Chodziłem za Mamcią dzielnie, kontrolując czy wszystkie czynności dobrze wykonuje? Wykonywała dobrze. Wniosła walizki i torbę z jedzeniem - moja ulubiona! Z ukochanej torby wyjęła ostatnie kanapki, dwa kawałki sera i kawałek kiełbaski dla mnie. To wszystko Mamcia chciała włożyć do lodówki i przetarła ją jakimś świństwem co w oczy gryzie, aby "świeżo pachniała". W tej kwestii mamy odmienne poglądy. Dla mnie po tym lodówka śmierdziała niemiłosiernie, dla niej przedtem. Trudno w takich wypadkach znaleźć kompromis. Po zabiegach higienicznych Mamcia włączyła lodówkę i nagle ... ciemność ogarnęła wszystko - ta "egipska" i wtedy usłyszałem: - "Wywaliło korki"! - ryczała wściekła Mamcia. Rozglądałem się wokół, ale było ciemno i nigdzie korków nie widziałem. Może pod kredens wpadły? Ponoć wywaliło te, o których mi Mamcia kiedyś mówiła, że do działania komputera są potrzebne, żebym na Facebooku mógł gadać, więc intensywnie ich szukałem. "Wywalone korki" sprawiły, że Mamcia była w szoku, bo inaczej nie wytłumaczę jej zachowania. Znowu wydobyła z siebie jedno słowo i jedno zdanie. Brzmiało ono: " O j.p.d...!!!" rycząc przy tym jak wściekła lwica. Wypowiedziane słowo nie było godne naśladowania, toteż go nie zacytuję.