Tydzień subiektywny - odc. 42
- "Jesteś Pan po prostu zwykłym, prostym, lekko napuszonym, nienachalnie inteligentnym idiotą, który dla Kremla jest pożyteczny, stąd lansują Pana ich boty i media". Tak kiedyś o Mariuszu Błaszczaku napisał Roman Giertych. Co by nie powiedzieć o mecenasie to jednak trzeba mu przyznać, że często trafia w punkt w ocenach swoich przeciwników politycznych. Dodałbym jeszcze kilka słów o tupecie jakim dysponuje były Minister Obrony Narodowej. To jeden z tych, którzy oskarżają innych o to, co sam czyni. I idzie w zaparte. Cały czas twierdzi, że ujawnił materiały historyczne, w których Donald Tusk chciał oddać połowę Polski w ręce Rosji. Jestem w stanie uwierzyć, że jego intelekt nie ogarnia planów obrony, których część postanowił wykorzystać w kampanii wyborczej. Myślę też, że ktoś go do tego namawiał. A, że oni tam wszyscy żyli w przekonaniu, że wszystko im wolno, to zrobili to bez pytania o pozwolenie. Nawet „swojego” prezydenta o to nie zapytali.
Nie zapytali też nikogo jak kopiuje się tajne dokumenty. Na antenie TVP Info Patryk Michalski z Wirtualnej Polski opowiadał jak kopiujący część tajną jakiegoś dokumentu zasłaniali kawałkiem tektury, a dostęp do tych dokumentów mieli ludzie niemal przypadkowi. I mówił o tym chwilę po tym jak na manifestacji poparcia dla Błaszczaka wybrzmiewało przekonanie, że ten robił to w obronie kraju, jako patriota i – oczywiście jak każdy w PiS – człowiek krystaliczny.
Nadal wciskają kit tym wszystkim, którzy wciąż im wierzą albo po prostu bagatelizują rzeczy których nie rozumieją, bo pamiętają o 500+ i o tym, że PiS chodzi do kościoła (choć nie wiem po co).
I bronią tego Błaszczaka, gloryfikują, stają pod prokuraturą i pieśni śpiewają, bo chyba dbał o „swoich”. O Dariuszu Mateckim już zapomnieli, bo, jak mówią anonimowo politycy PiS, dbał głównie o siebie. A tego PiSowcy nie zapominają. Wszyscy są interesowni.
***
- Dlatego łatwo jest im wykorzystać czyjąś śmierć. Właściwie nie wiadomo jak to komentować, bo chyba wszystkie słowa już na ten temat padły.
Szanuję całe uwielbienie dla Barbary Skrzypek. Nawet ludzie spoza tego obozu dobrze o niej mówili. I właśnie TO mogli wykorzystać w jakiś sposób. A nie jej śmierć. Tyle, że obrzydliwość jest wpisana w ich działanie. Wykorzystać śmierć, nadać order, odśpiewać na pogrzebie hymn, odgrażać się Tuskowi i Bodnarowi. I iść w zaparte mimo faktów.
Trafiła im się męczennica, znaleźli sobie także ofiarę – Ewę Wrzosek. Ich ofiarami zawsze są ludzie bezkompromisowi, punktujący ich działania w sposób perfekcyjny. To z bezsilności i braku argumentów.
***
- Kampania wyborcza jest coraz zabawniejsza. Nadal uważam, że powinno się kampanii zabronić. Mniej byłoby wdzięczenia się, przechwałek, złośliwości wobec innych kandydatów (w dodatku najniższych lotów) oraz mniej kłamstw i dowodów na brak intelektu niektórych kandydatów.
Oto bowiem Sławomir Mentzen nie odpowiada na pytania dziennikarzy, bo albo mu się nie chce, albo nie zna odpowiedzi. Jest też możliwe, że zmienił zdanie na jakiś temat i się tego wstydzi. Trudno powiedzieć, bo przecież…nie odpowiada, twierdząc, że pytania są głupie. A przecież pytania dotyczą jego poglądów wygłaszanych na wiecach czyli nie powinny być głupie. No chyba, że poglądy nie za mądre.
A to woda na młyn dla Szymona Hołowni, który w ostatnim czasie punktuje Mentzena z taką łatwością z jaką jeździe się na rowerze po płaskim terenie. A punktuje go, bo zależy mu z jakichś powodów na trzecim miejscu albo na wejściu do drugiej tury Karola Nawrockiego. To miałoby sens, bo Nawrocki podkłada się koncertowo. Niemal na każdym spotkaniu wyborczym.
I podłożył się kilka lat temu nie będąc, rzecz jasna, świadomym, że przyjdzie mu startować w wyborach prezydenckich na życzenie Jarosława Kaczyńskiego. Pisząc książkę o słynnym gangsterze Nikosiu użył pseudonimu Tadeusz Batyr. PiSowcy w każdej rozmowie przekonują, że przecież wielu literatów skrywa swoją tożsamość, więc to nic złego. To prawda. Tyle, że obciach nie polega na użyciu pseudonimu. Obciach polega na tym, że Karol Nawrocki jako Tadeusz Batyr chwalił Karola Nawrockiego i chyba odwrotnie też – gubię się. Ale o tym już PiS nie chce wspominać – brak argumentów na obronę. Pytających wolą przekrzykiwać jak niedawno Mastalerek u Moniki Olejnik.
***
- W kwestii Donalda Trumpa bez zmian. Jego naiwna wiara w Putina przypomina przekonanie PiS o krystaliczności Ziobry. I chyba zarówno Trump jak i PiS wiedzą jaka jest prawda, ale idą w zaparte. Wiele spraw ich łączy, także ta.
Wśród tych wszystkich informacji, które pojawiają się przy okazji negocjacji pokojowych, czasem przeczytać/usłyszeć można rzeczy nie tyle zaskakujące co wręcz groteskowe. Jest taki polityk/nie polityk (nie wiadomo właściwie, bo nie ma politycznego doświadczenia – może dlatego wysyłany jest na rozmowy ze stroną rosyjską, pełną spryciarzy i kłamców (sic!)), który zwie się Steve Witkoff. Otóż przyznał niedawno, że wierzy Putinowi na słowo. Kiedy zestawimy tę wiarę z postawą Trumpa i jego administracji powstaje pytanie skąd czerpią wiedzę o Rosji, bo przecież nie urodzili się wczoraj więc coś chyba słyszeli o tym co wyczynia Putin i w ogóle cała Rosja od wieków.
Ale Witkoff przywiózł też ze sobą informacje, iż Władimir Putin zamówił portret Donalda Trumpa a kiedy podczas kampanii przeprowadzono na nim zamach, Putin modlił się za niego w kościele. Brzmi to jak skecz NeoNówki, ale niestety to prawdziwe słowa poważnego faceta wysłanego na negocjacje pokojowe. Z tego nie może wyjść nic dobrego. Tym bardziej, że to nie wszystkie ciekawostki z wywiadu Witkoffa dla Fox News.
Wstyd Amerykanów będzie się pogłębiał aż wywiozą ich wszystkich na taczkach.
***
- Tym razem nie potrafiłem być wiernym zasadzie „wystarczy nie mieć oczekiwań”. Bo łatwiej jest tak myśleć siedząc na kanapie przed telewizorem. Kiedy jednak zajmuje się miejsce na trybunach stadionu w towarzystwie 55 tysięcy widzów, nastawienie ciut się zmienia. Zwłaszcza kiedy obok siedzi syn, któremu na wygranej bardzo zależy.
Mecz polskich piłkarzy z Litwą był dla mnie cierpieniem, a przecież cały czas mam świadomość ułomności polskiej piłki i zbyt wygórowanych oczekiwań kibiców. Jakiś czas temu, najpewniej w latach 70 i 80 ubzduraliśmy sobie, że jesteśmy piłkarską potęgą. To znaczy wtedy byliśmy, ale my myśleliśmy że to coś danego na zawsze. A na zawsze potęgami są Hiszpania, Niemcy, Brazylia i Argentyna. Nie Polska. Ale Polacy w takim przekonaniu siadają do oglądania meczów reprezentacji Polski. A potem przychodzi rozczarowanie, a w trudniejszych przypadkach wściekłość i hejt.
Ale mimo to na takim meczu jak ten pojawia się 55 tysięcy widzów. Stadion wypełnia się po brzegi i piłkarze z pewnością czują wsparcie, nawet jeśli zauważają, że doping ten różni się od tego jakiego doświadczają na meczach ligowych. To inna publiczność. Spóźniająca się i wcześniej wychodząca, publiczność, która w trakcie meczu wychodzi po hot doga lub zapiekankę, publiczność okazująca emocje właściwie tylko wtedy kiedy pada bramka.
Na tym meczu siedziałem niedaleko bardzo dynamicznej grupy kibiców litewskich. Nie odpuszczali nawet na minutę. Doping jak na meczu ligowym ale w końcu po to przyjechali. Imponujące, ale kiedy ryknęli nagle „Slava Ukrainie!” przeszły mnie ciarki.
(tekst powstał przed meczem Polska - Malta, ale w ogólnym wydźwięku drugi mecz w eliminacjach niczego nie zmienia)
***
- Dwa sezony „Białego Lotosu” za mną. Tak, jestem bardzo spóźniony, ale tak już mam z filmami, serialami, czasem nawet z płytami!.
Lotos jest zabawny. Takie ma się wrażenie na początku kiedy poznajemy bohaterów sezonu. Przyjeżdżają do luksusowego hotelu ze swoimi wadami, kompleksami i tajemnicami. Z każdym odcinkiem jednak rośnie napięcie. Każdy z bohaterów to osobna historia, która wciąga i przytrzymuje. Zmiana wątków w żadnym z odcinków nie odbiła się negatywnie na jakości i poziomie adrenaliny. Pomaga w tym oczywiście zasygnalizowanie na początku sezonu, że ktoś (nie wiadomo kto) podczas pobytu w hotelu zmarł. Ale, szczerze mówiąc, pytanie kto zmarł i dlaczego, nie towarzyszy widzowi non stop przez wszystkie odcinki, bo jest zajęty innymi wątkami. I to jest w tym serialu fantastyczne.
Trwa ładowanie...