Tydzień subiektywny - odc. 44
- Był 2 kwietnia…Zebrał się Sejm w jakichś tam sprawach, ale posłowie rozpoczęli swoje posiedzenie od oddania czci papieżowi Janowi Pawłowi II. Mijała bowiem 20 rocznica jego śmierci. Przez chwilę było uroczyście i wręcz wspólnotowo. Jedność wśród posłów naszego parlamentu jest taką rzadkością, że chciało się chłonąć ten moment i się nim delektować (tak, przesadziłem).
Ale tak było tylko przez krótki moment. Potem na mównicy pojawił się Jarosław Kaczyński, po nim Roman Giertych i dołączył do niego jeszcze raz Kaczyński. To tak jak…idą do kościoła, modlą się żarliwie, a po wyjściu ze świątyni… sami wiecie co.
O słowach jakie padły z ust obydwu posłów napisano i powiedziano już wszystko. Przeanalizowano zachowanie prezesa PiS na wszelkie sposoby. Od sugestii, że to było zaplanowane, po diagnozę psychologiczną Kaczyńskiego. Tyle, że tu nie o samego Kaczyńskiego chodzi. On już inny nie będzie, może mieć Roman Giertych rację, że prezes boi się konsekwencji prawnych i dlatego zachowuje się tak, a nie inaczej. To panika. I życie w bańce. W bańce, którą tworzą ci wszyscy, którzy mu przyklaskują i utwierdzają w przekonaniu, że jest nieomylny. I to o nich najbardziej chodzi. Bo to po pierwsze szeroka rzesza polityków, a po drugie jeszcze szersza grupa wyznawców powtarzających słowa Kaczyńskiego jak prawdę objawioną. To ci, którzy mówiąc o polityce mówią słowami wypowiedzianymi przez działaczy PiS i paskami TV Republika. Bez żadnej refleksji. To również nie zmienia się od lat. I to oni mają w głowach określenie „morderca” w odniesieniu do Romana Giertycha, bo tak powiedział Prezes.
A swoją drogą… Kara utraty połowy uposażenia parlamentarzysty to kara surowa? Wstydziłbym się na ich miejscu narzekać.
***
- Mimo wszystko nie spodziewałem się, że Amerykanie zaczną się budzić tak szybko. Sądziłem, że trochę to potrwa, że szacunek do urzędu prezydenta każe im się jeszcze chwilę przyglądać. Ale nie. Wyszli na ulice, bo mają dosyć po zaledwie trzech miesiącach.
Może czują już efekty decyzji Trumpa w sprawie imigrantów, czują skutki jego decyzji gospodarczych, przeczuwają, że nałożone przez niego cła wpłyną na nich co najmniej niekorzystnie. A może po prostu wstydzą się tego w jaki sposób traktuje rozmówców, Kanadę, Grenlandię, Ukrainę. Może po prostu widzą jak spolegliwy jest wobec Putina. Amerykanie nie są do tego przyzwyczajeni. Przywykli do bycia przyjaciółmi zachodniego świata, do bycia opoką, obrońcą. I wyobrażam sobie że taki stan Amerykanom odpowiadał. Czuli się wielcy. Teraz coraz bardziej czują, że świat ma ich dosyć. Czują, że przez trzy miesiące narobili sobie wrogów. To znaczy nie ONI. ON narobił. I jego dwór.
Problem jedynie w tym, że protesty odbyły się także na początku poprzedniej kadencji. Niewiele one wniosły. Dziś Trump jest jeszcze bardziej pewny siebie i wciąż uważa, że leczy amerykańską gospodarkę a całe Stany czyni GREAT AGAIN.
***
- Jako prowadzący audycji muzycznej (Lewitacja) powinienem w jakiś sposób odnieść do Gali Fryderyków. Tyle, że nie oglądałem. Cieszy mnie natomiast docenienie artysty zdecydowanie wybitnego jakim jest Krzysztof Zalewski. Zresztą co ja tam wiem skoro połowy nominowanych nie znam 😊Jestem raczej z tych co to na hasło Fryderyki najchętniej odpowiedziałby słowami: mam nadzieję, że wygra The Cure. Tak zresztą powiedziałem w telewizji podczas programu😊
Obejrzałem i wysłuchałem natomiast otwarcia gali. Edyta Bartosiewicz zaśpiewała „Sen”, jeden z najpiękniejszych utworów polskiej sceny muzycznej. I zaśpiewała go znowu pięknie, z towarzyszeniem instrumentów smyczkowych. Uważam, że to wykonanie powinno doczekać się osobnego singla.
Przeczytałem też, że specjalne nagrody otrzymali Beata Kozidrak i zmarły w lutym tego roku Wojciech Trzciński. Słusznego wyboru dokonali członkowie kapituły, bo to znaczące postaci polskiej muzyki rozrywkowej.
Podczas Gali wystąpiła też Krystyna Prońko, której głosu jestem wielbicielem od dawna. Wykonała „Psalm stojących w kolejce” skomponowany zresztą przez wyżej wymienionego i nagrodzonego Wojciech Trzcińskiego. To piękna pieśń.
***
- Występ Pani Krystyny mógł się wpisać w występ Pani Alicji na urodzinach Trójki. Alicja Majewska jest tym samym pokoleniem fenomenalnych PIOSENKAREK, a nie wytworów technologii podkręconych marketingiem. To czyste złoto. W studiu im. Agnieszki Osieckiej śpiewała jak zawsze czysto i pięknie co docenili także inni artyści, którzy pojawili się na scenie.
Mela Koteluk, Organek, Basia Małecka, Magda Umer, L.U.C i Ralph Kamiński. Wszyscy brawurowo zapowiadani przez Artura Andrusa.
Zaskoczeniem ogromnym był dla mnie Kamiński. Nie jest moim ulubieńcem, ale to co zrobił z utworem Martyny Jakubowicz „Kołysz mnie” było czymś absolutnie wspaniałym. Zresztą pod wpływem tego wykonania wróciłem do oryginału w swojej „Lewitacji”.
To były moje drugie urodziny Trójki. Nie pamiętam tych sprzed wielu lat (przełom wieku XX i XXI), kiedy bywałem na Myśliwieckiej, by opowiadać o sporcie. Teraz jest inaczej. Trójka jest dla mnie spełnieniem muzycznego marzenia. Sentyment pozostanie na zawsze.
***
- Kto nie ma problemów ze swoimi dziećmi w wieku nastoletnim? No kto? Ręka w górę. A podsunąć pomysł na spacyfikowanie młodzieńca? Podpatrzyłem w pewnym francuskim filmie😊
Głównym bohaterem jest szalenie bogaty ojciec, którego syn jest rozpieszczonym imprezowiczem korzystającym do woli z konta swojego rodzica. Do tego jest człowiekiem pozbawionym empatii i wszelkich pozytywnych cech.
Ojciec wpada na pomysł by stworzyć świat z 1701 roku i tam umieścić swojego syna. Zatrudnia reżysera i aktorów, wynajmuje zamek i tam dzieje się cała akcja. Młody budzi się któregoś dnia jako…fekaliarz. Nie napiszę czym zajmował się fekaliarz. Ale efekt jest taki, że młody mężczyzna dostaje lekcję życia i pokory.
Nie proponuję stosować w domu, ale film z przyjemnością obejrzycie 😊
cdn za tydzień
Trwa ładowanie...