BAJKA: WIELKIE SZCZĘŚCIE MAŁEJ TADELI

Obrazek posta

Z myślą o najmłodszych miłośnikach zwierząt, udostępniam Wam i Waszym pociechom prostą bajkę z elementami edukacyjnymi o tym, jak pewna dziewczynka znalazła małego kotka w ogrodzie. Nazwała go Tadela...

WIELKIE SZCZĘŚCIE MAŁEJ TADELI

I

Pewnego ciepłego, majowego dnia siedmioletnia dziewczynka imieniem Matylda postanowiła pobawić się w ogrodzie. Słońce świeciło wesoło, więc założyła swój niebieski kapelusz, szybko wsunęła sandały na stopy i wybiegła na podwórze. Od razu przywitało ją radosne szczekanie: to Cyryl i Łatek, psy przygarnięte ze schroniska. Cała rodzina – mama, tata i Matylda – bardzo kochała zwierzęta.

Matylda wraz z Cyrylem i Łatkiem pobiegli bawić się w berka wokół wielkiego kasztanowca . W końcu cała trójka zmęczyła się bieganiem. Cyryl i Łatek ukryli się w cieniu tarasu, a Matylda usiadła na huśtawce ze swoją ulubioną książką o dinozaurach. Bardzo lubiła oglądać ilustracje przedstawiające wielkiego tyranozaura i całkiem małego welociraptora. Ach, jaka szkoda, że dinozaurów już nie ma, na pewno by się z jakimś zaprzyjaźniła!

Nagle dziewczynka usłyszała ciche, cieniutkie miauczenie. Rozejrzała się uważnie wokół – nigdzie nie zauważyła kota, ale wołanie nie ustawało. Odłożyła książkę i zeskoczyła z huśtawki. Pomału zaczęła kroczyć w kierunku miauczenia. Czemu było takie ciche? Czy jakiś kot źle się poczuł? 

Po chwili dokonała niesamowitego odkrycia. Na trawniku pod płotem leżał mały kotek! Najmniejszy, jakiego w życiu widziała. Miał burą sierść, pokrytą brudem, i czołgał się nieporadnie. Matylda aż pisnęła z zaskoczenia. Co robić, co robić? Gdzie jest jego mama? Kiedyś oglądała program przyrodniczy, w którym mama lwiątek czasem opuszczała swoje młode, żeby upolować coś do jedzenia. Może mama tego malucha też zaraz do niego wróci? Dlaczego zostawiła go akurat tutaj?

Matylda odeszła o kilka kroków i rozejrzała się ponownie dookoła. Wystawiła nawet głowę za furtkę, by sprawdzić, czy gdzieś w okolicy jakaś kocia mama nie szuka swojego młodego. Niestety, nigdzie ani śladu! Dziewczynka szybko podjęła więc decyzję, że malutki kotek nie może zostać sam i trzeba mu pomóc. Schyliła się i najdelikatniej, jak umiała, podniosła go. Był tak lekki, że wydawało jej się, że nic nie waży. Uważając, by nie zrobić mu niechcący krzywdy, zaniosła go do domu.

– Mamo, patrz, co znalazłam w ogródku! – Zawołała. Mama akurat czytała książkę w fotelu, ale gdy zobaczyła, że Matylda niesie coś na rękach, przerwała lekturę i podeszła do dziewczynki. – Nigdzie nie było jego mamy – dodała Matylda. 

– Jesteś pewna? – Zapytała mama, na co Matylda pokiwała głową. – No dobrze. W takim razie trzeba się nim czym prędzej zająć. Poprosimy tatę, by pojechał do gabinetu weterynaryjnego po specjalne mleko dla kociąt, a my w tym czasie ogrzejemy malucha.

– Mleko dla kociąt? A nie możemy mu dać mleka z lodówki? – Zdziwiła się Matylda.

– Lepiej nie – odparła mama. – Może go rozboleć brzuch. Poza tym potrzebujemy także małej buteleczki lub strzykawki, by go nakarmić. Jest bardzo malutki, na pewno nie umie jeszcze pić z miski.

– Jak myślisz, w jakim jest wieku? – Zapytała Matylda. 

– Ten maluszek może mieć co najwyżej dwa-trzy tygodnie, zobacz, jeszcze nawet nie umie chodzić. Trzeba go będzie ogrzewać i regularnie karmić, dopóki się nie usamodzielni.

– Czyli zostanie z nami? – Ucieszyła się Matylda. Nowe zwierzątko!

Jednak mama pokręciła głową.

– Może zostać z nami, aż podrośnie i będzie umiał sam jeść i korzystać z kuwety. Ale potem trzeba będzie mu znaleźć nowy dom. Przecież Cyryl i Łatek gonią wszystkie koty z podwórka, nie będą chciały się z nim zaprzyjaźnić.

– No tak… – Matylda posmutniała. Widząc to, mama czym prędzej powiedziała:

– Głowa do góry! Właśnie uratowałaś życie temu kotkowi! To bardzo dobry uczynek. Myślę, że to ty powinnaś mu nadać imię, jako jego nowa opiekunka. 

– Może Tadeusz? – Zaproponowała Matylda. Miała w klasie kolegę Tadka, którego bardzo lubiła. 

– Hm… Wygląda na to, że nasza znajda to jednak dziewczynka – sprostowała mama, zajrzawszy kocięciu pod cienki, wystrzępiony ogon. 

– No to niech będzie… Tadela! Jak Tadeusz, tylko dla dziewczyny! 

– Tadela? Nigdy nie słyszałam takiego imienia. Bardzo ładne. Niech więc będzie Tadela! 

Zanim tata wrócił z puszką specjalnego mleka dla kociąt, Matylda wraz z mamą zajęły się opieką nad małą Tadelą. Trzeba było delikatnie obmyć jej sierść wacikiem nasączonym letnią wodą, potem wytrzeć bardzo dokładnie do sucha, a następnie ułożyć na ciepłym termoforze owiniętym kocem. Koteczka miała zabawnie potarganą, szaro-burą sierść i ciemne obwódki wokół oczu, przypominające okulary. 

Gdy mleko w butelce wreszcie było gotowe, okazało się, że kotka ma ogromny apetyt! Trochę niezdarnie gryzła smoczek i przewracała się na boki, więc mama musiała pomóc Matyldzie, by Tadela nie spadła jej z kolan. 

Wreszcie butelka była prawie pusta, więc Matylda ucieszyła się – w końcu będzie mogła się pobawić z kotkiem! Już brała ją na ręce i miała ją zanosić do swojego pokoju…

– Kochanie, Tadela teraz potrzebuje drzemki – powiedziała mama. – Małe kocięta, tak jak i małe dzieci, potrzebują bardzo dużo snu, szczególnie po jedzeniu. 

– To kiedy będę mogła się z nią pobawić? – Niecierpliwiła się Matylda. – Mogę zrobić jej specjalną wędkę z myszką z bibuły!

– Myślę, że na zabawę z wędką przyjdzie pora dopiero za jakiś czas – powiedziała mama. – Może za tydzień lub dwa. Na razie Tadela musi pójść spać, a jak obudzi się na ponowne karmienie, będziesz mogła ją przytulić i pogłaskać.

Matylda pokiwała w zrozumieniu głową. Już nie mogła się doczekać, aż będzie mogła bawić się z Tadelą w swoim pokoju. Było w nim pełno zabawek i zakamarków, które na pewno spodobają się kotce!

Mama i tata wymyślili dla Tadeli specjalne posłanie: do wysokiego plastikowego pojemnika włożyli termofor owinięty w koc, na którym maleńka kotka spała w najlepsze, a wokół rozłożyli pieluchy. Matylda dała Tadeli jedną ze swoich maskotek, by ta miała się do czego przytulić podczas snu. Teraz Tadela miała swój własny pokój! Matyldzie nadal było trochę smutno, że kotka jest tylko tymczasowym gościem w ich domu, ale bardzo się cieszyła, że udało jej się ją uratować. “Może zostanę weterynarzem, jak dorosnę?”, zastanawiała się Matylda, obserwując, jak Tadela śpi, przytulona do pluszowego hipopotama. 

II

Nazajutrz Matylda opowiadała koleżankom i kolegom w szkole o swojej przygodzie. Wszystkie dzieci zazdrościły jej, że ma w domu małego, słodkiego kotka. Tyle że Matylda była trochę niewyspana: okazało się, że Tadelę trzeba karmić nawet w nocy i dziewczynka budziła się za każdym razem, gdy mama wstawała, żeby przygotować mleko. Zupełnie jak z niemowlęciem! 

Każdego poranka mama razem z Matyldą kładły Tadelę na wadze kuchennej i sprawdzały, ile kotka waży, a potem Matylda sama przepisywała wynik na specjalną kartkę. Tadela rosła jak na drożdżach! Dziewczynka bardzo lubiła swoją rolę kociej opiekunki i zawsze nie mogła się doczekać powrotu ze szkoły do domu. Za każdym razem witało ją coraz donośniejsze mruczenie lub miauczenie, a Tadela stawiała coraz pewniejsze kroki na swoich małych łapkach. Miała o wiele okrąglejszy brzuch, niż gdy Matylda ją znalazła, a na jej szaro-burej sierści zaczęły się pojawiać wyraźne czarne pręgi. Według Matyldy wyglądała jak mały tygrys.

Pewnego dnia, gdy tata przyjechał, by odebrać Matyldę ze szkoły, okazało się, że w samochodzie czeka na nią Tadela.

– Mogę pokazać Tadelę Małgosi? – Zapytała podekscytowana Matylda, z nadzieją, że jej najlepsza przyjaciółka wreszcie będzie mogła zobaczyć kotka, o którym tyle już jej opowiadała.

– Raczej nie dziś, skarbie – odparł tata. – Tadela trochę źle się czuje i zabierzemy ją teraz do weterynarza.

Matylda bardzo się zmartwiła. Usiadła na tylnym siedzeniu, zapięła pasy i włożyła rękę do pudełka po butach, w którym kotka leżała na pieluchach. Faktycznie, wydawała się jakaś taka smutna – mało się ruszała i w ogóle nie mruczała na powitanie.

Całą trójką pojechali do gabinetu weterynaryjnego doktor Kasi, która zajmowała się Cyrylem i Łatkiem. Matylda bardzo lubiła tu bywać – wyobrażała sobie, że to ona ma na sobie zieloną koszulę z kieszeniami na narzędzia i stetoskop na szyi i bada te wszystkie zwierzęta, a potem leczy je i pomaga im wrócić do zdrowia. 

Doktor Kasia zawsze była bardzo miła i dokładnie tłumaczyła Matyldzie, co właśnie robi i na czym będzie polegać leczenie. Dzięki temu dziewczynka mogła już teraz uczyć się, jak zostać weterynarzem i czasami w domu badała swoje maskotki w taki sposób, jak pokazała jej prawdziwa lekarka weterynarii. 

Pośrodku gabinetu stał duży, wysoki stół. Tata położył zawiniętą w kocyk Tadelę na blacie. Matylda stanęła obok i wspięła się na palce, by lepiej widzieć. Doktor Kasia zaczęła swoje oględziny: zajrzała kotce do uszu, obejrzała oczy, otworzyła nawet palcami pyszczek, by sprawdzić podniebienie i rosnące zęby. Potem delikatnie ponaciskała jej brzuch i obejrzała skórę i sierść. W końcu powiedziała:

– Kocięta bez matki czasem bywają osłabione. Poza tym z Tadelą wszystko jest w porządku, ładnie przybiera na wadze i nie ma oznak choroby. Tylko trzeba jej będzie czasem podać trochę glukozy lub wody z miodem, by ją wzmocnić.

– Co to jest glukoza? – Zapytała Matylda.

– To taki rodzaj cukru, który występuje w ciele i jest niezbędny dla pracy mózgu i mięśni – odpowiedziała pani weterynarz. Zaprezentowała, w jaki sposób podać kotce glukozę na wzmocnienie: należało napełnić strzykawkę i wsunąć ją Tadeli bokiem do pyszczka, a następnie po kropelce wylewać zawartość na język. Tadeli musiało bardzo smakować: trochę się ożywiła i próbowała gryźć strzykawkę. Tata i Matylda podziękowali pani weterynarz za pomoc i wrócili do domu, gdzie czekała już na nich mama z pysznym obiadem. 

III

Mijały kolejne dni. Tadela rosła coraz silniejsza i sprawniejsza, a gdy tylko widziała Matyldę, zaczynała miauczeć i chodziła za nią jak cień. Wyrosła już ze swojego posłania w wysokim pojemniku – teraz rodzice urządzili jej kącik w pokoju Matyldy. Była tam poduszka, koc, pluszowy hipopotam, którego Matylda podarowała Tadeli pierwszego dnia, a także miski na wodę i jedzenie. Tadela już prawie umiała jeść sama. Stała tam także mała kuweta, z której kotka nauczyła się korzystać niemal od razu. A to wszystko dzięki mamie: nasypała żwirek do niskiego pojemnika, postawiła pośrodku Tadelę i pokazała jej palcem, jak należy grzebać w piasku. Kotce bardzo się to spodobało i szybko zrozumiała, o co chodzi. 

Dziewczynka i kotka stawały się najlepszymi przyjaciółkami. Matylda w końcu mogła zrobić wędkę do zabawy z patyka, sznurka i szeleszczącej, papierowej kokardy, na którą Tadela uwielbiała polować. Podskakiwała i przewracała się, biegała za Matyldą po całym pokoju. Obie bawiły się w najlepsze, a Matylda starała się nie myśleć o tym, że im większa Tadela się robi, tym bardziej się zbliża ich rozstanie. 

Pewnego dnia, gdy Matylda wróciła ze szkoły, Cyryl i Łatek przywitali ją na podwórku głośnym szczekaniem, ale w domu było cicho – kotka nie wybiegła do przedpokoju, donośnie miaucząc, jak to robiła zazwyczaj. 

– Gdzie jest Tadela? – Spytała zaniepokojona Matylda. 

– Nie wiem. Jak wychodziłam z domu, spała na twoim łóżku – odparła mama. 

Matylda szybko pobiegła do pokoju. Spojrzała na łóżko – było puste. Rozejrzała się po podłodze, rzuciła okiem na posłanie w kącie – ani śladu kota! 

– Mamo, nigdzie jej nie ma! – Dziewczynka pobiegła do mamy. Bardzo chciało jej się płakać: Tadela zawsze przychodziła ją przywitać! Może coś jej się stało?

– Dobrze, poszukajmy jej w takim razie. Na pewno jest gdzieś w domu – powiedziała mama i wraz z Matyldą rozpoczęły poszukiwania. 

Szukały i szukały bardzo długo. Zajrzały wszędzie: pod wszystkie łóżka, pod kanapę, za szafki, do szafek, a nawet za toaletę i do wanny. Tadeli nigdzie nie było. Matylda w końcu popłakała się. 

– A co, jeśli jej się coś stało? – Chlipała głośno. – Dlaczego od nas uciekła?

– Skarbie, nie mogła uciec nigdzie daleko – odparła mama i przytuliła płaczącą Matyldę. – Chyba że… – zastanowiła się. – Chyba że wybiegła na dwór, jak wchodziłyśmy do domu.

– O nie! – Przestraszyła się dziewczynka. – A co, jeśli Cyryl i Łatek ją wygonili z podwórka? Teraz nigdy jej nie znajdziemy!

Dziewczynka wraz z mamą szybko ruszyły w kierunku drzwi. Matylda bała się, że już więcej nie zobaczy swojej przyjaciółki Tadeli, bo Cyryl i Łatek bardzo nie lubili kotów i na pewno wystraszyli małą kotkę. Teraz ona może być gdzieś na ulicy, samiuteńka i przerażona. Czy ktoś ją znajdzie i uratuje?

Na podwórzu było cicho i spokojnie. Mama i Matylda ruszyły w stronę tarasu, z zamiarem obejścia domu dookoła, ale okazało się, że nie będzie to potrzebne. To, co zobaczyły, było ogromną niespodzianką! Cyryl i Łatek siedzieli w swoim ulubionym miejscu na tarasie i z zainteresowaniem przyglądali się małej, burej Tadeli, która przy nich wyglądała na jeszcze mniejszą, niż tak naprawdę była. Kotka w najlepsze goniła ich merdające ogony i nie była ani trochę przestraszona. Psy co jakiś czas trącały ją nosami albo lizały swoimi wielkimi językami po głowie i uszach, a ona łasiła się do nich i mruczała. 

– To nieprawdopodobne – powiedziała mama i zaczęła się śmiać. Matylda przełknęła łzy i też roześmiała się radośnie. Kto by pomyślał, że Cyryl i Łatek zaprzyjaźnią się z Tadelą!

Podeszła do trójki rozbawionych zwierzaków i usiadła obok nich na tarasie. Tadela na jej widok zamiauczała głośno i przerwała zabawę z nowymi kumplami, by przywitać się z Matyldą.

– Może wyczuły, że to jeszcze mały kotek i potrzebuje opieki – wyjaśniła mama. – To się nazywa “instynkt”. Czyli taki specjalny zmysł, który pozwala zwierzętom zdecydować, co należy zrobić w niektórych sytuacjach. Cyryl i Łatek instynktownie poczuli, że Tadela jest zwierzęcym dzieckiem i nie stanowi zagrożenia dla nich ani ich terytorium, więc zgodzili się, by została na naszym podwórku.

Matylda pokiwała ze zrozumieniem głową. Tadela była jeszcze za mała i nie powinna przebywać na dworze, więc dziewczynka wzięła ją na ręce i wróciły razem do domu.

– Czy skoro Cyryl i Łatek polubili Tadelę, to będzie mogła z nami zostać? – Spytała dziewczynka z nadzieją w głosie. 

– Raczej nie – odparła ze smutkiem mama. – Rozmawiałam już z taką panią, która chciałaby przygarnąć Tadelę i obiecałam jej, że niedługo będzie mogła ją zabrać do swojego domu. 

Matylda znowu posmutniała. Wiedziała od początku, że tak ma być, ale pomyślała przez chwilę, że skoro zwierzęta polubiły się, to może kotka jednak będzie mogła zostać. 

– Głowa do góry – powiedziała mama. – Niedługo twoje urodziny, pora zacząć myśleć o przyjęciu dla koleżanek i kolegów z klasy. Wiesz już, kogo zaprosisz? 

– Tak! Zaproszę Tadka, Małgosię, Julkę, Michała… – Matylda szybko zajęła się planowaniem swoich ósmych urodzin i na jakiś czas zapomniała o nadchodzącym rozstaniu z Tadelą. Bura kotka, zmęczona po długiej zabawie z nowymi kolegami z podwórka, wróciła na swoje posłanie, zwinęła się w kłębek i poszła spać. 

IV

Zbliżały się ósme urodziny Matyldy. Mama i tata zgodzili się na przyjęcie-przebierankę i wszyscy goście mieli mieć stroje zwierząt. Dziewczynka rozdała kolegom i koleżankom zaproszenia, które wypisała z pomocą taty, a potem samodzielnie ozdobiła.

– Ale super! Ja się przebiorę za konia! – Powiedziała Małgosia.

– Ja za pająka! – Powiedział Tadek. – A ty, Matylda? 

– A ja będę przebrana za dinozaura – odparła z dumą dziewczynka. Razem z mamą zaczęły już szykować strój. Mama nawet kupiła specjalne farby do malowania po skórze, by namalować Matyldzie łuski na twarzy i rękach. Będzie wyglądać jak najprawdziwszy dinozaur! 

W dzień przyjęcia dziewczynka obudziła się bardzo wcześnie, nie mogąc się doczekać wszystkich prezentów, które dostanie, oraz zabaw, które wymyśliła razem z rodzicami dla swoich gości. Gdy tylko przeciągnęła się w swoim łóżku, od razu wskoczyła do niego Tadela, mrucząc donośnie. Bardzo urosła, odkąd Matylda ją znalazła. Miała już wszystkie zęby, umiała samodzielnie jeść, była całkiem zdrowa, bardzo silna i sprawna. Matylda wiedziała, że nowa właścicielka Tadeli ma przyjechać po nią już w nadchodzącym tygodniu. Kiedy ten wspólny czas tak szybko zleciał?

Mama i tata jeszcze spali, więc Matylda po cichu zeszła do kuchni, by nalać sobie trochę soku. Tadela podreptała za nią z podniesionym ogonem. Próbowała nawet wskoczyć na blat, ale była jeszcze za mała i nie dosięgała. Oparła więc przednie łapy o szafkę i zamiauczała, żeby dziewczynka dała jej coś z lodówki. Ulubionym przysmakiem kotki były zielone oliwki, więc Matylda wyjęła jedną ze słoika (ale tylko jedną!) i podała jej, a Tadela z zadowoleniem zjadła swój smakołyk. Na co dzień jadła, rzecz jasna, specjalną karmę dla kotów. Oblizała się, potarła głową o nogi Matyldy w podziękowaniu, a potem pobiegła do drzwi wejściowych. Zaczęła w nie drapać i uderzać łapami: Matylda wiedziała, że chodzi o wpuszczenie Cyryla i Łatka. Od momentu przypadkowego zapoznania, zwierzaki często bawiły się razem. Tadela, mimo małych rozmiarów, w ogóle nie bała się dwóch wielkich psów i całą trójką dokazywali w najlepsze. 

– Tylko macie być cicho – Matylda powiedziała półgłosem do Tadeli i uchyliła drzwi, a Cyryl i Łatek, którzy od dłuższej chwili skomleli po drugiej stronie, wbiegli do domu, merdając ogonami. Rozpoczęli wesołą gonitwę z kotem po dużym pokoju. Matylda śmiała się z ich wygłupów, ale było jej trochę przykro, że niedługo te zabawy skończą. 

Łatek zaczął głośno szczekać, gdy Tadela wspięła się na oparcie fotela i nie mógł jej tam dosięgnąć. Oczywiście obudził rodziców, więc przygotowania do przyjęcia zaczęły się od samego rana. 

Matylda ozdobiła swój pokój balonami i serpentynami – niestety, nowe ozdoby bardzo spodobały się Tadeli i nim przyszli goście, wiele balonów pękło pod jej pazurkami, a serpentyny latały po całym pokoju. 

Strój dinozaura wyglądał wspaniale – dziewczynka co i rusz przeglądała się w dużym lustrze, podziwiając dzieło mamy, która przygotowywała przebranie przez wiele dni. Buzia pokryta szaro-zielono-czarnymi łuskami była niemal nie do poznania! 

Wszystkie dzieci, którym Matylda rozdała zaproszenia, pojawiły się na jej przyjęciu. Każdy był przebrany za swoje ulubione zwierzę. Dziewczynka przedstawiła gościom Tadelę, o której tyle im opowiadała w szkole. Dzieci bardzo chciały się z nią pobawić, ale kotka wolała przyglądać się zabawom z daleka: schowała się pod łóżkiem i stamtąd obserwowała Matyldę oraz jej kolegów i koleżanki.

Dziewczynka dostała mnóstwo pięknych życzeń i wspaniałych prezentów: książki i albumy o zwierzętach, lalki i klocki, a nawet zabawkowy zestaw lekarski. Będzie mogła się teraz bawić w weterynarza ze swoimi pluszakami i badać je stetoskopem, tak jak to robi prawdziwy lekarz weterynarii. 

Brakowało tylko prezentu od rodziców…

Mama przygotowała dużo słodkich przekąsek i napoje z kolorowymi słomkami, a tata przyniósł urodzinowy tort. Matylda zdmuchnęła osiem świeczek i wszyscy zaśpiewali głośne “Sto lat”. Po zjedzeniu pysznego tortu czekoladowego, dzieci wróciły do zabawy w ciuciubabkę. Potem mama zorganizowała konkurs na najlepszy rysunek, przedstawiający ulubione zwierzę – okazało się, że wszyscy wygrali i każde dziecko dostało nagrodę! Matylda wspaniale bawiła się w swoje ósme urodziny. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy – o umówionej godzinie zaczęli przyjeżdżać rodzice. Wszystkie dzieci marudziły, kiedy musiały wracać do domów, bo zabawa była naprawdę udana. Całe szczęście tata zrobił dużo zdjęć, więc zawsze będzie można powspominać ten miły dzień. 

– Matylda! Chodź na chwilę – zawołała mama z dużego pokoju, gdy Matylda porządkowała kredki i flamastry w swoim pokoju. – Nie dostałaś jeszcze prezentu od nas. 

– O nie, całkowicie zapomniałam – zaśmiała się wesoło dziewczynka. 

– Mamy dla ciebie niespodziankę – powiedział tata. – Ale musisz najpierw usiąść i zamknąć oczy. 

Matylda bardzo się zdziwiła, ale usiadła w fotelu i mocno zacisnęła powieki. 

– Gotowa? – Usłyszała głos taty.

– Tak!

– To wyciągnij ręce.

Poczuła, jak tata kładzie na jej rękach coś ruchliwego, o miękkim futerku…

– Tadela? – Zdziwiła się. Kotka od razu rozsiadła się jej na kolanach i zaczęła mruczeć. Matylda dopiero po chwili zrozumiała, o co chodzi. – Czyli może zostać z nami?! – Zawołała i roześmiała się z radości tak mocno, że aż popłynęły jej łzy. Ale były to łzy szczęścia. 

– Tak, córeczko – odparła mama. – Wspaniale się nią zajęłaś od samego początku i widać, że jesteście do siebie bardzo przywiązane. A skoro Cyryl i Łatek także nie mają nic przeciwko nowemu kociemu domownikowi, to uznaliśmy z tatą, że Tadela powinna zostać z tobą. Pani, która miała ją wziąć, już o tym wie. Powiedziała, że to wspaniały pomysł, i że przygarnie kotka ze schroniska. Jest tam jeszcze wiele kotów i psów, które czekają na prawdziwy dom.

– Czy podoba ci się taka niespodzianka? – Zapytał tata.

– To najlepszy prezent urodzinowy na świecie! – Powiedziała Matylda i mocno przytuliła Tadelę. Była taka szczęśliwa! 

Gdy wieczorem Matylda kładła się spać, Tadela ułożyła się na poduszce obok niej. 

– Jak zdmuchiwałam świeczki na torcie, to pomyślałam życzenie, żebyś została ze mną na zawsze – wyszeptała dziewczynka do kotki. Teraz miały swój wspólny sekret, jak prawdziwe przyjaciółki. 

Tadela miauknęła cicho w odpowiedzi. Niedługo potem obie zasnęły, przytulone do siebie, by nabrać sił przed kolejnym dniem wspólnych przygód. 

KONIEC

Zobacz również

KARMIENIE KOCIĄT BUTELKĄ: WSZYSTKO, CO MUSISZ WIEDZIEĆ
HISTORIA TADELI
"Maluchy jak karaluchy", czyli oswajanie kociąt z przeróżnymi bodźcami

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...