Zachęcić, to ja Was mogę, do napicia się tuż przed snem mleka z domieszką miodu, ewentualnie nieprzedawkowania imbiru.
Natomiast z książką „Ja, Olga Hepnarová”
jest jak z bluesem. Mocno gitarowy, gardłowy, mocno modlitewny, harmonijkowy (mowa o instrumencie). Epicki, a jednakże „suchy” reporterski to zapis.