Kocia reputacja bardzo cierpi przez mity i wierzenia, o których nikt chyba nie wie, skąd się wzięły, ale są chętnie powtarzane i przytaczane przez kolejnych nieświadomych. Może warto obalić te najbardziej szkodliwe? Pokażcie to krótkie zestawienie sceptykom, którzy przypisują kotom dużo gorsze cechy, niż same koty mógłby wymyślić, by nam dokuczyć!
Koty piją mleko. Jak długo jeszcze kocie żołądki i jelita będą cierpieć przez starą jak świat bajkę o Filemonie i Bonifacym, pijących mleczko ze spodeczka? Tego nie wiem, ale jedno jest pewne: dorosłe koty nie powinny pić mleka. I nie, mleko bez laktozy też nie jest odpowiednie, ponieważ nie chodzi o samą laktozę, lecz także o kazeinę, której koty nie trawią. Powinny pić jedynie wodę, ewentualnie w formie sporadycznych “deserów” dostawać specjalne preparaty udające mleko, dostępne w sklepach zoologicznych.
Koty to brudne zwierzęta i śmierdzą. Nie, nie - rzeczony smród przypisywany im mogą zawdzięczać jedynie swoim właścicielom, jeśli ci nie dbają o regularne czyszczenie kuwety. Same koty, o ile ich futro nie przejmie nieprzyjemnego zapachu otoczenia, poświęcają codziennie mnóstwo czasu na dbanie o higienę i nie ma mowy, by śmierdziały - chyba, że mają np. stan zapalny w jamie ustnej, ale wtedy to sprawa dla weterynarza, bo nieprzyjemny zapach u kota może świadczyć o chorobie.
Koty to samotnicy. I znowu - czy to wina bajkowego Bonifacego, wygrzewającego się całymi dniami wysoko na piecu? Koty to zwierzęta bardzo towarzyskie, i choć ich socjalizacja przebiega w zupełnie inny sposób, niż psów, samotny kot to nieszczęśliwy kot i zdecydowanie potrzebuje towarzystwa innego osobnika swojego gatunku. Oczywiście, zdarzają się koty, które wolą towarzystwo np. spokojnego psa albo w ogóle tylko człowieka, ale nadal nie mówimy tu o samotności, tylko o konkretnych preferencjach, co do rodzaju towarzystwa.
Koty są złośliwe. Kotom przypisuje się wiele cech ludzkich, tylko szkoda, że w większości tych złych. Jeśli założymy, że koty są złośliwe, to należy przyjąć także, że wiedzą, co zrobić, by wywołać w nas złość, co oznacza również, że mają zdolność myślenia przyczynowo-skutkowego, a stąd już niedaleka droga do przejęcia władzy nad światem. Nie, nie, nie! Jeśli kot załatwia się poza kuwetą, to nie należy go karać, tylko zbadać, ponieważ jest to pierwszy i najbardziej wyraźny symptom choroby i złego samopoczucia.
Koty roznoszą toksoplazmozę. Aby złapać toksoplazmozę od naszego domowego kota, musielibyśmy codziennie, przez cały rok (by przypadkiem nie ominąć żadnego etapu rozwoju toksoplazmozy) wyjmować z kuwety jego odchody gołymi rękami, a potem, nie myjąc ich, na przykład obrać sobie mandarynkę albo zrobić kanapkę. Prawdopodobnie nikt z nas tego nie robi (a jeśli robi - niech natychmiast przestanie, bo to obrzydliwe), co oznacza, że większe zagrożenie toksoplazmozą stanowi dla nas zbyt rzadkie mycie rąk, lub też jedzenie nieumytych owoców, warzyw, czy niedogotowanego mięsa.
Kot chodzi swoimi drogami i musi być wypuszczany na dwór. Mając psa, nie wypuszczałbyś go codziennie na kilka bądź kilkanaście godzin samopas na osiedle czy ulicę, więc dlaczego robisz to kotu? Kot nie zna zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego i nie nosi przy sobie gazu pieprzowego przeciwko drapieżnikom albo wrednym dzieciakom z wiatrówkami. Jeśli mamy do wyboru rzekomą wyższą jakość życia i bezpieczeństwo, zawsze należy wybrać bezpieczeństwo, a o jakość życia zadbać w nieco inny sposób - na przykład wyprowadzając kota na spacer w szelkach w miejsca, gdzie będzie mógł poznać się z naturą pod naszym czujnym okiem. A “swoje drogi”? Zapewnij kotu kilka posłań na wysokości, by mógł obserwować świat z bezpiecznej perspektywy, gdy tego potrzebuje.
Koty duszą noworodki. Kto z nas i kiedy ostatni raz słyszał o udokumentowanym przypadku tego typu? No właśnie. Czy posiadanie kotów nie podlegałoby nieco bardziej restrykcyjnemu prawu, gdyby faktycznie były zdolne do czegoś takiego? Dosłownie wieki temu niewinnemu kotu przypisano uduszenie niemowlęcia, które zmarło w wyniku nieznanej wówczas ludziom nagłej śmierci łóżeczkowej. A legenda nadal żyje.
Kotka musi mieć jeden miot w życiu. Nie, nie musi - ani krycie, które u kotów jest drastyczne i bolesne dla obu stron; ani ciąża, ani poród, nieraz kończący się komplikacjami, nie są dla kotki przyjemne, a dodatkowo nie ma ona instynktu macierzyńskiego aż do momentu przyjścia kociąt na świat. Do końca ciąży nie wie, że w tej ciąży jest. Macierzyństwo również nie przynosi jej zbyt wiele radości. Ropomacicze i nowotwór listwy mlecznej w późniejszym czasie także.
Kot wykastrowany traci swoją męskość i cierpi. I znowu - bezsensowne przypisywanie cech ludzkich zwierzętom. Cierpi to kot niewykastrowany, ponieważ jeżeli jest dopuszczony do krycia, kotka gotuje mu niezłe piekło podczas stosunku (chociaż to kocur ma kolce na penisie, to kotka jest stroną bardziej agresywną i mogącą zrobić krzywdę), a jeśli jest trzymany w domu niewykastrowany, nie ma jak zaspokoić instynktu, a jego znaczenie terenu stanowi dodatkowe utrapienie dla właścicieli. Wykastrowany kot to kot wyluzowany, spokojny, do tego zupełnie nieświadom utraty “męskości”.
Kot nie przywiązuje się do właściciela i nie okazuje uczuć. Mit chyba najczęściej powtarzany przez zadeklarowanych psiarzy, którzy chcieliby, by kot na ich widok skakał, machał ogonem, przynosił miskę i turlał się po podłodze. Kocie okazywanie czułości ma charakter nieco bardziej złożony i indywidualny - każdy właściciel kota w inny sposób opowie o tym, jak jego zwierzę okazuje miłość i przywiązanie. A to, że reaguje na swoje imię tylko wtedy, kiedy mu się podoba… cóż, widocznie bez sensu zawracasz mu głowę!
Trwa ładowanie...