Ten jest słodki. Ten powinien zostać. Ten jest wyjątkowy. Musi z tobą zamieszkać. Będzie za tobą tęsknił. Już się przywiązał do ciebie, nie oddawaj go.
Te i inne stwierdzenia często czytam w komentarzach. Pokazując w mediach społecznościowych to, czym się zajmuję, mam zawsze nadzieję, iż zachęcę kogoś - niech to będzie choćby jedna osoba - do pomocy zwierzętom w ten sam sposób, co ja, lub pokrewny. I tak też czytam. Że ktoś bardzo chciałby założyć dom tymczasowy i nawet ma do tego dobre warunki, ale boi się tego momentu rozstania. Że kiedy przyjdzie czas wydania zwierzęcia do nowego domu, nastąpi załamka, dół i smutek. I te obawy powstrzymują tę osobę. Jak to więc jest? Czy warto aż tak się obawiać? Dzisiaj Wam opowiem.
Nie mogę Was okłamywać, twierdząc, że jestem odczłowieczona i nie czuję absolutnie nic, oddając kota, którego sama odchowałam nieraz od pierwszych dni, w inne ręce. Że gdy zamkną się za nim drzwi, ja po prostu zapominam, że takie stworzenie u mnie było i działam dalej, jak gdyby nigdy nic. To jest, rzecz jasna, niemożliwe. Chwilowa tęsknota i drobny żal miesza się jednak z zadowoleniem ze spełnionej misji, i dlatego takie pożegnanie można nazwać słodko-gorzkim.
Rozumiem osoby, które boją się, że wyadoptowując zwierzę, skazują się na smutek i tęsknotę. Sama czułam te obawy równie mocno, gdy stałam przed perspektywą wydania mojego pierwszego podopiecznego - Balbiny - do nowego domu. Była ze mną bardzo długo i mimo że miałam przecież Tadelę, ściskał mnie żołądek i łzy naszły do oczu, gdy nowi właściciele Balbiny napisali, że są już w drodze po nią. Gdy opuściła moje mieszkanie, wtulona w transporterze w swoją pieluchę, przytuliłam mocno Tadelę i pozwoliłam sobie na smutek. Ale ten szybko minął i nie był tak przejmujący, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie, że dostałam mnóstwo pięknych zdjęć Balbiny z nowego domu, w którym zaprzyjaźniła się z żyjącymi tam psami i kotem.
Każda kolejna adopcja była coraz łatwiejsza - mój mózg szybko przyzwyczaił się do perspektywy bliskiego rozstania z danym zwierzęciem. Udało mi się przekonać samą siebie (i wcale nie było to trudne!), że moją misją jest zapewnić zwierzęciu godny start, ale to ktoś inny da mu dom i miłość na resztę życia. Przełamanie obaw o tęsknotę po adopcji pozwoliło mi się stale realizować w mojej pasji, jaką jest ratowanie małych żyć.
Czemu boimy się raptem chwili smutku? Drobnej tęsknoty, która szybko zamienia się w niegroźny sentyment? Przecież właśnie zrobiliśmy coś wspaniałego - podarowaliśmy żywemu, czującemu stworzeniu szansę na nowy dom i szczęśliwe życie! Przechodzimy na dietę, by schudnąć. Kłócimy się i godzimy z partnerami, rodziną. Rzucamy palenie, zakuwamy do egzaminów, chodzimy na rozmowy o pracę. Podejmujemy w życiu przeróżne wyzwania, nieraz o wiele bardziej stresujące i nie wiedząc nawet, jaki będzie tego efekt. W przypadku opieki tymczasowej zawsze możemy liczyć na happy end, nawet jeśli okraszony jedną łezką.
Gorąco zachęcam do udzielenia tymczasowego schronienia zwierzętom w różnym wieku, różnych gatunków. Psy, koty, myszy, szczury, króliki, ptaki - wiele z nich dzięki domom tymczasowym ma dużo większe szanse na znalezienie swojego miejsca na Ziemi na zawsze. Być może właśnie dzięki Wam!
Trwa ładowanie...