Nie mam już nikogo. Całą rodzinę zabili w Aleppo jednego dnia. Została mi tylko daleka ciotka w innym mieście, przygarnęła i utrzymywała przez kilka lat. Rodziny własnej nie założyłem jeszcze, za miesiąc skończę dopiero 22 lata. Mnie się wtedy cudem udało przeżyć, wiozłem rano skrzynki z manakish do innej części miasta. Bo ja jestem chłopak od chleba. Cała rodzina pracowała w piekarni. Gdyby pan tylko widział, jakie rano stały do nas kolejki! Byliśmy przedostatni, przed piekarnią w dzielnicy Tarik al-Bab, którą kilka tygodni później bomby Asada zrównały z ziemią. I już nie było chleba w Aleppo. Wie pan, że mój kraj to najstarszy na Ziemi obszar, gdzie rozpoczęto uprawy zbóż na chleb? 9000 lat temu!
(Milczy przez chwilę. Uśmiecha się.)
Jeśli chodzi o politykę. Wy, ludzie z gazet, wszystko opisujecie mądrymi słowami, a ona dla mnie oznacza tylko śmierć i samotność. Więc po co miałbym się na niej znać? Nikogo nie obchodzą ludzie od chleba. U nas jest takie przysłowie: Kto myśli o zemście – ten nie śpi. Czułem wiele razy gniew tak wielki, że mógłbym zabijać. Ale ręce od chleba nie powinny mordować, tak myślę. Mówiłem więc do moich rąk, cierpliwie im tłumaczyłem. Teraz mówię też do nóg. Niech pan popatrzy na moje protezy! Są wspaniałe, człowiek tyle dobrego może zrobić, jeśli tylko chce. Lekarze powiedzieli, że z takich samych materiałów robi się rakiety, ale już nie pamiętam - te do zabijania, czy do lotów w kosmos. Chyba takie i takie. Ktoś opłacił mi te nowe nogi, nawet nie wiem, kto. Ale wiem, że one mnie trzymają z dala od zemsty.