Ile siły, determinacji i dobra może skrywać w sobie jedna kobieta? Tyle, by w środku nocy jechać po sarnę ciężko ranną w wypadku. Tyle, by uczyć lisy uratowane z piekła hodowli na futro, że człowiek potrafi być lepszy. Tyle, by zaopiekować się młodymi zwierzętami, których matki zostały zabite przez maszyny rolnicze. I wreszcie tyle, by rocznie przyjmować do siebie około 150 kolejnych zwierząt, które bez Ani nie miałyby szans na przeżycie. Wśród nich jest m.in. niewidoma sowa Pączuś, która po wypadku straciła wzrok w jednym oku, nie jest w stanie polować, więc zostanie w ośrodku .
Klacz Ginger, odebrana z koszmarnych warunków z wieloma ranami, chorobą skóry i niedożywieniem. Przerażona i nieufna do ludzi, dziś zabiega o dotyk.
Anię Kamińską można opisać w trzech słowach – dobro, skromność, pracowitość. Każdego dnia wstaje równo z kurami, których jest w ośrodku kilkanaście. Karmi zwierzęta, podaje im leki, naprawia starzejące się woliery i zagrody, sprząta, a kiedy przychodzi nagła i niebezpieczna ulewa – na własnych rękach przenosi zwierzęta w bezpieczne miejsce.
Niestety, nadszedł czas, w którym bez Waszej pomocy ośrodek przestanie funkcjonować. Jako przyjaciele Ani i jej podopiecznych, założyliśmy tę zbiórkę, by ratować „Jelonki”. Chcemy, by Ania mogła pracować na pełen etat w miejscu, któremu poświęciła całe życie. Wiemy, że to najlepsze co może spotkać ją i ponad 150 zwierząt, których życie i zdrowie zależy tylko od niej i od Was.