Tydzień subiektywny - odc. 48
- Niecałe dwa tygodnie pozostały do wyborów prezydenckich i wreszcie skończy się ta groteskowa kampania wyborcza. Tuż przed elekcją zapanuje cisza wyborcza, która będzie absolutnym oczyszczeniem atmosfery. W mediach pojawią się tematy lekkie i być może nawet przyjemne, takie, które nie miały szansy się pojawić między mnożącymi się wiecami i wystąpieniami kandydatów. Po I turze kampania wróci ale w wersji okrojonej co powinno nam przynieść ulgę, bo znikną tematy związane bezpośrednio z poszczególnymi kandydatami.
Będą nadal inne, równie kompromitujące polską politykę, na przykład drugie mieszkanie Karola Nawrockiego, które posiada dzięki starszemu panu, którym obiecał się opiekować. Tak się opiekuje, że nie widział go od miesięcy i nie wie gdzie przebywa. To znaczy właśnie się dowiedział, dzięki dziennikarzom Onetu. Jego zwolennicy twierdzą, że to pomówienia i działalność służb i rządowej telewizji TVN (to nawet słowa samego Nawrockiego), ale, szanowni wyborcy kandydata PiSu, nie wydaje Wam się że za dużo tych sprawa inicjowanych przez służby i rządową telewizję?
Nawrocki woli w tym czasie (nic dziwnego choć to równie kompromitujące) o swojej wizycie w Stanach Zjednoczonych i spotkaniu z Donaldem Trumpem i Marco Rubio. To podobno ważne dla Polski spotkania. Z Rubio zdaje się 8 sekund. Z Trumpem może dłużej. Ważne, że zdjęcie wykonane. Ponoć na tym spotkaniu administracja amerykańska narzekała na praworządność w Polsce i w ogóle na cały rząd. Ale kiedy dziennikarz Polskiego Radia Marek Wałkuski, dopytał kandydata kto konkretnie krytykował, odpowiedź nie padła. Był ciąg dalszy lania wody.
Niedługo po spotkaniu z Nawrockim Donald Trump opublikował w swoich mediach społecznościowych zdjęcie w stroju papieża. Swoje zdjęcie. Kilka dni później pojawił się w tym samym miejscu jako Lord Sithów. Rzeczywiście spotkanie z Trumpem dodaje splendoru. Zwłaszcza takie, które nic nie wnosi. Gratulacje.
***
- W tej kampanii liczy się zapewne wszystko. Sztaby wykorzystują każde potknięcie rywala czemu właściwie nie należy się dziwić. Po to jest kampania. Czasem też wyolbrzymia się błędy innych kandydatów tak, by zabrzmiały dramatycznie, często też bagatelizuje się błędy, które samemu się popełniło. Zagrywki znane z poprzednich kampanii.
Natomiast bawią mnie banery stadionowe, na których kibice piłkarscy (może na innych arenach sportowych jest podobnie, nie wiem, choć wątpię) jawnie opowiadają się przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu. Rzucili się na ten fakt z rozkoszą politycy PiSu i rozpowszechniają zdjęcia, na których takowe deklaracje i „błyskotliwe” hasła można przeczytać. Zajmowałem się sportem długie lata, nasłuchałem się historii związanych również z kibolami. I wcale mnie nie dziwi ich poparcie dla Karola Nawrockiego i zapewne również Tadeusza Batyra – autora książki o Nikosiu. To się naprawdę klei.
***
- Jesteśmy przed debatą i po debacie. Przed tą, którą zorganizuje Telewizja Polska, a po tej w studiu Super Expresu. Zaproszeni byli wszyscy i wszyscy się pojawili. Czyli można. Można też pozwolić kandydatom przepytywać się nawzajem. Więcej wniosków udaje się wtedy wysnuć. Formuła, w której odpowiedzi na pytania dziennikarzy są jedynie wystąpieniami kandydatów kontrolowanymi jedynie czasem, jest zupełnie bez sensu. Tego samego możemy posłuchać na wiecach.
I oczywiście każdy z tych kandydatów wygrał – to opinie poszczególnych sztabów. Niezależnie od tego jakie bzdury się opowiadało.
***
- Zamordowanie lekarza, ataki na medyków, przemoc wobec ratowników medycznych to nie jest przypadkowe zjawisko. To nie wzięło się znikąd. To jest efekt wieloletniego bagatelizowania wszelkich przejawów nienawiści, folgowania wszelkim przejawom przemocy. Niestety nie da się uciec od skojarzeń politycznych, od pewnego rodzaju przyzwolenia na działania agresywne. Można przypomnieć „oni są tam gdzie stało ZOMO”, albo kwestię obrony kościołów, do której stanęli (zupełnie niepotrzebnie jak się później okazało) narodowcy Bąkiewicza gotowi do walki wręcz. Trudno też nie przywołać przy tym tematu pandemii i przekonywania, że to spisek, a lekarze nas trują.
Zastanawiające jest również to, że po tym morderstwie nastąpiło jeszcze kilka innych napaści na pracowników medycznych. Tak jakby wydarzenie w Krakowie spodobało się na tyle, by spróbować zrobić to samo. Ludzkość zmierza ku zagładzie skoro już nic, absolutnie nic nie prowadzi do opamiętania.
***
- Polacy uwielbiają majówkę. I na szczęście nie tylko dlatego, że to długi wolny weekend. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coraz chętniej i radośniej (mimo wszystko) obchodzimy narodowe święta. Nie trzeba tego robić na pochodach czy paradach. Nawet wydarzenia kulturalne związane z Dniem Konstytucji 3 maja wzmacniają dumę narodową. Lubię to.
Uważam, że fantastycznym pomysłem było ustanowienie w 2004 roku, 2 maja Dniem Flagi. Mam wrażenie, że brakowało takiego narodowego święta w polskim kalendarzu.
„nie deptać flagi i nie pluć na godło” – Muniek Staszczyk, T.Love.
Początek maja stał się prawdziwie patriotycznym czasem, psują go jedynie wystąpienia niektórych polityków.
To czas łażenia po górach czy spacerów po bałtyckich plażach. Czas Polskiego Topu Wszechczasów i grania po polsku w Lewitacji (podcast dostępny na stronie Radiowej Trójki).
***
- Tak się pięknie złożyło, że przy okazji Święta 3 maja wreszcie obejrzałem film „Kos” traktujący o powrocie Tadeusza Kościuszki do Polski. Atrakcyjne dla oka kino, bardziej w stylu amerykańskim niż polskim. Nie wiem czy to wada czy zaleta, ale ogląda się dobrze, tym bardziej, że świetną mamy tu obsadę i bardzo umiejętnie budowane jest napięcie. Nie jest to jednak lekcja historii dla młodzieży w wieku szkolnym, choć obraz szlachty namalowany bezkompromisowo.
Co do obsady…trafił mi się film „Morderstwo w Orient Expresie”, według powieści Agathy Christie. Hercules Poirot zagrany doskonale przez Kennetha Branagha, do tego Judy Dench, Michelle Pfeifer, Johnny Depp, Derek Jacobi, Penelope Cruz, Willem Defoe. Uczta dla oka. Do tego przepiękne zdjęcia zaśnieżonych Alp. Pięknie opowiedziana historia śledztwa, nawet jeśli już znana to i tak zachwyca warsztatem twórców.
Końcówka Majówki sprzyjała leniwym seansom filmowym. Nawet „Kod Da Vinci” się trafił po raz n-ty. Miałem swego czasu moment zachwytu prozą Dana Browna, zwłaszcza opisów tajemnic wiary chrześcijańskiej. Po tej powieści sięgnąłem po pozycję, która była inspiracją dla Dana Browna czyli „Templariusze. Tajemni strażnicy tożsamości Chrystusa” Lynna Picknetta i Clive’a Prince’a. To było wiele lat temu, dziś na film Rona Howarda patrzę z przymrużeniem oka.
Bez mrużenia oczu obejrzałem po raz kolejny „Good Bye Lenin”, doskonały niemiecki film zjednoczeniu Niemiec a przede wszystkim o końcu świata NRDowskiego. Końcu świata dla tych, którzy kochali ten kraj. To film niezwykle wzruszający, trochę komedia, trochę dramat. Film o miłości syna do matki, o jego poświęceniu. Film o dramacie wielu ludzi, bo nie dla wszystkich zjednoczenie Niemiec było zbawieniem. Musieli się zderzyć z inną rzeczywistością, taką, która była im obca.
***
- Wspomniany wyżej Dzień Flagi to od jakiegoś czasu także data finałowego meczu o piłkarski Puchar Polski. Idealny pomysł na termin zakończenia tych rozgrywek. Miejsce również doskonałe, bo PGE Narodowy takim imprezom powinien służyć.
Ów finał był kolejnym pozytywem w polskim klubowym futbolu. Świetne widowisko mogące być reklamą polskiej piłki, w obecności ponad 50 tysięcy widzów. Serce rosło. I muszą to przyznać nawet kibice niezadowoleni z wyniku – to był naprawdę świetny mecz. I nie tylko mecz, bo mam wrażenie, że było to równie ważne wydarzenie społeczne, choćby dlatego, że odbyło się 2 maja - w Dzień Flagi.
cdn. za tydzień
Trwa ładowanie...