ciesz się tak, bo będziesz cierpieć, jak się nie uda”. Przecież i tak będę cierpieć, jak się nie uda. Cierpiałam w ciszy, gdy się nie udawało co miesiąc. Cierpiałam, gdy w danym cyklu się cieszyłam i gdy potem już nic nie oczekiwałam.
Cierpiałam, bo nie zaszłam w ciążę, a nie dlatego, że wcześniej się cieszyłam bądź nie.
Radość ani smutek nie powoduje ciąży. Milczenie lub mówienie o staraniach też nie. Nawet skarpetki w ananasy nie powodują ciąży.
Ciążę powoduje powstanie zarodka i zagnieżdżenie się w błonie śluzowej macicy. Biologia powoduje ciążę, nie zabobony.
Mam nie przeżywać szczęścia, bo kiedyś może coś nie wyjść? Przecież to dotyczy wszystkiego. Nie cieszysz się, gdy dostaniesz wymarzoną pracę, bo przecież w każdej chwili możesz ją stracić? Możesz. Ale chcesz sobie przez to odebrać radość? Nie cieszysz się z życia, bo w każdej chwili możesz ulec wypadkowi?
Nie cieszysz się w trakcie ślubu, bo przecież mnóstwo małżeństw kończy się rozwodami? Słowo "wesele" pochodzi wprost od "weselenia się" - wspólnie przeżywanego szczęścia. Nie jest ani ciche, ani podparte ciągłymi radami, by się nie cieszyć. Jest pełne radości przeżywanej razem. W przypadku wesela szczęście nie lubi ciszy. A więc dotyczy to tylko grupy osób chorych na niepłodność, którym i tak codziennie odbiera się mowę i prawo do radości? Dlaczego akurat ich szczęście - mimo iż kruche, ale podobnie kruche jest każde - tak bardzo przeraża i denerwuje?
Bo społeczeństwo nie chce nas widzieć. Woli widzieć wizje szczęśliwych rodzin z bezproblematycznymi ciążami niż setek testów ciążowych, lęków i strat ciąży. Ale zamknięcie oczu i zamykanie nam ust nie sprawi, że znikniemy. Sprawi, że będziemy bardziej cierpieć. I czuć się w tym zupełnie samotni i wyizolowani.
Mam teraz cierpieć na zapas? Mam mieć z tyłu głowy najgorsze scenariusze, które mogą się wydarzyć? To myślenie lękowe. Miałam kiedyś z tym duży problem, więc rozpoznaję je w mig. Przykro mi, że tyle osób w nim tkwi. Ale dzięki dobrej psychoterapii nauczyłam się z tym walczyć. Mam to już za sobą. A teraz komentujący chcą, bym wróciła do tego zaburzonego myślenia, gdy zawsze masz w głowie możliwe tragedie, „na wszelki wypadek”. „Żeby uchronić przed rozczarowaniem”. To nie chroni przed rozczarowaniem. Ono i tak jest, gdy nie uda się spełnić marzenia. Takie myślenie zamiast ochrony - naraża. Wrzuca wprost w pętlę niepokojów i lęków. Nie wracam tam.
„Nie ekscytuj się tak, bo zarodek się nie zagnieździ”. A jak się niepokoisz, słyszysz: „Masz być optymistką, inaczej zarodek się nie zagnieździ. Wszystko psujesz”. Masz nadzieję, że się uda? „Za bardzo na to czekasz”. Czujesz, że się nie uda? „Z takim podejściem to nigdy się nie uda”.
Cieszysz się? Źle. Smucisz? Źle. Ekscytujesz? Źle. Nie czujesz nic? Źle, wypierasz.
Zawsze źle. Wszystko psujesz. Tu nie ma dobrego rozwiązania. Nie chodzi bowiem o to, jak reagujesz - tylko że reagujesz. Że jesteś w trudnym procesie. Wtedy łatwiej cię zranić. I tacy ludzie to wiedzą. Czasem przerzucają na ciebie własne mechanizmy adaptacyjne - które nie są zdrowe, ale dają im złudzenie kontroli. Przerzucają te niezdrowe mechanizmy na ciebie, obwiniając cię za te, które są zdrowe.
Każdy z tych komunikatów mówi: „Źle, że wyrażasz emocje w bardzo emocjonującej w końcu sprawie”. Bo ludzie boją się emocji. Sami je ukrywają. Wstydzą się ich. I chcą zawstydzić ciebie. Ciebie, twoje emocje i twoje marzenia. Uciszyć cię. Wiedzą, że właśnie teraz mogą to zrobić. Przecież się nie obronisz, jesteś w bardzo wrażliwym momencie.
„Nie mów, bo ludzie życzą ci dobrze, ale i źle. Przyciągniesz złą energię”. To zabobony, nie troska. Nie przerzucajcie swoich zabobonów na innych. Rozumiem, że towarzyszą wam takie niepokoje. Współczuję, warto nad tym popracować. Ale nie wmawiajcie ich innym.
„Haha może już czujesz kopnięcia?”. Nie czujesz kopnięć, ale czujesz wiele - nadzieję, radość, obserwujesz każdy ruch w brzuchu, bo tak bardzo marzysz, by wreszcie się udało. Dlaczego twoje uczucia są ośmieszane? Przecież nikogo nie krzywdzą.
„Może już wózek kupujesz?”. Chciałabyś być na etapie kupowania wózka, ale jeszcze nie jesteś. To dopiero potencjał początku. Zarodek, który jest w Tobie. Po prostu cieszysz się, bo jesteś bliżej ciąży niż kiedykolwiek.
Mówisz, że przez leki jesteś senna. „Już sobie wkręca, że jest senna przez ciążę haha”. Nie, to ta osoba sobie wkręca, że to przez ciążę. Ty wprost powiedziałaś, że to leki. Jakby chciała Cię na czymś przyłapać, a gdy się nie udaje - zmyśla sobie argument, by zaatakować.
„To jakaś paranoja”. Paranoja to świat, w którym silne emocje są uznawane za chorobę. To emocje wynikające z bycia blisko spełnienia marzenia. One często są silne, to jasne - bo to ważne wydarzenie, więc silne emocje są adekwatną reakcją. W świecie, który uznaje głównie emocje udawane, jak w YouTubowych miniaturkach, albo żadne - prawdziwe emocje to grzech. Odsłonięcie. Tyle że to problem tego świata, nie nasz. My mamy prawo do wyrażania emocji. Nie udawania, nie podsycania reakcji pod kontent - tylko wyrażania tego, co czujemy. Nie czujemy „źle” - każde nasze odczucia są uzasadnione. Złe mogą być reakcje na te odczucia.
Różne osoby różnie reagują na in vitro. Ja szczęściem i ekscytacją, gdy coś się udaje. Szczęście i ekscytacja to nie paranoja. Za to diagnozowanie poważnych stanów chorobowych - jak paranoja właśnie - u obcych osób po kilku rolkach czy TikTokach bez kompetencji, jest na pewno niezdrowe. I świadczy o tej osobie.
„Dlaczego nie zaadoptujesz?”. A dlaczego ty nie zaadoptujesz? Zaadoptować mogą tak samo osoby płodne i niepłodne, z dziećmi i bez. Niepłodność nie ma tu nic do rzeczy.
„Weźcie sobie kotka lub pieska”. Wiemy, że istnieje opcja adopcji zwierzaka. Nie trzeba nam o niej codziennie przypominać. Decydujemy się jednak na starania o ciążę, a nie adopcję zwierzęcia.
Ludzie nie rozumieją osób z niepłodnością. I nie dziwię się, że osoby z niepłodnością nie chcą mówić. Właśnie dlatego. To wciąż jest takie tabu i takie niezrozumienie, że bardzo łatwo może nas wystawić na zawstydzanie i cierpienie. Sama niepłodność jest trudna, ale to, co robią wokół niej ludzie - jest trudne podwójnie.
Co piąta para mierzy się z niepłodnością. To wasi krewni, znajomi, przyjaciele. Mijacie ich codziennie. Zwykle ich nie widzicie. Bo nie dzielą się tym z innymi. Również dlatego, że wiedzą, że zamiast wsparcia - mogą dostać dyskredytowanie, wyśmiewanie i niezrozumienie.
Dlatego właśnie działam. Dlatego to pokazuję. Byście widzieli częste emocje osób z niepłodnością, zrozumieli, nie bagatelizowali ani nie uciszali. Dlatego tłumaczę.
A wszystkim osobom w trakcie niepłodności - Wasze emocje są dobre, bo Wasze. Wasza ekscytacja, smutek, radość, przerażenie, łzy i śmiech - są częścią tego doświadczenia. A jeśli czujecie, że to dla Was za dużo do zniesienia - nie jesteście same. Psycholożka bardzo może pomóc. Także jeśli ze strony bliskich lub dalszych słyszycie bolesne komentarze i reakcje. Nic ich nie usprawiedliwia. A Wy zasługujecie na pełne wsparcie.
Trwa ładowanie...