Podaruj znajomemu subskrypcję Autora PLAKACIARY w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kuponyJesteśmy samoorganizującym się, oddolnym, apolitycznym ruchem, atakującym polskie mury pod osłoną nocy, klejąc antyprzemocowe czy feministyczne hasła (choć i czasem zbudzi się w nas artystyczna dusza i pokleimy dzieła Safony czy Filipowicz).
Działamy w (już!) ponad 20 miastach w Polsce, a plakaty w niektórych z nich, stały się już stałym elementem sztuki ulicznej (ale do Banksy'ego to nam jeszcze daleko). Czasami, podróżując po Polsce, mamy wrażenie, że trudniej jest na nas nie trafić, niż trafić-trochę jak z rosołem w niedzielę.
Z zachodu. Poważnie.
Jednej nocy Marguerite Stern postanowiła wyplakatować mury Marsylii herstoriami kobiet, które zostały zamordowane przez swoich partnerów. Po przeprowadzce do Paryża skrzyknęła kilkanaście aktywistek i razem oplakatowały Paryż bardziej ogólnymi hasłami dotyczącymi przemocy, jednak nadal powodowały publiczny dyskurs. Pomimo tego, że nie był to temat tabu dla Paryżan, to jednak hasła pokroju "Seks bez zgody to gwałt", krzyczące z murów, były czymś, czego z pewnością się nie spodziewano.
Założycielka polskich Plakaciar, mieszkająca we francuskiej stolicy, była jedną z tych osób, które, pomimo świadomości, że to wszystko się dzieje i nie jest tylko straszakiem na młode dziewczyny wracające nocą z klubu, otrząsając się po zobaczeniu plakatu "Tato zabił mamę", postanowiła, że taka forma aktywizmu musi znaleźć swoje miejsce w Polsce.
I w ten sposób jesteśmy-okazało się, że nie tylko Janka widzi jak silny jest przekaz z murów, ale także setki osób, które codziennie zgłaszają się do plakatingu.
Plakaty, pomimo tego, jak często zarzuca nam się wandalizm, są efemeryczne. Nie niszczą elewacji, nie zostają przez następne 10 lat, do momentu, gdy miasto zdecyduje się ponownie na odmalowanie ścian okraszonych soczystym "JP na 100%".
Plakaty drukowane są na kartkach A4, czcionką stworzoną przez nas. Brak drukarki w domu nie jest problemem, można też śmiało namalować je (literki) samodzielnie.
Jakim cudem jednak są takie widoczne? Jedna litera zajmuje jedną kartkę. Hasło składające się więc z 20 liter jest BARDZO widoczne, nie mówiąc już o tych dłuższych.
Szybko i skutecznie. Fachu w rękach mamy więcej niż niejeden majster.
Klajster zrobiony z mąki ziemniaczanej (w kryzysie, z mąki pszennej) nosimy w wiadrach, smarujemy mury (które nie są świeżo odmalowane, nie są własnością prywatną, muzeami, kościołami etc.) ławkowcami, a następnie przyczepiamy kartki.
Ostatnia warstwa kleju na górę, co by utrudnić zrywanie plakatów osobom twierdzącym, że kobiety przemocy wcale nie doświadczają.
Udzielaniem wywiadów i jedzeniem bagietek szmuglowanych z Paryża.
Oprócz tego, edukujemy, działamy i nie spoczywamy na laurach. Jest nas pełno, serio. W ostatnim czasie pochłania nas głównie projekt, który tworzymy wraz z Soroptimist International Pierwszy Klub we Wrocławiu-jest to narzędzie prewencyjno-edukacyjno-pomocowe: PRZEMOCOMETR.
Plakaciary na ten moment w większości finansują się same. Środki, którymi dysponujemy nie są jednak wystarczające, aby pokryć wywrotową działalność Plakaciar (trochę nas jednak jest, a i papier do drukarki stałej ceny utrzymywać nie chce), a do tego prowadzić działania na szerszą skalę niż mury uliczne.
Oprócz rzeczy oczywistych jak mąka, woda i pędzle, chciałybyśmy być grupą formalną (a jak wiemy: za darmo umarło), co pozwoli nam na zamienienie naszej małej rewolucji w prawdziwą kampanię przeciwko przemocy.
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.