Nie wolno nam zdziczeć

Obrazek posta

Izabella Starzec: Jak zmieniła się Twoim zdaniem polska scena muzyki dawnej na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat? Nie bez kozery sięgam do roku 1995, ponieważ wtedy założyłeś we Wrocławiu Dolnośląską Orkiestrę Barokową, którą kilka lat prowadziłeś. Wtedy też nastąpił wysyp nowych formacji, jaką również była Twoja Harmonologia, które zaczęły eksplorować dawne ścieżki muzyczne zgodnie z duchem historycznie poinformowanym.

 

Jan Tomasz Adamus, organista, dyrektor artystyczny Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy: Na początek teza fundamentalna: Sztuka nie polega na poprawnym powtarzaniu schematów i utrwalaniu stereotypów. Sztuka nie polega na poprawności. Sztuka wymaga pobudzenia, ruchu, żywego oddechu tego, co jest żywe. Unikam określenia muzyka dawna, ponieważ wszelkie szufladkowanie jest przekleństwem, natomiast, traktując to określenie bardzo umownie, należy powiedzieć, że przed laty scenę muzyki dawnej tworzyli ludzie, którzy uważali się za pionierów, więc siłą rzeczy panował duch rozpoczynania, początku drogi – pewne cele wydawały się bardzo odległe, wręcz nieosiągalne. Nowe pokolenia nie dźwigają tego piętna – mogą wszystko.

 

Co uważasz za najważniejsze w tej ewolucji i dlaczego?

 

– Młodzi artyści nie grają muzyki z przeszłości na zasadzie rekonstruowania czegoś, co nie wiadomo, jaki miało kształt. Grają ją jak swoją, współcześnie napisaną, żywą, pasjonującą. Dlatego lepiej jest szukać ludzi i reagować na kreatywne idee, niż pisać na nagrobkach.

 

Czy Festiwal Bachowski, którym artystycznie kierujesz od 2000 roku, też w Twoim zamyśle miał być takim przyczółkiem dla tej sfery wykonawczo-stylistycznej?

 

– Każde przedsięwzięcie, zwłaszcza artystyczne, musi być jasno zdefiniowane. Musi mieć wyrazisty kontur, charakter, atmosferę. Festiwal Bachowski wynika z genius loci: bachowski trop w Świdnicy (Wecker – uczeń Bacha) plus Kościół Pokoju jako światowy unikat, plus Dolny Śląsk jako poetycki krajobraz kulturowy i najpiękniejsza kraina pod słońcem. Uważam, że nigdzie, absolutnie nigdzie, nie jest tak pięknie. Muzyka klasyczna wykonywana na instrumentach z epoki jest w takim kontekście najbardziej organicznym kierunkiem i definiuje ten festiwal; jest tym niezbędnym, wyrazistym konturem.

 

Jak widzisz festiwal w perspektywie tej właśnie ewolucji w muzyce dawnej? Czemu, a może – jakim zjawiskom dawałeś pierwszeństwo przed laty, a co dzisiaj jest dla Ciebie ważne?

 

– To nie jest niszowy festiwal muzyki dawnej. Dzisiaj to już jeden z najstarszych, największych festiwali w naszej części Europy. Festiwal żywy, ewoluujący, wielowymiarowy, zmysłowy. Nigdy nie szliśmy na skróty, nigdy nie graliśmy pod publiczkę. Ważna jest trwałość, instynkt kulturotwórczy, oddziaływanie. Veritas filia temporis. Czas mija – co pozostaje?

Zawsze ważne jest szerokie myślenie, dzieło totalne: po pierwsze, kreacja, czyli robienie wszystkiego inaczej, odwrotnie, na przekór, wbrew sondażom; po drugie, wyrazisty rytm i znacząca masa krytyczna, aby festiwal oddziaływał ekonomicznie (hotele, restauracje etc.), po trzecie, ludzie – sztuka musi być dla wszystkich, ponieważ jest najsilniejszym narzędziem edukacji, innowacji i integracji.

 

fot. Filip Adamus

 

Jak dosłownie należy dzisiaj brać nazwę Festiwal Bachowski?

 

– Bach jest zwornikiem i pryzmatem, pretekstem dla dłuższej opowieści. Z jednej strony nigdzie Bach nie jest tak bachowski jak u nas, ponieważ np. kantaty gramy w Kościele Pokoju z empory organowej, a więc w najbardziej właściwym brzmieniowym układzie przestrzennym, z drugiej strony festiwal –  choć jest ścisłą formą kryjącą tajemnicze piękno – nie chce być ortodoksyjnie sztuczny. Bywały edycje prawie bez Bacha.

 

Poszerzyłeś formułę też o inne miejsca. Dlaczego, po co?

 

– Ponieważ ludzie są tego warci i nie wolno ich okłamywać. Ten festiwal taki jest – równocześnie apolliński i dionizyjski, realny jak prawdziwe życie, jak każdy z nas. Ludzie mają serdecznie dosyć wszystkiego, o czym piszą gazety, wszystkiego, co się w nich wtłacza. Wszędzie mieszkają ludzie wrażliwi, głodni muzyki i głodni spotkania. Tymczasem dzisiaj życie jest powierzchowne – nikt dla nikogo nie ma czasu, nikt nie wierzy w ludzi. Festiwal zatacza coraz szersze kręgi, ponieważ chce wykrzyczeć, że nie wolno nam zdziczeć. Nie wolno nam utracić potrzeby budowania. Instynkt kulturotwórczy jest najważniejszy, ponieważ to w rzeczywistości instynkt samozachowawczy.

 

Co dla Ciebie jest najważniejsze w programowaniu festiwalu?

 

– Muzyka, ludzie, miejsca, piękno, radość życia, imponderabilia, podprogowość, intuicyjna bezpośredniość. Odrzucam mentalność eventów. I pewnie dlatego mamy tłumy publiczności - ostatnio wręcz dwukrotnie więcej, niż mogą pomieścić niektóre wnętrza. Ludzie przestają już nabierać się na festyny ze sztucznymi ogniami - szukają rzeczy prawdziwych. Festiwal musi kształtować odpowiedzialność za atmosferę intelektualną, mentalną kondycję społeczeństwa, gust publiczny.

 

Jakie widzisz dla niego perspektywy, co Ci się marzy?

 

– Mam marzenie oczywiste i wprost: żeby ludzie, ministerstwo, władze regionu i poszczególnych miejsc zwyczajnie zadzwonili i powiedzieli: "ok, jesteście najlepsi, widzimy to i chcemy wreszcie docenić festiwal jako nasz wspólny sukces – nie musicie już stać w kolejce po te żałośnie niskie dotacje; wiemy, ile co kosztuje, więc uruchamiamy konkretne finansowanie, aby festiwal jeszcze bardziej i w naszym wspólnym imieniu zmieniał rzeczywistość, dotyczył wszystkich".

 

Jan Tomasz Adamus Świdnica Kościół Pokoju Festiwal Bachowski Izabella Starzec muzyka dawna

Zobacz również

"Carmen" w Weronie
Muzyczna kolebka
Chcę zaznaczyć swoje nazwisko

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...