"Let The People Dance!"
To jest oczywiście przede wszystkim sentyment. Skoro Simply Red są na scenie i na listach przebojów od 40 lat, to znaczy, że towarzyszą mi właściwie całe życie, poza pierwszą dychą. I nie ukrywam, że na koncert Micka Hucknalla i spółki jechałem z taką właśnie myślą – grają muzyczni towarzysze mojego życia. To powinno wystarczyć, by tratować ich jak bliskich znajomych. W takich sytuacjach uśmiechasz się na samo wyjście na scenę wokalisty.
I ten uśmiech utrzymywał się przez cały koncert, bo był niezwykle ciepły, był podróżą przez te cztery dekady. Mick Hucknall kilka razy opowiedział o powstawaniu poszczególnych utworów, z kim pisał i w jakich okolicznościach (na przykład na karaibskiej wyspie, której połowa dwa lata później została zmieciona przez erupcję wulkanu).
Utwory Simply Red nawet jeśli są przesłodzone – a często są – to i tak zawsze mają w sobie coś wyjątkowego. A to pojawia się niezwykły bas, a to trąbka lub inne instrumenty dęte, a już na pewno głos Micka Hucknalla. On nadal śpiewa wyjątkowo. Nadal potrafi zrobić to ciepło i nisko, ale też wysoko i bardzo głośno. A przede wszystkim z ogromną swobodą, bez wysiłku.
To był wieczór wzruszeń, bo kiedy słyszy się na żywo „If You Don’t Know Me By Now” czy „Holding Back The Years” trudno by gardło nie ścisnęło. Zresztą podobnie było przy bardziej dynamicznych utworach jak na przykład „Something Got Me Started”, od którego często zdarzało mi się rozpoczynać dzień.
„If You Don’t…” był punktem kulminacyjnym dla publiczności tak jak dwa tygodnie wcześniej „Every Breath You Take” na koncercie Stinga w tym samym miejscu. I tak jak u Stinga bardziej cieszyło mnie „Wrapped Around Your Finger” czy „Shape Of My Heart”, tak u Simply Red „Enough” albo „Thrill Me”. A nie spodziewałem się tak fantastycznego efektu przy utworze “Fake”. To jest piosenka funkcjonująca w dwóch wersjach – podstawowej z 2003 roku i tej z płyty „Greatest Hits”, która jest o wiele dynamiczniejsza. I tę właśnie wybrał Hucknall na koncert. A poprzedził to wykonanie apelem do ochrony: „Security! Let The People Dance!!!”. Zaraz potem zabrzmiały pierwsze takty „Fake” i miało to ogromną siłę rażenia.
A właśnie…bo publiczność, nawet na płycie, siedziała na krzesłach ułożonych w równe rzędy. Może to i dobrze, bo trudno spodziewać się, by fani Simply Red, czyli z reguły pięćdziesięciolatkowie, skakali rytmicznie jak ich dzieci na koncertach rockowych. Choć mogę się mylić.
Po raz kolejny sprawdziła się Tauron Arena. Świetne nagłośnienie, każdy z instrumentów słyszany idealnie, każde słowo Micka zrozumiane.
Koncert zorganizowany przez Live Nation.
Trwa ładowanie...