Permakulturowa kontrola populacji ślimaków.

Obrazek posta

Ślimaki – zmora ogrodników. Wicemistrzowie w kategorii stworzeń znienawidzonych, zaraz po chwastach. Gdybym dostawał złotówkę za każde pytanie, jak się ich pozbyć, byłbym bogaty. Przyjrzyjmy się ślimakom w sposób permakulturowy i poznajmy szeroką gamę sposobów radzenia sobie z nimi.

Ślimak jako element systemu permakulturowego

Zanim przejdziemy do „radzenia sobie” ze ślimakami, spójrzmy na nie jako na element systemu permakulturowego.

Ślimaki są takim samym elementem, jak każdy inny, możemy więc przeprowadzić analizę ich potrzeb, produktów i usług jakich dostarczają (a jakże, są takie) oraz ich cech wrodzonych.

Jak każde zwierzę, ślimaki potrzebują schronienia, wody, pokarmu, warunków do rozrodu oraz kryjówek. Jako ogrodnicy, mamy znaczący wpływ na każdy z tych elementów, prawda? Porozmawiamy o tym szerzej wkrótce.

Ślimaki lądowe dostarczają produktów i usług. Pełnią istotną rolę w ekosystemach, dzięki temu, że znajdują się niemal na samym dole piramidy troficznej. Większość z nich jest sprzątaczami, czyścicielami, usuwającymi to, co się psuje. Zjadają gnijącą roślinność, głównie liście, ale również żywią się strzępkami grzybni, a nawet glebą. Niestety, są również gatunki ślimaków lubiące pokarmy bliskie ludziom – marchewki, sałaty, rzodkiewki czy grzyby. Na pocieszenie dodam, że są też ślimaki drapieżne, żywiące się innymi ślimakami. Ślimaki zwykle preferują pokarmy bogate w wapń, niezbędny im zarówno do budowy i naprawy muszli i pancerzy, jak i generalnie dla zdrowia i rozrodu. Daje nam to kilka cennych wskazówek, prawda?

Ślimaki są pokarmem dla bardzo wielu zwierząt, od owadów, przez płazy i gady, ptaki i ssaki. Są takie gatunki, które nie mogą żyć bez ślimaków, jak niektóre nicienie czy też pewne gatunki świetlików, których larwy rozwijać się mogą wyłącznie w ciałach ślimaków. Ślimaki są bardzo ważnym źródłem wapnia dla niektórych ptaków, dzięki ślimakowej diecie są one w stanie budować skorupki jaj.

Cechą charakterystyczną ślimaków jest sposób ich poruszania się, na mięsistej nodze oraz pokrywający ich ciała gęsty śluz. Śluz ten zapobiega głownie wysuszaniu ciała ślimaka, ale również chroni jego nogę w trakcie ruchu przed skaleczeniem o szorstkie krawędzie, no i przez swoją lepkość pomaga ślimakom pokonywać nawet pionowe ściany. Bardzo cenną wskazówką dla nas jest to, że ślimaki tym sprawniej się poruszają, im bardziej jest mokro.

Zdecydowana większość ślimaków powodujących szkody w naszych ogrodach to zwierzęta nocne. Dnie spędzają w kryjówkach, pod kamieniami, deskami, w ściółce. Widzą dość dobrze, nie słyszą, ale wyczuwają wibracje podłoża, no i mają doskonały węch, służący im do znajdowania pokarmu. Ciekawą ich cechą jest to, że często kierują się węchem w wędrówce po szlaku własnego śluzu, oraz śluzu swych pobratymców. Dlatego też, gdy jeden ślimak znajdzie gdzieś pokarm, innym łatwiej do źródła pokarmu trafić.

W Polsce żyje ponad 170 gatunków ślimaków lądowych (i prawie 60 gatunków ślimaków wodnych). Z permakulturowego punktu widzenia niekwestionowanym królem jest ślimak winniczek (Helix pomatia). Jest on nie tylko największym ślimakiem oskorupionym Polski, ale i Europy, posiada także znaczenie gospodarcze. Polska słynie z eksportu tych stworzeń, głównie na rynek francuski, gdzie winniczek jest przysmakiem.

Na drugim biegunie ślimaczej sławy, a raczej niesławy, znajduje się ślimak nagi (Arion vulgaris), który powoduje ogromne szkody w uprawach warzyw i owoców. Jest to gatunek inwazyjny, który pojawił się w naszym kraju pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i od tamtej pory rozprzestrzenia się na kolejne stanowiska. Zwany jest również ślinikiem luzytańskim (Arion lusitanicus), choć część badaczy rezerwuje tą nazwę dla ślimaków właściwych dla Półwyspu Iberyjskiego, podczas gdy A. vulgaris to ten bezwzględny najeźdźca, z którym kłopoty miewają i nasi ogrodnicy.

Ciekawą grupą ślimaków są pomrowy, z których największy jest pomrów wielki (Limax maximus). Może dorastać nawet do 20 centymetrów długości. Do Polski został zawleczony z południa Europy i zadomowił się tu świetnie, a szczególnie lubuje się w odwiedzaniu tuneli foliowych i szklarni, gdzie nie jest zwykle mile widziany. Jego ciekawą cechą jest to, że potrafi się żywić jajami innych ślimaków. Inne podobne gatunki, mniejsze, ale zdecydowanie liczniej w naszych ogrodach występujące, takie jak na przykład pomrowik plamisty to te, które ogrodnikom sprawiają największe kłopoty, pustosząc grządki i żywiąc się naszymi plonami.

Permakulturowy proces decyzyjny w kwestii ślimaków

W przypadku każdego żywego stworzenia, o ile naprawdę mamy w sercu permakulturę i jej zasady etyczne, rozważania nasze zaczynamy od przypomnienia sobie, że każde życie ma wrodzoną wartość. Życie ślimaka również. Dlatego też, jak w każdym innym przypadku, w naszym procesie decyzyjnym zaczynamy od analizy rozwiązania problemu w sposób jak najmniej „inwazyjny” z punktu widzenia środowiska, ekosystemu, no i …. samych ślimaków.

Choćby nie wiem jak się tęgie umysły wysilały, nie znajdą mniej nieinwazyjnej metody odniesienia się do problemu ślimaków, jak …. nicnicnierobienie! Bywają sytuacje, gdy możemy sobie pozwolić na to, aby pogodzić się ze stratą kilku główek sałaty czy kilku sadzonek na rzecz ślimaków. Mamy dość pożywienia i dla nich, i dla nas samych. Można też uzupełnić straty, sadząc o kilka roślin więcej. Postępowanie takie ma jedną bardzo praktyczną zaletę – bez obecności szkodnika, nie sposób zbudować populacji jego naturalnych wrogów w naszym ogrodzie. Być może, jeśli uzbroimy się w cierpliwość, przyroda samoczynnie zredukuje dla nas pogłowie ślimaków w kolejnych latach.

Gdy taka strategia okazuje się nieskuteczna, sięgamy po strategie pasywne, czyli takie, które w dowolny sposób zniechęcają ślimaki do pobytu u nas, ale bez bezpośredniego na nie oddziaływania. To ślimak decyduje swoją „nogą”, gdzie się uda, a my tylko sugerujemy mu subtelnie, gdzie mu będzie lepiej. Metody stosowane w strategiach pasywnych z jednej strony wabią ślimaki w rejony dalekie od naszego warzywnika, z drugiej blokują im dostęp do strategicznie istotnych stref ogrodu, lub też do konkretnych egzemplarzy roślin.

Gdy i te środki zawodzą, przypominamy sobie, pomimo całej sympatii do ślimaków, że jednym z naszych obowiązków wobec samych siebie, jest uzyskać plon. Skoro zawiodły metody pasywne, wprowadzamy do ogrodu aktywną regulację pogłowia ślimaków, metodami naturalnymi. O ile to tylko możliwe, zlecamy tą pracę innym (kurom, kaczkom, nicieniom), a dopiero w ostateczności sami zabieramy się do pracy, zbierając ślimaki i zakładając pułapki. Złapanym ślimakom zwracamy wolność z dala od naszego siedliska lub uznajemy za cenny zasób dla naszych zwierząt gospodarskich.

O ile pomimo tych zabiegów problem pozostaje nadal uciążliwy na tyle, że wart jest głębokiej ingerencji, dopiero wtedy uciekamy się do metod drastycznych, pozbawiających ślimaki życia na miejscu. I tu również staramy się stosować metody naturalne, pozostawiając sobie jako ostatnie koło ratunkowe metody takie, jak interwencja chemiczna. Każda bowiem forma interwencji chemicznej ma bezpośredni lub pośredni wpływ na łańcuch pokarmowy naszego ekosystemu (inne zwierzę może zjeść zatrutego ślimaka) oraz na życie w glebie. Z tej przyczyny stosowanie środków trujących rozpoczynamy od najłagodniejszych i jak najbardziej naturalnych. Trucie ślimaków granulowanymi preparatami chemicznymi jest całkowitą ostatecznością.

Jeżeli zastosujemy taki proces decyzyjny jaki opisałem powyżej, nie eskalując „walki z wrogiem” o ile nie jest to absolutnie konieczne, minimalizujemy nasz wpływ na naturalny ekosystem naszego ogrodu i działamy w zgodzie z zasadami etyki permakulturowej.

Pasywne metody kontroli populacji ślimaków

Podstawowym orężem projektanta permakultury w walce ze ślimakami jest … projekt ogrodu. Już na etapie obserwacji działki i wywiadu z klientem problem ślimaków powinien „wypłynąć”. A skoro tak się stało, to powinniśmy kontrolę ich populacji wpisać na listę funkcji, jakie powinien spełnić nasz projekt. Jak zwykle w permakulturze, każdą funkcję musi pełnić wiele elementów, a mogą to być elementy roślinne, zwierzęce i nieożywione.

Zacznijmy od klasyki – czyli przekucia tego, czego dowiedzieliśmy się już o ślimakach, w praktyczne, pasywne rozwiązania projektowe.

Mając w pamięci sposób poruszania się ślimaków, możesz otoczyć grządki, a nawet cały ogród płytką „fosą” wypełnioną materiałem, po którym ślimaki nie lubią chodzić. Podobnie na wszystkich ścieżkach między grządkami stosuj żwir lub grys o ostrych lub szpiczastych krawędziach, po takich nawierzchniach ślimaki chodzić nie lubią. Zaplanuj umieszczenie w pobliżu warzywnika siedlisk i schronień dla ropuch, węży i jaszczurek, ta rolę może pełnić także kamienna spirala ziołowa. Wyeliminuj z sąsiedztwa warzywnika wszystko, co spoczywa na ziemi a pod co ślimaki mogą się schować lub gdzie mogą składać jaja – żadnych ścieżek z desek, dmuchanych basenów, altan czy patio, pod którymi ślimaki mogą się ukrywać.  Rozważ użycie ostrego piasku rzecznego wszędzie tam, gdzie może on stanowić barierę dla ślimaków. Stosuj grządki wyniesione, jeżeli to możliwe z dodatkowymi zabezpieczeniami (więcej o tym za chwilę).  Przeanalizuj użycie ściółek na grządkach, rezygnując z nich nawet całkowicie w okresach krytycznej aktywności ślimaków (gdy rośliny kiełkują, tuż po sadzeniu rozsady), oraz w okresach najbardziej mokrych, powracając do intensywnego ściółkowania, gdy nadchodzi czas suszy.

Ważnym elementem projektu ogrodu będzie również uczynienie go przyjaznym dla naturalnych wrogów ślimaków, choć może to być miecz obosieczny. Przykładowo, ślimakami potrafią się żywić krety i ryjówki, ale nie każdy ich obecność w ogrodzie akceptuje. Co innego jeże, lubi je niemal każdy ogrodnik, choć i one poza ślimakami, zjadają na przykład pożyteczne dżdżownice. Aby w naszym ogrodzie miała szansę ustalić się jakakolwiek naturalna równowaga, dzikie zwierzęta muszą mieć do niego wstęp wolny. Dlatego też, ogrodzenia muszą umożliwiać ruch tak zwanej drobnej zwierzyny – płazów, gadów i drobnych ssaków. Siłą rzeczy, jeż nie pomoże, jeśli nie będzie w stanie wejść do ogrodu. Gdy już jednak wejdzie, musi się móc gdzieś osiedlić, wychować młode, przezimować. Podobnie i ptaki, muszą mieć miejsca do zakładania gniazd i wychowu młodych. Im więcej wolnych nisz stworzymy (domki dla jeży i dla ptaków, dzikie fragmenty ogrodu stanowiące tak zwaną strefę 5, gdzie ingerencja ludzka jest minimalna), tym łatwiej o naturalną równowagę w ogrodzie. Pamiętajmy też, że im bardziej sterylny i wymuskany ogród, tym mniejsza szansa, że nasi zwierzęcy sprzymierzeńcy zechcą w nim mieszkać. Istotnym aspektem jest pozostawianie w części ogrodu sporych ilości jesiennych liści, w których wiele zwierząt lubi zimować. Liście takie powinny znajdować się pod nawisami drzew lub pod rozłożystymi krzewami, aby nie hulał w nich wiatr. Pamiętajmy też, że nasi sprzymierzeńcy w walce ze ślimakami mają urozmaicone menu, w którego skład mogą wchodzić na przykład gryzonie lub owady. Starajmy się więc planowo i świadomie rezygnować z użycia preparatów je trujących, które w pośredni sposób mogłyby zaszkodzić naszym sprzymierzeńcom.

Wróćmy jednak do ślimaków. Kolejny zestaw strategii pasywnych ma związek z naszym zachowaniem. Codzienne czynności jakie wykonujemy w ogrodzie mogą stanowić „języczek u wagi” w kontroli populacji ślimaków. Dwa najważniejsze aspekty jakie powinniśmy wziąć pod uwagę to higiena w ogrodzie oraz nawadnianie.

Wyrób sobie nawyk usuwania z grządki każdej uszkodzonej części rośliny, jaką dostrzeżesz. Ślimaki wabi zapach więdnących lub gnijących liści, usuwając więc je regularnie, nie stwarzasz dla ślimaków pokusy, aby odwiedzić Twoje grządki. Wszelkie szczątki roślinne wynoś natychmiast do kompostowników zlokalizowanych w innej części ogrodu. Nie pozostawiaj resztek w wiaderku między grządkami, szczególnie na noc.

Co do nawadniania, gdy zmagasz się z plagą ślimaków, im bardziej sucho w Twoim ogrodzie, tym lepiej. Wiemy, że ślimaki uwielbiają wilgoć oraz że żerują głównie nocą, nie możesz więc oddać im większej przysługi jak obfite podlewanie grządek wieczorem. Prosta zmiana, polegająca na podlewaniu wyłącznie rano taką ilością wody, aby grządki do wieczora obeschły, potrafi zmniejszyć straty nawet do 80%. Druga ważna zasada jakiej warto przestrzegać to rezygnacja z systemów nawadniania lejących wodę z góry „po całości”, na rośliny, ściółkę i glebę. Zamiast nich lepiej podawać wodę wyłącznie u podstawy roślin, punktowo (ręcznie lub stosując emitery), albo planując nasadzenia wyłącznie wzdłuż linii kroplujących. Dzięki temu (do czasu, gdy nie spadnie deszcz lub nie osiądzie rosa) ściółka pozostaje z wierzchu sucha, co zniechęca ślimaki do wizyt.

Ważnym zagadnieniem jest dobór roślin w ogrodzie. Wiemy, że ślimaki lubią sałaty, ziemniaki, groch, fasolę czy selery, te rośliny warto więc sadzić w miejscach najlepiej zabezpieczonych. Z kolei, istnieją rośliny, od których ślimaki stronią, są to głównie aromatyczne zioła i niektóre rośliny ozdobne (np. rozmaryn, piołun, cebule, czosnki czy nagietki). Obsadzenie grządek warzywnych obwódkami z takich roślin może nam pomóc chronić nasze zasiewy. Odwrotnie, są też rośliny, które wabią ślimaki, dzięki czemu możemy próbować skłaniać je do mieszkania w wyznaczonej części ogrodu. Do takich roślin należą lilie, funkie, aksamitki, astry czy rudbekie.  Oczywiście, rośliny wieloletnie będą zdecydowanie bardziej odporne na ataki ślimaków niż jednoroczne – to kolejny argument za tym, aby właśnie na nich opierać swoje projekty tam, gdzie tylko jest to możliwe.

Pamiętajmy, że uprawa monokulturowa to szeroko zastawiony dla ślimaków stół – cokolwiek sadzimy w ogrodzie, gdzie ślimaki sprawiają problemy, sadźmy w polikulturach, zestawiając ze sobą gatunki lubiane przez ślimaki z tymi nielubianymi. Pamiętajmy też, że ślimaki to czyściciele, usuwający okazy słabe. Dbałość o kondycję roślin, a szczególnie o przygotowanie zdrowej i silnej rozsady to klucz do obfitych plonów. Im szybciej sałata rośnie na grządce, tym mniejsze ryzyko, że ślimaki się o niej dowiedzą i nam ją „ukradną”.

Mówi się, że im więcej w naszej glebie dżdżownic, tym z reguły mniej na grządkach ślimaków. Odchody dżdżownic zawierają chitynazę, która jest przyswajana przez rośliny. Chitynaza spożyta przez szkodniki osłabia ich pancerze, czego na pewno nie lubią owady, ale też podobno ślimaki, szczególnie bezskorupowe.

Przegląd rozwiązań pasywnych kończymy przyglądając się indywidualnym barierom antyślimakowym, dla pojedynczych grządek czy nawet pojedynczych roślin. W kręgach ogrodniczych krążą fakty i mity o rozmaitych substancjach, po których ślimaki nie lubią chodzić, lub barierach, których nie ważą się przekroczyć.

Niewątpliwie skuteczną ochroną jest trzymanie każdej rośliny pod indywidualnym kloszem, ale jest to niezwykle pracochłonne i niewygodne. Gdy przygrzeje słońce, nasze rośliny mogą się ugotować. Konstruuje się więc klosze z odpływem powietrza górą, ale z kolei stwarza to ryzyko wtargnięcia ślimaków. Pomysłowość ludzka nie zna jednak granic, skonstruowano więc klosze z indywidualną … fosą, obrzeżem wypełnionym wodą…

A skoro o wodzie mowa, w miejscach, gdzie ślimaki doprowadzają ogrodników od rozpaczy konstruuje się ławy uprawowe stojące na wysokich nogach, z których każda tkwi w wiadrze z wodą.

Materiałem polecanym jako bariera przeciw ślimakom jest miedź – w formie szerokiej taśmy miedzianej lub siatki. Ślimaki podobno nie znoszą po miedzi chodzić, niestety, moje osobiste doświadczenia pokazują, że niektóre jednak „dają radę”.

Eskalując odrobinę tą koncepcję, na działce rekreacyjnej wręcz oblężonej przez ślimaki, zastosowałem wokół donic uprawowych podwójny drut miedziany, podłączony do baterii 9V. Ślimak próbujący wejść do donicy zwierał obwód i z reguły zawracał. Z reguły. Nielicznym ślimakom udawało się jednak pójść nieco wzdłuż drutu, a nie w poprzek, co sprawiało, że pokonywały barierę.

Istnieje sporo doniesień o skuteczności materiałów takich jak skorupki jaj, skała wulkaniczna czy ziemia okrzemkowa. Mają działać na zasadzie ostrych krawędzi, po których ślimaki nie lubią chodzić. I „nieco” działają, ale muszą być utrzymywanie w czystości i suche. Gdy zmokną lub gdy przykryją je np. liście, ich skuteczność jest żadna.

Metody aktywne, bezpieczne dla ślimaków

Najczęściej stosowana metoda aktywna, która potencjalnie może być bezpieczna dla ślimaków, to ich zbieranie i „eksmisja” poza ogród. Dwa główne sposoby sprawdzają się tu dobrze, szczególnie, gdy używa się ich łącznie: wybieranie ślimaków z ich dziennych kryjówek oraz zbieranie ich w miejscach żerowania nocą.

W ogrodzie możemy umieścić świadomie kryjówki dla ślimaków, które będziemy sprawdzać co rano. Mogą to być takie same elementy, jakich wcześniej radziłem unikać, różnica tkwi w kontroli. Stara deska pozostawiona samej sobie wkrótce zamieni się w hotel dla ślimaków, ale sprawdzana co rano pomoże nam się ich pozbyć. Ślimaki lubią odwrócone do góry dnem doniczki z kawałkami mokrej gazety i jakimś pokarmem (liściem kapusty czy sałaty) w środku, a także odwrócone do góry nogami połówki skórki grejpfruta. Kluczem do powodzenia tej metody, podobnie jak i kolejnej, jest regularne zbieranie ślimaków od początku sezonu, zanim te, które przezimowały złożą kolejne jaja.

Druga metoda to zbieranie ślimaków po zmroku, z naszych grządek. I znowu, świadome podlanie grządki wodą przed zbieraniem jest tym, co wcześniej odradzałem, a tu sprawdza się znakomicie. Po zmroku ślimaki wychodzą na żer, a najłatwiej je dostrzec w świetle latarki świecącej światłem ultrafioletowym – w takim świetle po prostu świecą. Doradzam zbierać je w rękawiczkach i wynosić daleko poza ogród.

Stosując tylko te dwie metody jednocześnie, zredukowałem ślimakowe szkody na swoich grządkach z kostek słomy niemalże do zera.

Aktywne metody biologiczne

Jedna z najsłynniejszych anegdot permakulturowych mówi o tym, że w odpowiedzi na skargi w kwestii ślimaków, twórca permakultury Bill Mollison stwierdził, że problemem nie jest zbyt duża liczba ślimaków, ale za mała liczba kaczek. I rzeczywiście kaczki, a szczególnie biegusy indyjskie, uwielbiają wcinać ślimaki. Powodują jednak również szkody w ogrodzie, dlatego najlepiej pozwolić im tam żerować wczesną wiosną. Kilka takich kaczek jest w stanie usunąć ślimaki z relatywnie dużego ogrodu (500-1000 m2).

Inne zwierzęta dzikie żywiące się ślimakami to żaby i ropuchy. Te pierwsze potrzebują oczka wodnego, te drugie wyłącznie ciemnych i wilgotnych kryjówek. Ciekawą grupą zwierząt żywiących się ślimakami są chrząszcze, szczególnie z rodziny kusakowatych. Liczbę takich chrząszczy zwiększysz ustawiając dla nich domki wypełnione słomą i drobnymi kamieniami lub po prostu usypując stosiki drobnych kamieni pod nawisami gałęzi.

Bardzo skuteczne w zwalczaniu ślimaków (do tego stopnia, że handluje się nimi komercyjnie) są nicienie. Żywe nicienie sprzedawane są w postaci zawiesiny, w której znajdują się również bakterie, stanowiące ich pokarm. Zawiesinę rozcieńcza się i wprowadza do gleby. Uwolnione nicienie zaczynają aktywnie poszukiwać ślimaków i gdy już jakiegoś znajdą, infekują je. Ślimaki kończą żywot w kilka dni od infekcji. Aby uzyskać widoczne efekty, należy zwykle poczekać kilka tygodni, nie jest to więc sposób działający natychmiast. Wadą tej metody jest to, że czasami redukuje populację ślimaków do zera, co z kolei redukuje liczbę naturalnych wrogów ślimaków. Za jakiś czas, przy okazji następnej inwazji ślimaków, możemy być w naszej walce z nimi osamotnieni. Co więcej nicienie nie kontrolują populacji ślinika luzytańskiego. Nie pozostają też w glebie na długo, zabiegi należy więc powtarzać, a to kosztuje. Najbardziej znany preparat z nicieniami to Nemaslug, który zawiera groźne dla ślimaków nicienie - Phasmarhabditis hermaphrodita.

Osobna kategoria metod aktywnych to te, związane z zabiegami agrotechnicznymi. Orki, podorywki, motyczenie oraz walcowanie gleby, to wszystko zabiegi niszczące ślimaki i ich jaja oraz pozbawiające naturalnych kryjówek. Działają szczególnie skutecznie, gdy wykonamy je w dzień słoneczny, wtedy ślimaki ukrywające się w glebie oraz ich jaja zginą najpewniej i najszybciej. No dobrze, ale co z glebą, co ze zgromadzoną w niej wodą? Orać w suszę? Jak to się ma do permakulturowej rekomendacji, aby jak najmniej przekopywać ziemię? Tak czy inaczej, wymieniam te metody, gdyż mówi się o nich chyba na każdym kursie ogrodniczym.

Substancje „naturalne” zabijające ślimaki

Któż z nas nie słyszał o pułapkach z piwem? Piwo, to produkt mniej lub bardziej naturalny, a ślimaki wabi jego zapach, a ściślej podobno, zapach wyłącznie piwa starego, zwietrzałego. Aby pułapka działała, ważnym jest, aby piwa nie rozcieńczał deszcz. Ślimaki topią się w pułapce, z uwagi na zapach radzę często i regularnie ją opróżniać.

Inny środek naturalny, który wiedzie ślimaki do zguby, to otręby. Ślimaki lubią otręby pszenne, ale muszą być one drobno zmielone. Bywają też wybredne co do „marki” – jedne otręby spożywają, innych nie. Mechanizm działania otrąb jest taki, że zjedzone przez ślimaka odwadniają go. Aby więc zadziałały, muszą być suche i trzeba je uzupełniać po każdym deszczu. Na szczęście jest to jedna z najtańszych metod.

Ślimaki nie lubią zdecydowanie soli i sól je zabija. Są więc ogrodnicy posypujący każdego napotkanego ślimaka solą i nie zaprzeczę, jest to skuteczne. Każdy jednak, kto kiedykolwiek nasypał sobie soli do rany, zastanowi się nieco, zanim z tej metody skorzysta.

Ślimaki zabija też kofeina, ale musi być w dużo większych stężeniach niż w kawie z ekspresu. Dopiero stężenia w zakresie 1-2% zabijają ślimaki, stosowane w formie oprysku. Ślimaki podobno nie lubią fusów z kawy i omijają je szerokim łukiem, niestety w moim ogrodzie nie udało mi się tego zaobserwować.

Czosnek również zabija ślimaki, ale w formie ekstraktu, bardzo trudnego do uzyskania w warunkach domowych. Na rynku pojawiają się jednak preparaty zawierające odpowiednie ekstrakty i podobno są skuteczne. Najlepiej znane pochodzą z firmy EcoGuard.

W szkołach rolniczych uczą nas, że na dużych areałach w walce ze ślimakami pomaga wapnowanie. Stosuje się wapno niegaszone (wapno palone pyliste), w dawkach około 400 kg na hektar. Zabieg wykonuje się późnym wieczorem, w dzień suchy, gdyż podobnie jak w przypadku innych metod, skuteczność zabiegu w dzień deszczowy znacząco spada.

Chemiczne zwalczanie ślimaków

Gdy wyczerpaliśmy już wszystkie powyższe możliwości, a problem nadal istnieje, sięgamy po preparaty chemiczne.

Komercyjne preparaty antyślimakowe bazują głównie na związkach żelaza. Istnieją bardzo istotne różnice pomiędzy poszczególnymi preparatami, w zależności od ich składu.

Preparaty zawierające fosforan żelaza są preparatami relatywnie bezpiecznymi, nie trują ludzi i zwierząt żywiących się ślimakami, choć nadal są niebezpieczne np. dla dżdżownic. Największe szkody czyni nie samo żelazo, ale związki chemiczne utrzymujące je w formie chelatu (takie jak EDTA). Pomimo to, preparaty takie dopuszczone są do stosowania w certyfikowanych uprawach ekologicznych.

Preparaty zawierające inne związki żelaza, są zwykle toksyczne dla owadów, ptaków i innych dzikich zwierząt. Jeżeli sięgasz po preparaty z żelazem, upewnij się proszę, że sporządzono je na bazie fosforanu. W sprzedaży są jeszcze preparaty zawierające fosforan żelaza nie w formie chelatu i te są najbezpieczniejsze, ale niestety – wymagają częstej aplikacji, gdyż są nietrwałe.

Istnieją także preparaty na bazie metaldehydu lub metiokarbu, z racji jednak na ich toksyczność również dla ludzi, zwierząt i roślin, wykluczam możliwość ich stosowania w ogrodzie permakulturowym.

Różnorodność, stabilność, obfitość

Jak zwykle w permakulturze, tak i w przypadku kontroli populacji ślimaków, połączenie wielu różnorodnych metod, stosowanych w sposób umiarkowanie intensywny, prowadzi zwykle do stabilizacji populacji ślimaków i wytworzenia się swoistej równowagi, w której i wilk syty, i owca cała, czyli obfitość pożywienia jest wystarczająca i dla nas, i dla ślimaków. Osiągamy wtedy ten wspomniany na początku stan nicnierobienia, kiedy to nasz mały ekosystem radzi sobie samodzielnie, bez naszej interwencji.

W mojej opinii, kluczem do rozwiązania problemu ze ślimakami w ogrodzie są nie tyle same metody, ale konsekwentne ich stosowanie wtedy, gdy są najbardziej skuteczne. Uniwersalna zasada permakulturowa podpowiada nam, że „a stitch in time saves nine”, czyli że jedna mała interwencja, gdy problem jest mały zaoszczędzi nam wielkich nakładów na usuwanie problemu, gdy damy mu urosnąć.

Mam nadzieję, że przedstawione powyżej metody pozwolą każdemu permakulturowemu ogrodnikowi uporać się z problemem ślimaków, a być może, kto wie, nawet je polubić? W końcu są to fascynujące zwierzęta … Czy wiesz na przykład, że muszle ślimaków są niemal zawsze prawoskrętne? W Indiach, ślimaki z muszlami lewoskrętnymi uznaje się za święte … no ale to już chyba temat na zupełnie inny artykuł.

 

Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie

Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy

Dziękuję!

 

Zobacz również

Warzywnik na ciężkie czasy.
Czy warto zaprosić pokrzywę do swojego ogrodu?
Kuchnia Permakulturowa: Odcinek 5 - fermentowany sok roślinny z pokrzywy.

Komentarze (4)

Trwa ładowanie...